Mark Twain wychował się na południu USA i jako młody człowiek traktował niewolnictwo jako coś oczywistego, potem jego poglądy ewoluowały, stał się jego przeciwnikiem, choć nigdy aktywnym abolicjonistą, co nie znaczy, że „Przygody Hucka Finna” nie brzmią dziś rasistowsko.
Nina Lykke, Nie jesteśmy tu dla przyjemności, przeł. Karolina Drozdowska, Wydawnictwo Pauza 2025
Późnym popołudniem Knut – który o tej porze doby porzuca już zazwyczaj wszelkie próby pisania – siedzi i ogląda na YouTubie filmik o raku jądra. Wybrał go, bo wywołuje on dyskomfort przypominający trochę ten, który niosą w sobie próby pisania.
Kiedy już ma przystąpić do samobadania, mailowo przychodzi niespodziewane zaproszenie – na festiwal literacki w Lillehammer. Duży i prestiżowy. Trochę uwiera go fakt, że zaproszono go na kilka dni przed wydarzeniem, zapewne dlatego, że ktoś odmówił i trzeba szybko załatać dziurę. Ale to zawsze jakieś pieniądze, hotel, bony na posiłki i alkohol… Już od dawna nikt go nigdzie nie zaprasza, czasem do jakiejś biblioteki, gdzie mało płacą i prawie nikt nie przychodzi. Zgadza się więc, mimo że będzie musiał zasiąść w panelu z mężem swojej byłej żony, z którym się nienawidzą, oraz z Autorką Autofikcji. Opisała go ona, z nazwiskiem, w swojej ostatniej książce, w której podobno przedstawia swoje życie z pełną szczerością, jako dziada, który molestował ją na jakimś przyjęciu. (On pamięta to inaczej – to ona go molestowała).
Mit Darcy’ego miesza lęki i ostrzeżenia z fantazją romantyczną
czytaj także
Kurt dobiega sześćdziesiątki, napisał i wydał dotąd sześć powieści. Czy jest pisarzem, czy to wystarczy, żeby uznać, że właśnie to jest jego zawód? Pierwsze dwie jego książki spotkały się z umiarkowanym zainteresowaniem i musiał wtedy pracować na pół etatu jako korektor w gazecie. A potem udało mu się napisać Sławną Powieść, która stała się bestsellerem i zarobił na niej tyle, że mógł rzucić pracę, a nawet kupić sobie małe mieszkanie. Przez pewien czas był gwiazdą, literackim celebrytą – spotkania (płatne), wyjazdy, zainteresowanie mediów, otaczali go wpatrzeni w niego ludzie, głaszcząc jego ego. Czy szczerze?
Od tego czasu minęło dwadzieścia lat, a jego kolejne książki nie odnosiły sukcesów. Narzekał redaktor, zjadliwie atakowali krytycy. Jego jedynym przyjacielem jest sąsiad uwikłany w wyczerpujący romans z M., Pakistańczykiem, który ma żonę i troje dzieci. I tu, jak mu się kiedyś wydawało, znalazł temat, który pozwoliłby mu przezwyciężyć kryzys twórczy i wrócić na rynek. Nagrywał długie rozmowy z M. (który jest lekarzem rodzinnym, a nie imigrantem na zasiłku albo kierowca taksówki) o jego życiu, związkach z pakistańską rodziną i społecznością, romansie z innym mężczyzną. I na tej podstawie napisał powieść, tym razem inaczej niż poprzednio, nie o kimś podobnym do siebie.
Książka zostaje odrzucona przez wydawnictwo po konsultacji ze specjalistą od relacji międzykulturowych jako nieodpowiadająca rzeczywistości, dokonująca zawłaszczenia kulturowego… Recenzentem okazuje Lankijczyk. Gdzie Sri Lanka, a gdzie Pakistan? A poza tym Lankijczyk, jak się okazuje, został adoptowany, kiedy miał trzy miesiące, i wychował się w Norwegii.
Dziś Kurt ma niepopłacony czynsz i odżywia się kanapkami z jajkiem na twardo. Odciął się od ludzi, albo oni się od niego odcięli, szczególnie po oskarżeniu o molestowanie. Próby podtrzymania relacji z dorosłym synem są żałośnie nieudane, podobnie jak z ojcem, spędzającym emeryturę na polach golfowych. Dostawał jednak stypendia na pisanie, lecz i to ostatnio się skończyło i nic już nie jest w stanie napisać, chociaż próbuje.
Teraz, kiedy znalazł się na aucie, Kurt patrzy na całe to towarzystwo – pisarzy, wydawców, redaktorów, pracowników kultury (tych najmniej krytykuje) z zabarwioną zawiścią niechęcią, więc dostajemy tu czasem całkiem zabawną satyrę na to środowisko. Jest dziadersem, sam o sobie tak mówi, ja bym powiedziała, że to nieszczęsny potwór, którego mnóstwo rzeczy złości i budzi w nim sprzeciw albo przynajmniej poczucie dyskomfortu. Lista jest długa, ale znana, to typowe narzekania na dzisiejsze czasy. Wszechobecność seksu, także perwersyjnego, i kobiety obnoszące się ze swoją seksualnością, a z drugiej strony robiące z siebie ofiary i kłamliwie oskarżające mężczyzn. Kobiety w hidżabach, szczególnie jeśli pracują w magazynach modowych. Zbyt łatwe rozwody. Czepianie się klasy średniej. Czepianie się białych mężczyzn. Młodzież, która niczym się nie interesuje, wgapiona w telefony, oczekująca ułatwień i lekceważąca starszych. W literaturze dominacja autofikcji i opisów własnych przeżyć, niby mające zbliżyć nas do prawdy, a w gruncie rzeczy fałszywe. Mody, konformizm i rynek, które rządzą życiem literackim.
czytaj także
Oraz to, że nie wypada o tym wszystkim otwarcie mówić. Ale to jest właśnie to, co może zmienić sytuację Kurta. Jeśli zacznie głośno mówić i pisać w zgodzie ze sobą, nie ukrywając resentymentów, spotka go krytyka, może nawet wywoła skandal, ale internet go pokocha. Wydawca będzie zachwycony, bo to się sprzeda.
Czy autorka wykpiwa Kurta, czy raczej chce, żebyśmy uznali także jego racje, a przynajmniej dali mu prawo do jego odczuć i reakcji? Czy to tylko satyra na dziadersów, czy również na współczesne czasy? A może głównie na światek literacki i okołoliteracki? Osądźcie sami.
Percival Everett, James, przeł. Kaja Gucio, Marginesy 2025
Jak do miasta raz zjechałem,
Pierw żem słyszał, niż ujrzałem,
Straże głośno coś wołały,
Za Tuckerem tam ganiały.
Ej, Dan Tucker, z drogi pryskaj,
Z drogi pryskaj, z drogi pryskaj,
Nie dostaniesz żarcia dzisiaj.
To pierwsza zwrotka piosenki z notatnika powieściowego szefa grupy minstreli. Jest ich na początek kilka. Minstrele to ogólna kategoria określająca artystów, śpiewaków i komików, którzy malowali twarze na czarno (black face) i karykaturowali Afroamerykanów, niewolników. Niektóre z tych piosenek pisali sami, inne podsłuchali. To dobre wprowadzenie do tej książki, która jest opowieścią Jima, tego Jima, który podróżował z nurtem Missisipi razem z Huckleberrym Finnem. Przygody Tomka Sawyera wciąż są na liście lektur szkolnych, więc może jeszcze ktoś o nim słyszał, Przygody Hucka Finna to kontynuacja tej powieści, obawiam się, że dzisiaj prawie nieznana. Ale kto zna, ten będzie pewno miał większy pożytek z lektury, więc kilka słów o oryginale. Zawiązanie akcji w oryginalnej powieści i jej „przepisanej” wersji jest takie samo – Huck ucieka od okrutnego ojca, Jim od swojej właścicielki, która postanowiła go sprzedać. A potem podróżują razem lub osobno i spotykają różne osoby oraz mają przygody. Na koniec Jim odzyskuje wolność.
Casus Jacka Podsiadły: co konstytucja mówi o zrzeczeniu się obywatelstwa?
czytaj także
Akcja powieści Twaina toczy się co prawda przed wojną secesyjną, ale książka wyszła wiele lat po wojnie. Dziś przedmiotem dyskusji staje się pytanie o stosunek Twaina do niewolnictwa i rasistowski wymiar tej powieści. Twain wychował się na południu Stanów i jako młody człowiek traktował niewolnictwo jako coś oczywistego, potem jego poglądy ewoluowały, stał się jego przeciwnikiem, choć nigdy aktywnym abolicjonistą, ale to nie znaczy, że dziś Przygody Hucka nie brzmią rasistowsko.
W powieści Twaina Huck zaprzyjaźnia się z Jimem, uczy się go szanować i pomimo wątpliwości – prawo, zwyczaj, religijny przekaz mówią mu coś innego – sprzyja jego planom odzyskania wolności. Z drugiej strony Jim jest przedstawiany w niej jako czasem śmieszny, naiwny prostaczek mówiący „po murzyńsku”. Odzyskuje wolność, bo jego właścicielka go uwalnia, nie zdobywa jej sam.
Hackman: Popularność prawicy to efekt nierówności w pracy emocjonalnej [rozmowa]
czytaj także
Jaka jest na to odpowiedź autora Jamesa? Czas akcji to początek wojny secesyjnej. Jim na końcu odzyskuje swoje pełne imię, już nie jest to infantylizujące zdrobnienie. W powieści wszyscy niewolnicy posługują się poprawną angielszczyzną, a James umie pisać i czytać, czyta Woltera, Locka i innych. „Murzyński” dialekt przeznaczony jest do porozumiewania się z białymi, podobnie jak różne maskujące zachowania, które mają sprawiać wrażenie, że niewolnicy są podlegli, głupi i nigdy nie kwestionują wyższości swoich właścicieli. Ten zabieg językowy i te lektury początkowo wydawały mi się sztuczne, ale jednak ma to sens – niweluje powierzchowną dystynkcję, podkreślając podmiotową równość. Pod koniec Jim będzie już rozmawiał z Huckiem bez kamuflażu. W relacji z nim to on jest tym dorosłym – w oryginale tak to nie wygląda. I wreszcie odzyskuje wolność dzięki własnej sile i determinacji. Uwalnia też swoją rodzinę, o co w oryginale Twain nie zadbał.
A jakiejś części Everett rzeczywiście przepisuje oryginał, zmieniając tylko punkt widzenia, ale z czasem książka coraz bardziej od niego odbiega, „dorośleje”, więcej w niej okrucieństwa. I jest zdecydowanie czymś więcej niż prostym: opowiem wam teraz politycznie poprawną wersję klasycznej opowiastki dla młodzieży. Zresztą to nic nowego – takie nowe reinterpretacje dawnych mitów czy klasyki przynoszą (choć nie zawsze) efekty ciekawe literacko, a nie tylko dydaktyczne.