Rezolucje, które to ciało uchwala, są naturalnie odarte z wszelkich kontrowersyjnych kwestii. To frustrujące, bo Komisja przy ONZ powinna być centrum tworzenia globalnej polityki narkotykowej.
Martyna Dominiak: Jednym z rezultatów tegorocznej, 55. sesji Komisji ds. Narkotyków ONZ jest uchwalenie rezolucji L-15 o alternatywach dla karania więzieniem. Czy to krok w dobrą stronę?
Joanne Csete*: Rezolucja L-15 nakłania poszczególne państwa do dzielenia się doświadczeniami w zakresie leczenia uzależnień jako alternatywie wobec karania więzieniem. Niestety nie jest ona zbyt konkretna, ale Komisja ds. Narkotyków będzie musiała jej przestrzegać poprzez zbieranie informacji z krajów członkowskich. To jest dobre rozwiązanie, ale nie mówi o tym, że narkotyki nie powinny podlegać sankcjom karnym. Wskazuje jedynie, że w pierwszej kolejności powinno się pomyśleć o alternatywie dla więzień dla uzależnionych.
Co ciekawe, uchwała ta była silnie forsowana przez Stany Zjednoczone.
Skąd ta presja?
Dlaczego USA chce być utożsamiana z tą koncepcją alternatywy dla aresztowania? Dobre pytanie. To rzeczywiście niezwykłe, że Stany Zjednoczoną proponują coś, co nie jest złą uchwałą. Myślę, że odczuwają międzynarodowy wstyd z powodu bycia światowym liderem w ilości obywateli skazanych na karę więzienia. Ale ważniejszy może być inny powód. Zarówno poszczególne stany jak i rząd federalny zrozumiały, że po ostatnich trzech kryzysowych latach poziom aresztowań nie może być utrzymywany. To jest widoczne zwłaszcza na poziomie poszczególnych stanów, ponieważ większość osadzonych przebywa właśnie w więzieniach stanowych. Teraz liczą się oszczędności, więc na budżety stanowe wywierana jest silna presja. W pewnym sensie robi się dobrą rzecz, choć ze złego powodu.
Z podobnej przyczyny politycznie popularne są tzw. sądy narkotykowe (tzw. Drug courts – programy zmierzające do zmniejszenia popytu na substancje psychoaktywne poprzez nakazywanie leczenia i ścisłą kontrolę sądu przyp. red.), które w mojej opinii wzbudzają wiele wątpliwości. Szczególnie niepokoi to, że sędziowie tych sądów mogą podejmować decyzje o charakterze medycznym, a wielu z nich nie wierzy w terapie substytucyjne oparte na metadonie czy buprenorfinie i twierdzi, że są jeszcze jedną formą uzależnienia. Takie sądy dają wrażenie oszczędności.
Podczas obrad Komisji przedstawiciele Czerwonego Krzyża nawoływali kraje członkowskie do odejścia od polityki kryminalizacji posiadania narkotyków. W swoim tekście twierdzi Pani, że to bardzo ważny głos.
Dla mnie to była ważna opinia i interwencja ze strony jednego z lekarzy z Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca (IFRC). Ta organizacja od wielu lat prowadziła pracę na rzecz redukcji szkód i opublikowała wiele poradników dla lekarzy praktykujących na gruncie leczenia osób uzależnionych. Dotychczas nie wyrażali tak otwarcie swojej opinii o fundamentalnej zmianie prawa i podejścia do problemu narkotyków. Czerwony Krzyż jest szanowaną organizacją, która od lat realizuje swoje cele najlepiej jak potrafi i promuje dobre praktyki w zdrowiu publicznym. Jej głos jest wyraźny: w ramach polityki kryminalizacji nie możemy wdrażać tych dobrych praktyk – stygmatyzacja i represje wobec uzależnionych uniemożliwiają naszą pracę. Taka opinia płynąca z sektora zdrowia, a jednocześnie z organizacji, która szczyci się swoją neutralnością polityczną, trzymając się tego, co jest obiektywnie najlepsze z medycznego punktu widzenia – jest bardzo ważna. To kolejny, bardzo wpływowy głos. Czerwony Krzyż i Federacja jest prawie w każdym kraju na świecie. Myślę, że organizacje pozarządowe, które były na Komisji i słyszały to oświadczenie, mogą zaangażować się z IFRC w mobilizacji środowisk lekarskich w poszczególnych krajach wokół tej kwestii. Dla nas jest to bardzo zachęcające.
2011 był ważnym rokiem dla debaty o globalnej polityce narkotykowej. Czy można to było zaobserwować na posiedzeniu Komisji w Wiedniu?
Trudno jest oceniać stan globalnej polityki narkotykowej zwłaszcza z perspektywy ONZ – międzynarodowego organu, który tę politykę prowadzi. Jego charakter powoduje, że jest w nim mało miejsca na debatę. W ciągu ostatnich kilku lat było kilka państw, które zanegowały status quo wypracowany przez oficjalną politykę ONZ w zakresie prohibicji i idei świata wolnego od narkotyków. Polityki, która, jak świadczą liczne dowody, nie ma sensu. Państwa są śmielsze w podejmowaniu głosu o zmianie myślenia niż wówczas, gdy pierwszy raz uczestniczyłam w obradach Komisji ponad 10 lat temu.
Komisja oparta jest na systemie konsensualnym – każdy musi się zgodzić na wszystko. Więc trudno tu mówić o głosowaniu nad czymś. Rezolucje, które to ciało uchwala, są naturalnie odarte z wszelkich kontrowersyjnych kwestii. To frustrujące, bo Komisja przy ONZ powinna być centrum tworzenia globalnej polityki narkotykowej. Nie sądzę, by ten organ władzy nadążał za tym, co dzieje się na świecie.
A co się dzieje na świecie?
Nie wydarzy się żadna rewolucyjna zmiana z dnia na dzień i nawet nie chce tego sugerować. Ale znajdujemy się w takim momencie, że w Ameryce Łacińskiej prezydenci Gwatemali, Kostaryki, Kolumbii i w jakimś stopniu także Meksyku przyznają, że to, co robiliśmy przez ostatnie dekady się nie sprawdza. Postulują przynajmniej otwarcie się na debatę i przełamanie tabu wokół istniejącego status quo. Powinna istnieć chociaż możliwość przedyskutowania innych opcji. To bardzo ekscytujące.
Dzieje się także wiele rzeczy w Zachodniej Europie, mamy tylko nadzieję, że nie będzie to regres. Ostatnio na warszawskiej konferencji o czeskiej polityce narkotykowej mogli się Państwo zapoznać z tamtymi rozwiązaniami. Czesi szybko postawili na politykę, która w dużym stopniu oparta jest na badaniach w zakresie skuteczności poszczególnych programów i przepisów. Innym przykładem jest dekryminalizacja z Portugalii, a także wiele innych inicjatyw, które są przeprowadzane na całym świecie w odpowiedzi na HIV.
Jedną z uderzających spraw tegorocznej Komisji był fakt, że w zasadzie nawet nie usłyszeliśmy słowa „HIV”. To oznacza, że przełom, który dokonał się w wielu miejscach na świecie w zakresie większej dostępności opieki zdrowotnej dla osób uzależnionych, został niezauważony. Publiczna służba zdrowia ogólnie rzecz ujmując nie wzbudza zainteresowania Komisji. Na świecie nie dzieją się tylko złe rzeczy, właśnie pojawił się wspierany przez rząd program metadonowy w Tanzanii, jeden z pierwszych tak dużych programów tego rodzaju w subsaharyjskiej Afryce. Wszystkie te przedsięwzięcia wymykają się uwadze Komisji ds. Narkotykowej, ponieważ jest skupiona wyłącznie na podtrzymywaniu status quo, a nie na otwarciu na debatę o tym, co dzieje się na świecie.
*Joanne Csete – senior program officer w Międzynarodowym Programie Polityki Narkotykowej przy Open Society Foundations. Wcześniej wykładała w Mailman School of Public Health Uniwersytetu Colombia, ekspertka ds. zdrowia publicznego i praw człowieka, badaczka związków pomiędzy zakażeniami HIV a kryminalizacją tzw. grup wysokiego ryzyka (w tym uzależnionych od narkotyków), prowadziła programy badawcze i edukacyjne w wielu krajach Afryki. Wielokrotnie publikowała m.in. na łamach magazynu „Lancet”.