Kraj

Szymon Hołownia – prezydent zdezorientowanych

Szymon „urwałem się z choinki” Hołownia ogłosił wczoraj wieczorem w Jędrzejowie niedaleko Kielc, że będzie kandydował na najwyższy urząd w państwie. Zadeklarował przy tym kompletną niezależność od kogokolwiek. Czy także od partii swojego imienia?

„Jestem Szymon Hołownia, mam 48 lat, urodziłem się w Białymstoku, jestem ojcem Mani i Eli, moja żona jest oficerem sił powietrznych, rok temu zostałem marszałkiem sejmu, a w styczniu przyszłego roku będę kandydować na urząd prezydenta”. Te słowa wygłosił 13 listopada w Jędrzejowie Szymon Hołownia, założyciel i szef partii Polska 2050 Szymona Hołowni. Ogłosił, że startuje do wyborów jako kandydat niezależny, o swojej partii wspominając tylko mimochodem, choć jak się zdaje, było z nim kilkoro jej członków. W Jędrzejowie ten wytrawny polityk wystąpił po prostu jako Szymon.

Czy Szymon Hołownia oddaje partię wiceprzewodniczącej Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz? Czy to koniec Polski 2050 i czy także oficjalnie dobiegł końca projekt Trzeciej Drogi? Były wiceprzewodniczący Michał Kobosko zaprzecza. O co więc chodzi? No właśnie.

Dr Szymon & Mr Hołownia

Zapewne Szymon Hołownia postanowił zagospodarować elektorat zdezorientowanych – tych, którzy do ostatniej chwili nie wiedzą, przy którym nazwisku postawić krzyżyk. W każdych wyborach jest ich nawet do kilkunastu procent, a Szymon Hołownia najwyraźniej chce, by było ich więcej. Po występie w Jędrzejowie niejedna osoba zada sobie bowiem pytanie: co tu się odjaniepawla?

W sytuacji tak silnej polaryzacji, jaką mamy, pierwsza tura wyborów to okazja do przypomnienia postulatów i celów własnych ugrupowań, pokazania siły swojego środowiska, a później symbolicznego przekazania poparcia jednemu z dwóch kandydatów, którzy przejdą do drugiej tury. A Szymon Hołownia nie dość, że Polskę 2050 wymienił tylko mimochodem, to kompletnie zlekceważył i jej działaczy i wyborców. Nie przypomniał żadnego z postulatów, ani tych starszych, zielonych i europejskich, z czasów, gdy był jeszcze niezależny od Kosiniaka-Kamysza, ani tych Trzeciej Drogi – liberalnych i gospodarczych.

Polska 2050 Szymona Hołowni miała być jak choinka. Chrześcijańska, zielona, ozdobiona kilkoma wyrazistymi, poważnymi i doświadczonymi politykami, których ten projekt przyciągnął. Miała być jak powiew świeżości w czas smogu, miała mieć moc jednania. Szymon Hołownia, najjaśniejsza jej gwiazda na samym jej czubku, właśnie się z niej urwał.

Czy samotny start Hołowni, lat 48, urodzonego w Białymstoku, to deklaracja plajty Polski 2050? Czy to koniec projektu, który miał jakoś zorganizować polską wersję chadecji – katolików, ale europejskich, zielonych, progresywnych i „przyzwoitych”?

Czy mariaż z PSL – partią silną lokalnymi układami władzy, gdzie na niedzielnym polowaniu spotykają się aptekarz, policjant, przedsiębiorca i ksiądz, a naganiaczami są „żule”, nędznie opłacani pracownicy lasów państwowych na śmieciówkach – kompletnie pogruchotał morale działaczy, którzy zaczynali od noszenia zakupów starszym osobom w czasie pandemii, zbierali w lasach śmieci i marzyli o innej polityce?

„Nie ma żadnego premiera czy przewodniczącego, który zadzwoni do mnie i powie, mi co mam robić. To jest niezależność, móc słuchać siebie i swoich przekonań, ale i ludzi. Chcę być prezydentem ludzi, a nie partii. Biało-czerwona to jedyny sztandar, pod którym kandydat taki jak ja może stanąć” – przekonywał Hołownia w charakterystycznym dla siebie stylu. Bo Jędrzejów to kolejne miasto po Kraśniku, Zambrowie i Pleszewie, które ostatnio odwiedził z hasłem „pod jedną flagą”.

Czy to deklaracja pełnej niezależności? Czy też Szymon Hołownia robi się coraz bardziej niezależny od własnych koalicjantów, działaczy i byłych wyborców i z topieli próbuje uratować tylko siebie: Szymona Hołownię, lat 48, urodzonego w Białymstoku, by zacząć wszystko od nowa?

Lewica i Polska 2050 w strefie zgniotu

Skoro nie udało mu się zaspokoić ambicji za pomocą narzędzia politycznego, jakim jest partia, działacze, koalicja, stanowiska w rządzie i laska marszałkowska w Sejmie, chciałby, żeby mu to jednak ktoś dał. Mówił, że potrzeba decydentów, którzy będą widzieli najsłabszego z nas – i Szymon Hołownia takiego decydenta w sobie zobaczył. Teraz chce, żeby to ci najsłabsi, jak zażartował „z różnych parafii”, zmęczeni i zdezorientowani polityką, namaścili jego skronie.

A może za tym ruchem stoi po prostu urażona ambicja? „Potrzebujemy, zasługujemy, możemy więcej, niż mamy” – mówił w Jędrzejowie Hołownia. O kim mówił? Czy o tych, do których mówił, czy raczej próbował przemycić myśl o tym, że Szymon Hołownia może więcej, więcej potrzebuje i zasługuje na więcej, niż ma?

Im bardziej kandydat Hołownia zagląda do środka, tym bardziej nie ma tam prezydenta Hołowni

Czy to się może udać? Bez działaczy Polski 2050, którzy w każdym najmniejszym mieście na wiosnę wywieszą jego plakaty? Śmiem wątpić. Czy w ogóle Polska 2050 przetrwa do wiosny 2025? Może to jakieś sprytne zagranie, może za chwilę Ruch Polska 2050 wróci do gry? Na razie wygląda to po prostu na poważną nielojalność wobec wszystkich, którzy mu zaufali i którzy ciężko pracowali na to, by Szymon Hołownia dostał to, na co zasługuje.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij