Film

Instytut filmowców, nie polityków

No i przyszła pora na kino. PiS przejął telewizję publiczną, Trybunał Konstytucyjny, spółki skarbu państwa i parę innych instytucji. Teraz czas na Polski Instytut Sztuki Filmowej.

W środę 4 października pojawiły się informacje o odwołaniu Magdaleny Sroki ze stanowiska szefowej PISF. Tego, że Sroka może być pozbawiona stanowiska i że w instytucie zajdą zmiany, spodziewano się od pewnego czasu. Partia rządząca konsekwentnie przejmuje inne instytucje, a to wymieniając kadry, a to pisząc ustawy, które pozwolą wymienić kadry, a to dalej przeprofilować te instytucje na takie, które będą sprzyjać rządzącym. Czemu więc „dobra zmiana” miałaby nie dotknąć kina?

Magdalena Sroka pełni funkcję szefowej PISF od 2015 roku. Zastąpiła na tym stanowisku Agnieszkę Odorowicz, która szefowała PISF-owi przez dwie pięcioletnie kadencje. Sroka wygrała konkurs ogłoszony przez minister kultury. Przekonała do siebie jedenastoosobową komisję, w skład której wchodzili m.in. Andrzej Fidyk, Roman Gutek, Agnieszka Holland, Borys Lankosz, Olgierd Łukaszewicz, Juliusz Machulski, Andrzej Wajda czy Krzysztof Zanussi. Powiedzmy sobie uczciwie, raczej nie było to lewackie środowisko. Byli to na pewno ludzie, którzy o kinie wiedzą sporo.

PISF powstał w roku 2005. I zmienił polskie kino. W poniedziałek o godz. 12.30 przedstawiciele środowiska filmowego (głównie przedstawicielki, bo to kobiety zainicjowały protest i napisały list do środowiska) spotkają się pod jego siedzibą, żeby pokazać, że PISF jest instytucją filmowców, a nie polityków. Bo odwołanie Magdaleny Sroki to zapewne początek zmian, które czekają instytut. Dlatego środowisko filmowe jest zaniepokojone. I dlatego postanawia zabrać głos.

Można mieć wiele zastrzeżeń do różnych instytucji życia publicznego i społecznego w Polsce, ale akurat PISF jest jedną z najlepiej wymyślonych i prowadzonych. Kiedy PiS przejmował telewizję publiczną, można było się zastanawiać, czy ta telewizja jest serio tak bardzo misyjna i czy jednak nie za bardzo poszła w komercyjną rozrywkę, ale mimo to ludzie wyszli na ulicę, żeby bronić mediów publicznych. Kiedy PiS przejmował Trybunał Konstytucyjny, sama mogłam mieć zastrzeżenia do niektórych decyzji TK, ale mimo to wiedziałam, że nie można go oddać, że trzeba protestować. Przy PISF nie mam żadnych wątpliwości. To świetna instytucja. Powołana dzięki stworzeniu mądrej ustawy tworzącej długofalowy program wspierania polskiego kina.

PISF jest jedną z najlepiej wymyślonych i prowadzonych instytucji życia publicznego i społecznego w Polsce.

Ustawa o kinematografii dała szansę finansowania polskich produkcji filmowych. Co roku podmioty prowadzące kina, dystrybutorzy, nadawcy programów telewizyjnych (w tym telewizja publiczna), operatorzy platform cyfrowych, operatorzy telewizji kablowej przekazują na rzecz instytutu 1,5% przychodu. W 2016 roku PISF na wszystkie swoje programy operacyjne przeznaczył ok. 168,9 mln zł. Dzięki takiemu systemowi finansowania kinematografia ma szansę być niezależna od polityków, bo finansowanie nie jest zależne od budżetu centralnego. Przynajmniej dotychczas kinematografia była niezależna.

PISF wspiera nie tylko produkcje filmów, ale i ich przygotowanie (stypendia scenariuszowe, rozwój projektów filmów fabularnych, dokumentalnych i animowanych), a także cyfrową rekonstrukcję starych filmów, wspiera edukację filmową, wydarzenia takie jak festiwale i przeglądy filmowe, w tym lokalne inicjatywy filmowe, którym dedykowany jest osobny priorytet w programie edukacyjnym instytutu. PISF wspiera cyfryzację i modernizację kin – małe kina bez wsparcia instytutu nie miałyby szans na taki rozwój.

W PISF działa też całkiem sprawny system konkursowy, w którym o przyznaniu dotacji decydują eksperci wyłaniani z szerokiego grona ludzi kina i okolic kina. Nie ma tu jednoosobowego sterowania, więc PiS niestety będzie musiał wymienić nie tylko szefową instytutu, ale całe grono ekspertów. Oczywiście ten proces już się zaczął. Pod koniec roku 2015 z grona ekspertów skreślono Kazimierę Szczukę czy Agnieszkę Graff, a dodano do niech Ewę Stankiewicz, Jana Pospieszalskiego, Rafała Ziemkiewicza czy Piotra Semkę. To jednak wciąż było za mało.

Efekty 12 lat działania instytutu po prostu widać gołym okiem. Powstaje więcej polskich filmów, filmy te są doceniane przez krytyków, przez branże (Oscar dla Idy, Srebrny Niedźwiedź dla Body/Ciało) i przez widzów. A to chyba najważniejsze, bo im więcej ludzi ogląda polskie filmy, tym więcej tych filmów powstaje – raz, że PISF ma na nie więcej kasy, a dwa, że producenci widzą, że w polskie kino warto inwestować.

Filmowcy są zaniepokojeni tym, że PISF przejęty przez PiS przestanie być „gwarantem stabilnego i sprawiedliwego systemu wsparcia najlepszych projektów”. Dlatego właśnie chcą się spotkać przed instytutem dziś, w dniu spotkania Rady Programowej Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

Filmowcy, którzy się dziś organizują, to ludzie, których dzielą poglądy polityczne, przekonania, którzy robią różne estetycznie filmy i którym różne filmy się podobają, ale teraz to nie ma znaczenia. Teraz martwią się, że kino zostanie upolitycznione.

Puszczyńska: Nie spodziewałam się komercyjnego sukcesu „Idy”

Ja tam lubię kino polityczne, co więcej myślę, że kino w ogóle jest polityczne, ale rozumiem, że dla wielu ludzi „polityczność” oznacza uzależnienie od partii politycznej. No, takiego kina to i ja, i organizujący się filmowcy nie chcemy. Powiedzmy też sobie uczciwie, polskie kino nie jest bardzo rewolucyjne. Szczytem „postępu” jest to, że mamy już filmy o gejach, filmy o silnych kobietach czy o tym, że Polacy mordowali Żydów, ale nadal jednak królują „uniwersalne historie o człowieku”, czyli kino skupione raczej na bohaterze niż na otoczeniu społeczno-politycznym, w którym bohater żyje. Ja osobiście zamiast oglądać kolejny film o tym, że rodzina zjada przy stole kotleta, wolałabym zobaczyć film o Jolancie Brzeskiej, ale jestem głęboko przekonana, że jeśli PISF będzie niezależną instytucją, to taki film w końcu powstanie. A niech i powstanie jeszcze parę o wspólnych posiłkach przy rodzinnych stole. Niech kino będzie różnorodne.

PISF nie jest instytucją idealną. Ale jest instytucją, która się uczy. Mało kto pewnie pamięta, że kiedy trzeba było przekonać polityków w sejmie do poparcia ustawy o kinematografii, wymyślono akcję „Aktorki w sejmie”. Młode aktorki chodziły po korytarzach sejmowych i namawiały polityków do głosowania za ustawą. Była to okropna, seksistowska akcja. I szczęśliwie do podobnych chwytów później nie wracano. A nawet więcej, PISF zaczął zauważać, że kinematografia polska potrzebuje kobiet i postanowił wesprzeć ich głos w gronach eksperckich.

Talarczyk-Gubała: Pełny metraż w fabule to reżyserska męska twierdza

Jeśli III RP miałaby się czymś chwalić, to na pewno jedną z tych rzeczy powinien być PISF.

**

Apel kobiet filmowców do środowiska filmowego:

My, kobiety reprezentujące wszystkie zawody i specjalizacje filmowe, zaniepokojone sytuacją wokół Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, apelujemy do liderów i przedstawicieli całego środowiska polskiej kinematografii o podjęcie wspólnych działań wobec zagrożeń dla najważniejszej dla nas wszystkich instytucji. Zasadność tego niepokoju potwierdzają doniesienia medialne dotyczące odwołania w środku kadencji dyrektorki Instytutu wybranej jednogłośnie zgodnie z Ustawą o kinematografii.

W naszej grupie jest ponad 1800 kobiet-filmowców. Wszystkie jesteśmy przekonane, że konieczna jest rozważna, ale zdecydowana reakcja całego środowiska filmowego bez względu na różnice poglądów, stanowisk czy wykonywanych zawodów.

Naszym celem jest konsolidacja i porozumienie całego środowiska. Jest to jedyna droga umożliwiająca zachowanie dorobku wszystkich, którzy przyczynili się do uchwalenia obowiązującej Ustawy o kinematografii, powstania PISF i rozwoju jego działalności przez ponad dekadę. Bez PISF niemożliwa byłaby ogromna zmiana jakościowa polskiego filmu, jego międzynarodowe sukcesy i masowy powrót widzów do kin.

Dlatego uważamy i oczekujemy, że w przygotowaniu strategii działania w obliczu realnego zagrożenia powinni uczestniczyć wszyscy przedstawiciele środowiska – również często bezzasadnie pomijana reprezentacja kobiet. Jak pokazują wydarzenia ostatnich dwóch lat, to kobiety są tą siłą, która wywiera realny wpływ na decyzje rządzących.

Niezależnie od tego informujemy, że w poniedziałek 9 października 2017 r. o godzinie 12:30 zbierzemy się pod siedzibą PISF, by swoją obecnością wesprzeć obrady Rady Instytutu. Zapraszamy wszystkich przedstawicieli środowiska filmowego: dołączcie do nas! Wykorzystajmy to spotkanie, aby podzielić się propozycjami działań i uzgodnić ich wspólny kierunek.

Z serdecznymi pozdrowieniami i wyrazami szacunku

W imieniu grupy Kobiety Filmowcy

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij