Masz dość wyzysku młodych i braku queerów w mediach? To już przeszłość! Zobacz, jak Off Radio Kraków rozwiązało te palące problemy za sprawą jednej prostej sztucz… nej inteligencji.
Publiczne Radio Kraków ma kłopoty finansowe i zostało postawione w stan likwidacji. Zadłużenie medium ma wypływać – jak informował m.in. TVN24 ustami swoich rozmówców – ze złego zarządzania oraz szeregu fatalnych decyzji politycznych na poziomie centralnym, dotyczących finansowania spółek medialnych.
Co będzie dalej? Tym zajmuje się likwidator, a przed 2016 rokiem prezes Radia Kraków, „szukający oszczędności, by załatać dziurę w budżecie” Marcin Pulit. Znalazł, zwalniając ludzi i jednocześnie odkrywając antidotum na niejedną bolączkę branży medialnej. Autorki książek o gównodziennikarstwie go nienawidzą!
Zimny prysznic
Zamiast dziennikarzy do pracy w działającym pod parasolem Radia Kraków Off Radiu Pulit zaangażował (bo przecież nie zatrudnił) nowych prowadzących, wygenerowanych przez sztuczną inteligencję – 20-letnią Emilię „Emi” Nowak, 22-letniego Jakuba „Kubę” Zielińskiego oraz 23-letniego Alexa.
Pierwszą z nowych radiowczyń jest studentka dziennikarstwa, która zajmuje się popkulturą. Kuba to specjalista od technologii i muzyki, a Alex Szulc jako osoba zaangażowana społecznie będzie opowiadać o kulturze queerowej.
No i o co było bić tyle piany, że w mediach dominują narracje skierowane głównie do białych heteroseksualnych mężczyzn, kosztem brakującej perspektywy osób LGBT+, skoro tę drugą można sobie spokojnie wyprodukować w komputerze? Po co te zmartwienia o warunki pracy w redakcjach i zatrudnianie studentów aspirujących do miana dziennikarzy na bezpłatnych stażach albo śmieciówkach, jeśli wystarczy ich nie zatrudniać? Wreszcie: po co zmuszać ludzi do tworzenia gównokontentu, gdy bez narzekania zrobi to za nich taniej, szybciej i niekoniecznie solidnie (ale kogo to obchodzi) AI?
Pytanie o to, czy sztuczna inteligencja uwolni dziennikarzy od przykrego obowiązku pracy, dotychczas wydawało się tematem zarezerwowanym dla dużych korporacji medialnych. Te ostatnie – jak choćby Ringier Axel Springer, wydający w Polsce m.in. „Newsweeka” czy Onet – już od dawna wchodzą w konszachty z OpenAI, dając jej na tacy pracę setek tysięcy słabo opłacanych pracowników. Po co? Żeby imitująca człowieka maszyna nauczyła się pisać i tworzyć materiały prasowe, a zarządy firm zoptymalizowały koszty ludzkie i chwaliły się przy tym, że idą z duchem czasu.
czytaj także
Radio Kraków udowadnia, że sztuczna inteligencja może zmienić także media podobno misyjne i tworzone dla publicznego dobra. W dodatku robi w czasie rzeczywistym wywiady z Wisławą Szymborską o wygranym Noblu. A ty, dziennikareczko, co? Pewnie masz co najwyżej na koncie rozmowy z żyjącymi laureatami Nike? Pulitowi nawet cię nie żal, bo stworzył „eksperymentalny program” kreowany przez AI i odpowiadający na rzekome potrzeby i zainteresowania generacji Z. Młodzi, jak wiadomo, bezrefleksyjnie łykają nowinki technologiczne.
Ja natomiast pragnę podziękować Pulitowi za zimny prysznic. Wysmarowałam prawie 400-stronicową książkę o kryzysie w mediach, by zastanowić się, czy ten stan rzeczy można próbować choćby minimalnie naprawić. Wnioski wysunęłam raczej ponure, podobnie jak moi rozmówcy (dziennikarze i ekspertki) nazywający branżę medialną tonącym od dekad Titanikiem, któremu nikt i nic nie jest w stanie przyjść na odsiecz.
Jedynie pracownicy mediów i czytelnicy powinni uzbrajać się w koła ratunkowe, by nie utonąć w morzu podlanej przemocą ekonomiczną i psychiczno-fizyczną dezinformacji i clickabitozy. Tym pierwszym wypada doradzić zrzeszanie się w związkach zawodowych, tym drugim – informacyjną wybredność i dietę.
czytaj także
Uczciwie należałoby jednak powiedzieć, że ani jedni, ani drudzy nie uchronią się przed dziką logiką skomputeryzowanego kapitalizmu – by sięgnąć po określenie filozofa Michała Krzykawskiego. Na szczęście pomysł na Off Radio Kraków wyrwał mnie z tego czarnowidztwa i jednocześnie uświadomił, że cała moja praca nad książką była absolutnie bez sensu, bo rozwiązanie wielokryzysu leżało na kalifornijskiej ulicy.
To święta i nieomylna technologia prosto z Doliny Krzemowej, a nie na przykład walka z nadużyciami oraz regulacje rynku medialnego uporają się ze wszystkim, co nam leży na duszy. Wszak postęp jest najważniejszy, a rządzący mediami technokraci czy raczej technooptymiści wierzą, że zmienia on rzeczywistość na lepszą.
Media w rękach skrajnych techooptymistów
W miniony weekend, podczas tegorocznych Igrzysk Wolności odbyła się dyskusja o stanie mediów z udziałem m.in. Michała Brańskiego, wiceprezesa Wirtualnej Polski, i dziennikarki Sylwii Czubkowskiej. W komentarzu do wydarzenia i tez wygłaszanych przez Brańskiego (którego, nawiasem mówiąc, obraża pojęcie „gównodziennikarstwa”), Czubkowska napisała na LinkedIn, że „techsolucjonści i skrajni technooptymiści są w Polsce”. Innymi słowy – mamy Elonów Musków w domu, a właściwie w zarządach największych firm medialnych.
Czubkowska przywołuje też ich poglądy, według których każdy zgłaszający wątpliwości co do kosztów społecznych zmian technologicznych jest doomerem albo spowalniaczem, i puentuje, że „przy takich menadżerach z największych mediów nie są potrzebni lobbyści Google, Mety i TikToka”.
czytaj także
Dziś doomerzy i spowalniacze zgodnie narzekają na wygenerowaną przez AI rozmowę z Wisławą Szymborską w państwowej, ale małej stacji, ale czy będą w stanie wznieść się na te same wyżyny moralnego oburzenia, gdy technologię jeszcze intensywniej zaczną wykorzystywać tacy giganci jak Wirtualna Polska? Wszechobecną optymalizację z użyciem szemranych narzędzi można w okresie przejściowym przykrywać głośnymi dziennikarskimi nazwiskami – do czasu, aż i te przestaną być potrzebne.
Niestety, władcy korporacji z dolinokrzemowym rodowodem i entuzjaści ich pomysłów nie powiedzą wam, że takie polepszanie rzeczywistości służy tylko najbardziej uprzywilejowanym, niszczy w zalążku demokratyczną debatę i jakiekolwiek dziennikarstwo, któremu coraz bardziej narażeni na manipulacje farm botów ludzie mogliby zaufać, będzie wiązało się też z wielkim obciążeniem dla klimatu, który i bez tego ma swoje problemy. AI jest bowiem energo- i wodożerna w stopniu porównywalnym do potrzeb całych krajów.
Cytujący Oliviera Alexandre’a Krzykawski wskazuje, że magnaci cyfrowi z Kalifornii „stawiają znak równości między innowacjami technologicznymi a poprawą warunków życia ludzkości, między sukcesem indywidualnym a losem wszystkich ludzi, a także między »nowe« a »lepsze«”.
Słuchaj podcastu autorki tekstu:
Dodałabym, że uwierzyliśmy, że także „sztuczne” równa się lepsze, bo nie narzeka, nie choruje, nie skarży się na mobbing i szybciej przeszuka internet niż człowiek oraz zwykła wyszukiwarka. Zresztą technoprogres – niczym wolny rynek – weryfikuje i wyreguluje, więc milczcie, technosceptycy, nie tamujcie naszego rozwoju, bredząc coś o niezależnych mediach i prawach pracowniczych dla dziennikarzy. Nikt ich już nie potrzebuje, prawda?
Jeśli jednak jakimś cudem wciąż uważacie, że „zaangażowane społecznie treści nie powinny powstawać bez zaangażowania ludzi”, to podpiszcie list otwarty autorstwa zwolnionego z Off Radia Kraków dziennikarza Mateusza Demskiego w tej sprawie.