Sztuki wizualne

Chrześcijanie wierzą w Boga, ja wierzę w Anę

Nigdy nie jesteś wystarczająco chuda – to jedna z zasad Pro-Any, społeczności, którą badała hiszpańska fotografka Laia Abril.

„Głód boli, ale głodzenie się działa”.
„Jedzenie jest wrogiem, moje ciało jest polem walki”.
„Chrześcijanie wierzą w Boga, ja wierzę w Anę”.

Bycie szczupłym jest najważniejsze. Jeśli nie jesteś chuda, nie jesteś atrakcyjna. Nigdy nie jesteś wystarczająco chuda – to tylko niektóre z zasad Dekalogu Pro-Any („Thin Commandments”) – społeczności propagującej zaburzenia odżywiania, takie jak anoreksja czy bulimia, jako wybór stylu życia. Ana to uosobienie anoreksji, którą czczą. Jej członkinie i członkowie motywują się wzajemnie wrzucając do sieci zdjęcia wychudzonych modelek albo swoje własne.

27-letnia hiszpańska fotografka Laia Abril przez trzy lata badała społeczność „Pro-Ana”. Wynikiem jest projekt Thinspiration. Abril nie jest tylko obserwatorką, która przypadkowo zainteresowała się tematem zaburzeń odżywiania. Sama przez 10 lat chorowała na bulimię. Po rocznym leczeniu, zdecydowała się pokazać światu prawdziwe oblicze tej choroby. To, jak jest niebezpieczna, i że może dotyczyć każdego.

Anna Maziuk: Twój projekt bardzo mnie poruszył. Szybko wygooglowałam słowo „thinspiration”. Wynik był porażający, znalazłam tysiące linków do stron, na których taką przeraźliwą chudość się promuje i podziwia. W języku polskim nawet nie mamy odpowiednika takiego słowa! Można by je przetłumaczyć jako „inspiracja chudością”. Sama chorowałaś na bulimię, to była bezpośrednia motywacja?

Zawsze chciałam zrobić projekt na temat zaburzeń odżywiania. Wydaje się, że ta tematyka została już dokładnie przewałkowana w mediach, ale problem w tym, że tylko powierzchownie. Pełno wokół niej różnych tabu i niejasności. Sama nieraz doświadczyłam tego, że ludzie nie rozróżniają anoreksji i bulimii. Atmosfera tabu zwiększa poczucie wstydu i napędza kolejne, negatywne reakcje.

Jak zapada się na anoreksję? Dziewczyny chcą być ładne? Nie dostały wystarczająco dużo miłości w domu?

Te choroby są zaburzeniami psychicznymi. Bardzo często takie zachowania są jedynie symptomem jakiegoś poważniejszego problemu. Powody, dla których ktoś zaczyna chorować, mogą być bardzo różne. Czasem wiąże się to z niskim poczuciem własnej wartości, z trudnym do osiągnięcia ideałem piękna czy jakąś inną presją wywieraną przez społeczeństwo. Rzadko jednak chodzi tylko o to, żeby być kolejną Kate Moss.

Pośród wyników dla słowa „thinspiration”, które znalazłam w sieci, były różne zdjęcia, ale rzadko tak mocne jak twoje. U ciebie te dziewczyny wyglądają jak szkielety, to napawa zgrozą. Jak to możliwe, że nikt z bliskich tego nie zauważa?

Jest wiele poziomów „thinspiration”, tak jak jest wiele poziomów „proanorektyczności”. Niektóre z tych stron stworzone są dla dziewczyn, które nie mają (jeszcze) zaburzeń odżywiania, ale nazywają się „pro-wanna” („want to be anorexic”), ponieważ chcą być anorektyczkami! Kilka zdjęć w moim projekcie pochodzi z jeszcze innego rodzaju społeczności, nazywanej „pro-bones” (pro-kości). Jej członkowie to osoby w bardzo zaawansowanym stadium anoreksji, z poważnymi zaburzeniami psychicznymi, które zupełnie tracą kontakt z rzeczywistością. Moje poszukiwania mogły pójść jeszcze dalej, ale na razie na tym się zatrzymałam. To przerażające, głęboko ukryte tematy, dlatego zdecydowałam się pokazać je światu. Bo takie lekkie „thinspiration” szybko może przekształcić się w coś o wiele bardziej niebezpiecznego. I dlatego tym bardziej nie jest to temat, którego powinniśmy unikać. Rodzina i przyjaciele mogą nie rozumieć przez co przechodzą ich córki czy przyjaciółki, ponieważ wiedza na temat tego, czym jest i co robi „Pro-Ana”, jest niewystarczająca.

Rodzajem wstępniaka do projektu były zdjęcia i wideo z cyklu „A bad day” poświęconego Jo, 21-letniej dziewczynie chorej na bulimię. Jak na nią trafiłaś?

Jo poznałam w zasadzie przez przypadek. Pojechałam do Szkocji, żeby poznać inną dziewczynę w szpitalu specjalizującym się w zaburzeniach odżywiania. W ostatnim momencie odmówili mi wstępu. W ten sposób zostałam z niczym w małym miasteczku niedaleko Edynburga. Zaczęłam szukać w sieci osób, które chciałyby wziąć udział w moim projekcie. Jo odpowiedziała. Zgodziła się umówić ze mną na kawę.

I zgodziła się wziąć udział w projekcie. Możemy ją oglądać opychającą się różnymi rzeczami, robiącą zakupy, patrzymy na bałagan, który ją otacza. Zazwyczaj jednak nie jesteśmy w stanie zobaczyć całej jej twarzy.

Jo wzięła udział w projekcie, żeby pomóc innym dziewczynom. To jedna z najbardziej szczerych i wspaniałomyślnych osób, jakie kiedykolwiek poznałam. Niepokazywanie jej twarzy w całości wiąże się z ukrywaniem tej najistotniejszej części jej życia. W wideo Jo mówi, patrząc w kamerę, ale w przypadku zdjęć moim celem było podkreślenie dwoistości życia, które prowadzi, wszystkich tych kłamstw wokół bulimii, a także wewnętrznej walki, która nieustannie toczy się w jej głowie. W tamtym czasie jej życie było zupełnie kontrolowane przez bulimię. Jej finanse, brak pracy, jej ograniczone życie towarzyskie. Kiedy rozmawiałam z nią ostatnim razem, miała się lepiej. Bardzo starała się przezwyciężyć chorobę.

Realizacja tego projektu zajęła ci trzy lata. Jak dokładnie wyglądała praca nad Thinspiration? Robiłaś zdjęcia fotkom zamieszczonym w sieci. Zdarzało ci się rozmawiać z tymi dziewczynami?

Po zakończeniu projektu z Jo zdecydowałam się dowiedzieć więcej o społeczności „Pro-Ana”. Zaczęłam gromadzić znalezione w sieci zdjęcia, fotografowałam je, katalogowałam, zmieniałam kontekst, znów fotografowałam. To był długi proces także dlatego, że wciąż odkrywałam nowe warstwy, wchodziłam coraz głębiej. Rozmawiałam też z wieloma z dziewczyn. Większość tylko „konsumuje”, czyli ogląda, komentuje, podsyca swoją chorobę. Bo tak naprawdę główny cel „thinspiration”  to  właśnie dzielenie się „osiągnięciami” i inspirowanie pozostałych członkiń społeczności.

W jednym z wywiadów powiedziałaś, że zdałaś sobie sprawę, iż fotografia może być używana, żeby niszczyć, a nie tylko, żeby pomagać. Chciałaś pokazać, jak niebezpiecznym jest medium?

Intencją tego projektu było potępienie fotografii i mediów społecznościowych jako współodpowiedzialnych za wywoływanie i nasilanie zaburzeń odżywiania. Chodziło o wyraźne pokazanie problemu, o którym ludzie od dawna mówią, ale na niego nie patrzą. Fotografia i media społecznościowe są potężnymi narzędziami, które mogą być użyte zarówno w dobry, jak i w zły sposób.

Można powiedzieć, że „Pro-Ana” jest trendem, czymś modnym.

Nie powiedziałabym, że „Pro-Ana” jest trendem. Wszystko zaczęło się około 13 lat temu, więc niestety nie sądzę, że to przeminie z czasem. Portale społecznościowe i smartfony, a wraz z nimi masowa moda na portretowanie samego siebie oraz potrzeba dzielenia się wszystkim online, wpłynęły oczywiście dodatnio na społeczność „Pro-Any”. Ilość członkiń rośnie, w tym także dziewczyn, które jeszcze anoreksji nie mają, ale już zaczęły „konsumować thinspiration” właśnie jako rodzaj nowego trendu.

Jak sądzisz, dlaczego „Pro-Ana” jest tak atrakcyjna?

Jej członkowie i członkinie nie spotykają się w prawdziwym życiu, wszystko odbywa się online. Anonimowość jest jedną z zalet tej społeczności. Ci ludzie prowadzą drugie, sekretne życie. „Pro-Ana” im to ułatwia, znajdują tam różne wskazówki, na przykład, jak unikać posiłków. Wiele z tych osób wciąż mieszka z rodzicami, dlatego tym bardziej zależy im na anonimowości. Ale są i takie, które umieszczają swoje zdjęcia na Facebooku, gdzie mogą je zobaczyć ich „prawdziwi” przyjaciele.

Czy do społeczności należą też chłopcy?

Kilku. Niestety ta liczba rośnie, chociaż wciąż większość stanowią kobiety. Nie jestem ekspertką, jeśli chodzi o zaburzenia odżywienia u mężczyzn, ale byłam świadkiem tego, jak „thinspiration” przemienia ich najpierw w szczupłych i umięśnionych, a potem bardzo chudych.

Myślisz, że bulimia i anoreksja to choroby „zachodniego świata”?

Niezupełnie. Faktycznie, w zachodnim społeczeństwie jest więcej czynników ryzyka, takich jak restrykcyjny model piękna, presja ze strony świata mody. Ale jest mnóstwo czynników, które nie mają nic wspólnego z pięknem. Lęk czy stres nie są przecież tylko „zachodnimi” problemami.

Co w takim razie według ciebie trzeba zrobić, żeby coś zaczęło się zmieniać?

Przede wszystkim potrzebujemy więcej ogólnodostępnych informacji, a także doprecyzowania różnych niejasnych kwestii. Myślenie, że zaburzenia odżywiania dotyczą jedynie modelek, tancerek czy gimnastyczek, jest bardzo niebezpieczne, ponieważ ludziom wydaje się, że to nie może przydarzyć się ich córkom. Mity, że dotykają one tylko osób, które nie chcą jeść albo po prostu są bardzo szczupłe, są niebezpieczne i utrudniają zrozumienie tych chorób. Najważniejsze jednak jest chyba, żeby ludzie przyznali sami przed sobą, że nasze społeczeństwo ma problem, że to w naszych domach dzieje się coś niedobrego. Przyzwyczajeni jesteśmy dostrzegać cudze problemy, a nie własne.

Wystawę Thinspiration można będzie zobaczyć podczas tegorocznego Fotofestiwalu w Łodzi w OFF Piotrkowska od 7 do 16 czerwca.

 

Zdjęcia: I ARTIST. Transcendent Amateur / Laia Abril, THINSPIRATION | I ARTIST. Więcej niż amator / Laia Abril, THINSPIRATION

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij