– Grabaż uznał, że „kobiety i rock'n'roll nie idą w parze” i że w jego zespole kobieta mogłaby ewentualnie gotować. To są jakieś totalnie seksistowskie przekonania – mówią członkinie Gangu Śródmieście.
Wiktoria Bieliaszyn: Słyszałam, że jak na dobry gang przystało, pomysł na założenie zespołu Gang Śródmieście narodził się „w burdelu”, bo to właśnie przy realizacji jednego ze spektakli Pożaru w burdelu się poznałyście. Co było dla was impulsem, by stworzyć akurat feministyczny zespół i co się za tym „gangiem” kryje?
Karolina Czarnecka: Teatr to magicznie zaczarował, a impulsem do urealnienia naszego Gangu była reakcja na całe to „dziejstwo”, z którym mamy na co dzień do czynienia oraz chęć przetrawienia tego nie w samotności. Gang jest dla mnie terenem bezpieczeństwa, w obrębie którego mogę swobodnie działać.
Nela Gzowska: Jestem feministką, więc siłą rzeczy, każdy projekt, w który się angażuję, jest feministyczny. Prowadzę także zajęcia muzyczne na rockowych obozach dla dziewczyn (Lucciola Ladies Rock Camp). Można uznać, że w ten sposób pomagam przy „produkcji” artystek-feministek (śmiech). Gang Śródmieście powstał, ponieważ bardzo się zaprzyjaźniłyśmy i chciałyśmy dalej razem tworzyć. Gram też z Anią Włodarczyk i Zosią Hołubowską w zespole Wilcze Jagody. Jesteśmy feministkami i na potrzeby zespoły stworzyłyśmy nowy gatunek muzyczny „feminizm w rytmie vintage”.
Magda Dubrowska: Gang jest też dla nas wspólnotą otwartą na inne kobiety. Prosimy je, by opowiedziały nam swoje historie, na podstawie których tworzymy później teksty. Chcemy budować solidarność i siostrzeństwo, ale z zawadiackim wydźwiękiem. I chcemy, żeby ta nasza wspólna walka toczyła się raczej nie na barykadach, tylko bardziej partyzancko, od dołu, z miasta.
Odniosłam wrażenie, że Gang powstał ze złości na to wszystko, co się wokół dzieje.
Karolina: Ze złości pewnie też. Przeraża mnie, kiedy czuję ją w sobie, bo to znaczy, że ona rzeczywiście jest, że musiała się od dzieciaka we mnie gromadzić. Ale mam też wrażenie, że coś się goi. Chyba dorastam.
Magda: W naszej rzeczywistości kobiety mogą się poczuć źle tak naprawdę wszędzie – w przestrzeni społecznej, prywatnej, rodzinnej, politycznej.
Część z tekstów powstała w oparciu o historie nadesłane w listach, w innych z kolei rozpoznać można wasze doświadczenia, bo śpiewacie też o sytuacjach, jakie przytrafiają się muzyczkom. Który utwór traktujecie jako najbardziej osobisty?
Karolina: Trudno było zdobyć zaufanie kobiet. Kilka rzeczywiście do nas napisało i podzieliło się swoimi opowieściami, inne musiałyśmy namówić. Część z hostorii jest oczywiście całkowicie nasza. Na przykład utwór Gary, w którym przedstawiona jest pozycja kobiety w świecie muzycznym z perspektywy basistki. Na marginesie: mail gangsrodmiescie[at]gmail.com jest wciąż aktywny.
Magda: Tak, Gary są zdecydowanie najbardziej osobistym tekstem. Świat muzyki jest zdominowany przez mężczyzn. Niektórzy są w porządku, ale zdarzają się również tacy, którzy zaciekle bronią kultywowania kultury patriarchatu. Ostatnio trochę się to zmienia, bo coraz więcej jest kobiecych zespołów, ale jeszcze niedawno protekcjonalne traktowanie dziewczyn z instrumentami to był standard.
Jak ten protekcjonalizm się przejawia?
Magda: Wszystkie przykłady z Garów są z życia wzięte. Grałam ostatnio w Płocku z zespołem, w którym byłam jedyną laską, więc pan akustyk uznał, że nie poradzę sobie ze sprzętem. Wyrwał mi bas i powiedział, że sam wszystko ustawi. Normalnie nigdy bym się na to nie zgodziła, ale akurat to był jego wzmacniacz, więc uznałam, że dam spokój.
czytaj także
Powszechne jest też to, że po zejściu ze sceny słyszy się komentarze w rodzaju: „Łał, super grasz jak na dziewczynę!”. W takich chwilach można się poczuć jak baba z brodą, jak taka cyrkowa atrakcja. Kolesie często też mówią, że laski z gitarami są „takie seksowne”.
Do tego dochodzą komentarze muzyków i publicystów, czyli np. Grabaża i Rogowieckiego, których zresztą zacytowałyśmy w tekście. Rogowiecki powiedział w wywiadzie, że mężczyźni piszą piosenki, z których coś wynika, podczas gdy kobiety roztrząsają jedynie w tekstach swoje problemy i nieszczęścia. Natomiast Grabaż uznał, że „kobiety i rock’n’roll nie idą w parze” i że w jego zespole kobieta mogłaby ewentualnie gotować. To są jakieś totalnie seksistowskie przekonania.
Jak odbiera was publiczność? Z jakimi reakcjami się spotkałyście?
Karolina: Dostajemy różne recenzje. Ostatnia była świetna: „feministyczne gówno”. Ale fanki i fanów mamy wspaniałych. To jest taka grupa, która gdzieś tam spokojnie i powoli się buduje. Byłam ciekawa, jak płyta podziała na ludzi, jakie wywoła emocje. Czy bardziej złość, czy jednak może pocieszy i przyniesie ulgę? Mam nadzieję, że to jest jeszcze etap docierania się. Badania tej traumy, przepracowywania jej. To też trochę takie oczyszczanie. Po koncercie w Dziku podeszła do nas kobieta. Była poruszona…
Magda: … powiedziała, że jest starsza od nas i że widzi, że właściwie nic się nie zmieniło na przestrzeni tych wszystkich lat. Że kolejne pokolenia kobiet przechodzą przez to samo.
Karolina: Kiedyś kumpel zapytał mnie, czy w ogóle może przyjść na nasz koncert. Czy mężczyźni również mogą nas słuchać. Przyszedł i później mówił, że mu się podobało. Że się uśmiał i wzruszył.
czytaj także
Myślicie, że Gang Śródmieście będzie z czasem bardziej polityczny?
Nela: Wydaje mi się, że nie. Gang odbieram bardziej jako żywioł. Trudno mi to sobie na razie wyobrazić. Ale… jestem ciekawa.
Magda: Dla mnie naszym wymiarem politycznym jest budowanie wspólnoty kobiet. Zależy mi na tym, żeby kobiety mogły znaleźć jakiś punkt wspólny, który pozwoli im się zjednoczyć. Musimy pamiętać, że to, co nas łączy, to przede wszystkim brak różnych praw. Bardzo potrzebnych i ważnych.
Karolina: Ja bym chciała, żeby Gang łączył.
Gracie bardziej dla kogoś czy przeciw komuś?
Nela: Nie mam poczucia, żebyśmy były przeciwko komukolwiek. Komentujemy rzeczywistość, interpretujemy pewne historie.
Magda: Występujemy przeciwko określonym zachowaniom. Przeciwko kulturze patriarchatu.
Karolina: Ja gram dla siebie.
Co was w takim razie najbardziej wkurza, jeżeli chodzi o pozycję kobiety w naszym społeczeństwie?
Nela: To jest taki zbiór drobnych, pojedynczych sytuacji, które mają miejsce codziennie. Jestem muzyczką, więc bardzo często stykam się z protekcjonalnym traktowaniem, o którym już wspominałyśmy. Wysłuchiwanie wielu głupich, niepotrzebnych uwag powoduje, że poczucie własnej wartości systematycznie spada. Mam wrażenie, że na każdym polu ktoś próbuje mi wskazać moje miejsce i mimo tego, że jestem otwartą, świadomą osobą, to z czasem wyjście poza to wskazane miejsce staje się coraz trudniejsze.
czytaj także
Magda: Od 17 lat chodzę na Manifę i widzę, że nic się nie zmienia. Co roku mamy te same postulaty, ciągle walczymy o to samo. Teraz jest jeszcze trudniej, ale i tak zawsze obowiązywał podział: kobiety i władza. W tym kraju, i w ogóle w większości krajów, kultur i społeczeństw, kobietom jest po prostu trudniej.
Karolina: My kobiety mamy też wiele wewnętrznych demonów, z którymi codziennie się mierzymy. Często same wyznaczamy sobie swoje miejsce w kącie, same się ograniczamy. Ma na to wpływ masa czynników. Ważne jest, żeby te demony w sobie pokonać. Pamiętam sytuacje, w których nie umiałam powiedzieć „nie”. Teraz przyszedł taki moment, w którym to ja stawiam twardo granice, potrafię jasno określić czego potrzebuję i czego chcę i, muszę przyznać, ta świadomość jest uwalniająca.
A jak to jest z feminizmem w mainstreamie? Wierzycie, że nadejdzie kiedyś taki dzień, w którym wszyscy będą mogli powiedzieć, że są feministkami/feministami? Czy może jednak zawsze znajdą się kobiety utrzymujące, że feminizm ich nie dotyczy?
Karolina: Jeśli się coś przeora i przetrawi, bo najwyraźniej właśnie to się teraz dzieje, i jeśli pojawią się silne kobiety, posiadające świadomość, dystans, rozum i serce, to na pewno. Jestem ciekawa, jak to w ogóle wygląda z perspektywy małych dziewczynek i nastolatek. Myślę, że w tych kolejnych pokoleniach może się naprawdę dużo dziać.
czytaj także
Magda: A ja jestem pesymistką. Oczywiście dużo się zmienia, wiele rzeczy udało się osiągnąć, ale trzeba zauważyć, że wciąż walczymy o to, o co walczyły sufrażystki i emancypantki. Trochę wolno się to wszystko dzieje.
Wasze zaangażowanie może coś zmieniać, czy nie?
Magda: Angażujemy się poprzez opowiadanie historii kobiet, bardzo bolesnych i osobistych.
Karolina: Wychodzimy też z własnej strefy komfortu. Poruszamy niewygodne tematy. Trudne, nieoczywiste. Rozpychamy się łokciami i staramy się odzyskać swoją przestrzeń.
Teksty waszych piosenek są bardzo intymne. Granie kawałka Porno przed publicznością jest takim wyjściem poza strefę komfortu?
Magda: Tak. W tym tekście mówimy o rzeczach, o których się milczy. O oglądaniu pornografii. Używamy tu różnych słów, często wulgarnych, z którymi musimy się jakoś zidentyfikować. Jest to trudne, ale też potrzebne, bo kobiety przecież też oglądają porno. Mimo powszechnego przekonania, że ten przemysł ma zaspokajać tylko męskie fantazje. Kobiety nie tylko oglądają, ale też kręcą porno – dla kobiet, jak np. Erika Lust.
Karolina: Takie utwory pokazują też różnice. Dane zjawisko w grupie mężczyzn może być powszechnie akceptowalne, a u kobiet z kolei szokuje. Niektórzy są w stanie nawet twierdzić, że przecież kobiety w ogóle nie oglądają porno. Nigdy.
Na jakich odbiorcach najbardziej wam zależy?
Karolina: Moim marzeniem jest zagranie koncertu w Sokółce.
Nela: Na pewno chcemy wyjść poza Warszawę.
Magda: Mnie się marzy granie na ulicach. Wyjście poza duże miasta, dotarcie do publiczności, która nie jest „feministycznie uświadomiona”. Chociaż oczywiście granie dla kobiet, które totalnie rozumieją przekaz i reagują na teksty, jest czymś pięknym. Oczyszczającym i wzmacniającym. Wtedy czujemy prawdziwą więź z publicznością.