Czytaj dalej, Weekend, Zdrowie

Komu pomaga medyczna marihuana?

Medyczna marihuana nie pomaga w łagodzeniu dolegliwości jednakowo wszystkim pacjentom. Wielu pomaga bardzo, innym trochę, niewielu wcale lub nawet nasila ich dolegliwości. Konwencjonalne leki jednak też nie wszystkim chorym pomagają. Publikujemy fragment książki „Komu pomaga medyczna marihuana” Doroty Rogowskiej-Szadkowskiej.

W 2019 roku zostałam zaproszona na debatę o tym, czy jest miejsce dla medycznej marihuany (MM) w onkologii. Przed wyjazdem chciałam sprawdzić, czy American Society of Clinical Oncology (ASCO) zajęło stanowisko w kwestii MM. Ku swemu osłupieniu na stronie internetowej tego towarzystwa znalazłam dwa teksty profesora psychiatrii na Uniwersytecie Stanowym Michigan Jamesa Randofa Hillarda. W grudniu 2015 roku przywołał swoje wspomnienia z początków choroby. Kiedy w 2010 roku rozpoznano u niego stadium IV przerzutowego raka żołądka, planował samobójstwo z pomocą szwajcarskiej organizacji wspomagającej ludzi w sytuacjach krańcowych: „Do tej pory mają moje zgłoszenie. Oczywiście cieszę się, że nie poszedłem tą drogą, już nie myślę, że samobójstwo jest moją przyszłością. Wtedy moje myślenie wydawało mi się całkowicie racjonalne, choć teraz zdaję sobie sprawę, że wówczas postradałem zmysły. Ale teraz znacznie lepiej rozumiem, jak racjonalni ludzie mogą stać się nieracjonalni w obliczu przytłaczających przeciwności losu”.

Dwa miesiące później, w styczniu 2016 roku, opisał swoje doświadczenia z MM, także na stronie towarzystwa:

„W listopadzie 2009 roku wyborcy [w moim stanie] zagłosowali za legalizacją MM: za 63% głosów, przeciwko 37%. Byłem temu przeciwny, bo przecież jest dronabinol, czysty THC w oleju sezamowym, dostępny jako lek do wypisywania na receptę od 1999 roku. Dlaczego mamy palić marihuanę? W dodatku literaturę dotyczącą MM uważałem za nieszczególnie przekonującą. W styczniu 2011 roku zacząłem przyjmować trzy leki z powodu raka żołądka. Miałem naprawdę silne nudności i wymioty, przynajmniej 2 stopnia, pojawiające się natychmiast, ale też z opóźnieniem.

Mój lekarz przepisał mi ondansetron, prochlorperazynę, aprepitant, deksametazon, alprazolam i dronabinol. Zasugerował, że powinienem ich spróbować i wybrać najlepiej działający. Wypróbowałem wszystkie. Dronabinol w dawce 10 mg zmniejszał nudności, ale prawie wprowadzał mnie w katatonię. Przeszedłem siedem cykli oksaliplatyny, potem kontynuowałem doustnie kapecytabinę z infuzjami trastuzumabu. Potem rozpocząłem radioterapię, która miała trwać 25 dni, bo miałem przerzuty do otrzewnej i do ponad 20 węzłów chłonnych. Pierwsze zabiegi przeszły gładko, ale z czasem każdy następny powodował coraz większe nudności. Myślę, że w ciągu pierwszego tygodnia mogły osiągnąć 3 stopień.

W grudniu dostałem kartę zezwalającą na używanie MM, tak na wszelki wypadek, ale jej nie użyłem. Bardzo łatwo taką kartę dostać. […] Wybrałem dyspensarium na chybił trafił […]. Po około pięciu minutach spotkałem się z miłym haitańskim lekarzem, wypełniłem niezbędne dokumenty, dołączyłem czek na 100 dolarów i za trzy tygodnie mogłem kupić marihuanę w którymś z dyspensariów. Po piątej dawce napromieniania poszedłem do dyspensarium, pokazałem moją kartę, dokument ze zdjęciem i zostałem skierowany do pokoju, w którym były dziesiątki odmian marihuany w szklanych pojemnikach, kilka rodzajów haszyszu, koncentraty, a także ciasteczka, cukierki. Wszyscy byli bardzo przyjaźni i doradzali mi, jaka odmiana jest najbardziej pomocna w różnych dolegliwościach.

Po następnym napromienianiu, kiedy zacząłem odczuwać nudności, zaciągnąłem się tylko dwa lub trzy razy hybrydą rośliny z dominacją Sativa; w ciągu około 15 minut nudności zelżały, nie czułem się katatonicznie. Byłem zrelaksowany, raczej szczęśliwy, raczej głodny, ale nie przyspawany do kanapy. Tak więc zacząłem się zaciągać po kilka razy po każdym cyklu terapii. Zacząłem palić zioło, żeby nie być naćpanym, dosłownie. Kontynuowałem to przez kilka tygodni po radioterapii, skończyłem po około miesiącu, kilka miesięcy przed powrotem do pracy.

Dołecki: Walenie głową w mur męczy, ale w końcu doczekamy się legalizacji marihuany

Czy zmieniłem swoją opinię o medycznej marihuanie? Tak. Zdaję sobie sprawę, że dzielę się „czysto kazuistycznym” doświadczeniem. Nie ma dotąd wielu dobrej jakości dowodów dotyczących skuteczności marihuany w większości stanów chorobowych, w których jest zalecana. Oczywiście głównym powodem ich braku jest to, że w ostatnich dekadach skrajnie trudno było je przeprowadzić. Medyczna marihuana pomogła mi w złagodzeniu nudności spowodowanych chemio- i radioterapią. Czy mogłem przerwać naświetlania, gdybym nie mógł używać medycznej marihuany? Czy mogłem mieć nawrót i umrzeć, gdybym przerwał naświetlania? Czy medyczna marihuana mogła uratować mi życie? To oczywiście czysto hipotetyczne pytania.

Epilog: w 2011 roku napisałem artykuł o moich doświadczeniach i wysłałem go do „Journal of American Medical Association”. Został odrzucony w ciągu 48 godzin. […] Dziękuję, że pozwoliliście mi podzielić się nimi tutaj”.

W czerwcu 2021 roku na stronie ASCO po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła „marijuana” lub „cannabis” wyświetlały się teksty profesora Hillarda, a do tego refleksje młodej onkolożki o trudnym okresie izolacji w czasie epidemii COVID-19. Napisała między innymi, że brakuje jej zapachu tytoniu lub marihuany na ubraniach pacjentów, który skłaniał ją do dyskusji o zaprzestaniu palenia. Pod tymi trzema wpisami widniało zastrzeżenie: idee i opinie wyrażane na blogach ASCO Connection nie muszą odzwierciedlać poglądów ASCO.

UE zbadała ścieki na obecność narkotyków. Które europejskie miasto bierze ich najwięcej?

Doświadczenia onkologów

Zlecający od lat MM amerykański onkolog, profesor Donald I. Abrams, pisał w 2010 roku, że swoim pacjentom onkologicznym cierpiącym na anoreksję, nudności, bóle (mimo przyjmowania opioidów), bezsenność i depresję zamiast pięciu różnych leków, które mogą być toksyczne, powodować działania niepożądane, niektóre nawet uzależniać, proponuje MM.

Wielu onkologów nie wierzy jednak w przydatność MM. Spośród 237 lekarzy, którzy zgodzili się wypełnić ankietę, 55% pracowało w stanach, gdzie ją zalegalizowano w celach medycznych. Wprawdzie większość (82,8%) wiedziała, że MM ma pewne zalety w opiece pod koniec życia chorego, jednak 12,5% nie miało zdania na ten temat, a 4,7% uważało, że rzadko lub nigdy nie jest użyteczna w tym okresie życia. Tylko 3,2% onkologów przyznało, że MM daje nieco korzyści pacjentom we wczesnych stadiach chorób nowotworowych, a 25,9% – że może pomóc pacjentom, którzy przeżyli chorobę nowotworową. Większość przyznawała, że używanie MM, w porównaniu z opioidami, wiąże się z mniejszym ryzykiem uzależnienia (55%) i przedawkowania (79,5%). Zdaniem wielu jednak ryzyko używania MM jest porównywalne ze stosowaniem opioidów w powodowaniu paranoi (56%), splątania (54%) i trudności w prowadzeniu samochodu (64%). Autorzy przedstawiający te wyniki w 2019 roku wyrazili nadzieję, że zachęcą hospicja i organizacje opieki paliatywnej, które jeszcze MM nie stosują, by zwróciły na nią uwagę w kontekście edukacji lekarzy, ale też dalszych badań.

Siedzimy w domu i palimy więcej marihuany. Tak wynika z unijnego badania

W tym samym czasie w Izraelu udało się uzyskać informacje o opiniach o MM od 126 onkologów (spośród 238 czynnych lekarzy tej specjalności w tym kraju, to jest 53%). Okazało się, że 87% z nich przepisuje MM regularnie, najczęściej z powodu braku apetytu (79%), nudności (77%), bólu (75%) i zaburzeń nastroju (62%). Większość z nich (91%) uważa ją za skuteczną i bezpieczną w pewnym stopniu, 42% spotkało się z niewielkimi działaniami niepożądanymi lub ich brakiem, a 50% widziało poważne działania niepożądane, ale u bardzo niewielu pacjentów.

Mimo dość powszechnego stosowania prawie 90% ankietowanych przyznało, że zbyt mało wie o MM i polega na własnym doświadczeniu klinicznym, zalecając pacjentom dawkowanie. Tylko 26% uważało, że marihuana powinna być stosowana przed opioidami, by ulżyć pacjentom w bólu, choć zdecydowana większość była przekonana, że marihuana jest bezpieczniejsza od opioidów, a 53% przepisałoby ją zamiast opioidów, gdyby chodziło o ulżenie w bólu ich krewnym. Dyskusje z pacjentami dotyczące leczenia MM zajmują onkologom wiele czasu, 84% z nich prowadzi je podczas każdej wizyty pacjenta, 20% zajmowały one więcej niż sześć minut. Jednak zwykle to pacjenci zaczynają rozmowy na ten temat. Izraelscy onkolodzy mogą przepisywać MM pacjentom z nowotworami od 2010 roku. Dane z Ministerstwa Zdrowia mówią, że rocznie ponad 10 000 pacjentów z nowotworami uzyskuje zgodę na jej używanie.

Zalecenia stowarzyszeń naukowych

W uaktualnionych w 2015 roku zaleceniach terapeutycznych ASCO nie wspomniano o MM ani o zarejestrowanych lekach zawierających kanabinoidy. W komentarzu do tych zaleceń napisano, że zastosowanie dronabinolu lub nabilonu zostało uznane za niedostatecznie udokumentowane, a pisząca tekst lekarka wspomniała o swoim bracie leczonym z powodu raka jądra, którego niedające się powstrzymać nudności i wymioty skłoniły do przerwania terapii. Napisała: „Nie chcę, by inny pacjent musiał tak bardzo cierpieć. Jako doświadczeni lekarze mamy narzędzia do lepszej pracy. Korzystając z krajowych wytycznych i stale rosnącego arsenału leków, spróbujmy wyeliminować nudności i wymioty powodowane terapią nowotworów raz na zawsze”. A przecież takim „narzędziem” jest MM.

Portugalia: zamiast kar za narkotyki pomoc dla uzależnionych

Na stronie internetowej ASCO poza wspomnianą wcześniej relacją profesora Hillarda zamieszczono streszczenie doniesienia z dorocznego spotkania członków towarzystwa z 2018 roku. Jego autorzy podsumowali dane uzyskane z ankiet wypełnionych przez 91 pacjentów. Złagodzenie dolegliwości związanych z chorobą nowotworową podało 87,9% z nich, poprawę jakości życia 98%, zmniejszenie nasilenia niepokoju 92%, bezsenności 95%, nudności i wymiotów 94%, bólu 92%. Najwięcej korzyści czerpali pacjenci przyjmujący marihuanę codziennie lub kilka razy dziennie. Preferowano przyjmowanie drogą doustną (54%), następne sposoby/ postaci to: palenie (46%), olej (44%), waporyzacja (31%), nalewka (15%), krem (12%). Żaden z pacjentów nie podawał działań niepożądanych. Autorzy zakończyli doniesienie wnioskiem: „Nasze wyniki sugerują, że regularne używanie Cannabis poprawia jakość życia i łagodzi objawy związane z chorobą nowotworową. Planowane jest przeprowadzenie dalszych badań”. I dalej nic z tego nie wynikło.

Zawsze na końcu kolejki. Marihuana medyczna to ciągle towar deficytowy

Na stronie Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej 10 listopada 2021 roku po wpisaniu do przeglądarki słów „medyczna marihuana”, „marihuana”, „cannabis” nie wyświetliły się żadne wyniki. Po debacie zorganizowanej przez towarzystwo w Warszawie w 2019 roku, na której większość obecnych, o ile pamiętam ponad 80%, głosowała za przydatnością MM w onkologii, byłam jednak zaproszona na spotkania onkologów z Białegostoku i Wrocławia, chcących się więcej o niej dowiedzieć. Pandemia COVID-19 uniemożliwiła kolejne spotkania. Mam nadzieję, że przejściowo i że zainteresowanie onkologów MM przetrwa.

**
Dorota Rogowska-Szadkowska – doktorka nauk medycznych. Współtworzyła jeden z pierwszych w Polsce oddziałów dla osób z HIV/AIDS, autorka ponad 100 publikacji naukowych i popularnonaukowych dotyczących różnych aspektów HIV/AIDS. W 2016 roku opublikowała książkę Medyczna marihuana. Historia hipokryzji. Członkini honorowa Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS. Pracuje w Zakładzie Medycyny Rodzinnej i Pielęgniarstwa Środowiskowego Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

**
Co wiadomo o medycznej marihuanie i jej właściwościach terapeutycznych? Całkiem sporo i coraz więcej. Wyklęta przez nowoczesną cywilizację roślina wraca do łask i zmienia oblicze współczesnej medycyny. Ku przerażeniu niektórych koncernów i polityków, ale przede wszystkim dla dobra i wsparcia milionów pacjentów.

Medyczna marihuana jest legalna w Polsce od 2017 roku, a jednak wciąż mało o niej wiemy, jest trudno dostępna, a lekarze boją się ją przepisywać. Dorota Rogowska-Szadkowska próbuje to zmienić. Przystępnie i z pasją pokazuje, na jak wiele schorzeń i dolegliwości może pomagać ludziom marihuana, a także jak wielu osobom może zwiększyć komfort życia.

Książka nie tylko dla lekarzy i pacjentów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij