Kraj

Trzaskowski kontra Nawrocki. Czy selfie w tramwaju zadecyduje o wyborze prezydenta?

Słuchając kolejnych przemówień na „obywatelskiej” gali PiS, miałam wrażenie, że wygłaszający je politycy podróżują w czasie i lewitują w okolicach początku XX wieku, a marzenia o Wielkiej Polsce mają przykryć traumę zaborów, jakby te wciąż jeszcze trwały.

Rafał Trzaskowski nie będzie miał łatwego zadania. Karol Nawrocki wystartował efektownie, przejmująco, przekonująco, a momentami wzruszająco. Zapowiedział go Andrzej Nowak, wybitny historyk, występujący na konwencji w Hali „Sokół” w Krakowie jako przewodniczący komitetu obywatelskiego.

Zabory? To było wczoraj?

Komitety obywatelskie mają długą tradycję, w podręcznikach do historii kwitowaną paroma słowami, które nie oddają ich istoty. Komitety, stowarzyszenia, towarzystwa czy ligi to oddolne formacje angażujące obywateli społecznie i politycznie, których istnieniu zawdzięczamy przetrwanie zaborów, wywalczenie niepodległości. Ich kolejnymi odsłonami były „Solidarność” i Komitet Obrony Robotników, a niedawno KOD – Komitet Obrony Demokracji. I choć w Krakowie obecny był Antoni Macierewicz, jeden z założycieli KOR-u, to podczas wydarzenia odnoszono się raczej do komitetów pamiętanych z początku XX wieku, które wsparły polski ruch niepodległościowy.

Trzaskowski wygrał, Sikorski wygrał i Tusk też

Wybór miejsca też nie był przypadkowy. Stowarzyszenie „Sokół” zaczynało wszak we Lwowie w drugiej połowie XIX wieku jako Towarzystwo Gimnastyczne, miało na celu promowanie sportu, organizację zawodów, szkolenie sportowców. Robiło to, wspierając ruch niepodległościowy, bo „Sokoły” powstawały we wszystkich zaborach, w wielu miastach, a przy okazji organizowanych zawodów, środowiska patriotyczne z zaborów austriackiego, pruskiego i rosyjskiego mogły się spotykać. W czasie I wojny światowej drużyny „Sokoła” współtworzyły Legiony Polskie, a przez cały okres XX wieku przyciągały wpływowe postaci związane ze środowiskiem endeckim.

Można o tym wiedzieć, można nie wiedzieć, ale widać było w kolejnych wystąpieniach chęć podkreślenia historycznej ciągłości i określenia stawki najbliższych wyborów, którą w narracji PiS ma być suwerenność. Polska katolicka, narodowa, tradycyjna staje naprzeciw Rosji i Unii Europejskiej z wielkimi projektami polskiego atomu, CPK i zachowaniem tradycyjnych polskich gospodarstw rolniczych.

Słuchając kolejnych przemówień, miałam wrażenie, że wygłaszający je politycy podróżują w czasie i lewitują w okolicach początku XX wieku, a marzenia o Wielkiej Polsce mają przykryć traumę zaborów, jakby te wciąż jeszcze trwały. Karol Nawrocki powtórzył wszystkie slogany PiS dotyczące groźby, która wisi nad Polską, iż „będzie zamieszkiwana przez obywateli UE polskiego pochodzenia”. Powtórzył też inne pisowskie przekonania o tym, że to rząd koalicji 15 października łamie konstytucję, postponując neosędziów i lekceważąc TK.

Obywatel, co jeździł tramwajem i nie robił selfie

To właśnie całkowite sklejenie poglądów „obywatelskiego” kandydata z linią ideologiczno-propagandową PiS każe użyć cudzysłowu. Jest jednak zrozumiałe, dlaczego PiS sięgnął po tę formułę.

Po pierwsze – żeby wygrać z prawyborami w KO. KO pokazała się jako demokratyczna, wyłaniając swojego kandydata na drodze wewnętrznych dyskusji. PiS okazał się „obywatelski” – reagujący nie tylko na głosy członków partii, ale i głos społeczeństwa – popierając kandydata zaproponowanego przez komitet obywatelski, czyli 168 propisowskich intelektualistów, od Cenckiewicza po Fiszbacha. Było to rozwiązanie szyte na chybcika, co zdradził poseł PiS Jan Mosiński, pokazując „przekaz dnia” – czyli SMS z Nowogrodzkiej z informacją o obywatelskim, a nie partyjnym charakterze konwencji w Krakowie.

Wystawiając kandydata „obywatelskiego”, PiS stara się też odciąć go od wszystkich pisowskich nadużyć, które są i będą rozliczane – Willi plus Czarnka, Red is Bad Morawieckiego czy definlandyzacji Macierewicza.

Dlatego partia zdecydowała się na kandydata „zgody narodowej”, jak o Nawrockim mówił prezes PiS. Ponad podziałami, doktora, ale z robotniczej rodziny, który jeździł tramwajem do pracy i nie uważał tego za tak nadzwyczajne, żeby robić sobie selfie – to komunikat do Trzaskowskiego. Historyka, ojca („To dla mnie wielki zaszczyt. Tato, zapraszam Cię na scenę” – mówił najstarszy syn Karola Nawrockiego – Daniel), męża. Oczywiście „ponad podziałami” między PiS i Konfederacją, bo jego identyfikacja ideologiczna nie pozostawia wątpliwości. Być może część wyborców PSL też mogłoby oddać na niego głos.

Co chyba najważniejsze, taki kandydat być może ma potencjał przebudzenia „śpiącego olbrzyma”. Do tego wzywał przewodniczący komitetu obywatelskiego historyk Andrzej Nowak, o to apelował Kaczyński i o to prosił kandydat Nawrocki – o zakładanie komitetów, zbieranie się, aktywność, bo to jest „bitwa o Polskę”.

Trzaskowski nie jest podróbką

Wysunięcie i „przypieczętowanie” Rafała Trzaskowskiego jako kandydata Koalicji Obywatelskiej może świadczyć o tym, że Donald Tusk też chce grać na dwóch fortepianach, populistycznym i obywatelskim. Trzaskowski był przecież domyślnym kandydatem organizacji prawnoczłowieczych, obywatelskich, klimatycznych i młodzieżowych, kobiecych – słowem, demokratycznych.

Radosław Sikorski miał móc kusić elektorat raczej konserwatywny, a ten liberalno-lewicowy miał się ugiąć w imię rozsądku. Ostatecznie postawiono na mobilizację tego samego elektoratu, który w październiku 2023 pozwolił na odsunięcie PiS od władzy.

Podczas gdy Karol Nawrocki będzie wehikułem idei Wielkich Projektów, Rafał Trzaskowski może być wehikułem idei równych chodników, zielonych miast, przyjaznych urzędów, dobrej edukacji, w ogóle państwa, które dostarcza, jest sprawne, racjonalne, takiego „fajnego kraju do życia”, w którym demokracja może się rozwijać.

Czy kandydat obywatelski Nawrocki dotrwa do stycznia?

Największą wadą populistycznej gry prowadzonej przez Donalda Tuska jest fakt, że PiS zawsze będzie w populizmie lepszy – bo autentyczniejszy, a po co mieć kopię, skoro można mieć oryginał? Trzaskowski nie jest podróbką, przez ostatnie lata stał się prawdziwym samorządowcem, rozumiejącym wagę pozornie małych rzeczy, takich jak transport publiczny, dostęp do lekarzy, którym sumienie nakazuje ratować kobietę, a nie czekać, aż rozwinie się sepsa, ale i większych – jak równość wszystkich bez względu na wyznanie i gender. Trzaskowski nawet o bezpieczeństwie potrafi opowiedzieć w sposób zrozumiały dla cywili, mówiąc o szpitalach, schronach, edukacji.

Po miesiącach niepewności i stania w cieniu Donalda Tuska, skromnej postawy nawet na własnym Campusie, przyzwoity i przyjazny (jak widzą go zwolennicy) Rafał Trzaskowski nabrał nowego blasku. Jeśli pokaże, że dzięki dobremu gospodarowaniu i pieniądzom z KPO zakończy podział na Polskę A i B – może wygrać nawet część konserwatywnych głosów. Bo to ten podział, a nie zabory, jest w tej chwili istotniejszy. Dostrzegając go i starając się go przekroczyć, Rafał Trzaskowski pokaże, w przeciwieństwie do Nawrockiego, że myśli o przyszłości, a nie rozgrywa zamierzchłe bitwy.

Czy to Telewizja Republika wybiera PiS-owi kandydata?

Jeśli jeszcze rząd pójdzie po rozum do głowy i przeprowadzi przez Sejm dekryminalizację aborcji tak, by podpisanie tej ustawy, stanowiącej siedmiomilowy krok na drodze do prawdziwej demokracji, mogło być jednym z pierwszych aktów nowego prezydenta, zbierze poparcie kobiet z miast, miasteczek i wsi – wszędzie tam, gdzie kobiety protestowały po wyroku TK.

Mam nadzieję, że rząd będzie mu w tym pomagał; że za kandydaturą Trzaskowskiego nastąpi więcej racjonalnych decyzji i inwestycji, a być może nawet zamiast „Wału Tuska” powstanie projekt „schronów Trzaskowskiego”.

No dobrze, trochę się rozmarzyłam, ale mniej megalomanii i więcej rozsądku to właśnie to, czego teraz potrzebujemy. Jeśli Rafał Trzaskowski będzie wehikułem takiego projektu, wszyscy na tym skorzystamy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij