Fabuła „Devs” wyrasta z humanistycznego zwrotu, który symbolicznie uśmiercił Boga i wywindował człowieka na jego miejsce. Jak pokazuje twórca serialu, Alex Garland, następnym krokiem może być stworzenie nowego boga, odpowiadającego współczesnym potrzebom.
W książce Homo Deus Yuval Noah Harari dowodzi, że największym wyzwaniem XXI-wiecznego człowieka będzie tytułowa boskość, rozumiana przede wszystkim jako przezwyciężenie śmierci. Wiele wskazuje na to, że nieśmiertelność w pierwszej kolejności osiągną geniusze z Doliny Krzemowej, którzy już teraz robią co w ich mocy, by się do niej przybliżyć. Z powodu śmiałości ich prognoz i pomysłów, których gwarantem zrealizowania są ogromne majątki, cieszą się niemal religijnym kultem.
czytaj także
Giganci z Santa Clara porównani są przez Harariego do średniowiecznego Watykanu, odpowiedzialnego za archiwizację, katalogowanie i przetwarzanie danych na niespotykaną dotąd skalę. Główna różnica polega na tym, że zamiast do Boga korporacje odwołują się do innej „religii” – dataizmu, który traktuje rzeczywistość jak zbiór algorytmów. Algorytmów w większości niedoskonałych, bo biochemicznych.
Do czego może doprowadzić wiara w to, że ludzkość prześcigną zaprogramowane przez człowieka algorytmy elektroniczne pokazuje ośmioodcinkowy serial Alexa Garlanda Devs. Z początku może wydawać się thrillerem szpiegowskim, bo tej konwencji trzyma się pierwszy odcinek. Jednak po nim akcja zwalnia i na pierwszy plan wychodzi ideologiczna strona serialu. Główna intryga jest tylko pretekstem do analizy dwóch kwestii: determinizmu oraz kompleksu mesjasza, na jaki zdaje się cierpieć całe Big Tech. Serialowe wydarzenia stanowią punkt wyjścia dla medytacji nad sprawczością.
Akcja jako taka nie jest tu najistotniejsza, kluczowe są prezentowane przez bohaterów przemyślenia i stanowiska. Samego serialu nie sposób określić innym słowem niż hipnotyczny. Genialna ścieżka dźwiękowa, pełna przerażających dźwięków i niespodziewanych „pęknięć”, stanowi doskonałe dopełnienie strony wizualnej. Fabułę zaś można zmieścić w jednym zdaniu: młoda programistka Lily (Sonoya Mizuno) próbuje pomścić śmierć swojego chłopaka z rąk nawiedzonego miliardera.
Duch w maszynie
Jeśli przyjąć, że w świecie nic nie dzieje się bez przyczyny, jak utrzymuje szef tytułowego Devsa, Forest (Nick Offerman), czy możliwa jest jakakolwiek ingerencja w przeznaczenie, czy też pozostaje nam jedynie akceptacja nieuchronnego? Firma Foresta zajmuje się m.in. przewidywaniem przyszłości na podstawie danych z przeszłości. Wiedza o tym, co nastąpi, pozwala mu stwierdzić, że świat jest nie tylko deterministyczny, ale także – jak to ujmuje – „bezbożny”.
Jednocześnie nawarstwienie religijnej symboliki w serialu wskazuje na immanentną, zdaniem Foresta, potrzebę człowieka – wiarę w coś potężniejszego. Chodzi właśnie o dane, na podstawie których można odtworzyć cały świat. Skatalogowane i połączone stanowią możliwie najdokładniejsze wyjaśnienie naszej rzeczywistości.
Jeśli wyrzucimy z naszego życia przypadek i oczyścimy się z odpowiedzialności za uczynki, rezultatem może być marazm i brak poczucia sensu. By odzyskać sens, należy stworzyć kogoś lub coś uzasadniające dany porządek. Współczesny Bóg musi być maszyną o niesamowitej mocy obliczeniowej. Tylko w ten sposób przekona sceptyków o własnym istnieniu – nikt przecież nie będzie polemizować z danymi. Zrozumienie własnej bezsilności może być natomiast wyzwalające. Już Spinoza pisał o tym, że wolność to jedynie akceptacja konieczności.
czytaj także
Amaya, firma założona przez Foresta, wzięła swoją nazwę od imienia jego zmarłej córki. Podobizna dziewczynki zdobi autobus dowożący pracowników do położonej obok lasu siedziby, gdzie poświęcony dziecku gigantyczny posąg góruje nad koronami drzew. Amaya zginęła kilka lat wcześniej w wypadku samochodowym wraz ze swoją matką, a zrozpaczony mężczyzna postanawia poświęcić swoje życie zrozumieniu, dlaczego tak się stało. W jego domu pokój dziecka pozostaje nietknięty, jakby wierzył, że kiedyś do niego wróci, co jasno sugeruje, że nie przyszłość, ale przeszłość jest ostatecznym celem jego badań.
Korona krzemowa
Ascetyczna z zewnątrz siedziba Devs w środku pełna jest połyskujących na złoto elementów. Współczesny mesjasz musi być człowiekiem majętnym, bo przecież to z niewyobrażalnego bogactwa bierze się jego przeświadczenie o własnej wyjątkowości. To nie pierwszy przypadek, gdy zdegustowany (pozorną) biernością innych miliarder postanawia wziąć sprawy w swoje ręce.
Tak samo było choćby z „problemem śmierci”, jak nazywany jest on przez finansowaną przez Google firmę Calico – rozwiązać go można tylko z inicjatywy Big Tech. Celem powstałej w 2013 roku firmy jest przedłużenie ludzkiej żywotności. Roszczenie sobie praw do naprawy rzeczywistości przez ludzi związanych z Doliną Krzemową zostało już wyśmiane przez serial pod tym samym tytułem, gdzie ukazane zostało jako syndrom uczynienia świata lepszym miejscem.
Po tym, jak chłopak Lily wraz ze swoim zespołem prezentują Forestowi algorytm pozwalający przewidzieć przyszłe zachowania bardzo prostego żywego organizmu, ten przyjmuje go do Devs – specjalnej placówki, której celem jest uczynienie tego ze wszystkim, co żywe. Gromadząc dane z przeszłości, wyselekcjonowani przez Foresta programiści dokonują na wielkim ekranie projekcji minionych wydarzeń, a z czasem udaje im się również dostrzec to, co ma nastąpić. Kluczem do zrozumienia ich działań jest determinizm, na podstawie którego tworzą przyczyno-skutkowy system odpowiadający naszej rzeczywistości.
czytaj także
Determinizm pozwala też oczyścić się Forestowi z wszelkich wyrzutów sumienia. Chociaż jego firma położona jest blisko natury, mężczyzna deklaruje, że nie obchodzi go środowisko – skoro jest pozbawiony wpływu na swoje życie, to tym bardziej na życie innych istot. Inną przyczyną jego ignorancji może być znana od początków kapitalizmu logika monopolistów, w myśl zasady „przetrwa najsilniejszy”. Ludzie, którzy giną z jego polecenia, tak naprawdę muszą umrzeć, takie jest ich przeznaczenie.
Mężczyzna daje samemu sobie dostęp do wizji przyszłości, co we własnych oczach czyni go wyjątkowym. Obserwując kilkakrotnie dany moment, oswaja się z nim, nie daje jednak tej samej możliwości swoim pracownikom, wyłączając z tego grona jedynie swoją partnerkę, Katie (Alison Pill). W końcu „wielu jest powołanych, ale mało wybranych”.
Współczesny Bóg musi być maszyną o niesamowitej mocy obliczeniowej.
Garland czasem aż nazbyt przesadnie chce, żebyśmy zobaczyli w Foreście mesjasza (a raczej „mesjasza”). Poczynając od samego wyglądu – gęsta broda i długie włosy – aż po wizualizacje jego twarzy przez system Devs, budzące skojarzenia z Całunem Turyńskim, ma on się nam jawić jako ktoś, kto – dosłownie i w przenośni – zobaczył twarz Boga.
Przed zabiciem jednego ze swoich pracowników Forest wybacza mu zdradę, niczym Jezus Judaszowi, bo dzięki temu może dopełnić się przeznaczenie. Jedna ze świetlistych aureoli otaczających drzewa położone przy ścieżce wiodącej do siedziby Devs wygląda tak, jakby znajdowała się nad głową Foresta, gdy ten przygląda się umierającemu programiście. Obojętność, z jaką przyjmuje śmierć, tylko podkreśla jego status mesjasza – dla przyszłego zbawiciela ta jest przecież niczym.
Inne chmury, inny Bóg
Wiedza dotycząca przyszłości wcale nie czyni życia Foresta przyjemniejszym ani lżejszym. A to dlatego, że skupia się on wciąż na przeszłości, a chęć jej odzyskania jej jest prawdziwym powodem powstania Devs. Jako człowiek Forest nie może cofnąć czasu, ale może zrobić to stworzony przez niego Bóg. W jednym z odcinków widzimy, jak Forest klęka przed siedzibą Devs, czym wskazuje źródło największej potęgi. Mężczyzna nie dostrzega jednak, że obsesyjna chęć odzyskania córki czyni z niego nie tyle wyznawcę techniki, co jej niewolnika.
czytaj także
Musi w nią wierzyć, bo tylko ona daje mu szansę zobaczenia się z dzieckiem, nawet jeśli będzie to oznaczać własną śmierć i utkwienie w symulacji. Skoro dla niego życie i tak jest projekcją, nie ma znaczenia, czy ta odbywać się będzie na ekranie czy w realnym świecie. Załadowanie własnej świadomości do wirtualnego systemu nie jest tak odległe ani absurdalne, jak się wydaje. Firma Nectome obiecuje, że przechowa nasze wspomnienia, dając nam tym samym możliwość powrotu do żywych i zamieszkania innego ciała. To z kolei przypomina rzeczywistość innego serialu, Modyfikowany węgiel. Tam ciała są tylko nośnikami świadomości, które można ulepszać do woli, oczywiście za odpowiednią cenę. Forest tymczasem tworzy cały świat – a nawet kilka światów – by znów spędzić czas z córką.
Garland sam przyznał, że Devs należy traktować jako dopełnienie jego najbardziej znanego filmu, Ex Machina, gdzie człowiek bawi się w Boga za pomocą nauki i techniki. Tu natomiast ludzie – z użyciem tych samych środków – tworzą własnego Boga. Boga ukrytego za cyferkami kodu, który oferuje nam nasz prywatny Matrix, nie zapewniając czerwonej pigułki. Jest to świat identyczny z naszym, przez co tak łatwo zignorować jego fikcyjność. Pozostając przy chrześcijańskiej terminologii, wygodnie by było nazwać go Niebem, skoro i tak mieści się w chmurze.