Mastalerek w TVN przekonuje, że prezydent na pewno nie zaprzysiągł agenta. Czyli że Jarosław Kaczyński jest niewiarygodny i czas mu na emeryturę. Oraz że tak naprawdę wiele celów nowy rząd i prezydent mają wspólnych.
Jeśli exposé Mateusza Morawieckiego miało dać impuls do namysłu posłom, o których sądził, że mogą w ostatniej chwili poprzeć jego rząd – to nie udało się z pewnością. Jeśli miało być tym ostatnim podniesieniem flagi, akcentem scalającym obóz PiS przed przejściem do opozycji, rzucającym Donaldowi Tuskowi wyzwania, z których prawica będzie go potem rozliczać – nie udało się również. Morawiecki brnął przez swoje własne wystąpienie jak przez mgłę, nie bardzo wiedząc, w jakim kierunku i po jakim gruncie stąpa. Nie sądzę, by zachęcił wielu do pójścia za sobą.
czytaj także
Obraz, jaki pozostał po PiS, to obraz chciwych, zepsutych polityków, którzy do ostatniej chwili wyciągają pieniądze z każdej możliwej instytucji. Katastrofy wizerunkowej dopełnił Jarosław Kaczyński, wdzierając się na mównicę i oświadczając, że człowiek, który już za kilkadziesiąt godzin będzie zaprzysięgany przez prezydenta z pisowskiego obozu, jest niemieckim agentem, czym ostatecznie podkopał zaufanie do własnego obozu.
A przecież to właśnie zaufaniem PiS grał. Postawił na wyborców rozczarowanych, zawiedzionych, sfrustrowanych, do których dołączyli cynicy. Cynicy – co pokazał wynik ostatnich wyborów – już przechodzą do partii demokratycznych, zaś ci, którzy zdobyli się na zaufanie do PiS, mogą przeżywać głęboki kryzys. Pierwsza kadencja to czas spełniania obietnic, druga – kapitał zaufania jest nadwątlany, ale wciąż działają fundusze przekazywane na kościelnych akolitów i lokalnych pracodawców. To się jednak kończy.
Spoiwem koalicji Tuska nie jest błyskawica, ale letnia praworządność
czytaj także
W dodatku jak można mieć zaufanie do prezydenta, który zaprzysięga agenta? Komu wierzyć? Andrzejowi Dudzie czy Jarosławowi Kaczyńskiemu? Bo Mateusz Morawiecki sam sobie nie wierzy. Z tej trójki największe szanse na rehabilitację i pozbieranie prawicy ma Duda. Może stać się współautorem kolejnych sukcesów nowego rządu: KPO, silniejszej pozycji międzynarodowej, stabilizacji, spokoju.
Widzi to z pewnością szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek. W TVN24 przekonuje, że prezydent na pewno nie zaprzysiągł agenta. Czyli że Jarosław Kaczyński jest niewiarygodny i czas mu na emeryturę. Oraz że tak naprawdę wiele celów nowy rząd i prezydent mają wspólnych, zwłaszcza na polu obronności i relacji międzynarodowych. Dla prezydenta – jak podkreślał Mastalerek – najważniejsza jest relacja ze Stanami Zjednoczonymi, a zaraz potem pomoc Ukrainie. Bo jedno i drugie jest działaniem na rzecz bezpieczeństwa Polski.
Mimo że w czasie zaprzysiężenia prezydent akcentował różnice i nieco groził palcem (stan państwa oceniam na bardzo dobry, jak gdzieś chcecie, żeby było jeszcze lepiej, to poprawiajcie, ale nic nie zepsujcie), mimo świeżo nabytych w przegłosowanej niedawno ustawie większych kompetencji w sprawach międzynarodowych – przecież Andrzej Duda nie ścigał się z Donaldem Tuskiem o miejsce na szczycie Rady Europejskiej. Pozwolił też na wymianę stałego przedstawiciela Polski przy Unii – Andrzeja Sadosia zastąpił Piotr Serafin. Prezydent nie był zaskoczony – tę zmianę Donald Tusk z nim omówił. Oczywiście Duda będzie musiał znieść krytykę ze strony własnego środowiska, ale teraz to on ma silniejszą pozycję.
Która w dodatku może się jeszcze wzmocnić. Pierwszy raz od 2015 roku będzie miał do czynienia z ludźmi, którzy niekoniecznie będą chcieli go poniżać. Nie wyobrażam sobie, że Donald Tusk będzie trzymał prezydenta państwa polskiego w przedpokoju. Pierwszy raz od początku pierwszej swojej kadencji Andrzej Duda będzie pracował z rządem przewidywalnym (bo działającym wedle ustalonych reguł, a nie poza nimi), o jasno zdefiniowanej racji stanu, skupionym na rzeczywistym kierowaniu państwem, złożonym z polityków mających poczucie realnej odpowiedzialności.
Wyobraźmy sobie na przykład, że prezydent buduje relacje polsko-ukraińskie tak jak dotychczas, ale nie rozbijają się one o interesy kręcone na ukraińskim zbożu, na nieoczekiwanych zwrotach wskazujących, że Kijów jest wrogiem, tak jak Berlin czy Bruksela. Że nie kręci się nigdzie w pobliżu Ziobro z nacjonalistycznym przesłaniem.
Eurofatalizm PiS nie może zdominować dyskusji o zmianie traktatów
czytaj także
Pozycja prezydenta może teraz się wzmocnić i to przy minimalnym jego udziale. Wystarczy, że będzie łaskawie pozwalać i przecinać wstęgi. Okaże się spokojnym i stabilnym, a nie tylko sympatycznym. Prezydent współpracujący z rządem może też z bliska obserwować jego potknięcia, wykorzystywać je i recenzować – pokazując swoją od niego odrębność.
Rośnie PiS-owi olbrzymi konkurent w postaci Trzeciej Drogi. Popularność kanałów sejmowych jest większa niż patostreamu płynącego z Sejmu IX kadencji. To pokazuje, że wyborcy, również ci konserwatywni, dość mają cyrku i rozchwiania, że jednak chcą polityków grających w ramach ustalonych zasad.
Jeżeli PiS ma jeszcze stanąć na nogi, to stanie dzięki Andrzejowi Dudzie, bo dzisiaj to on, a nie np. Przemysław Czarnek – inny kandydat na schedę po Kaczyńskim – może lepiej odpowiedzieć na emocje i oczekiwania wyborców PiS-u.