W świat sztuki wpisane jest umiłowanie wolności. Żadna pandemia tego nie zmieni. Ani żadne maseczki, mycie rąk czy dystans społeczny. Przed wami tekst, w którym Ivan Komarenko i Eric Clapton nie tylko zostaną wymienieni obok siebie, ale i uderzą w podobnie fałszywe tony.
Pandemia trwa już ponad rok, a dane pokazują, że na całym świecie zmarło ponad półtora miliona osób. Obostrzenia i lockdown utrudniają życie nawet największym orędownikom samoizolacji. Jedni odpowiedzialnie noszą maseczki i pozostają w domach, gdy tylko mogą, solidaryzując się z seniorami i ludźmi o podwyższonym ryzyku powikłań. Innym przychodzi to z większym trudem. Oburza ich nakaz noszenia maseczki w sklepach i dyskusja publiczna na temat szczepień.
Jednak dla wielu artystów lockdown okazał się inspirującym czasem.
Nawet muzycy z duńskiego punkowego zespołu Ice Age postanowili nagrać singiel o lockdownowej niedoli. Cały dochód z jego sprzedaży zostanie przeznaczony na Lekarzy bez Granic, więc można tym razem im wybaczyć, że utwór jest banalny i niezbyt poetycki.
Trochę gorzej ogląda się kompilacje amerykańskich celebrytów, m.in. Natalie Portman, Amy Adams, Willa Farrela, Jimmiego Fallona i innych, śpiewających na Zoomie Imagine Johna Lennona, mimo dobrych intencji twórców. Kojarzy się to z akcją Zostań w Domu, w której gwiazdy światowego show-biznesu wrzucały zdjęcia z przepastnych penthouse’ów lub olbrzymich posiadłości z kompleksem kortów tenisowych i pól golfowych, prosząc ludzi, aby zacisnęli zęby i pozostali w swoich mieszkaniach.
Jeżeli w tej pandemii jest chociaż jedna rzecz, która łączy wszystkich, być może jest to wściekłość na ignorancję milionerów wobec tragedii ludzi, którzy stracili członków rodziny, pracę i życiowe oszczędności.
Żadna fajna piosenka o covidzie nie powstała, i tym lepiej dla muzyki, natomiast szerokie grono foliarskich celebrytów na czele z Edytą Górniak wypowiedziało się na temat „plandemii”, wątpliwego składu szczepionki i tego, kto może stać za całym spiskiem. Wyjątkowo ważnym aspektem wydaje się dla nich również wolność jednostki od nakazu noszenia maseczek, mycia rąk czy zakazu organizacji imprez.
Edyta Górniak w #GośćWydarzeń: jeśli będą obowiązkowe szczepienia na Covid-19, wyprowadzę się z Polski. https://t.co/kmijCiZRsC
— PolsatNews.pl (@PolsatNewsPL) November 26, 2020
Jak wiadomo, w świat sztuki jest wpisana wolność oraz bunt i żadna pandemia tego nie zmieni. Muzycy nigdy nie dali się zniewolić ani Margaret Thatcher, ani dzisiejszym politykom rozsądnie mówiącym o konieczności społecznej izolacji. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich w branży muzycznej.
W ostatnim roku wielu reprezentantów sceny dużo i mądrze mówiło o polityce klubowej. Godne pochwały są inicjatywy Kajetana Łukomskiego (Avtomata), który otwarcie mówi o słuszności zakazu organizowania imprez w klubach w lockdownie, czy działania Jacka Plewickiego z wytwórni Brutaż, który od początku głośno mówił o osobach, które do tych zaleceń się nie stosowały.
Oczywiście co weekend organizowane są nielegalne imprezy, o czym ostatnio pisał dziennikarz Paweł Klimczak w krytycznym felietonie na temat fatalnego wywiadu redaktorki naczelnej magazynu Noizz Magdy Ciastoch z anonimową uczestniczką pandemicznych rave’ów.
Autorka na dużym opiniotwórczym portalu, bez słowa komentarza dotyczącego szkodliwości społecznej tych wydarzeń, oddaje głos osobie, która nawet nie reprezentuje stanowiska organizatorów, jest uczestniczką tłumaczącą imprezy „buntowniczym rodowodem techno”. Dziennikarka Noizzu nie wchodzi z tymi śmiesznymi opiniami w żadną polemikę. Zadaje kolejne pytania dotyczące rave’ów, a coraz bardziej kuriozalne wypowiedzi typu: „chciałabym zakładać maseczkę, ale się wstydzę…” pozostawia bez żadnej konfrontacji.
Wykpiwając się bezstronnością dziennikarską, Ciastoch sieje szkody kalibrem tylko trochę lżejsze od zaproszenia do Polsatu Edyty Górniak do rozmowy na temat covidu. Niestety niektórzy muzycy zdecydowali się nagrać utwór (lub kilka), aby dotrzeć do swoich słuchaczy z przekazem, że pandemia to ściema.
Antycovid Dziaders Blues
Dwóch wiodących brytyjskich muzyków: Van Morrison − ikona północnoirlandzkiej kultury, piosenkarz i tekściarz porównywany do Boba Dylana i Leonarda Cohena − oraz Eric Clapton, symbol muzyki bluesrockowej, żyją w tak skutecznej izolacji, że zdają się nie orientować w liczbie zgonów wywołanych pandemią koronawirusa. Wspólnie nagrali oni piosenkę Stand and Deliver zniechęcającą ludzi do podejmowania skrajnych środków ostrożności i noszenia masek.
Wcześniej tego roku Morrison opublikował trzy antylockdownowe utwory: Born To Be Free, As I Walked Out oraz No More Lockdown, w których można znaleźć m.in. twierdzenia, że naukowcy „wymyślają krzywe zachorowań”, by „zniewolić” ludzi. Autor porównuje też rządzących do „faszystowskich oprawców”. Wspólna praca Morrisona i Claptona przy piosence Stand and Deliver ma nieść wsparcie finansowe dla artystów, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji w związku z lockdownem.
Tak więc artyści, którzy zarobili miliony, izolujący się od społeczeństwa od wielu lat, siedzący w ekskluzywnych posiadłościach i mogący sobie pozwolić na najlepszą opiekę medyczną, zwracają się z przekazem do wielu swoich słuchaczy, aby wychodzili na ulice i protestowali przeciwko obostrzeniom. A ponieważ wiele osób ma wątpliwości dotyczące szczepionki i polityki państw świata wobec pandemii, tym bardziej szkodliwe jest rzucanie obraźliwych oraz niebezpiecznych, niczym nieuzasadnionych oskarżeń.
Disco politico
W Polsce niekwestionowanym królem foliarzy jest dziś Ivan Komarenko, od początku pandemii twardo broniący się przed „kagańcem”. Jego wykpiwające obostrzenia utwory poprzedzały liczne wypowiedzi na temat szkodliwości szczepionek, przez które rzekomo wypadają mu włosy.
Leszczyński: Dlaczego tak wielu ludzi wierzy w koronabzdury?
czytaj także
Zdaniem muzyka, które wyraził w apelu do prezydenta Andrzeja Dudy, odporności nabywa się poprzez zdrowy tryb życia, unikanie używek i uprawianie sportu, a noszenie maseczek i przyjmowanie szczepionek o nieznanych skutkach ubocznych to „równia pochyła”. O ile pierwsza część wypowiedzi zdaje się mieć w sobie trochę racji, druga jest już bardzo niebezpieczna, a przede wszystkim niepotwierdzona danymi. Te pokazują, że ryzyko wystąpienia zagrażającej życiu reakcji poszczepiennej (anafilaktycznej) wynosi ok. 1,3 na 1.000.000 podań, a rzadko występujące powikłania poszczepienne są dobrze zbadane i łatwo można je leczyć.
Według Komarenki COVID-19 to zwykła grypa. Muzyk powtarzał to wielokrotnie podczas antyszczepionkowych i antycovidowych protestów. Na jednym z takich wydarzeń we Wrocławiu przestrzegał on przed „hydrą totalitaryzmu, która podnosi łeb”, i bynajmniej nie miał na myśli nacjonalizmu. Potem odśpiewał swój Hot16challenge (pierwotnie zbiórkę pieniędzy na pomoc lekarzom i szpitalom w walce z koronawirusem), w którym mówi o spisku Billa Gatesa i „służbie (nie)zdrowia, która chętnie dopisuje zgony”.
Autor jednego przeboju (Jej czarne oczy) stał się liderem polskich szurów za sprawą piosenki Kity i mity, w której zaprzecza istnieniu COVID-19. I solidaryzuje się z biednym polskim narodem, który nie chce „szemranych interesów ministra” Szumowskiego, jego „sztucznej troski” i „tresur”, „list covidowych” ani żadnych obostrzeń w walce o dobro swoje oraz innych. Oczywiście, działania obozu władzy, taryfa ulgowa wobec Kościoła czy brak bezpieczeństwa danych osób, które wykonują testy, pozostawiają wiele do życzenia, jednak zaprzeczanie istnienia wirusa to już poważne odklejenie.
Kilka dni temu w internecie pojawił się kolejny antycovidowy hit Ivana Komarenki: Miska ryżu. Utwór przedstawia jakąś dziwną imprezę, gdzie ludzie najpierw dostają miskę ryżu, a potem tańczą z talerzami i chochlami. Tekst dotyczy państwa totalitarnego, w którym obywatele „kombinują, jak tu przeżyć za miskę ryżu, a pyzaty rząd rozdaje maski zniewolenia”. Komarenko porównuje lockdown do niewoli, która nie pozwala ludziom wzlecieć, pozbawia marzeń i pragnień. Obostrzenia są „rozkazem najgłupszym w świecie”. A wszelkie próby wyzwolenia się spod ich dyktatu kończą się marnie, mandatami, a nawet biciem.
Zapnijcie pasy
„Dziadersi to nie wszyscy starsi panowie”, może się do nich zaliczyć każdy, bez względu na wiek, kto prezentuje „archaiczne wyobrażenie o roli kobiety, nie daje im dojść do głosu, w dodatku jest przekonany o swojej nieomylności na każdy temat”.
W światku skrajnie prawicowego rapu pandemia nie schodzi ze świecznika. Za społecznie zaangażowany rap, komentujący aktualne i minione wydarzenia w Polsce i na świecie zabrali się Kali i Major, którzy „zadbali, aby w dobie »plandemii strachu« muzyka niosła zarówno pokrzepienie, jak i była formą czystej rozrywki”, jak reklamowana jest płyta.
W jednym z najbardziej reprezentatywnych utworów, Fuck System, panowie tak odlecieli, że trudno właściwie powiedzieć, jaka jest ich wizja świata. Raperzy po kolei wymieniają, co i kogo należy jebać, właściwie dostało się wszystkim: wirusowi, elgiebete, kobietom, policji, Strajkowi Kobiet, Watykanowi, elitom, big farmie…
czytaj także
Cały społecznie zaangażowany przekaz trafnie podsumowuje ostatnia zwrotka wałbrzyskiego rapera Dawida Obserwatora, którego celem jest bycie inspiracją dla młodych ludzi w Polsce. Idzie to mniej więcej tak: „pierdolę covid, to ściema, kurewstwo to dla mnie prawdziwa pandemia. Uwierz, masoni szykują nam finał. Facet z facetem to ma być rodzina?! Się wkurwiać zaczynam, nie mogę wytrzymać. Te fakty to jebany fake. Nie słyszę o wielkich Polakach, słyszę o homo, grono dewiantów hańbi tu nasze symbole, jak jesteś z nimi, cię szczerze pierdolę. Jebać TV, jebać biedę, Polska to nie elgiebete. Chcą nas chipować jak bydło, pandemia to pretekst!”.
To jest dla ludzi o mocnych nerwach.
Na koniec jeszcze kilka słów o bielskim rapie, a konkretnie utworze Świrus Pandemii autorstwa Malinki BDN. Piosenka jest o tym samym co wszystkie poprzednie. Porównuje maseczkę do kagańca („maseczka na ryj, maseczka w sklepie, jak słyszę to słowo, to już mną telepie”), sprzeciwia się lockdownowi („mam rozum, nie chcę się dusić, wychodzę z domu, wychodzę do ludzi”).
Autor odwołuje się do historii i kultury rapu, która jest kulturą buntu. Tym uzasadnia zagrożenie dla życia, jakie wywołuje, wychodząc do ludzi bez maseczki. Tekst piosenki jest w ogóle strasznie cwaniacki, a Malinka chyba ma całą dostępną wiedzę medyczną w małym palcu: „kraj jest chory, rządzą ludzie nieznanego gatunku, Afryka, Bill strzela jak z łuku szczepionkami, bez szumu, bez tłumu. Rozejrzyj się, użyj rozumu, to dzieje się bez fizycznego bólu, ale…”. Właściwie nie wiadomo co.
Refren odnosi się do hitu disco polo, legendarnej Sąsiadki grupy Toples, o różnych członkach rodziny, którzy nie dadzą ci tego, co może dać tytułowa sąsiadka. Malinka BDN natomiast chce, aby wszyscy słuchacze rozpuszczali wici w domu − „powiedz mamie, powiedz babci, bo prawda wypierdala z kapci”.
Utwory komponowane przez uznanych artystów o milionowej rzeszy fanów jak Van Morrison czy Eric Clapton właściwie niewiele różnią się w swoim przekazie od Malinki BDN z Bielska-Białej i pokazują, jak powszechne jest dziś zjawisko braku zaufania do polityków i państwa, poczucia bezsilności wobec własnego życia. Zyskują na tym teorie spiskowe, które mogą przyczynić się do jeszcze większej liczby zgonów i wydłużenia pandemii. A przez to także znienawidzonego przez antycovidowców lockdownu.
**
Kasia Jaroch − krytyczka muzyczna i dziennikarka specjalizująca się w muzyce Europy Środkowo-Wschodniej.