Życie na naszej planecie w ogromnej mierze zależy od lasów, które na całym świecie znikają w tempie zatrważającym, wypierane przez sterylne plantacje drzew, pola zbóż, pastwiska, centra handlowe, miasta…
Kiedy dwadzieścia dwa lata temu kupowałem owe („mniej więcej”) sto dwadzieścia hektarów gruntu, w ogóle nie myślałem o „zarządzaniu” lasem. Potrzebowałem wiejskiego ustronia, miejsca na chatę. Reszta była tylko obciążeniem podatkowym i tym samym czymś, czego szybko trzeba się pozbyć. Ale poznałem tę ziemię i się do niej przywiązałem. Połacie będące kiedyś pastwiskami zamieniały się w las. Postanowiłem nie sprzedawać posiadłości.
Nadal w całości należy do mnie, wobec czego w myśl przepisów obowiązujących w Maine jestem zobowiązany składać w urzędzie stanowym w Auguście „plan zarządzania lasem”. Nie mogę więc całkiem ignorować kwestii zarządzania tą ziemią, a ponadto uznałem, że nie powinienem ignorować jej w tej książce, ponieważ mój las jest częścią o wiele większego lasu, którego los stanowi jedno z najważniejszych zagadnień naszych czasów. Życie na naszej planecie w ogromnej mierze zależy od lasów, które na całym świecie znikają w tempie zatrważającym, wypierane przez sterylne plantacje drzew, pola zbóż, pastwiska, centra handlowe, miasta…[…]
czytaj także
To, co czytałem i słyszałem na temat „zarządzania lasem”, na ogół tylko mąciło mi w głowie. Musiałem wszystko zobaczyć na własne oczy. Na mojej ziemi wcześniej były pastwiska i poręby. Teraz drzewa gęsto odrastały. Zacząłem od przerzedzania odnawiającego się lasu. Chodziło mi nie o zarobek, lecz o usunięcie jednowiekowych, krótkowiecznych drzew (topól i jodeł), które już dojrzały i masowo się przewracały. Na innych połaciach przeważały młode wejmutki. Te długowieczne pionierskie drzewa opanują ten teren na całe stulecia, a skoro jeden z moich celów polegał na różnorodności gatunkowej, to przerzedzałem wejmutki, aby umożliwić innym drzewom rośniecie w niższym piętrze lasu. Ogólnie biorąc, byłem bardzo zadowolony z „wyglądu” mojej ziemi. Na tej parceli powstawał zróżnicowany las. Cięcia selektywne sprzyjały różnorodności gatunków. Wobec tego eksperymentowałem dalej […]
Teraz już pozwalam lasowi rosnąć tak, „jak chce”. Żywotniki radzą sobie dobrze w dolinie nad rzeczką. Świerki czerwone prosperują na skalnym grzbiecie. Klony cukrowe, jesiony i wejmutki przeważają na byłych pastwiskach i w ich pobliżu. Różnorodność i konkurencja dają gwarancję, że każdą połać zajmą gatunki najlepiej dostosowane do warunków lokalnych, a na dłuższą metę różnorodność gwarantuje zdrowie ekologiczne. W istotnej mierze zabezpiecza przed stratami wynikającymi z wahań cen, a także przed potencjalnie katastrofalnymi skutkami chorób i plag szkodników […]
Politycy powinni zdawać egzamin z przyrody [rozmowa z Berndem Heinrichem]
czytaj także
W lesie, a więc razem ze wszystkimi innymi roślinami, drzewa również lepiej rosną. Las to ekosystem, a w ekosystemie gatunki są współzależne i odchody jednego albo zasoby niespożytkowane przez drugi są pożywieniem innych. Las o wysokiej bioróżnorodności jest o wiele bardziej odporny na ataki owadów i innych patogenów w porównaniu z plantacją, która jest idealnym celem dla wyspecjalizowanego patogenu potrafiącego błyskawicznie ją unicestwić. Czyż wobec tego możliwe jest, że w długim okresie ekosystem nie wytworzy drewna, które zarówno pod względem objętości, jak i jakości przewyższa drewno wytworzone w tym okresie przez plantację? (Indywidualne drzewa na plantacji często mają znacznie grubsze słoje niż drzewa w lesie, ponieważ w lesie przyrost rozkłada się na inne duże drzewa. Właśnie one są już wysokie i gotowe szybko przyrastać, gdy tamte zostaną usunięte. Nie ma potrzeby zaczynać znów od siewek, które rocznie akumulują maleńką ilość drewna).
W odróżnieniu od plantacji mój las zawiera zintegrowany i wysoce współzależny wachlarz gatunków rozwijających się optymalnie w poszczególnych niszach o określonych warunkach mikroklimatycznych i określonej przepuszczalności gleby. Układ tych nisz jest absolutnie swoisty dla mojego wzgórza i to ono dokonuje selekcji rosnących na nim gatunków. Mój las zawiera dziesiątki tysięcy gatunków owadów, tysiące gatunków grzybów, dziesiątki gatunków ptaków. Zawiera wirusy, bakterie, nicienie, niesporczaki, a nawet płazy i gady. Larwy pazia królowej żerują na liściach czeremchy, a jego formy doskonałe zapylają wiciokrzewy. Na mszystych brzegach strumieni zasilających rzeczkę Adler żyją ryjówki moczarowe. Są żaby leśne, żółto nakrapiane abystomy plamiste, są oskomiki czerwonogardłe i pełzacze amerykańskie. Mój las jest maleńką cząstką rozległych północnych lasów amerykańskich. Jest luźno połączonym „nadorganizmem”, którego współzależne części funkcjonują jak pozbawiona szwów całość. Las ten przetwarza substancje czerpane z ziemi i z atmosfery oraz energię słoneczną i zasila ogromny zbiór najróżniejszych form życia, jak choćby wireonek czerwonooki lub łosoś.
Na plantacji drzew uprawia się drewno. Kropka. Uprawy takie jak fasola, pszenica i kukurydza są zmodyfikowanymi genetycznie roślinami, które nie przetrwają w ekosystemie. Pod hodowlę upraw zniszczyliśmy wielką część ekosystemów takich jak prerie, mokradła i lasy. Jak dotąd nie dokonano daleko idących modyfikacji genetycznych drzew w celu stworzenia odmian czysto uprawnych. Drżę na myśl o dalszych postępach w tym kierunku, bo oznacza to stworzenie drzew, które nie przetrwają w ekosystemie. W ostatecznym rachunku takie postępy prowadziłyby nieuchronnie do likwidacji coraz większych połaci lasu na rzecz plantacji.
czytaj także
Wielkoobszarowe plantacje można utworzyć wyłącznie na terenach po wycince lasu. Potem z reguły wysyła się helikoptery, które spryskują karczowisko herbicydami. Owe tak zwane herbicydy niszczą maliny, które rosną tylko na obszarach niezalesionych. Przede wszystkim chodzi jednak o zniszczenie drzew, a mianowicie młodych, odnawiających się drzew liściastych. W „leśnictwie” herbicydy służą do wylesiania w celu stworzenia Lebensraum dla drzew wybranego gatunku. Z reguły są to identyczne genetycznie nierodzime drzewa iglaste sadzone rzędami. (Papier wytwarza się zarówno z drzew liściastych, jak i z drzew iglastych. Konsumenci powinni wybierać, ale na ogół nie mają wyboru). W ostatnim okresie opinia publiczna protestuje przeciwko wycince lasów i opryskom, ale jak dowiodę, plantacje drzew są o wiele bardziej podstępne i na dłuższą metę szkodliwe niż wycinka i oprysk.
Oprysk zabijający krzewy malin i młode drzewka, które wyrosły na karczowisku, powoduje okropne skutki jedynie na pewien czas, natomiast plantacja drzew jest umyślnym uśmierceniem ekosystemu. Mimo to sadzenie plantacji drzew reklamuje się w telewizji i prasie za pomocą symbolu rąk chroniących troskliwie sadzonkę. Rzecz w tym, że lasy nie potrzebują takiej troski. Największym problemem nie jest wycinka jako taka, lecz dalszy los karczowiska. Założenie plantacji to trwałe wylesienie. Monokultury pochodzącego z zachodu Ameryki Północnej świerka sitkajskiego nie są na swoim miejscu w Anglii, podobnie jak australijskie eukaliptusy w południowej Afryce albo sosna zwyczajna i sosna czerwona w Maine. Takie monokultury wypierają ekosystem, często na wielką skalę. Rozległa plantacja drzew jednego obcego gatunku likwiduje tysiące gatunków rodzimych.
Sadzenie plantacji drzew reklamuje się w telewizji i prasie za pomocą symbolu rąk chroniących troskliwie sadzonkę. Rzecz w tym, że lasy nie potrzebują takiej troski.
Monokulturę drzew trzeba prowadzić tak samo jak uprawę rolną. Rośliny konkurencyjne i drapieżniki likwiduje się za pomocą herbicydów i pestycydów. Kiedy drzewa dorosną, ścina się je wszystkie tak samo jak łan kukurydzy. Następnie plantację odtwarza się na kolejne kilkadziesiąt lat. Tymczasem ziemia coraz bardziej jałowieje. Prowadzi to do niemal nieodwracalnego zniszczenia ekosystemu.
Ludzie na całym świecie skłonni są mylić las z drzewami. Tę niebezpieczną tendencję zilustruję przykładem Finlandii, która uchodzi za kraj pełen lasów. Finlandia, gdzie stała podaż drewna ma wielkie znaczenie, przedstawia pewną swoją wielką wadę jako zaletę i z udawaną dumą podaje się za wzór „zrównoważonej gospodarki leśnej”. Według danych oficjalnych lasy zajmują osiemdziesiąt siedem procent powierzchni Finlandii, a więc tyle samo co w Maine. Również tak samo jak w Maine las w Finlandii przez długie wieki stanowił podstawę bytu gospodarczego i kulturalnego kolejnych pokoleń mieszkańców kraju. Podobnie jak w Maine w Finlandii rozwinął się przemysł celulozowo-papierniczy. Obecnie w zamian za każde ścięte (rodzime) drzewo sadzi się dwa (egzotyczne)! Wskutek owej „uprawy drzew” w Finlandii praktycznie już nie ma lasów. Dziewięćdziesiąt osiem procent drzew stanowią dziś jednowiekowe monokultury sosny zwyczajnej i świerka zwyczajnego. Wskutek tego wylesienia połowa rodzimych gatunków roślin leśnych i zwierząt jest zagrożona, a na domiar złego niszczy się nieliczne ocalałe nisze starych lasów, które są ostoją rodzimych gatunków.
czytaj także
Dlaczego potrzebujemy lasu? Z wielu żywotnie istotnych powodów, których jednak z reguły się nie uwzględnia w bilansie kwartalnym. „Usługi” świadczone przez ekosystem obejmują oczyszczanie powietrza i wody, ochronę przeciwpowodziową, zapobieganie erozji, przywracanie składników odżywczych i zapylanie. Las to siedlisko naturalne, a większość gatunków roślin i zwierząt jest do niego przystosowana i wymaga go. Lasy (dzikie) są niezbędne z wielu racji praktycznych (w sensie materialnym).
Ale najgłębszym źródłem motywacji obrońców lasów jest etyka zakorzeniona w naszym uzależnieniu psychicznym od dzikiej przyrody […] Tak samo jak inne gatunki wyewoluowaliśmy w dziczy i chociaż potrafimy zaspokajać wiele potrzeb fizycznych (przynajmniej doraźnie) na zewnątrz niej, to psychicznie nadal potrzebujemy życiodajnej różnorodności, złożoności, wspaniałości i piękna dzikich miejsc. Potrzebujemy poczucia więzi z bytem, który możemy postrzegać wszystkimi zmysłami, a który jest nieporównanie większy niż nasze przelotne istnienie. Można to nazwać religią. Religia ta ma nieprzeliczone miliony wyznawców, nawet jeżeli wprost tego nie deklarują, ponieważ jej zasady są tak głęboko zakorzenione, iż uchodzą za oczywiste. Religia ta nie potrzebuje zatem instytucjonalizacji. Według mnie i innych jej wyznawców dzicz stworzona przez Boga i/lub ewolucję jest tak samo lub nawet bardziej święta niż katedra wzniesiona przez ludzi, a szkodzenie jej jest profanacją.
W moim lesie dostrzegam tyle przebłysków owej dziczy, że głęboko odczuwam współzależność z bezkresną pajęczyną życia. Wzbudza to we mnie marzenie. To realistyczne marzenie, które niczego nie niszczy, które każdy może przyjąć za swoje i które przynosi wszystkim dobre owoce. Strzeżenie i pielęgnowanie fantastycznego życia na ziemi niesie nieporównanie więcej pożytków praktycznych oraz intelektualnych niż kosztowne zdobywanie banalnej wiedzy o tym, czy na Marsie są mikroby.
Jak możemy zadbać o nasze lasy? Pewne wnioski w tej sprawie płyną z przykładu Sundarbanów, wielkich lasów namorzynowych, które rozciągają się nad Zatoką Bengalską w Indiach i Bangladeszu i są objęte ochroną dzikich zwierząt. Sundarbany to największy obszar namorzynowy na świecie. Jednocześnie to siedlisko najliczniejszej na świecie populacji tygrysów. Te dwa fakty są współzależne, ponieważ tygrysy zjadają ludzi, przez co użytkowanie lasów namorzynowych przez człowieka wiąże się z wielkim ryzykiem. We wspaniałej książce Spell of the Tiger [Magia tygrysa] Sy Montgomery stwierdza, że tamtejsze tygrysy pilnują „ekodyscypliny”. Gdyby nie tygrysy, owe lasy dawno temu zniszczyliby ludzie. Sundarbany przetrwały tylko dlatego, że tygrysy, pożerając ludzi, którzy wchodzą do lasu, skutecznie ograniczają niszczycielską ekspansję człowieka. Właśnie tygrysy, nie zaś władze, są strażnikami owych lasów, które żywią wielu ludzi […]
W przyrodzie cudowne stworzenia nie są owocem praw ani rozporządzeń, lecz powstają wskutek nieustanego nacisku selekcyjnego, któremu podlegają wszystkie indywidua. Również w naszym społeczeństwie możemy wywierać „nacisk selekcyjny” za pomocą zachęt ekonomicznych do pielęgnowania dziedzictwa biologicznego i do dbałości o jego przetrwanie. Żydzi mądrze i pięknie powiadają, że kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat. Analogicznie możemy powiedzieć, że ratując jeden gatunek zwierząt lub połać lasu, ratujemy świat.
czytaj także
*
Fragment książki Drzewa w moim lesie, która własnie ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne, w przekładzie Michała Szczubiałki.
**
Bernd Heinrich (ur. 1940) – jest emerytowanym profesorem biologii na uniwersytecie w Vermont, autorem kilkunastu książek z zakresu zoologii, ekologii i ewolucji. W swojej pracy koncentruje się zwłaszcza na badaniach nad fizjologią i zachowaniami owadów i ptaków oraz nad strategiami adaptacji ewolucyjnych. Nawiązując do klasycznego pisarstwa przyrodniczego, Heinrich dzieli się z czytelnikiem osobistymi refleksjami i eseistyczną erudycją. W Polsce ukazały się cztery jego książki: Wieczne życie. O zwierzęcej formie śmierci, Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Umysł kruka. Badania i przygody w świecie wilczych ptaków oraz Drzewa w moim lesie.