Co o używaniu narkotyków mówią coroczne raporty? Dawid Krawczyk przeczytał je, byście wy już nie musieli.
Na narkotykach znają się wszyscy. Albo przynajmniej tak im się wydaje. Dyskusje o dragach poziomem znawstwa dorównywać mogą chyba tylko motoryzacyjnym dysputom na giełdzie samochodowej, wypowiedziom ekspertów w telewizyjnym studio przed meczem polskiej reprezentacji i wszystkim tym dobrym radom, których wysłuchiwać muszą matki i ojcowie pchający wózki z dziećmi przez przejścia dla pieszych.
Wszyscy przeszliśmy już do porządku dziennego nad tym, że pasek TVP uniezależnił się od faktów i najwyraźniej nadaje z jakiegoś świata równoległego. W tym świecie do odznaczeń państwowych piersi wypinają dziennikarze, którzy swoje kariery wywalczyli na pierwszej linii frontu smoleńskich teorii spiskowych. Jednak to nie tylko polska przypadłość. Przecież najpotężniejszym światowym imperium rządzi facet, którego relacja z rzeczywistością jest, mówiąc delikatnie, dość niestabilna.
Oczywiście, kolejną płomienną dyskusję o dragach przy piwie nad rzeką, w festiwalowym namiocie, czy przy niedzielnym obiedzie można wygrać, bazując jedynie na anegdotach. Może i dacie w ten sposób dzielnie odpór miejskim legendom o dzieciach ugotowanych (upieczonych?) w mikrofalówkach przez rodziców porobionych kwasem. Załóżmy jednak, że chcecie nie tylko retorycznie zatriumfować nad przeciwnikami, ale marzy się wam, żeby wasze dysputy zakorzenione były w rzetelnych badaniach.
Co roku dwie wielkie ponadnarodowe instytucje publikują raporty dające wgląd w świat narkotyków. ONZ, jak na globalną organizację przystało, zdaje relację ze świata, Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA) opisuje sytuację w Unii Europejskiej. Trochę w poprzek tych raportów idzie Global Drug Survey, niezależna inicjatywa naukowców i badaczek z siedzibą w Londynie, która co roku przygląda się nowym trendom na światowej scenie narkotykowej.
Czy ktoś wreszcie powie prawdę o światowej polityce narkotykowej?
czytaj także
Złote piaski, łany zboża, rozgrzany asfalt miejskich ulic – niezależnie, w jakiej scenerii spędzicie najgorętsze dni tego lata, z pewnością wertowanie setek stron oenzetowskich tabelek i unijnych infografik nie jest częścią wymarzonego wakacyjnego scenariusza. Dlatego po raz kolejny przebrnąłem przez narkotykowe raporty za was. Oto najciekawsze informacje, które z nich wyłowiłem.
World Drug Report 2017, czyli na świecie bez zmian
W ciągu ostatniego pełnego obrotu Ziemi wokół Słońca blisko ćwierć miliarda ludzi użyło jakiegoś narkotyku – to w przybliżeniu 5 procent populacji całego globu. Już na wstępie warto kilka spraw uściślić. Według Biura Narodów Zjednoczonych ds. narkotyków i przestępczości (UNODC) narkotykami są tylko i wyłącznie substancje wymienione w trzech oenzetowskich konwencjach narkotykowych. Innymi słowy: marihuana, amfetamina, koks, heroina, kwas, grzyby, itd. to narkotyki, a kawa, tytoń i alkohol nie. Dane pochodzące z World Drug Report 2017 prezentują stan rzeczy sprzed dwóch lat – zebranie danych z 193 państw zajmuje niestety trochę czasu.
czytaj także
Z tych 5 procent, które raczyło się narkotykami w 2015 roku, problemy związane z braniem (nie chodzi tu tylko o uzależnienie, ale wszelkie problemy wywołane substancjami psychoaktywnymi) ma mniej niż co dziesiąta osoba (0,6% całej dorosłej populacji).
Jak wyglądały te statystyki przed rokiem? Tak samo. Kilka lat temu bardzo podobnie. Za rok też nie powinniśmy spodziewać się jakiejś rewolucji. Ćwierć miliarda ludzi rocznie pali, wciąga i wstrzykuje sobie dragi, ale tylko co dziesiąty ma z tego powodu problemy. To tyle w temacie jednego bucha, który prowadzi do uzależnienia i rychłej śmierci.
Żeby podbić powagę problemu narkotykowego, autorzy raportu wyliczyli, że szkody spowodowane narkotykami to jakieś 28 milionów lat. I bynajmniej nie oznacza to, że przez jointa spalonego wczoraj wieczorem skróciliście historię ludzkości o 28 milionów lat. Ta spektakularna liczba wzięła się ze zliczenia wszystkich przedwczesnych śmierci, a dokładnie różnicy między średnią długością życia w danym regionie, a wiekiem osób, które zmarły po dragach.
Z liczb nieobarczonych tak wielkim ciężarem spekulacji na pewno warto zwrócić uwagę na to, ile osób potrzebujących pomocy rzeczywiście ją dostaje. Za mało. Zdecydowanie za mało. „Mniej niż jedna na sześć osób używająca narkotyków w sposób problemowy otrzymuje należną jej pomoc” – czytamy w oenzetowskim raporcie.
Wciąż najbardziej niebezpiecznymi narkotykami są opioidy, czyli m.in. heroina, morfina czy fentanyl. Ten ostatni zbiera najbardziej śmiertelne żniwo, głównie w Stanach Zjednoczonych, gdzie od kilku lat liczba osób uzależnionych od opioidów rośnie w zastraszającym tempie. Co czwarta osoba, która przedawkowuje narkotyki, robi to w USA. Jak zaznacza UNODC, liczba wszystkich przedawkowań w ciągu ostatnich kilkunastu lat wzrosła trzykrotnie – z 17 tysięcy w 1999 roku do 52 tysięcy w roku 2015. Raport ONZ jest kolejnym dowodem na to, że amerykańska polityka narkotykowa bynajmniej nie zmierza w dobrym kierunku.
Branie opioidów od zawsze wiąże się z problemem, jakim są brudne igły i strzykawki. Nie trzeba się szczególnie interesować narkotykami, żeby wiedzieć, czym może skończyć się wstrzykiwanie narkotyku w niesterylnych warunkach. Jak zliczył ONZ, 1,6 miliona osób, które wstrzykują sobie narkotyki, żyje z wirusem HIV, a 60 tysięcy zmarło w samym 2015 roku. Jednak dużo większe śmiertelne żniwo zbiera zapalenie wątroby typu C, który zabrał życie 222 tysiącom osób przyjmujących narkotyki bezpośrednio w żyłę.
Oenzetowski raport rzuca światło również na narkotyki w więzieniach. Jeden na trzech osadzonych miał do czynienia z narkotykami, 16 procent używa dragów regularnie, a 10 procent przyznało się do brania heroiny. Tych kilka liczb to de facto dowód kryzysu zdrowotnego wśród globalnej populacji więźniów.
Kolejne stany legalizują zioło, a „dobrzy ludzie nie palą marihuany”
czytaj także
Z nowości warto zwrócić jeszcze uwagę na osobny rozdział poświęcony legalizacji w niektórych stanach USA. Dane, które udało się zebrać pracownikom ONZ, wskazują na wzrost użycia marihuany wśród dorosłych w stanach, gdzie palenie jest legalne. Czy jest to w ogóle problem? ONZ ani nie bije z tego powodu na alarm, ani nie zamierza świętować.
Światowy raport narkotykowy świętuje za to swoje 20-lecie! Cóż, sto lat! Niech żyje!.
W UE złote narkotykowe przeboje
Europa pozostaje wierna gandzi. Co prawda, nie dotarłem do danych na temat liczby spalonych blantów w roku 2015 (w przypadku badań UE też mamy do czynienia z dwuletnim opóźnieniem badań w stosunku do daty publikacji), ale na pewno w brukselskich świątyniach biurokracji są prowadzone i takie statystyki. Na razie pozostaje nam zadowolić się jedynie szacunkami w zakresie liczby użytkowników. W ciągu ostatniego roku 23,5 mln osób pomiędzy 15 a 64 rokiem życia paliło marihuanę – to 7% całej dorosłej populacji. Różnice między poszczególnymi krajami są jednak zdumiewająco wysokie: na stu Francuzów aż 22 raczyło się w zeszłym roku ziołem, kiedy w tak samo licznej grupie Rumunów znaleźlibyśmy jedynie 3 amatorów palenia, a wśród stu Szwedów byłoby ich 5. Polska w środku stawki, 9,8% młodych dorosłych (dysponujemy danymi dla grupy wiekowej 15-34 lat) paliło w zeszłym roku marihuanę.
Jeśli chodzi o popularność innych tradycyjnych używek, to na drugim miejscu plasuje się kokaina (3,5 mln użytkowników, czyli 1% całej badanej populacji), a na trzecim MDMA (2,7 mln, czyli 0,8%). Amfetamina, tak upodobana przez blok wschodni, nie cieszy się aż tak dużą popularnością w całej Unii (1,8 mln użytkowników, czyli 0,5% populacji). Tyle ze świata starych, dobrze znanych dragów.
Nowe substancje psychoaktywne (w Polsce ochrzczone mianem „dopalaczy”) od zeszłego roku ani nie straciły na popularności, ani nie stały się bezpieczniejsze. Dokładnie 4% europejskich nastolatków przyjmowało je chociaż raz w życiu. Polska i estońska młodzież znajduje się zdecydowanie na czele tego osobliwego rankingu (w tych krajach przyjmowało je choć raz ok. 10% nastolatków).
czytaj także
„Syntetyczne kannabinoidy to często substancje o dużej sile działania, które mogą mieć poważne i potencjalnie śmiertelne skutki. Istnieją dowody przemawiające za tym, że w niektórych częściach Europy syntetyczne kannabinoidy są obecnie stosowane jako tanie i mocne środki odurzające przez marginalizowane grupy społeczne, takie jak osoby bezdomne”, – czytamy w najnowszym Europejskim raporcie narkotykowym. Liczba nowych substancji rośnie każdego roku. Jeszcze przed czterema laty było ich 299, w roku 2015 monitorowanych jest 620 substancji, o których działaniu wciąż wiemy bardzo niewiele. Wśród najpopularniejszych wymieniane są 2-MMC, 3-MMC oraz 4-MMC, czyli mefedron.
Unijny raport narkotykowy słynie ze swoich badań nad ściekami europejskich miast. Po co – całkiem dosłownie – babrać się w tym gównie? Otóż, kokaina, MDMA, amfetamina, metamfetamina nie rozpływają się magicznie w naszych ciałach, tylko trochę przez nie wędrują, żeby w końcu częściowo wrócić do świata pod postacią kału i moczu. Dzięki badaniom ścieków jak na dłoni widać, co i gdzie się bierze. Fekalia Europejczyków to dużo lepsze źródło wiedzy o ich narkotykowych zwyczajach niż statystyki konfiskat towaru przez Policję.
I dowiadujemy się z nich między innymi, że Londyn jest europejską stolicą koksu (900mg/1000osób/dzień), chociaż o palmę pierwszeństwa ściga się dzielnie z Antwerpią (również 900mg). Barcelońscy imprezowicze także nie dają za wygraną, oddając naturze 700mg na 1000 osób na dzień. Reszta miast daleko poza czołówką. W przypadku MDMA sytuacja jest dużo bardziej zróżnicowana, chociaż Antwerpia również okupuje pierwszą pozycję, ścieki z Oslo mają niemal tyle samo ekstazy, co te belgijskie. Najwięcej amfetaminy znaleziono również w antwerpskich kanałach. Jedynie w przypadku metamfetaminy ściekowy krajobraz zmienia się zdecydowanie – najwięcej kryształów biorą Czesi i Słowacy. Pozostałości metamfetaminy w ściekach z Czeskich Budziejowic ponad dwustukrotnie przewyższają przeciętne wyniki dla innych krajów Europejskich.
Zielona Polska
Gdzie w tym narkotykowym krajobrazie kontynentu znajduje się Polska? Na pewno nie na pierwszym planie. Dane pochodzące z krajowego raportu (będącego dodatkiem do ogólnoeuropejskiego trzonu badania) pokazują, że w Polsce bierze się raczej przeciętnie. Chociaż są kwestie, które wyróżniają nasz kraj. Nie jest niczym dziwnym, że w kraju, który podpisanie Konwencji antyprzemocowej musi poprzedzić ogólnonarodową debatą nad tym, czy kobieta jest człowiekiem, mamy do czynienia z dużymi różnicami genderowymi w niemal w każdej sferze życia. Nie inaczej jest z używaniem narkotyków. Blisko 10% młodych dorosłych (15–34 lat) używało w zeszłym roku marihuany. Ale kiedy podzielimy próbę na kobiety i mężczyzn, to okaże się, że wśród tych pierwszych to zaledwie 3,7% całej populacji, a tych drugich już 15,4%. To na ogólnoeuropejskim tle ponadprzeciętnie duża różnica.
Jak Liroy i Gudaniec wywalczyli przyjęcie przez sejm projektu medycznej marihuany
czytaj także
Na odwykach lądują u nas głównie palacze zioła (28%), ale prawie tak samo liczną reprezentacją stanowią w tych ośrodkach osoby mające problem z amfetaminą (24%), heroiniści to 12% pacjentów, użytkownicy kokainy 2%, a 34% decyduje się na leczenie z powodu innych substancji. Akurat do tych danych statystycznych podchodziłbym raczej z rezerwą, bo osoby decydujące się na leczenie nierzadko mają problem z kilkoma substancjami jednocześnie, więc nie do końca wiadomo, która substancja jest u nich wiodąca.
Z polskiej części raportu wynikałoby, że wśród młodych dorosłych (bo tej grupy wiekowej 15–34 dotyczy raport) mamy do czynienia z niemal całkowitą dominacją marihuany nad innymi substancjami. Do dziesięcioprocentowej popularności zioła nawet nie zbliża się 0,9% MDMA czy 0,4% kokainy i tyle samo amfetaminy 0,4%. Te dane też są zastanawiające. W Polsce naprawdę tyle samo ludzi wciąga koks, co amfetaminę? Chyba na Wiejskiej.
Powiedz mi, co bierzesz, powiem ci, kim jesteś
Adam Winstock wraz z zespołem badaczy i badaczek kolejny rok z rzędu przeanalizował ponad 120 tysięcy ankiet użytkowników narkotyków. Pierwszy raz zebrał je i podsumował w roku 1999, a od dobrych kilku lat Światowa ankieta narkotykowa jest jednym z najważniejszych źródeł wiedzy o trendach i zagrożeniach na rynku narkotykowym. Winstock co roku pyta użytkowników o szereg zagadnień związanych z braniem dragów. Przez kilka tygodni na stronie Global Drug Survey można wypełnić niedługą ankietę. Próba nie jest dobierana w taki sposób, żeby reprezentowała światową populację. Autorów ankiety interesują trendy i zagrożenia, a o te mogą zbadać na podstawie ponad stutysięcznej próby osób, które dobrowolnie dzielą się swoimi doświadczeniami i opiniami.
Czego dowiadujemy się z tegorocznej edycji? Najciekawsze dane płyną z Wielkiej Brytanii. W ciągu ostatniego roku znacznie wzrosła czystość kokainy. I nie jest to dobra wiadomość. Dlaczego? Jednym największych problemów z substancjami na czarnym rynku jest ich jakość. Jest niska, to jedno, ale bardziej niebezpieczne jest to, że nigdy nie możemy być pewni, jak silna jest konkretna działka. Dlatego gwałtowne zmiany w czystości narkotyków prowadzą najczęściej do zwiększenia liczby zapaści i innych problemów zdrowotnych.
czytaj także
Jak to wygląda w praktyce? Załóżmy, że wiecie, jak działa na was kreska długości papierosa, bo przez kilka miesięcy zdążyliście poznać swoje reakcje na dany narkotyk. Kupujecie następną działkę, ale okazuje się ona dużo silniejsza niż poprzednia. Oczywiście nikt wam tego nie powiedział i żaden sanepid tego nie zbadał. Jedyne, co macie, to zawiniątko wyglądające tak samo jak zwykle – z tą różnicą, że kilka razy silniejsze. Od 2015 roku – jak donosi Global Drug Survey – ilość osób, które po wciągnięciu kokainy wylądowały na pogotowiu, wzrosła w Wielkiej Brytanii o 50%. Tak działa nieuregulowany rynek substancji psychoaktywnych.
Przy zeszłorocznej ankiecie udało się zaobserwować ekstremalny skok jakości tabletek ekstazy (MDMA) w Zjednoczonym Królestwie. Ekipa Global Drug Survey wyprodukowała nawet krótkie filmy, w których namawiała ludzi, żeby na wszelki wypadek zaczynali od połowy piguły. To pewnie w większej mierze proces uspokojenia rynku po wejściu nowych graczy niż filmy na YouTubie pozwoliły ustabilizować sytuację z MDMA, ale faktem jest, że liczba osób trafiających na oddziały ratunkowe po pigułach spadła z 1,2% do 0,7% wszystkich użytkowników ekstazy.
W tym roku Winstock znowu pytał o to, gdzie użytkownicy zaopatrują się w swoje dragi. Trend jest bardzo wyraźny. Konsekwentnie zyskują na popularności zakupy internetowe (czy raczej darknetowe). Już 41% Finów zamawia narkotyki przez internet, 27% Norwegów również woli wybrać okno internetowej przeglądarki niż okno dilerskiej fury. Jeszcze w 2014 roku zaledwie 12% Brytyjczyków kupowało narkotyki w internecie, dziś jest ich ponad dwa razy więcej (25%).
Zwrot w stronę darknetu może mieć pozytywne skutki dla zdrowia użytkowników. Sklepy internetowe z narkotykami opierają się na systemie ocen i komentarzy, przez to producenci i dystrybutorzy zmuszeni są do utrzymywania jakości towaru, który oferują. Dodatkowo działacze redukcji szkód organizują wyrywkowe kontrole, jakości produktów sprzedawanych online. W Polsce Społeczna Inicjatywa Narkopolityki anonimowo kupuje dopalacze, żeby zbadać ich skład i upublicznić go w Sieci. Internetowi handlarze dragami mają tego świadomość i ci, którzy chcą zostać na rynku na stałe, będą musieli dostosować swój produkt do deklarowanej oferty.
czytaj także
Ze wszystkich aktywności, w które angażuje się człowiek, pakowanie sobie do nosa, w dziąsło, żyłę czy do płuc substancji, o której wiemy bardzo niewiele, jest stosunkowo ryzykownym przedsięwzięciem. Nic dziwnego, że to właśnie dragi dają zatem początek spektakularnym miejskim legendom. Zamiast podawać dalej kolejną fejkową historię zasłyszaną od koleżanki kolegi warto zwrócić się do badań instytucji zatrudniających setki ludzi, których jedynym zadaniem jest sprawdzenie, jak rzeczywiście wygląda świat narkotyków. Warto zapamiętać te dane, żeby praca ludzi wygrzebujących je ze ścieków nie poszła tam, skąd je wyciągnęli.