Czytaj dalej

UJAWNIAMY: Ekologia to komunizm!

Są ludzie, którzy wmawiają, że palenie nie szkodzi, pestycydy są ok, a globalne ocieplenie to bzdura. I robią na tym dobre pieniądze. 

Zdarzyło się wam kiedyś zastanawiać, jak to jest, że przy każdym artykule czy filmie o globalnym ociepleniu zawsze pojawiają się komentarze w rodzaju: „Gówno prawda, to nie człowiek wywołuje zmiany klimatyczne, tylko aktywność słońca. Udowodnili to naukowcy z NASA, a efekt cieplarniany to wymówka, by zarabiać na takich jełopach jak wy!”? Przecież takich komentarzy nie ma a propos ciemnej materii czy sekwencjonowania genomu ludzkiego, innych ważnych odkryć ostatnich lat, a przecież o nich też dałoby się powiedzieć, że to tylko wymówka, żeby naukowcy mogli zarabiać. Co więcej: Naukowcy z NASA zgadzają się co do globalnego ocieplenia, nawet mają specjalną stronę internetową, gdzie tłumaczą co i jak. Jakby tego było mało, w ostatnich doniesieniach ostrzegają wręcz, że nie da się zatrzymać topnienia pokrywy lodowej zachodniej Arktyki.

Co oznacza, że do roku 2100 poziom wód podniesie się o metr. Żegnaj gdańska starówko. Janusz Korwin-Mikke z pewnością pomoże wam budować wały. 

Co do aktywności słońca, to rzeczywiście były takie podejrzenia. Tyle że aktywność słońca spada. Oskarżano również wulkany, które mają rzekomo emitować więcej dwutlenku węgla niż ludzie. Ale tego nie robią. Wulkany wydzielają około 0,3 mld ton CO2 na rok. To około 1% ludzkich emisji, które znacznie przekraczają 36 mld ton rocznie. Gdy wybuchł islandzki wulkan i sparaliżował ruch lotniczy na Europą, emitował 300 tysięcy ton CO2 dziennie. Europejskie lotnictwo emituje 450 tysięcy ton CO2 dziennie, o ile nie paraliżują go wybuchy wulkanów. A zazwyczaj tego nie robią. Wulkany – lotnictwo 1:0.

Mógłbym tak dalej, tylko po co? Jeśli ktoś chce wiedzieć, jaki jest stan dzisiejszej nauki, to może sobie łatwo takie informacje znaleźć. Jednak są też tacy, którzy nie chcą, żeby ludzie wiedzieli, jaki jest stan nauki. Chcą, żeby internauci pisali „gówno prawda, to nie ludzie odpowiadają za zmiany klimatyczne”. Albo: „gówno prawda, od biernego palenia nikt jeszcze nie umarł”. Co ciekawe: często to ci sami ludzie.

Książką Naomi Oreskes i Erika M. Conway’a Merchants of Doubt, opowiada o tym jak kilku znanych i dobrze politycznie usytuowanych naukowców próbowało przekonać opinie publiczną, że palenie wcale nie jest szkodliwe dla zdrowia, a już na pewno nie bierne palenie. Dziura ozonowa nie jest problemem. Pestycydy DDT, nawet jeśli zabijają ptaki i owady oraz powodują raka, to i tak są super. No i w końcu, że globalne ocieplenie nie istnieje, a nawet jeśli istnieje, to nie jest spowodowane działalnością człowieka. A nawet jeśli jest spowodowane działalnością człowieka, to nic nie należy robić, bo przecież to dobrze, jeśli będzie cieplej i bliżej do morza.

Jak widzimy, strategie musiały się zmieniać wraz z postępem wiedzy. O ile w latach sześćdziesiątych można było podważać związek palenia papierosów z rakiem i obarczać inne czynniki, o tyle teraz byłoby to trudniejsze. Podobnie z biernym paleniem. W Polsce jeszcze parę lat temu popularne było twierdzenie, że zakaz palenia w knajpach to zamach na wolność. Dziś większość się już raczej przyzwyczaiła, a niektórzy nawet się cieszą. No i słusznie. Dopiera lektura Merchants of Doubt uświadomiła mi jak bardzo szkodliwe jest bierne palenie i że narażanie ludzi, którzy nigdy nie wzięli papierosa do usta, na choroby układu oddechowego, czy raka, w imię swobód obywatelskich jest zwyczajnie głupie. Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się twoja. Z powodu wymuszonego biernego palenia co roku umiera kilka tysięcy Polaków. Pewnie większość z nich nie będzie miał okazji podziękować wszystkim, z którymi przebywali w jednej knajpie. Więc może jednak niech palacze marzną na dworze.

Ciekawy jest przykład dziur ozonowej. Na wieść, że freon powoduje niszczenie warstwy ozonowej, korporacje wytoczyły swoje zwykłe działa: opłaciły fundacje, mające badać, że na pewno jeszcze nie wiadomo i potrzeba dalszych badań. Zresztą to naturalne, że ozonu jest czasem mniej, a czasem więcej w atmosferze. A poza tym, można się do dziury ozonowej przystosować, nosząc bluzki z długiem rękawem i kapelusze. To będzie zresztą znacznie tańsze niż wymiana lodówek i zaprzestanie używania dezodorantów. I pewnie tak by się to toczyło znacznie dłużej, gdyby nie fakt, że freon okazał się łatwy do zastąpienia. Można było używać innych gazów, więc więcej badań nie było już potrzeba. Po prostu przestało się go używać.

Kim są ludzie odpowiedzialni za rozsiewanie niepewności? Większość z nich to znani amerykańscy naukowcy, głównie fizycy, którzy zdobyli swoje prominentne pozycje w czasie zimnej wojny: Bill Nierenberg, Fred Seitz, Fred Singer, czy Robert Jastrow. Wszyscy byli zapalonymi antykomunistami i zwolennikami wolnego rynku. Gdy Związek Radziecki upadł, znaleźli sobie nowego wroga: ochronę środowiska. W regulacjach mających chronić ludzi przed skutkami niszczenia atmosfery, czy biernego palenia, widzieli nowe wcielenie komunizmu. W imię walki z tym widmem gotowi byli kłamać, manipulować i jątrzyć, wykorzystując przy tym szerokie wpływy jakie zdobyli wcześniej. Prowadzone przez nich instytucje jak Heritage Foundation, Competitive Enterprise Institute czy Marshall Institute były (i pewnie ciągle są) hojnie dotowane przez korporacje, którym również leżała na sercu obrona wolnego rynku tytoniu i paliw kopalnych przed stanem wiedzy naukowej.

Jak piszą Oreskes i Conway: „Jeśli wierzysz w kapitalizm, musisz atakować naukę, ponieważ nauka pokazuje nam zagrożenia, jakie kapitalizm powoduje.”

Ich ciężka praca nie poszła na marne. W 2006 roku 79% Amerykanów uważało, że istnieją solidne dowody, że ziemia się ociepla. W 2009 roku liczba ta spadła do 57%. Dziś uważa tak 67% Amerykanów. Jednocześnie każdy kolejny rok przynosi nowe, solidne dowody. Jakby rzeczywiście były potrzebne, w sytuacji, gdy 97% klimatologów i wszystkie poważne instytucje zajmujące się badaniem klimat zgadza się, że globalne ocieplenie jest faktem. Susze, powodzie, huragany i inne nasilające się ekstremalne zjawiska pogodowe powinny skłaniać do myślenia nawet tych, którzy lubią upały.

Tymczasem meteorolodzy apelują o superkomputery, które pozwoliłby im przewidzieć, kiedy będą nachodzić czterdziestometrowe fale. „10 lat po podpisaniu protokołu z Kioto, międzynarodowego porozumienia dotyczącego redukcji emisji gazów cieplarnianych i przeciwdziałania globalnemu ociepleniu, problem nie polega na tym, aby ustalić, czy globalne ocieplenie rzeczywiście nastąpiło. Ono jest już nieodwracalne, dlatego trzeba się do tego przystosować” – komentuje konferencje zorganizowaną przez Międzynarodową Organizację Meteorologiczną dr Jennifer Vanos z Texas Tech University. Nie bardzo wiem, jak można by się przystosować do czterdziestometrowych fal. Nauczyć się serfować? Zapewne jednak mantra o konieczności przystosowania się będzie się powtarzać. Gdyż jest komuś na rękę. Przystosowując się do zmian, nie musimy pytać o ich przyczyny, ani kto za nie odpowiada. Znaczące, że jest to recenzja książki, a nie relacja z procesu sądowego. A przecież ilość zgromadzonych danych ewidentnie pokazuje, że mamy do czynienia z globalną manipulacją. Znamy też ludzi odpowiedzialnych za jej szerzenie. Wygląda jednak na to, że wolność słowa gwarantuje również wolność kłamania.

Oczywiście, powinniśmy się przystosowywać do zmian klimatycznych, ale musimy również walczyć z ich przyczyną, czyli emisją CO2.

Proponowanie przystosowania się bez znaczącej redukcji emisji jest jak powiedzenie choremu na raka, że powinien się przystosować, bo leczenie go jest nieopłacalne i zmniejsza naszą konkurencyjność. Prawica zresztą nie waha się tego mówić.

I ma w tym pewną rację. Leczenie chorych jest nieopłacalne, taniej by było, gdyby od razu umierali. A może drożej? Jeśli policzyć, ile PKB mogłoby wzrosnąć, gdyby na raka nie umierali, to może się okazać, że wcale nie jest to takie tanie. Pytanie, czy taniej będzie przenieść Gdańsk bliżej w stronę centralnej Polski, czy może jednak ograniczyć zużycie paliw kopalnych pozostaje na razie futurologią, ale pewnie kiedyś ktoś będzie mógł to sobie policzyć. Tymczasem pozostają nam spekulacje i propaganda medialna koncernów, które w dupie mają Gdańsk, Tuwalu, czy Bangladesz, a chcą zarabiać tu i teraz. Sianie wątpliwości stało się dochodowym interesem i popularną strategią. Korporacje nauczone doświadczeniem, że wystarczy kilku dobrze ustawionych naukowców, żeby przekonać sporą część opinii publicznej, że nauka nie ma pewności, co do danego problemu nie wahają się korzystać z tej wiedzy. Ludźmi, którzy mają wątpliwości, łatwiej manipulować. Skoro nie wiesz, co jest dobre, a co złe, łatwiej ci wybrać to, co jest smaczne/tanie/łatwe/fajne. Just do it! 

Jest pewną ironią, że wychowani na lekturze Roku 1984 antykomunistyczni naukowcy stworzyli tak doskonałe narzędzia medialnej propagandy. Raporty, z których znikają niewygodne fakty albo wcale nie są publikowane, jeśli wychodzą nieprawomyślne. Konferencje, które udają naukowe, a są sponsorowanymi reklamówkami przemysłu energetycznego. I być może najlepszy z nich: przedstawianie dwóch stron medalu. Przekonanie, że w kwestii globalnego ocieplenia istnieje spór w środowisku naukowym jest niewątpliwym osiągnięciem tego stronnictwa. Do dziś media cierpią na tę chorobę, zapraszając do dyskusji sceptyków klimatycznych. Choć równie dobrze mogliby zapraszać zwolenników teorii, że ziemia jest płaska. W sumie dziwne, że jeszcze tego nie robią. To by dopiero była fascynująca dyskusja. Oglądałbym.

Trudno jednak nie odmówić antykomunistom pewnej trafnej intuicji. Ekologia jest jak komunizm. Pokazuje nam ewidentną porażkę wolnego rynku. Niczym nieskrępowani gracze na rynku powodują skutki, których neoliberalna ekonomia nie bierze pod uwagę. Gdy do kosztów taniej energii doliczyć koszta zatrucia środowiska, chorób czy ekstremalnych zjawisk pogodowych, szybko mogłoby się okazać, że wcale nie jest taka tania. A może w ogóle nie jest to opłacalne. Ekologia, podobnie jak komunizm, pokazuje jakiemu wyzyskowi poddawana jest nasza planeta. Wyzyskowi, który może skończyć się rewolucją. Globalne ocieplenie jako zemsta natury? Lubię tak o tym myśleć.

Naomi Oreskes i Erika M. Conway, Merchants of Doubt, Bloomsbury Press, 2010


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij