Kiedy inni podsumowują rok 2012 – Roman Pawłowski idzie dalej i podsumowuje już 2016.
To był fantastyczny rok dla polskiej kultury. Rozpoczęło go otwarcie nowej siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, a zakończyło uchwalenie trzech kluczowych dla kultury aktów prawnych: ustawy medialnej, ustawy o teatrze oraz gruntownie znowelizowanej ustawy o działalności kulturalnej. Po latach kryzysu kultura w końcu odbija się od dna.
A przecież jeszcze niedawno nic nie wskazywało, że będzie lepiej. Wszyscy pamiętamy rok 2012, chyba najtrudniejszy rok w polskiej kulturze po 1989 roku. To wtedy władze Warszawy zerwały umowę z Christianem Kerezem, projektantem nowego gmachu MSN na Placu Defilad, co przekreśliło szanse na rozwój tej potrzebnej miastu instytucji. Zamiast do nowej siedziby, Muzeum wprowadziło się tymczasowo do dawnego pawilonu meblowego Emilia, który niestety okazał się pułapką. Jego właściciel, firma deweloperska, oburzona wpisaniem pawilonu do rejestru zabytków, zażądała eksmisji Muzeum, a kiedy dyrektor Joanna Mytkowska odmówiła, nasłała komornika, wspieranego przez policję i Straż Miejską.
Zdjęcia z oblężenia Emilii, której z poświęceniem broniła grupa artystów i entuzjastów sztuki pod wodzą Artura Żmijewskiego, obiegły cały świat, budząc falę protestów, porównywalną chyba tylko do masowych wystąpień przeciwko ACTA z roku 2012. I chociaż policja wyprowadziła siłą obrońców MSN, to sprawa Emilii stała się gwoździem do politycznej trumny prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Rok później wiceszefowa Platformy Obywatelskiej przegrała wybory na prezydenta Warszawy, co stało się zapowiedzią wyborczej klęski całej partii w wyborach parlamentarnych 2015 roku. Mówi się, że Platforma wywróciła się na deficycie budżetowym, wywołanym szalonymi inwestycjami na Euro 2012, ale nie można zapominać, że całą lawinę uruchomiła Emilia.
Dla nowej ekipy rządzącej Warszawą MSN stał się priorytetem, przerwano nawet prace nad osuszaniem zalanej wodą II linii metra, aby dokończyć inwestycję. Wystarczyły dwa lata, aby w cieniu Pałacu Kultury wyrósł fascynujący budynek Kereza, który na zawsze odczaruje to miasto. Powstanie MSN pociągnęło za sobą jeszcze jedno ważne wydarzenie: do Polski wrócił słynny TR Warszawa, który będzie drugim gospodarzem budynku na Placu Defilad. Przypomnijmy, że zespół Grzegorza Jarzyny utracił w 2013 roku swoją dawną scenę w kamienicy przy Marszałkowskiej, oddanej prywatnym właścicielom. Zbiórka na wykupienie teatru nie udała się i zespół musiał wyemigrować. Początkowo występował w paryskim Odeonie, później w Young Vic w Londynie i Królewskim Teatrze Flamandzkim w Brukseli. Teraz bezdomny zespół ma do dyspozycji dwie nowoczesne sale na 600 i 400 miejsc, przestrzeń do prób i działań edukacyjnych.
Jeszcze tylko zespół Krzysztofa Warlikowskiego czeka na zrealizowanie obietnic, składanych przez stołeczne władze. Budowa Centrum Kultury „Nowy Teatr” na Mokotowie, zamrożona w 2012 roku, ma szanse zostać wznowiona w najbliższych miesiącach. Jeśli informacje potwierdzą się, będziemy wkrótce mieli w stolicy trzy nowe instytucje na światowym poziomie. Efekt Bilbao murowany.
Drugą sferą, która napawa optymizmem jest legislacja. Koalicja SLD – Ruch Palikota – Krytyka Polityczna energicznie zabrała się za sprzątanie po Platformie Obywatelskiej, która pozostawiła po sobie cała masę bubli prawnych. Wśród nich – nieudaną ustawę o działalności kulturalnej, która zamiast uporządkować sferę finansowania kultury i wzmocnić instytucje artystyczne, rozregulowała cały mechanizm. W trudnym roku 2012 największym problemem były fikcyjne, nieprzejrzyste konkursy na dyrektorów, które wygrywali ulubieńcy władzy lub wręcz sami urzędnicy. Dość przypomnieć konkurs na dyrektora Warszawskiej Opery Kameralnej, w którym zwyciężył były szef departamentu kultury Urzędu Marszałkowskiego albo konkurs na dyrektora Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”, który ówczesny marszałek mazowiecki anulował, gdy okazało się, że jego kandydat nie ma 100 procentowych szans na wygraną. Głośnym echem odbiła się także sprawa Teatru Maska w Rzeszowie, gdzie dyrektorem miała zostać lokalna działaczka Platformy Obywatelskiej, nie mająca żadnego doświadczenia w prowadzeniu teatru.
Te i inne patologiczne praktyki ma definitywnie zlikwidować znowelizowana ustawa, która precyzyjnie określa zasady wyłaniania dyrektorów i kryteria ich oceny, zakazując jednocześnie kandydowania urzędnikom z samorządów, którym instytucje podlegają.
Nie na darmo poszły także protesty ludzi teatru, zainicjowane w 2012 roku akcją „Teatr nie jest produktem, widz nie jest klientem”. Po latach bojów teatry doczekały się wreszcie swoje własnej, odrębnej regulacji prawnej, która zakłada m.in. umowy sezonowe dla aktorów, kontrakty dla dyrektorów z gwarantowaną na co najmniej 3 lata dotacją oraz możliwość oddawania miejskich scen w zarząd grupom teatralnym. Pierwsze efekty nowych regulacji już są: warszawski Teatr Dramatyczny od nowego sezonu ma objąć kompania teatralna Strzępka & Demirski, złożona z aktorów z Wrocławia i Wałbrzycha, konkurs na dyrektora warszawskiego Teatru Polskiego wygrał Maciej Nowak, a Teatr Narodowy obejmie Luc Bondy.
I wreszcie ustawa medialna, na którą chyba najbardziej czekaliśmy. Uchwalona tuż przed świętami, niczym prezent pod choinkę, przynosi prawdziwą rewolucję w mediach. Oparta została na projekcie Komitetu Obywatelskiego Mediów Publicznych, który poprzedni Sejm wyrzucił do kosza w 2012 roku. Zgodnie z nową regulacją, telewizja i radio publiczne będą finansowane z powszechnej opłaty audiowizualnej, płaconej razem z PIT w wysokości 8 zł miesięcznie. Krajową Radę Radiofonii i Telewizji zastąpi Komitet Mediów Publicznych, powoływany w drodze losowania spośród puli 250 przedstawicieli organizacji pozarządowych, środowisk twórczych i dziennikarskich, uczelni wyższych oraz samorządów. I najważniejsze – Fundusz Mediów Publicznych będzie finansować misyjne programy nie tylko w TVP i Polski Radiu, ale także w prywatnych stacjach. Na dofinansowanie mogą też liczyć tygodniki i dzienniki, które po zamknięciu ostatnich wydań papierowych ledwo utrzymują się na powierzchni Internetu. To szansa na odrodzenie w Polsce jakościowego dziennikarstwa, krytyki artystycznej i analitycznej publicystyki, które niemal zniknęły z rynku w ostatnich latach. Może wreszcie na naszych tabletach obok The Guardian i FAZ-a pojawią się polskie profesjonalne gazety?
Szkoda tylko, że tej przełomowej regulacji nie doczekał kanał TVP Kultura, zamknięty kilka lat temu z powodu braku środków. Telewizja zapowiada jego ponowne uruchomienie, jak tylko pojawią się pierwsze pieniądze z opłaty audiowizualnej. Trzymamy kciuki.
W nowy rok wchodzimy więc ze wzmocnionymi instytucjami, z dobrym prawem i mediami, które nareszcie, zamiast ogłupiać społeczeństwo, będą wypełniać swoją kulturotwórczą misję. Jest więc za co wypić szampana. Zdrowie kultury!