Kraj

Woleński: Trybunału Konstytucyjnego kłopoty z logiką

Wreszcie znamy uzasadnienie do wyroku w sprawie uboju rytualnego.

Kontynuując wątek zapoczątkowany w moim artykule Moralność, cena wołowiny i Trybunał, tym razem zajmę się uzasadnieniem do wyroku (sprawa K52/13) dopuszczającego w Polsce ubój rytualny bez ograniczeń, ogłoszonym z ponad miesięcznym opóźnieniem (wyrok – 2014.12.10, uzasadnienie – 2015.02.15). Uzasadnienie jest długie, liczy 51 stron, w większości poświęconych przedstawieniu stosownych przepisów prawnych i stanowiska stron. Trybunał sformułował kilka argumentów mających wykazać, że wyrok w sprawie K52/13 jest lege artis. Nie są one zaskoczeniem, ponieważ główna linia argumentacji została już zarysowana w krótkim oficjalnym komunikacie wydanym zaraz po ogłoszeniu orzeczenia. Niemniej jednak tok i retoryka rozumowania Trybunału skłaniają do krytycznego komentarza. Wprawdzie wyrok podpisali wszyscy sędziowie TK (taka jest procedura), ale moje uwagi są adresowane do ośmiu sędziów, którzy głosowali za wyrokiem. Dla porządku dodam, że dwóch sędziów (Stanisław Biernat – głosował za wyrokiem, i Mirosław Granat – głosował przeciw) złożyli zdania odrębne. Uzasadnienie jest pełne rozmaitych dywagacji, mniej lub bardziej związanych ze sprawą. Zajmę się również niektórymi z nich. Natomiast nie będę omawiał kwestii, czy ubój rytualny jest bardziej humanitarny od uśmiercania zwierząt poprzedzonego ogłuszaniem.

Aby nie powracać do kwestii szerzej traktowanych w moim poprzednim artykule, przypomnę, że wniosek Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich (ZGWŻ) domagał się uznania za niekonstytucyjne tych przepisów ustawy o ochronie zwierząt, które wykluczają ubój rytualny wymagany przez religijne zasady judaizmu. Zdaniem wnioskodawcy przepisy te są sprzeczne z wolnością religii (w tym jej uzewnętrzniania) gwarantowaną przez Konstytucję RP i konwencje międzynarodowe. Trybunał podzielił to stanowisko wobec uboju w rzeźniach (pomijam kwestię tzw. uboju domowego). Na rozprawie pełnomocnik Związku Gmin Żydowskich dwukrotnie dodał, że wniosek dotyczy potrzeb wyznawców judaizmu w Polsce i nie wzywa do legalizacji eksportu mięsa koszernego z Polski. W szczególności Trybunał, stosując zasadę proporcjonalności, uznał, że nie można tłumaczyć wykluczenia uboju rytualnego potrzebą ochrony moralności publicznej, gdyż właśnie względy moralne nakazują uznanie priorytetu wolności religijnych wobec wymagań ochrony dobrostanu zwierząt. Argumentowałem, że to stanowisko daje się bronić wobec uboju rytualnego przeznaczonego na potrzeby wyznawców judaizmu w Polsce, tj. uboju wewnętrznego, a nie wobec rytualnej produkcji mięsa na eksport (uboju zewnętrznego). Tego stanowiska nie zmieniam po przeczytaniu uzasadnienia wyroku.

Referując rozprawę, Trybunał stwierdził, że odpowiedzi pełnomocnika Związku Gmin Żydowskich na pytania w sprawie zakresu wniosku „nie były w pełni spójne”, ponieważ na początku wskazywały na potrzeby religijne członków gmin wyznaniowych żydowskich, a potem na wolność religii wszystkich wyznawców judaizmu. I dalej: „Zarazem przedstawiciel wnioskodawcy konsekwentnie wskazywał, że poza zakresem wniosku pozostaje problematyka ewentualnego eksportu mięsa pochodzącego z uboju rytualnego. Ostatecznie, tj. formułując stanowisko końcowe, przedstawiciel wnioskodawcy podtrzymał stanowisko zajęte we wniosku”.

Ten fragment sprawozdania jest zwyczajną manipulacją (lub wynika z braku zrozumienia), gdyż sugeruje, że stanowisko końcowe zrezygnowało z kwestii eksportu.

Nadto w stenogramie nie ma słowa „ewentualnego”. Jego dodanie osłabia twierdzenie pełnomocnika, a to jest już manipulacją. W samej rzeczy, pełnomocnik Związku Gmin Żydowskich stwierdził, ze podtrzymuje stanowisko wyrażone we wniosku i na rozprawie, co znaczy, że podtrzymał kwestię eksportu. Tak to zresztą zrozumiał rabin Michael Schudrich i jeden z działaczy ZGWŻ (wiem to na podstawie rozmowy z nimi). Jest rzeczą zadziwiającą, że rozszerzenie wolności religijnej na wszystkich wyznawców judaizmu zostało potraktowane przez TK jako przejaw niespójności. Zgodnie z prawem członkiem gminy żydowskiej w Polsce może być obywatel polski. Wszelako nie wszyscy religijni Żydzi mieszkający w Polsce są członkami gmin, a ponadto do naszego kraju przyjeżdżają tysiące Żydów przestrzegających rytuałów. TK zdaje się nie rozumieć, na czym polega niespójność. Równie dobrze można by argumentować, że do niespójności prowadzi uogólnienie działań arytmetycznych na nowe rodzaje liczb (np. dodawania liczb naturalnych na dodawanie liczb wymiernych; jest to przykład z historii matematyki).

Ponieważ treść wniosku Związku Gmin Żydowskich jest tutaj kluczowa, przytoczę podstawowe fragmenty wyjaśnienia złożonego na rozprawie:

„[ZGWŻ] […]zmierza tylko do tego, by ubój rytualny mógł być wykonywany w Polsce na potrzeby społeczności żydowskiej w Polsce. Nie zmierzamy do tego, by – mówiąc potocznie – legalizować eksport mięsa pochodzącego z uboju rytualnego w Polsce. Nie było to zamiarem Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich, taka teza nie pojawia się we wniosku. […]. Oczywiście w zależności od charakteru rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego, jego dosłownego sformułowania, efektem ubocznym, przy prostym dopuszczeniu uboju rytualnego, mogłoby być to, że ten ubój rytualny, nieskrępowany innymi ograniczeniami, mógłby prowadzić do produkcji mięsa także przeznaczonego na eksport. Ale wyobrażam sobie, proszę Wysokiego Sądu, prawidłowe rozstrzygnięcie legislacyjne, być może ukształtowane zakresowym orzeczeniem Trybunału, które prowadziłoby do wniosku, ze dopuszczalny jest ubój rytualny, ale na potrzeby społeczności żydowskiej w Polsce, i do tego dążymy […]”.

Wnioskodawca nie mógł rzecz jasna domagać się od Trybunału Konstytucyjnego konkretnego rozstrzygnięcia, a tylko takiego, które byłoby zgodne (niesprzeczne) z treścią wniosku. To, że kwestia uboju rytualnego na eksport znalazła się poza zakresem wniosku, znaczy tylko tyle, że zdania „ubój rytualny na eksport jest dopuszczalny” i „ubój rytualny na eksport nie jest dopuszczalny” są logicznie niezależne od zdania „ubój rytualny wewnętrzny jest dopuszczalny w Polsce”. A to, jak Trybunał mógł skorzystać z tego faktu, zależy od czegoś więcej, właśnie od jego zastosowania się do art. 66 ustawy o TK i analizy obowiązującego porządku prawnego.

Merytoryczną (tj. nie sprawozdawczą) część uzasadnienia Trybunał zaczął właśnie od tego, że jest związany granicami żądania wniosku. I dalej (dwukrotnie w tekście uzasadnienia):

„Z uwagi na treść wniosku oraz związanie Trybunału Konstytucyjnego jego granicami, należy już na samym początku podkreślić, że zakres orzekania w niniejszej sprawie obejmował wyłącznie odpowiedź na zasadnicze pytanie: Czy obwarowany sankcjami karnymi, bezwzględny zakaz uboju rytualnego jest zgodny z powołanymi wzorcami kontroli, w tym art. 53 ust. 1, 2 i 5 Konstytucji i art. 9 Konwencji? Natomiast poza zakresem postępowania pozostały kwestie wprawdzie związane z zagadnieniem poddanym kontroli Trybunału, ale z istoty rzeczy pochodne, a zatem między innymi finalne przeznaczenie mięsa uzyskiwanego z uboju, łącznie z eksportem. […]Trybunał Konstytucyjny podkreśla, że z uwagi na związanie granicami wniosku (art. 66 ustawy o TK) przedmiotem postępowania w niniejszej sprawie była wyłącznie ocena zgodności obwarowanego sankcjami karnymi, bezwzględnego zakazu uboju rytualnego zwierząt gospodarskich w rzeźni – z konstytucyjnie i konwencyjnie gwarantowaną wolnością religii (wyznania). Tym samym – i to należy raz jeszcze uwypuklić – poza zakresem orzekania znalazły się kwestie wprawdzie związane z zagadnieniem poddanym kontroli Trybunału, ale z istoty rzeczy pochodne. Wśród nich należy wymienić przede wszystkim kwestię finalnego przeznaczenia mięsa pochodzącego z uboju rytualnego, w tym ewentualność ograniczania skali tego uboju, łącznie z eksportem. Rozstrzygnięcia w tej materii należą do władzy ustawodawczej”.

Z logicznego punktu widzenia, sprawa wygląda tak. Art. 34 p. 1 ustawy o ochronie zwierząt ma postać (w wersji wygodnej z analitycznego punktu widzenia): „Zabrania się uboju zwierząt bez ich uprzedniego ogłuszania”. Biorąc pod uwagę definicję uboju rytualnego jako wykluczającego ogłuszanie, art. 34 p. 1 pociąga logicznie zdanie „Zabrania się uboju rytualnego”. Postulat Związku Gmin Żydowskich jest taki: „Ubój rytualny ma być dopuszczony (dozwolony)”, a jeśli zostaje zaakceptowany, prowadzi do konsekwencji: „Nieprawda, że zabrania się uboju bez ogłuszania”. To jednak nie jest pożądana konkluzja, gdyż oznaczałaby dopuszczenie uśmiercania zwierząt bez ogłuszania w każdym przypadku. Trybunał oczywiście zdawał sobie z tego sprawę i dlatego wyrok wyraźnie stwierdza, że art. 34 p. 1 jest niekonstytucyjny w zakresie dotyczącym uboju rytualnego. To jednak znaczy, że orzeczenie nakazuje zastąpić ten przepis przez następujące sformułowanie „Zabrania się uboju bez ogłuszania, chyba że jest to ubój rytualny”. Jest więc tak, że mamy do czynienia z zasadą ogólną „Zabrania się uboju zwierząt bez ogłuszania” i wyjątkiem od niej o postaci „Ubój rytualny jest dozwolony”. Pełnomocnik Związku Gmin Żydowskich tak właśnie to ujął.

Sama analiza logiczna nie przesądza, bo nie może, czy Trybunał przekonywająco uzasadnił pominięcie problemu uboju zewnętrznego. TK może bronić swego stanowiska przez wskazanie na to, że rozstrzyga kwestie jurydyczne, a nie faktyczne i, dalej, że treść rozpatrywanego wniosku winna być ustalana wedle tego kryterium. Takie stanowisko jest bardziej doktrynalne niż wynikające z ustawy o Trybunale. Wszelako sens zwrotu „kwestie jurydyczne” jest co najmniej tak otwarty jak określenia „treść wniosku”. Każdy teoretyk dobrze wie, że granica pomiędzy tym, co jurydyczne, a tym, co takie nie jest, jest trudna, o ile w ogóle możliwa do wytyczenia. I tak też jest w przypadku uboju rytualnego.

Twierdzę, że Trybunał Konstytucyjny, wbrew swej deklaracji, nie uchylił się od zajęcia stanowiska w kwestii finalnego przeznaczenia mięsa pochodzącego z uboju rytualnego.

W samej rzeczy, uzasadnienie wyroku wielokrotnie (w części nie sprawozdawczej) odwołuje się do prawa do uzewnętrzniania religii, którego istotnym elementem w przypadku judaizmu jest spożywanie produktów uboju rytualnego. Sam Trybunał traktuje więc „finalne przeznaczenie mięsa pochodzącego z uboju rytualnego” jako element wolności religijnej w sensie judaizmu i rozumie ubój rytualny jako dokonywany wedle specjalnych przepisów rytualnych przyjętych w judaizmie. Wszelako zarówno Trybunał, jak i Związek Gmin Żydowskich odwołały się także do tego, że produkt tego uboju ma zaspokajać potrzeby religijne wyznawców judaizmu związane z uzewnętrznianiem ich religii. Tak więc o tym, jaki ubój jest rytualny, ma decydować nie tylko wypełnienie specjalnej procedury uśmiercania, ale także przeznaczenie produktu finalnego. Gdyby było inaczej, trzeba by uznać, że wolność religijna (w związku z judaizmem) przysługuje np. producentom mięsa koszernego lub jego smakoszom, niezależnie od ich wyznania (por. poprzedni artykuł). A są to absurdalne konsekwencje.

Stan faktyczny jest taki, że ubój rytualny w sensie proceduralnym obejmuje (a) ubój zewnętrzny; (b) ubój wewnętrzny. Trzeba więc przyjąć, że art. 34 p. 1 ustawy o ochronie zwierząt (wedle oryginalnej postaci) zakazuje zarówno (a) i (b). Dokładniej mówiąc, konsekwencją tego przepisu jest zdanie „Zakazuje się uboju rytualnego zewnętrznego i zakazuje się uboju rytualnego wewnętrznego”. Po tej zmianie wniosek Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich można sformułować tak: „Dopuszcza się ubój wewnętrzny”. Z tego jednak nie wynika, że dopuszcza się ubój zewnętrzny. Skoro nie wynika, to znaczy, że ubój zewnętrzny nie jest objęty zakresem wyjątku, o który wnosił ZGWŻ i który został wprowadzony mocą wyroku wydanego przez Trybunał Konstytucyjny. A jeśli tak, to zakaz wyrażony w zmodyfikowanym art. 34 p. 1 ustawy o ochronie zwierząt obejmuje ubój zewnętrzny, wbrew stanowisku Trybunału.

To właśnie znaczy, że Trybunał złamał art. 66 ustawy o TK i wykroczył poza treść wniosku Związku Gmin Żydowskich, który dotyczył tylko uboju wewnętrznego, tj. zaspokajającego potrzeby religijne wyznawców judaizmu w Polsce, w tym także tych, którzy czasowo przebywają na terytorium państwa polskiego.

Trybunał ma oczywiście rację, powiadając, że do ustawodawcy należy decyzja o tym, czy produkt uboju rytualnego może być eksportowany z Polski do innych krajów. Przyjął więc na siebie rolę ustawodawcy, ale uczynił to całkowicie bezpodstawnie. Nota bene, TK manipuluje danymi dotyczącym dopuszczalności eksportu mięsa pochodzącego z uboju rytualnego, twierdząc, że jest on dozwolony „[w] zdecydowanej większości państw Unii Europejskiej”. A podstawą tego stwierdzenia mają być dane przekazane z MSZ. Może rzeczywiście tak jest w UE, ale dane przekazane Trybunałowi dotyczą zaledwie kilku krajów, a nie ich zdecydowanej większości. Wygląda więc na to, że Trybunał celowo, bo trudno przypuścić, że przez przypadek, stwarza aurę zgodności swego rozstrzygnięcia ze standardami europejskimi. Nawiasem mówiąc, jest to także argument demagogiczny, ponieważ z tego, że w UE jest tak, jak jest, nie wynika, że w Polsce ma być tak samo, skoro mamy prawo do własnego uregulowania danej sprawy.

Trybunał jakoś nie przejmował się standardami europejskimi, gdy uprzywilejowywał edukację religijną w szkołach.

A oto kilka dalszych spostrzeżeń na temat uzasadnienia. Trybunał stwierdził: „A zatem można przypuszczać, że dynamika zmian postaw społecznych i prawnych stworzy w nieodległej przyszłości podstawy do analizowania zachowania człowieka wobec zwierząt w kontekście przesłanki »moralności«”. Dwa ostatnie słowa dowodzą semantycznego barbarzyństwa po stronie TK. O ile jeszcze można uznać zwrot, ulubiony przez sędziów Trybunału (także tych, którzy głosowali za rozważanym wyrokiem). „przesłanka moralności” jako niezbyt udolny skrót frazy „przesłanka odwołująca się do zasad moralnych”, to „przesłanka »moralności«” jest zwyczajnym nonsensem – albo mgliście dotyczy słowa „moralność”, albo użycie cudzysłowu zmienia znaczenie tego słowa na jego przeciwieństwo.

Do dziwolągów językowych należy też nazwa „demokratyczne państwo prawne” użyta w końcowym fragmencie uzasadnienia. To prawda, że redaktorzy tekstu naszej ustawy zasadniczej użyli tego niefortunnego określenia, ale nie ma powodu, by Trybunał Konstytucyjny (czy jakikolwiek inny podmiot) wzorował się na tym lingwistycznym niewypale, o ile nie cytuje stosownego przepisu konstytucji.

Z zacytowanego fragmentu przebija ignorancja na temat obecnego zakresu moralności, w którym już od dłuższego czasu mieści się stosunek do zwierząt. Kilka linijek wcześniej zacytowana jest książka Marii Ossowskiej Socjologia moralności, przypuszczam, że dla popisania się znawstwem literatury. Szkoda, że uczone głowy znajdujące się w Trybunale nie uwzględniły innej pracy tej samej autorki, mianowicie dzieła Normy moralne (I wyd., 1971), w którym kilka stron poświęcone zostało stosunkowi do zwierząt jako problemowi moralnemu. Gwoli sprawiedliwości dodam, że dwóch sędziów, mianowicie Stanisław Biernat i Mirosław Granat, zakwestionowali zacytowany fragment. O ile jednak, drugi sędzia odwołał się raczej do tego, jak to jest w doktrynie, pierwszy obwieścił to niemal jako swoje odkrycie: „Ujmując rzecz najkrócej: moim zdaniem już obecnie, a nie dopiero w przyszłości, moralność przejawia się także w stosunku ludzi do zwierząt”. Bez tej osobistej proklamacji ludzkość prawdopodobnie nie dostrzegłaby, że „moralność przejawia się także w stosunku ludzi do zwierząt”.

Skoro już jestem przy sędzim Biernacie, to zwrócę uwagę na taki oto fragment jego zdania odrębnego: „przyjęcie niewłaściwego założenia nie przeszkodziło Trybunałowi przeprowadzić przekonującej i szerokiej argumentacji. Jej wynikiem jest konkluzja, że bezwzględny zakaz uboju zwierząt według omawianych metod, będącego przejawem wolności uzewnętrzniania religii, nie jest konieczny dla ochrony moralności. Wynik wyważenia wymienionych wartości konstytucyjnych uważam za prawidłowy”. Po pierwsze tekst sugeruje, że ubój rytualny per se jest przejawem wolności religijnej. Każdy? – ponowię pytanie. Po drugie sędzia Biernat utrzymuje, że błędny pogląd Trybunału wyrażony w zacytowanym zdaniu o skutkach dynamiki zmian społecznych (jest to zresztą dobry przykład bełkotu, nawet pomijając przesłankę moralności) jest jedynym założeniem dla argumentacji kończącej się prawidłowym wyważeniem wartości konstytucyjnych. Logika dopuszcza, że z fałszywych przesłanek wynikają prawdziwe wnioski, np. fałszywe zdanie „Wszyscy sędziowie TK głosowali za dopuszczeniem uboju rytualnego” pociąga logiczne prawdziwe zdanie „Niektórzy sędziowie TK głosowali za dopuszczeniem uboju rytualnego”. Logika odróżnia formalną poprawność argumentacji (wniosek wynika logicznie z przesłanek) od poprawności materialnej (przesłanki są prawdziwe). Otóż Trybunał nie mógł przeprowadzić „przekonującej [chyba raczej: poprawnej? – JW] i szerokiej argumentacji”, wychodząc z jednego niewłaściwego założenia. Prof. Biernat, który uczestniczył w przeprowadzeniu „przekonującej i szerokiej argumentacji”, powinien jednak wiedzieć, że Trybunał korzystał z wielu innych przesłanek (mniejsza o to, czy trafnych czy nie) dla wykazania, że zakaz uboju rytualnego nie jest konieczny dla ochrony moralności. Byłoby dobrze, aby stosowanie standardowej terminologii logicznej przez kogokolwiek, kto tego dokonuje, było zgodne z logiką elementarną, np. wykładaną studentom prawa, bo inaczej można łatwo znaleźć się w krainie paralogiki.

Trybunał Konstytucyjny powinien chyba kształtować świadomość prawną Polaków, np. prawodawców czy stosujących prawo. Jak jednak traktować taki oto passus?:

„Trybunał Konstytucyjny zwrócił uwagę również na wyrok Sądu Najwyższego USA z 11 czerwca 1993 r. w sprawie Church of the Lukumi Babalu Aye v. City of Hialeah (508 U.S. 520), w którym za przejaw wolności religii uznano dokonywanie ofiar rytualnych ze zwierząt przez wyznawców Santerii. W uzasadnieniu wyroku, odnosząc się do konstytucyjnie chronionej wolności wyznania (religii), zawarto stwierdzenie, które w pełni zasługuje na aprobatę: »wierzenia religijne nie muszą być akceptowalne, logiczne, spójne lub zrozumiałe dla innych, żeby zasługiwały na ochronę« (508 U.S. 520, 531)”.

Pozostawmy na boku spójność, logiczność i zrozumiałość wierzeń religijnych, ale z akceptowalnością to już inna sprawa. Nie jest jasne, jak Trybunał zapatruje się na rytuały wyznawców Santerii. Załóżmy, że pojawią się w Polsce – dlaczego ich wtedy nie chronić, nawet jeśli nie zostaną akceptowane przez innych, skoro sami Santeryjczycy przywiązują do nich wagę. Wszystko zależy od tego, kto akceptuje, a kto nie, co jest (lub nie jest) przedmiotem akceptacji, a wreszcie, jakie mają być granice ochrony. Już w poprzednim artykule zwróciłem uwagę na wątpliwe konsekwencje poglądu prezesa Rzeplińskiego o absolutnym charakterze wolności religii. Dość swobodne użycie wyroku 508 U. S. 520 przez Trybunał wzmacnia te wątpliwości.

Czy jeśli jakaś mniejszość religijna w Polsce zechce uzewnętrzniać swa wolność religijną przez palenie żywcem kotów (tak było w XVII-wiecznej Anglii, może nie w związku z demonstrowaniem wolności religii, ale krytyką papistów, czyli katolików), to Trybunał wniosek o legalizację takowych praktyk uzna za zasadny, gdyż trzeba chronić wolność religii?

Jest rzeczą wprost zdumiewającą, że instytucja stworzona także po to, aby stać na straży wewnętrznej moralności prawa, tak niepoważnie i bezkrytycznie rekomendowała orzeczenia pochodzące z innej kultury prawnej i moralnej, zresztą opartej na innej koncepcji źródeł prawa, w ramach której nieraz łatwiej pokonywać konkretne problemy. Na pewno nie buduje to pożądanego stosunku Polaków do prawa i moralności.

A oto kolejny fragment uzasadnienia nasuwający wątpliwości:

„[…] Trybunał Konstytucyjny odnotował, że z punktu widzenia zapewnienia dobrostanu zwierząt gospodarskich, bezwzględny zakaz uboju rytualnego paradoksalnie może powodować negatywne skutki uboczne. […] pojawiły się informacje o transporcie hodowanych w Polsce zwierząt za granicę w celu poddania ich ubojowi rytualnemu w państwach Unii Europejskiej, które na taki ubój zezwalają. Tym samym zwierzęta narażone są na różnorodne cierpienia związane z długotrwałym i wyczerpującym transportem za granicę. W związku z powyższym podaje się w wątpliwość, czy zamierzona przez polskiego ustawodawcę jak najdalej idąca troska o dobrostan zwierząt podczas uboju, w postaci bezwzględnego zakazu uboju rytualnego, jest możliwa do zrealizowania w sytuacji, gdy z prawa unijnego wynika dopuszczalność, a nie zakaz uboju rytualnego. Mianowicie bezpośrednio stosowany art. 26 ust. 4 rozporządzenia Rady nr 1099/2009 przewiduje, że państwo członkowskie nie może zabraniać ani utrudniać wprowadzania do obiegu na swoim terytorium produktów pochodzenia zwierzęcego uzyskanych ze zwierząt, które zostały uśmiercone w innym państwie członkowskim, powołując się na to, że dane zwierzęta nie zostały uśmiercone zgodnie z przepisami krajowymi tego państwa służącymi zapewnieniu dalej idącej ochrony zwierząt podczas ich uśmiercania”.

W swym dążeniu do przekonywającej i szerokiej argumentacji Trybunał przeoczył jednak, że przedmiotowy problem jurydyczny dotyczy Polski, a nie innych krajów. Jest rzeczą stosownych służb państwowych, aby nie dopuścić do omijania prawa przez wywożenie zwierząt za granicę w celu poddania ich ubojowi niedozwolonemu w Polsce. Nadto, co również uszło uwadze wnikliwemu oku Trybunału, wspomniane rozporządzenie nie mówi o transportowaniu zwierząt do rzeźni, ale o eksporcie mięsa.

Ten wyraz troski o dobrostan zwierząt jest całkowicie zgodny w literze i duchu z enuncjacjami posła Stanisława Żelichowskiego z PSL, a więc jak najbardziej bezstronnego komentatora sporów wokół uboju rytualnego, aczkolwiek nie rozstrzygam, czy ta koherencja jest przypadkowa, czy nie. Opierając się na podobnie bezstronnych wyjaśnieniach ekspertów Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Trybunał podaje w wątpliwość tezę o tym, że ubój rytualny niesie większe cierpienia zwierząt niż ich uśmiercanie z ogłuszaniem. Z drugiej strony, Trybunał Konstytucyjny, a więc organ mający strać na straży państwa prawa, nawet nie skomentował dostarczonych mu danych mówiących o uboju rytualnym z ogłuszaniem, które sugerowałyby, że za wiedzą i zgodą resortu rolnictwa ma miejsce oszustwo handlowe w postaci eksportu mięsa z uboju z ogłuszaniem jako rytualnego. Fakt ten nie wzbudził wątpliwości Trybunału. TK z optymizmem, jak dobrze wiadomo, niemal codziennie potwierdzanym przez doniesienia o warunkach hodowania i ubijania zwierząt, zapatruje się na dobrą wolę właścicieli ferm hodowlanych i producentów mięsa, którzy nie marzą o niczym innym jak tylko o wprowadzaniu praktyk gwarantujących dobrostan zwierząt. A sędzia Biernat powiada: „przeciwstawianie uboju z ogłuszeniem zwierząt jako humanitarnego ubojowi [rytualnemu] jako szczególnie okrutnego nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości, jako że z wszystkimi stosowanymi sposobami zabijania zwierząt gospodarskich wiąże się ich ból, niepokój i cierpienie – podkreśla to zresztą preambuła do przytoczonego rozporządzenia unijnego. W istocie więc ochrona zwierząt ze względów moralnych wymagałaby zakazu zabijania zwierząt w ogóle w celu pozyskania pokarmu. Jednakże nie trzeba się rozwodzić nad tym, że taki skrajny postulat byłby nierealny z wielu powodów”.

Wprawdzie nie bardzo wiadomo, co tutaj jest wnioskiem, a co konkluzją, ale przesłanie tej wypowiedzi jest osobliwe: skoro zabijamy zwierzęta dla produkcji żywności, to nie ma powodów, aby oszczędzać im cierpień, chyba że ochrona zwierząt znaczy coś innego, a to ostatnie można zapewne uzasadnić za pomocą przekonującej i szerokiej argumentacji, wychodząc z jednego założenia, niekoniecznie właściwego. A dla sprawdzenia jakości tego przekonującego i szerokiego wywodu proponuję taki oto eksperyment myślowy „Ponieważ jest nierealne, aby ludzie byli nieśmiertelni, to nie warto uśmierzać ich bólu w stanie terminalnym”. I tak jest pocieszający następujący fragment uzasadnienia „Nie można tracić z pola widzenia faktu, że wprowadzenie bezwzględnego zakazu uboju rytualnego jest postulatem licznych polskich oraz międzynarodowych organizacji działających na rzecz ochrony zwierząt”. Wszelako Trybunał Konstytucyjny stracił z pola widzenia fakt, że w sprawie K 52/13 w roli amicus curiae występowało Polskie Towarzystwo Etyczne, które przedstawiło swoje stanowisko, co w ogóle nie zostało odnotowane w dokumentach postępowania.

Z kręgów zbliżonych do Trybunału dowiedziałem się, że moje argumenty polegają na erystycznym żonglowaniu logiką.

Niemniej jednak ponawiam swoją propozycję już raz skierowaną do Pana Prezesa Rzeplińskiego w sprawie udzielenia Trybunałowi Konstytucyjnemu nieodpłatnych korepetycji z logiki i ewentualnie etyki (nie normatywnej, ale opisowej).

Jeśli termin „korepetycje” jest niestosowny z uwagi na trybunalską godność, mogę to nazwać konsultacjami. Polecam się także samemu prezesowi. Z zainteresowaniem przeczytałem jego oświadczenie, że jest Polakiem, chrześcijaninem i katolikiem. Jako agnostyk nie jestem nadmiernie biegły w sprawach religijnych, ale zawsze wydawało mi się, że jeśli ktoś jest katolikiem, to tym samym jest chrześcijaninem. Wypowiedź prof. Rzeplińskiego zachwiała jednak moim dotychczasowym przekonaniem na temat zakresowej relacji nazw „katolik” i „chrześcijanin”. Oczekuję więc jakiejś poznawczej korzyści z ewentualnej dyskusji na ten temat. Jako człowiek niewierzący nie mogę liczyć na honor w postaci odznaczenia Pro Ecclesia et Pontifice, ale z drugiej strony o ile uda mi się potwierdzić za pomocą analizy logicznej, że jednak każdy katolik jest chrześcijaninem, być może otrzymam jakiś skromny bonus w sferze transcendentalnej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij