Cięcia dotacji, kłopoty ze znalezieniem budynku dla szkoły, niełatwe relacje z samorządami. Szkoła w Chmurze miała być powiewem świeżości w nauczaniu domowym. Coś poszło nie tak. Co? Pytamy o to Michała Cieślę, rzecznika Szkoły w Chmurze.
Katarzyna Przyborska: Szkoła w Chmurze zapewniała niedawno samorząd warszawski, że nie prowadzi naboru w czasie roku szkolnego, żeby nie powodować dziury budżetowej. A jednak właśnie przeniosła 1000 uczniów z Katowic, gdzie Chmura jest likwidowana. Coś bardzo nie gra na poziomie współpracy z samorządami. Co się dzieje?
Michał Cieśla: Deklaracje składane samorządom są dla nas niezwykle istotne, dlatego Szkoła w Chmurze w kolejny rok szkolny wchodziła nie jako jedna placówka, a sześć szkół zarejestrowanych w Warszawie, Poznaniu i Katowicach. Zgodnie z naszą deklaracją nie prowadziliśmy otwartej rekrutacji do szkół w Warszawie.
Tysiąc uczniów, o których pani wspomina, to wyjątkowa sytuacja, w której zmuszeni jesteśmy przenieść maturzystów, ósmoklasistów oraz uczniów w terapii. To trudna decyzja, która wynika z nieprawomocnej decyzji prezydenta Katowic o wykreśleniu naszych szkół zarejestrowanych w tym mieście.
Eksperyment Szkoła w Chmurze i jego wrogowie. Zaufanie dobre, kontrola lepsza?
czytaj także
Czemu samorząd w Katowicach likwiduje szkołę?
Podstawą do wszczęcia procedury likwidacyjnej szkół w Katowicach, podstawówki i liceum, było założenie ze strony miasta, że zalecenia wskazane przez kuratorium nie zostały i nie zostaną spełnione. Tymczasem niecały miesiąc po przesłaniu nam ich Śląskie Kuratorium Oświaty przeprowadziło kontrolę. W protokole stwierdza, że zalecenia będące podstawą postępowania Miasta Katowice zostały spełnione. Ale wtedy zaczęła się dziwna gra siedzibą.
Jaka gra?
Wiceprezydent miasta Katowice napisał pismo do spółki, która nam jako Szkole w Chmurze wynajmowała przestrzenie. Tydzień później ta spółka wypowiedziała nam umowę w trybie natychmiastowym. A prezydent zapytał, gdzie jest nowa siedziba. Wezwał nas do pilnego jej wskazania.
To nie może być jakakolwiek siedziba. Musi spełniać określone warunki tradycyjnej szkoły, z uwzględnieniem m.in. odpowiedniej liczby łazienek, odpowiedniej wysokości pomieszczeń, stosownej odległość od punktu sprzedaży alkoholu czy tak ścisłe zalecenia, jak konieczność zabudowania kaloryferów.
Rozumiem, że to też przepis, który należałoby doprecyzować, bo on dotyczy bardziej szkół stacjonarnych.
Tak, ale te wymogi formalne stawiane są także organizatorom edukacji domowej. Niełatwo znaleźć taką siedzibę w 14 dni. Udało nam się w 18, ale nie zdążyliśmy przeprowadzić odbioru przez straż pożarną, która miała napięty grafik. Przedstawiliśmy opinię straży, którą uzyskała inna szkoła urzędująca w tym samym budynku wraz z oświadczeniem, że jego stan nie uległ zmianie.
Dodatkowo poprosiliśmy Urząd Miasta o przesunięcie nam terminu na dostarczenie dokumentacji, właśnie z powodu niedostępności straży. Na tym piśmie w Urzędzie Miasta jest u góry zapisana „koncepcja na wykreślenie”. Założenie, że nie przedłużą terminu, co skutkować będzie wykreśleniem. To bardzo świadoma decyzja, bo jest też adnotacja, że pewnie skończy się odwołaniem do sądu. Widać złą wolę. A chciałbym, żeby Urząd Miasta zrozumiał, że Szkoła w Chmurze to nie jest jakiś dziwny byt z Warszawy, a żywa społeczność uczniów i rodziców, którzy wybrali ten model edukacji dla swoich dzieci. I że naprawdę warto wspierać taką formę nauki.
I dlatego przenosicie teraz 1000 uczniów do Warszawy, której władzom obiecaliście, że nowych uczniów w ciągu roku nie będzie?
To na pewno jest kłopot dla Warszawy. Szczególnie w świetle wciąż obowiązujących sztywnych zapisów o finansowaniu oświaty. Dlatego wystosowaliśmy list otwarty do pana prezydenta, próbując mu wytłumaczyć, że naszą jedyną motywacją jest dobro uczniów i nie możemy igrać ich losem. To nie jest łatwa decyzja, ale w tych okolicznościach jedyna, która gwarantuje, że nasi maturzyści i uczniowie klas ósmych będą mogli napisać egzaminy nie tylko na zasadach, które im obiecaliśmy, czyli w duchu pozytywności, otwartości i w możliwie jak najbardziej przyjaznych warunkach, ale w ogóle.
Dom to nie szkoła. Koniec reżimu zadań domowych w podstawówkach
czytaj także
A czemu nie do Poznania?
W Poznaniu nie mielibyśmy możliwości zorganizowania dodatkowych egzaminów maturalnych. Tam już mamy policzone miejsca co do ucznia i nie moglibyśmy przyjąć więcej. W Warszawie są dodatkowe przestrzenie, które możemy wykorzystać na tak duże egzaminy. Również Komisja Egzaminacyjna wskazywała, że Warszawa jest najlepszym miejscem, w które ostatecznie można przekierować uczniów ze Śląska.
Co się wydarzy w Katowicach?
W piątek, 9 lutego, kancelaria reprezentująca szkołę przesłała niezbędne dokumenty w procedurze odwołania od decyzji prezydenta miasta Katowice o wykreśleniu podstawówki i liceum. Wniosek rozpatrzy Śląskie Kuratorium Oświaty. Może jednak zrobić to sam prezydent. W postępowaniu odwoławczym organ pierwszej instancji może uchylić lub zmienić własną decyzję w ramach tzw. autokontroli, w terminie siedmiu dni od wpłynięcia odwołania. Do tego będziemy zachęcać prezydenta.
Argumenty prawne są po naszej stronie. Mamy wskazania, że urzędnicy miasta Katowice nie dopełnili wymogów procesu postępowania w myśl Kodeksu postępowania administracyjnego. Jeśli tutaj nie będzie zgody, to czeka nas sąd. Nie chcemy jednak pozostawiać uczniów w niepewności parę miesięcy przed egzaminami.
A może samorządowcy w Katowicach boją się tego, co miało miejsce w Warszawie, czyli nagłego przyrostu uczniów i dziury w budżecie? Kiedy powstała Szkoła w Chmurze i działała tylko w stolicy i tylko tu uczniowie mogli się zapisywać. To sprawiło, że w ciągu roku Warszawie przybyło uczniów, ale nie przybyło pieniędzy z subwencji. Pokrzywdzony samorząd warszawski zaapelował do ministra Czarnka o zmniejszenie subwencji dla uczniów edukacji domowej z 0,8 do 0,2. Czyli z około 6118 zł subwencji na jednego ucznia szkoły systemowej w roku 2022, zostaje 1226 dla ucznia w edukacji domowej, co na miesiąc daje w zaokrągleniu 102 złote.
Problemem jest interpretacja przepisów o finansowaniu oświaty. Są urzędnicy, którzy są w stanie powiedzieć, jak dokładnie jest wyliczana dotacja na każdego ucznia. Mają świadomość tego, że subwencja na szkoły niepubliczne to tak naprawdę jest subwencja, którą oni muszą tylko przekazywać szkole. Ale są takie samorządy, które widzą jedną pulę, i mają wrażenie, że na edukację domową muszą dopłacać. A tak nie jest.
Tyle że samorządy dostają pieniądze w systemie rocznym, więc kiedy w ciągu roku szkolnego uczniów przybywa, powstaje dziura w budżecie.
Tak, dlatego my i miasto stołeczne Warszawa mówimy o tym, że subwencja powinna być rozliczana miesięczne.
Mam wrażenie, że Poznań najlepiej rozumie przepisy i korzysta z nich tak, że może rozliczać się z okolicznymi gminami, skąd uczniowie przyjeżdżają do miasta. Ma urzędników, którzy interpretują przepisy, kierując się dobrem ucznia. W Poznaniu udało nam się stworzyć pewien dialog. Chcielibyśmy mieć taki i w Warszawie, i w Katowicach, żeby zapewnić uczniom najlepszą możliwość rozwoju w modelu edukacji domowej.
Program zero dla polskiej szkoły: zero samobójstw i samookaleczeń
czytaj także
Mamy w edukacji domowej cztery podmioty: samorząd, ministerstwo, rodziców i uczniów, oraz nas – szkołę. My wiemy, czego oczekują rodzice. Wiemy, czego oczekują uczniowie. I zapewniamy wsparcie w edukacji domowej. Trzeba to zestawić z tym, jak ta praktyka wpływa na samorządy. Rozliczenie miesięczne rozwiązałoby mnóstwo nieporozumień i problemów. Jest jeszcze kwestia ministerstwa, które z jednej strony ma trudną sytuację tzw. sprzątania po poprzednikach, a także rozstrzyga w ograniczonym budżecie.
Ministra Barbara Nowacka odpowiedziała na pismo Rzecznika Praw Obywatelskich, przekonując, że edukacja domowa jednak nie musi mieć tak wysokich subwencji, jakie były uprzednio, czyli 0,8. Czyli nie udało wam się przekonać ministerstwa do tego, że zatrudniacie nauczycieli, macie platformę do podstawy programowej, że to wszystko trzeba utrzymać.
Konieczne podkreślenia jest, że przelicznik 0,8 obowiązuje w szkołach do 200 uczniów w edukacji domowej. 0,2 jest po przekroczeniu tej liczby. Tak jest w naszym przypadku. To innowacja wprowadzona przez ministra Czarnka.
Byliśmy na spotkaniu z Izabelą Ziętką, która jest odpowiedzialna za edukację domową w ministerstwie, i z jej strony spotkaliśmy się z pełnym zrozumieniem co do konieczności zrównania wysokości subwencji właśnie do poziomu 0,8 niezależnie od liczby uczniów. Szkoła w Chmurze zapewnia ciągłe wsparcie w edukacji, a nie tylko egzaminy – jak to było wcześniej w szkołach parasolowych, biorących pod opiekę uczniów z edukacji domowej. Padło zapewnienie z ust ministry Izabeli Ziętki, że jesteśmy częścią systemu. Mówiła, że jest to duża wartość i bardzo dobrze, że zapewniamy bezpieczeństwo psychiczne dzieci i młodzieży.
Ewa Schädler, która jest przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu Edukacji Domowej, wprost powiedziała, że Szkoła w Chmurze jest buforem bezpieczeństwa psychicznego dzieci i młodzieży. Niestety, z jakiegoś powodu Barbara Nowacka jeszcze nie ma świadomości, czym edukacja domowa jest i może być.
Rzecznik Praw Obywatelskich zwracał uwagę, że być może jest potrzeba doprecyzowania przepisów dotyczących szkół niepublicznych, tak by uczennice i uczniowie nie byli narażeni na niespodziewaną likwidację szkoły, co właśnie dotyka Katowice. A tam nie ma innej podobnej do Chmury alternatywy. To dla uczniów, zwłaszcza tych, którzy do Chmury uciekli z pokiereszowanego systemu publicznego, duży stres.
Rzeczywiście takiej formy na Śląsku nie ma. Na pewno nie ma w takiej skali i dającej możliwość zdawania egzaminów w dowolnym momencie w ciągu roku szkolnego, wsparcia psychologicznego, warsztatów, platformy edukacyjnej.
Ze strony urzędników Katowic nie ma zrozumienia, że Szkoła w Chmurze dla wielu uczennic i uczniem jest na przykład ratunkiem w sytuacji kryzysu zdrowia psychicznego. Może obawiają się, że Szkoła w Chmurze jest tworem podobnym do szkół dla dorosłych, które próbowały po prostu wyciągnąć od nich pieniądze, mówiąc, że są uczniowie, a tak naprawdę tylko podawali PESEL-e.
czytaj także
Czym Szkoła w Chmurze różni się od „szkół dla PESEL-i”?
Podstawowa różnica jest taka, że my mamy realnych uczniów, nauczycieli, społeczność. Czyli, że szkoła istnieje naprawdę. Oni unikali kontaktu, unikali kontroli, a my przyjmujemy wszystkie kontrole, zabiegamy o kontakt, o rozmowę. Zapraszaliśmy na festiwal z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, na którym niestety nikt z miasta się nie pojawił. Staramy się tłumaczyć wszystkie aspekty naszej działalności, bo wiemy, że ten model edukacji nie do końca jest zrozumiały.
Obniżenie subwencji powoduje, że Szkoła w Chmurze przekonuje rodziców do partycypacji w kosztach. Żeby korzystać z platformy, trzeba złożyć deklarację comiesięcznej wpłaty. A jeśli deklaracja jest niższa niż sugerowane 100 zł dla dzieci szkół podstawowych i 250 dla dzieci szkół średnich – domagacie się od rodziców szczegółowych informacji o dochodach, liczby osób w gospodarstwie domowych i grozicie tym, że od przyszłego roku trzeba będzie szukać innej szkoły. Moim zdanie to nie w porządku.
Nikomu nie grozimy. Całe spektrum wsparcia, które jest znane uczniom i rodzicom, opierało się na subwencji dla uczniów edukacji domowej na poziomie 0,8. Czyli za uczniem szło rocznie 4894 zł. Po obcięciu subwencji do 0,2, ten model się już nie spina. To jest powód, dla którego prosimy rodziców o deklarację, czy i na jakim poziomie mogą współfinansować Szkołę w Chmurze.
Pierwszym krokiem powinna być transparentność wydawania pieniędzy. Tymczasem nie mogę doprosić się o odpowiedź, jakie są widełki, w jakich zatrudniacie nauczycieli. Ile zarabia nauczyciel w Chmurze?
Zarobki nauczyciela są zależne od tego, czy jest egzaminatorem, czy prowadzi warsztaty. Jest to indywidualna umowa podpisywana między nim a szkołą. Nie obowiązuje karta nauczyciela.
A widełki?
Podkreślam, że każda umowa jest rozpatrywana indywidualnie. Uśredniając jednak, widełki zarobków statystycznego nauczyciela to w Szkole w Chmurze od 4,5 do 6,5 tys. zł brutto na umowę o pracę lub zlecenie. W modelu dla samozatrudnionych to od 4,5 do 7,5 tys. zł brutto.
A ile kosztuje platforma edukacyjna?
Z zewnętrznego raportu firmy Plona Consulting, która przeanalizowała dostępne platformy na rynku, wynika, że uzasadniony rynkowy koszt naszej platformy oscyluje między 250–300 zł miesięcznie na ucznia. To rynkowa cena używanej przez nas platformy. A dostajemy teraz około 100 złotych z subwencji na ucznia.
Osoba, która pomaga dzieciom, nigdy nie powinna być samotną wyspą [rozmowa]
czytaj także
To cena rynkowa, a nie rzeczywisty koszt utrzymania. Proszę wyjaśnić, skąd wzięły się rozbieżności w otrzymanej przez Chmurę subwencji, które wskazuje „Gazeta Wyborcza”? Rozbieżności około 2 milionów, czyli niemal jedna trzecia całości. To jest 4 745 494 do 6 840 842.
Mówiłem wcześniej o tym, że subwencja przychodzi jako jedna pula, a jednak kwota jednostkowa zależy od ucznia, który jest w danej szkole, bo są uczniowie z orzeczeniem w obszarze kształcenia specjalnego, dla których przelicznik subwencji jest wyższy. Kwota w komunikacie na naszej stronie to ta część subwencji, którą możemy przekazać na funkcjonowanie szkoły. Bez środków, które przypadają na uczniów z orzeczeniami o potrzebach kształcenia specjalnego. Bo te środki wyliczane są w zależności od tego, co znajduje się w orzeczeniu. Odbywa się to na podstawie dwóch dokumentów: WOPFU (wielospecjalistycznej oceny poziomu funkcjonowania ucznia) oraz IPET (indywidualnego programu edukacyjno-terapeutycznego).
Jak liczy się kwotę na konkretne dziecko?
Samo wyliczenie należnej kwoty na dziecko nie jest proste. Zależy od wielu czynników. Każdy typ schorzenia ma swoją wagę, co przekłada się na ostateczną kwotę. Przykładowo, w przypadku dzieci z wysokim przelicznikiem 9,5 dla orzeczeń o autyzmie mówimy o kwocie na maksymalnym poziomie wahającym się między 5 a 5,5 tys. zł miesięcznie. Za te środki zatrudniamy specjalistów zgodnie z rekomendacją rodziców. Wszystkie zajęcia muszą wynikać z IPET. Jest to dotacja celowa na potrzeby kształcenia specjalnego, więc szkoła nie może tych kosztów przesuwać na jakieś inne działania. Niewykorzystane środki są zwracane.
Co wliczacie do kosztów funkcjonowania szkoły?
Choć nie mamy takiego budynku szkoły, do którego przychodzą uczniowie codziennie, mamy swoje siedziby, bo musimy mieć, żeby spełniać przepisy. Mamy centrum spotkań, gdzie przeprowadzamy egzaminy stacjonarnie i tam też spotykają się nasi uczniowie, mamy sekretariat, wydajemy dokumenty, legitymacje, prowadzimy księgi uczniów, mamy nauczycieli, warsztatowców. To jest blisko tysiąc nauczycieli i warsztatowców, którzy pozwalają właśnie na swobodę w dobieraniu egzaminów, na swobodę w prowadzeniu własnej, indywidualnej ścieżki edukacyjnej, na swobodę w pojawianiu się także w centrum spotkań na warsztatach. I to wszystko jest kosztem Szkoły w Chmurze.
Wszystkie wydatki szkoły podlegają kontroli. Gdyby zostały zakwestionowane, musielibyśmy je zwrócić. Nie oczekujemy od rodziców uczniów dokładnej informacji o ich sytuacji finansowej. Prosimy o deklarację, czy i na jakim poziomie mogą współfinansować funkcjonowanie Szkoły w Chmurze.
Wczoraj oglądałam taką tabelkę, w której Chmura chce, żeby rodzice bardzo dokładnie opisali, ile osób jest w gospodarstwie domowym, jaki jest przychód.
Kluczowe jest, w którym momencie ta tabelka się pojawia?
W momencie, kiedy rodzic deklaruje, że nie będzie mógł wpłacać zalecanych 250 złotych. A w momencie, w którym rodzic dzieci zapisywał, szkoła była bezpłatna. Trafiliście w niszę rodziców, którzy chcą lepszej edukacji niż publiczna, ale nie stać ich na prywatną.
Tak i nie. Jest grupa osób, która wybrała nasz model z uwagi na brak konieczności ponoszenia opłat. Przy czym podkreślam, że nadal nie wymagamy tego. Z drugiej strony mamy też osoby z pierwszych stron gazet, są ostatnio artykuły o nich, dlatego o tym wspominam, którzy mają dużą zasobność portfela i decydują się na Szkołę w Chmurze.
Procentowo podejrzewam, że jest ich mniej niż średniaków, których na szkołę prywatną dla dzieci nie stać, ale nie stać ich też na zmarnowanie dzieci.
Zgadzam się. Dlatego tak ważne jest, żeby pamiętać, że Szkoła w Chmurze nie wprowadza żadnych opłat ani czesnego. To nadal jest prośba o współfinansowanie tego przedsięwzięcia w sytuacji obciętej subwencji. Wskazujemy rodzicom na różnych etapach, ile dokładnie brakuje nam do pokrycia podstawowego kosztu edukacji ich dzieci w tym modelu. Nadal zakładamy, że są rodziny, które na takie dokładanie do subwencji nie stać. I wtedy prosimy o informację o ich sytuacji.
Od samego początku, jak się zmienił rząd, jesteśmy w dialogu i prosimy o przywrócenie subwencji do poziomu 0,8, który pozwoli unikać takiej sytuacji, że musimy prosić o współfinansowanie rodziców. Mamy też konkretne wyliczenia, ilu rodziców współfinansowało tę szkołę jeszcze bez prośby o deklarację. Przypomnę, cały czas jest to prośba o deklarację.
Ale jest na końcu groźba, że jeżeli nie poda się przyczyn, dla których się nie zadeklaruje tej oczekiwanej wpłaty, to od września 2024 trzeba szukać sobie innej placówki.
Nie jestem przekonany, żeby to mogło być tak sformułowane. Jeżeli ktoś tak to odebrał, to wydaje mi się, że jest to nieporozumienie. Wskazujemy, że w obecnej sytuacji, jeśli Szkoła w Chmurze ma nadal istnieć, jest w pewnym zakresie wspólnym przedsięwzięciem. Podkreślamy, że będziemy traktować wszystkich z dokładnie taką samą życzliwością, jak do tej pory niezależnie od wysokości deklaracji. Prosimy wprost o deklarację, a nie same wpłaty.
czytaj także
Chcemy znać motywację, dlaczego ktoś nie może lub nie jest gotowy na takie współfinansowanie. Nam chodzi o to, żeby rodzice mieli świadomość, że Szkoła w Chmurze funkcjonuje z deficytem finansowym spowodowanym obcięciem subwencji.
Ile brakuje w przeliczeniu na ucznia?
Od 100 do 250 złotych.
Jakie macie oczekiwania wobec ministerstwa?
Jest petycja i wniosek rodziców i opiekunów o to, żeby przywrócić subwencję do poziomu 0,8 dla wszystkich uczniów edukacji domowej. Czyli do poziomu sprzed decyzji ministra Czarnka. Mamy nadzieję, że nowe kierownictwo resortu edukacji rozumie wartość, jaką jest edukacja domowa. Liczymy na otwartość i oczywiście liczymy też na wprowadzenie rozliczeń miesięcznych, co pozwoli nam być w dobrej relacji z samorządami. Taki model rozliczeń został już wprowadzony w przypadku edukacji uczniów z Ukrainy. Wystarczyłoby wybrać ten sam model miesięcznego rozliczenia dla edukacji niepublicznej i wiele nieporozumień fiskalnych na linii samorząd – edukacja domowa czy konkretne samorządy ze Szkołą w Chmurze zostałoby rozwiązanych.
**
Michał Cieśla – przedstawiciel Fundacji Szkoła w Chmurze, członek zespołu odpowiedzialnego za współpracę. Reprezentant fundacji na posiedzeniach sejmowych i senackich komisji. Rzecznik fundacji i Szkoły w Chmurze.