Przed Wielkanocą znów ruszy machina rekrutacji. Na stałą współpracę może liczyć niewielu.
1.
W miejscu zbiórki dla działu „stow” robi się coraz gęściej. Tłum powraca z kantyny i rusza w stronę zakładowych czytników. Do końca przerwy zostało pięć minut, a trzeba jeszcze pobrać skaner i zalogować się w systemie. Najlepiej zrobić to w trakcie przerwy, bo potem może zabraknąć skanerów albo naładowanych baterii. Na „nowej wieży” często brakuje sprzętu. W takiej sytuacji należy jak najszybciej pobrać urządzenie ze wschodniego skrzydła, czyli tak zwanej „starej wieży”. Problem polega na tym, że w Amazonie wszędzie jest daleko, a system nieubłaganie odlicza czas do rozpoczęcia pracy, więc jeśli nie wyposażysz się w skaner na przerwie, to najprawdopodobniej rozpoczniesz pracę z kilkuminutowym poślizgiem. Wczoraj dostałem upomnienie za cztery minuty „obsuwy”. Na codziennych odprawach managerowie powtarzają do znudzenia: „szybki start” to nasz priorytet.
„Uwaga, informujemy, że za trzy minuty nastąpi koniec przerwy” – z głośników płynie ostatnie ostrzeżenie. Bardziej beztroscy pracownicy dopalają na zewnątrz papierosy albo biorą jeszcze jeden łyk darmowej kawy z automatu. Mój kolektor się zacina, dlatego krokiem Korzeniowskiego pędzę na wschodnią stronę, żeby poszukać mniej wadliwego urządzenia. Inni mają podobny problem. Bezsilność wobec firmowych standardów i wymagań oprogramowania wywołuje u niektórych frustrację:
– Kurwa mać, co chwilę jakiś „error” mi tu wyskakuje! – denerwuje się chłopak stojący za mną. – Jak mam mieć „szybki start”, skoro ten szmelc się ciągle zacina?!
Wracam na miejsce, gdzie młody, uśmiechnięty manager z mikrofonem w dłoni czeka, aż tłum przestanie się kołysać, a wokół zapanuje względny spokój.
Dobrze, moi drodzy – zaczyna energicznie. – Jak myślicie, mamy dziś sukces? No, nie bądźcie tacy skromni, oczywiście, że mamy sukces! Do przerwy wykonaliście kawał dobrej roboty i liczę na to, że dzień zakończymy z rekordowym wynikiem! A teraz krótka informacja odnośnie nadchodzącego okresu „peak”.
Jak wiecie, zbliża się czas wzmożonej pracy dla naszego zakładu. Ale oprócz tego, że będziemy ciężko pracować, mamy też zamiar świetnie się bawić, dlatego przygotowaliśmy dla was szereg atrakcji!
Pełna lista niespodzianek będzie gotowa już wkrótce, ale już teraz mogę wam powiedzieć, że na pewno będą darmowe soki, zapiekanki, kolędnicy, a także kilka fajnych konkursów. Jedną z nagród ma być – uwaga! – rzucenie managerowi tortem w twarz!
Informacja o torcie wywołuje ogromne poruszenie, w powietrzu unosi się kakofonia braw, śmiechów, pisków i okrzyków zadowolenia, rozglądam się wokół i tylko na kilku twarzach dostrzegam wyraźne ślady niesmaku. Obok mnie stoi niewysoki mężczyzna, na oko koło sześćdziesiątki, twarz naznaczona powagą, kraciasta flanela upchnięta w szeleszczące dresy.
– W różnych miejscach pracowałem, ale takiego wariactwa żem jeszcze nie widział – mówi pochylając się w moją stronę.
2.
Jestem tymczasowym „stowerem”. Wraz z setkami pozostałych agencyjnych wykładamy w Amazonie towar na półki. Podobnie jak w supermarkecie, tylko na większą skalę. Codziennie po odprawie udajemy się w wyznaczone miejsce i z wózkami wypełnionymi książkami, płytami CD, zabawkami, wibratorami, odzieżą i tysiącem innych produktów znikamy w którejś z setek tutejszych alejek. Wózki przygotowuje dla nas dział „receive”, rejestrujący ilość i rodzaj towaru na komputerach. Każdy produkt przed wyłożeniem na półki musi zostać zeskanowany, toteż inteligentne oprogramowanie wychwytuje wszelkie odchylenia. Amazoński system kataloguje dosłownie wszystko: od miejsca i czasu naszej pracy, przez tempo rozkładania produktów, aż po ilość popełnionych błędów. Wystarczy, że któryś z „team leaderów” albo jakiś inny przełożony podejdzie z komputerem i zeskanuje moją plakietkę, a system zda mu dokładną relację z przebiegu mojej pracy. Jeśli efekty nie będą zadowalające, przedstawiciel agencji – w moim przypadku Adecco – zlokalizuje mnie za pomocą komputera i przyjdzie wręczyć „feedbacka”, czyli negatywną informację zwrotną. Kilka „feedbacków” może się skończyć wypowiedzeniem umowy. Jednego już dostałem – tempo mojej pracy nie było wystarczająco szybkie. Adam, mój rówieśnik, ma już na koncie trzy podobne upomnienia. Martwi się, bo chciałby zostać w Amazonie na dłużej.
– Wszystkie trzy „feedbacki” dostałem za błędy, to znaczy omyłkowo wprowadziłem błędną ilość produktów – tłumaczy, szukając na regale miejsca na pluszowego słonia. – Bo to jest tak: im szybciej liczysz, tym większe prawdopodobieństwo, że się pomylisz, ale jak będziesz liczył powoli i dokładnie, to możesz nie wyrobić normy. Teraz muszę się przyłożyć. Mam nadzieję, że przedłużą mi umowę, gdzie ja u siebie w Obornikach znajdę robotę za dwa tysiące?
Wizja „feedbacków” i ewentualnych konsekwencji wyraźnie przekłada się na panującą tu atmosferę, w rozmowach pracowników daje się odczuć ciągłe napięcie związane z osiąganiem odpowiednich wyników. Pomiędzy regałami i na stołówce bez przerwy słychać pytania: Jaką masz normę? Dostałeś feedbacka? Ile masz dzisiaj błędów?
Aby sprostać normie, która dla „stowerów” wynosi średnio dwieście produktów na godzinę, muszę co minutę wyłożyć przynajmniej pięć artykułów, bo w obliczaniu wydajności nie bierze się pod uwagę czasu potrzebnego na pobranie wózka, dojście do alejki i zgłoszenie problemów natury technicznej.
Poza tym sposób oceny nie uwzględnia różnic: czasem na wózkach trafiają się płyty CD albo tysiące małych śrubek, innym razem trzeba biegać po alejkach w poszukiwaniu skrawka wolnej przestrzeni, na której można by zmieścić potężny karton z ekspresem do kawy.
3.
– Proszę zdjąć buty – mówi pracownik ochrony.
Pomyślałbym, że to jakiś dowcip, ale mina tego barczystego mężczyzny zdaje się mówić coś innego. Przed chwilą wychodziłem na przerwę i kiedy mijałem bramki, uruchomił się alarm.
– Musicie to robić tutaj, w holu? Nie powinniście mieć do tego jakiegoś kantorka? – pytam, próbując ukryć mimowolną irytację.
– Proszę pana o zdjęcie butów – ponagla mechanicznym głosem ochroniarz.
Alarm co chwilę włącza się bez powodu, przeszywające wycie bramek oznajmia pechowcom, że tym razem zmarnują połowę przerwy na poddanie się rutynowej weryfikacji, która przypomina policyjną rewizję.
Kilka dni temu od starszego pracownika usłyszałem, iż firma ochroniarska majstruje przy stacjach kontrolnych, ustawiając urządzenia tak, aby włączały się regularnie, dając tym samym powód do wyrywkowych przeszukań. Stoję w rozkroku z uniesionymi rękami i śledzę ruchy podręcznego wykrywacza metali przesuwającego się wzdłuż mojego ciała. Ochroniarz zagląda w moje wysłużone adidasy. Naprzeciwko mnie plakat z napisem: „Amazon nie odpowiada za rzeczy zostawione w szatni”. Kawałek dalej, nad wejściem na halę piktogramy ostrzegają, że do środka nie można wnosić telefonów, kluczy, monet, zapalniczek, papierosów i portfeli. Z materiałów dozwolonych: tylko woda oraz jedzenie w przezroczystym opakowaniu. Po kilku minutach pracownik ochrony pozwala mi odejść. W kieszeni miałem jedynie chusteczkę.
Marcin, rocznik ’90, w Amazonie od roku:
– Wszystkich traktują jak potencjalnych złodziei, ale bezpieczeństwo twoich rzeczy mają w nosie. Zdarza się przecież, że w szatniach giną rzeczy. Kumplowi raz kurtkę zwinęli. Przy bramkach stoi kordon ochroniarzy, daliby jednego do szatni i byłby spokój. Ale nie, manager ostatnio wymyślił, że mamy nie zostawiać w szatni cennych rzeczy. To co, mam w ogóle bez portfela i telefonu jeździć do roboty? Przecież na halę nie wniosę!
Ania, rocznik ’93, tymczasowa:
– Ja nigdy nic nie ukradłam i ogólnie mam czyste sumienie, ale jak przechodzę przez te bramki, to mimowolnie się stresuję. Ci ochroniarze tak nas obserwują, że zaczynam zachowywać się jakoś nienaturalnie i przez to wzbudzam ich podejrzenia.
4.
Czas w Amazonie płynie inaczej. Grunt to wytrwać do kolejnej pauzy, odetchnąć, wyjść na powietrze. Perspektywa dziesięciu godzin spędzonych w ciasnej alejce na wykonywaniu mechanicznych czynności, pod ciągłą presją wyrobienia normy sprawia, że lepiej nie wybiegać daleko myślami. Za każdym razem, kiedy nadchodzi komunikat o rozpoczęciu przerwy, słychać te same, pokrzepiające komentarze:
– Jakoś zleciało.
– Teraz już będzie z górki.
– Byle do przerwy obiadowej.
Wykładamy wózek za wózkiem, co najmniej dwa tysiące produktów dziennie, wokół biegają „pickerzy” i zbierają towar do wysyłki, ten proces nie ma końca, trwa dwadzieścia cztery godziny na dobę, rytm nadają miarowe dźwięki skanera.
Jarosław, rocznik ’61, tymczasowy od dwóch tygodni:
– To pikanie skanera słyszę nawet, kiedy śpię. Bez przerwy śni mi się praca. Jakiś głos oznajmia, że wybudzenie nie może nastąpić, dopóki wózek nie zostanie opróżniony. Ostatnio w autobusie zerwałem się na równe nogi, bo przyśniło mi się, że zaspałem do roboty.
Psychika mi siada od tej pracy, chyba niedługo zrezygnuję. Za dużo tych wszystkich norm, zakazów i standardów, czuję się jak w więzieniu. Współczuję wam, młodym, bo pewnie w przyszłości tak będzie w co drugim zakładzie pracy, w tym kierunku to wszystko zmierza.
5.
Mimo wszystko wielu osobom podoba się w Amazonie. Część z nas trafiła tu po przygodach z despotycznymi szefami albo po miesiącach przepracowanych w telemarketingu, gdzie słabe wyniki skutkowały natychmiastowym wypowiedzeniem umowy. Adam – ten, który ma już trzy „feedbacki”, jeszcze niedawno sterczał nad taśmą produkcyjną, wysłuchując ciągłych ponagleń i krzyków brygadzisty. Zarabiał o trzysta złotych mniej niż teraz.
Na tle innych etatów dostępnych na sprekaryzowanym rynku pracy Amazon wcale nie wypada tak źle.
Firma zapewnia darmowy dojazd, tanie posiłki, przełożeni nie krzyczą, zwracają się do nas z szacunkiem, organizują atrakcje i konkursy. Zresztą, działania marketingowe skierowane do wewnątrz to istotny element strategii amerykańskiego potentata.
Ale rzeczywistość kreowana przez specjalistów od wizerunku przedstawia tylko połowę prawdy: za darmowymi sokami, wyluzowanym usposobieniem kierownictwa oraz ostentacyjną troską o przestrzeganie przepisów bhp kryją się zawyżane normy, często niemożliwe do zrealizowania, ciągłe dokręcanie śruby, nagłe informowanie o obowiązkowych nadgodzinach oraz grożenie zwolnieniem w przypadku udziału w strajku.
W stołówce w różnych miejscach można znaleźć zakładową gazetkę – kolorowy magazyn opowiada o ekspansji Amazona w Europie, można tu znaleźć historie poszczególnych pracowników, którzy „znaleźli w końcu swoje miejsce”. Czytam wywiad z pracownicą działu „pack”. Na zdjęciu młoda, uśmiechnięta dziewczyna oparta o regał: opowiada o wyzwaniach, możliwościach rozwoju, satysfakcji z pracy w podpoznańskim centrum logistycznym. Bardziej przypomina to reklamę aniżeli faktyczną rozmowę. Wspominam o tym Marcinowi, który na „packu” spędził ponad rok. Chłopak wybucha śmiechem:
– Znam tę dziewczynę. Myślisz, że powiedziała choć słowo z tego, co tam napisali? Proszę cię! Przyszedł jakiś facet i powiedział, że potrzebna mu osoba do gazetki. Wszyscy zaczęli się chować, bo to w końcu lekki obciach, no i ostatecznie wzięli naszą koleżankę. Zrobili fotkę, zamienili z nią parę słów, a potem napisali wszystko po swojemu. Korporacja dopasowuje fakty do swoich potrzeb i tyle.
6.
W połowie grudnia moje ciało odmawia posłuszeństwa i muszę skorzystać z kilu dni zwolnienia. Kiedy znów pojawiam się w firmie, zwykle zatłoczona palarnia jest niemal pusta, a na kantynie, gdzie jeszcze niedawno trudno było o wolne krzesło, siedzi tylko kilkanaście osób. Próbuję znaleźć Adama, któremu tak zależało na przedłużeniu umowy, ale nigdzie go nie ma. W końcu ktoś mówi, że już tu nie pracuje.
– Zwalniają, a coś ty myślał? Wszystkich nas wypierdolą, zostanie garstka. Ale nie martw się, w połowie lutego znowu będą zatrudniać. Wiem, co mówię, robię tu już trzeci sezon. Najpierw mnie wyrzucili, a potem dzwonili, że znów chcą zatrudnić. W tym roku będzie to samo.
Gaszę papierosa i wracam na halę, gdzie uśmiechnięty manager zapewnia, że mamy sukces.
Niektóre imiona zmieniono.
***
Michał Paluszkiewicz – autor opowiadań, reporter, magazynier. Publikował w „Reporterze Leszczyńskim”. „Tygodniku Powszechnym” oraz na łamach internetowego czasopisma alterpoznan.pl. Laureat I Ogólnopolskiego Konkursu na Małą Formę Prozatorską „mikroMAKRO”.