Powinniśmy serdecznie podziękować ukraińskiej publiczności za danie nam w swoim głosowaniu maksymalnej liczby punktów. Serca okazali nam bardzo dużo. No bo nie oszukujmy się, nie głosowali na walory muzyczne polskiego utworu.
Jest inba o Eurowizję. Ukraińskie jury nie doceniło naszej nijakiej piosenki i nijakiego występu reprezentującego Polskę artysty i dało nam zero punktów. No cóż. Ukraińscy jurorzy tracą w czasie wojny dach nad głową, tracą bliskich, ale widać słuchu jeszcze nie stracili.
czytaj także
Za to reprezentujący Polskę Krystian Ochman dostał od widzów z Ukrainy maksymalną liczbę punktów, więc w sumie po co ten krzyk i oburzenie? Telewidzom się podobało. Docenili. Nagrodzili.
Eurowizję wygrała Kalush Orchestra z Ukrainy. Byli jednymi z faworytów, no i oczywiście mieli po swojej stronie sympatię ludzi przejętych wojną. Ale gdyby zaprezentowali jakiegoś gniota, to ta sympatia nie wystarczyłaby do wygranej. To tak nie działa. Kalush Orchestra dostała rekordową w historii Eurowizji liczbę punktów od widzów i dzięki tym punktom wygrała, bo zaprezentowali bardzo dobrą i ciekawą piosenkę.
Wiadomo, że na Eurowizji zawsze są jakieś „koleżeńskie głosowania”. Kraje, które się bardziej lubią, dostają od widzów więcej głosów. Nie jest to nic nowego. Nie jest to też bardzo dziwne. Widzowie głosują i sercem, i uchem. Jurorzy głównie uchem.
W zasadzie to powinniśmy wszyscy serdecznie podziękować ukraińskiej publiczności za tego maksa od nich w głosowaniu. Serca okazali nam bardzo dużo. No bo nie oszukujmy się, nie głosowali raczej na walory muzyczne polskiego utworu.
Ukraina od lat wysyła na Eurowizję bardzo ciekawych artystów. Dlatego tegoroczne zwycięstwo jest jej trzecim w historii. W 2004 roku wygrała Rusłan, a w roku 2016 Dżamala. Ukraina jest ponadto jedynym krajem, którego reprezentanci zawsze zdobywają awans do finału. Wyniki naszej reprezentacji na eurowizyjnej scenie nie są tak imponujące. Delikatnie mówiąc.
Marudzącym na fejsach, twitterach i gdzie tam jeszcze na niewdzięczność ukraińskiego jury odpowiedział jego przewodniczący: „Cały proces głosowania odbył się pod nadzorem adwokata, wszyscy członkowie jury wcześniej zapoznali się z zasadami głosowania. Żaden członek jury nie miał możliwości wpływać na decyzje innych, tym bardziej na decyzje przewodniczącego. Dlatego Polska i inne kraje otrzymały tyle punktów, na ile zasłużyły w opinii każdego z sędziów […] Jako Przewodniczący Jury z pewnością jestem gotowy na ponoszenie odpowiedzialności za demokratyczny wybór dokonany w tym roku. Za pomoc humanitarną, militarną i finansową dla Ukrainy jesteśmy i będziemy wdzięczni Polakom na zawsze! Ale to są rzeczy niezwiązane ze sobą”. Trochę siara, że jury konkursu piosenki musi nam przypominać, że na demokratyczne decyzje sędziów się nie wpływa.
czytaj także
Obrażając się na ukraińskie jury, pokazujemy też, że nie bardzo umiemy się bawić na Eurowizji. Kiedy ogląda się konkursowe występy, widać, że jest w nich często miejsce na eksperyment, zabawę, odwagę, czasem niezłe przegięcie. A my jakoś nie potrafimy się w tym odnaleźć.
Super, że wygrała Kalush Orchestra i że kolejna Eurowizja będzie w Ukrainie. Mam nadzieję, że będzie już po wojnie, a Ukraina będzie bezpieczna.