Muzyka

Bożek: Życie seksualne cyberdzikich

RSS B0YS brzmi jak muzyka robiona na komputerze, który zleciał z dziesiątego piętra.

Brian Eno powiedział kiedyś, że nie lubi komputerów, bo jest w nich zbyt mało Afryki. Cokolwiek to znaczy, RSS B0YS pokazują, że może być wręcz odwrotnie – Afryki jest w komputerach całkiem sporo. Etniczne motywy, wokalne i perkusyjne, były domeną tajemniczych RSS-ów od samego początku. Na kasetowym albumie N00W samplowane zaśpiewy i skomplikowane, wielopoziomowe rytmy łączyli z mocarnym techno o przemysłowym sznycie. Dla mnie było to momentami nawet zbyt mocarne, od ciągłego basowego ciśnienia można było nabawić się fobii lękowych. Dłuższe obcowanie z tym albumem kojarzyło się z godziną w walcowni – głośno, gorąco i duszno. Może i maszyny fajne, ale w sumie myśli się raczej o wyjściu.

Nowy album RSS-ów, który ukazał się właśnie i nosi tytuł HDDN, to już coś z zupełnie innej beczki. Przede wszystkim B0YS-i zdecydowali (a może zdecydowały?), że tym razem zamiast fotografować tropiki, stworzą sobie swoje własne. Sampli jest więc mniej, a jeśli się już pojawiają, zostają pieczołowicie stopione z cyfrowym hałasem. Ta próba symulowania wirtualnej dżungli udaje się raz lepiej, raz gorzej. Właściwie nic dziwnego, bo i samo środowisko jest nad wyraz złożone i skomplikowane. W końcu na każde 10 kilometrów kwadratowych dżungli przypada nawet 750 gatunków drzew, 400 gatunków ptaków, 150 gatunków motyli, nie wspominając już o owadach – liczba ich gatunków idzie w dziesiątki tysięcy.

Ale w numerach z HDDN i tak jest sporo tropikalnego, wirtualnego życia. Taki jest na przykład J00N SL0WYN, bardzo zbasowany numer, przerywany uskokami i uszkodzeniami. Ciekawy rytm, standardowe klubowe cztery na cztery, ale zmienione na coś w rodzaju regałowego afterbeatu, tylko dodaje tego rdzennego, naturalnego posmaku. Wreszcie pod naporem chaotycznej fauny i flory system się zawiesza, a sam numer spowalnia i przechodzi w coś na kształt zmutowanego reggaetonu. A za chwilę słuchacza znów czeka niespodzianka, bo J00N przekształca się w ścieżkę dźwiękową naturalistycznego ekohorroru.

Ma się wrażenie, że to wręcz minisłuchowisko, w którym jakiś David Attenborough opowiada o życiu seksualnym cyberdzikich.

Własne życie ma też 2O14 W0RKS, treść pierwszego planu stanowi w nim niezrozumiały język cybernetycznych bakterii. Chyba nie są zbyt dobrze wychowane, bo wciąż mlaskają i prychają, za to ewidentnie dobrze wykonują swoją robotę. Coś, co tu fermentuje, wprowadza w odmienne stany świadomości. Podobne psychodeliczne efekty ma też /\LT/\ /\-/\ 00-00 V0L 7, w którym bas wykręca flaki i wchodzi do gardła. Wywołuje to silne fizyczne odczucia zmieniające percepcję dźwięków. Nabierają one płynnych kształtów, jak twór z okładki płyty.

Gdzie indziej jest nieco mniej ciekawie, szczególnie otwierające płytę NYGHT F()()NK, B00L00CY FYNF nużą. Ale tak jest z długimi albumami – a ten jest wyjątkowo długi – czasem trzeba się przez nie przedzierać, wyrąbać sobie własne ścieżki maczetą. Doprowadzą nas do one do punktu, w którym naturalistyczne, plemienne brzmienia spotykają się z cyfrową, „odcywilizowaną” młócką. Przykładem tego jest jeden z najjaśniejszych momentów albumu N0RM FYLMM00SYK || W000ND YFR0 z intensywnym, przemysłowym rytmem, który brnie w gęstym brzmieniowym szlamie. Aż cud, że udaje mu się przedostać przez tę maź. Euforyczne okrzyki w drugim planie tylko wzmagają atmosferę obskurnych klubów w piwnicach (czy to wspomnienie po pierwszych polskich rave’ach?). Z czasem rytm tylko się intensyfikuje, a katalizatorem tego procesu są etniczne bębny i przeszkadzajki.

Ciekawe czemu skorodowane, industrialne brzmienia tak dobrze łączą się z elementami pierwotnymi, plemiennymi? Być może w obu jest jakaś dzikość, pierwotna energia i agresja. Być może oba te żywioły opierają się na walce z chaotycznym światem natury?

Tę konfrontacyjność słychać choćby w B0Y L >< B0Y R. To swego rodzaju alarm dla cywilizacji, dla której i tak jest już za późno, więc zamiast uciekać, może równie dobrze straceńczo się zabawić. Skwaszone riffy, szumy zalewające wszystko jak apokaliptyczne fale, odgłosy palących się procesorów. Tak musi brzmieć muzyka robiona na komputerze, który zleciał z dziesiątego piętra.

Na płycie wo góle słychać pewną niezależność RSS-ów od komputerów i maszyn. To nie jest muzyka robiona przez ludzi, których technologia fascynuje. Taki [email protected] jest dowodem, że RSS-i są zbyt niespokojni, by poddać się cyfrowej hipnozie. Gdyby wyobrazić ich sobie w studiu, byłyby to postaci cały czas kombinujące co by tu zmienić, gdzie przekręcić potencjometr, gdzie zerwać taśmę. Szaleni naukowcy niemogący usiedzieć w miejscu. Ma to swoje wady, HDDN to nie perfekcyjny wytwór inżynierów, raczej świadectwo przygód cyfrowych awanturników (avatarników?), którzy nad rzemiosło przedkładają eksplorację. Czasem daje to ekscytujące efekty, czasem prowadzi w ślepy zaułek. Ostatecznie jednak jest to ciekawa podróż.

RSS B0YS, HDDN, mikmusik, BDTA, 2015

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Bożek
Jakub Bożek
Publicysta, redaktor w wydawnictwie Czarne
Publicysta, redaktor inicjujący w wydawnictwie Czarne, wcześniej (do sierpnia 2017) redaktor prowadzący w Wydawnictwie Krytyki Politycznej. Absolwent Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej i socjologii na Uniwersytecie Łódzkim. Redagował serwis klimatyczny KP. Otrzymał drugą nagrodę w konkursie w Koalicji Klimatycznej „Media z klimatem!”. Współtworzył Klub Krytyki Politycznej w Łodzi.
Zamknij