Twój koszyk jest obecnie pusty!
Sądy utarły nosa Kai Godek i Ordo Iuris
Czy można bezkarnie obrażać osoby LGBT+? Czy należy dyskryminować dzieci rozwiedzionych lub samodzielnych rodziców?

PiS-owska reforma wymiaru sprawiedliwości najwyraźniej nie wszędzie się udała, bo dwa wydane ostatnio orzeczenia wspieranym przez rząd ultrakonserwatystom z pewnością są bardzo nie w smak.
Godek odpowie za mowę nienawiści?
Sąd Apelacyjny w Warszawie przeanalizował odwołanie od decyzji Sądu Okręgowego, który rozpatrywał na wniosek 16-osobowiej grupy osób LGBT+ sprawę Kai Godek. Chodzi o homofobiczne wypowiedzi, które padły z jej ust na antenie programu Tak czy nie w Polsacie. Za nazwanie gejów i lesbijek „zboczeńcami” Godek miała odpowiadać cywilnie, ponieważ prawo karne w Polsce nie ściga mowy nienawiści, której przedmiotem jest orientacja psychoseksualna.
Powodzi i powódki uznali więc, że autorka obraźliwych słów powinna odpowiadać prawnie za naruszenie dóbr osobistych osób LGBT+.
„Wyszliśmy z założenia, że wchodzimy w bardzo delikatną sferę potencjalnego ograniczania wolności wypowiedzi współobywateli i obywatelek, w związku z czym nie chcieliśmy do tego celu używać represyjnego narzędzia prawa karnego: ideologicznie wydawało nam się to po prostu niewskazane. Skorzystaliśmy zatem z przepisów cywilnych, związanych z codziennymi życiowymi aktywnościami, mając pełną świadomość, że ta metoda też wcale nie jest prosta” – mówił na naszych łamach rok temu jeden z sygnatariuszy wniosku, prof. Jakub Urbanik.
Wówczas sędzia prowadzący sprawę uznał, że postawa Godek zasługuje na potępienie, ale prawo cywilne nie może jej w żaden sposób ukarać. Winą za ten stan rzeczy obciążył skarżących, tłumacząc, że nie poświadczyli swojej orientacji u seksuologa, więc nie ma pewności, że zwolenniczka zakazu aborcji na pewno kierowała swoje słowa konkretnie do nich. Od wyroku się odwołano. Z jakim skutkiem?
Otóż 10 lutego tego roku Sąd Apelacyjny uznał, że „osoby LGBT+ mogą walczyć o ochronę dóbr osobistych przed sądami, nawet jeśli nienawistna wypowiedź nie wymieniała ich z nazwiska”, uchylił wyrok sądu pierwszej instancji i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia.
„Pozwana, obrażając grupę, obraża każdego z członków tejże grupy. Każdy z powodów ma legitymację czynną procesową w tej sprawie. Kogo innego miałaby dotyczyć ta wypowiedź? Jest ona kierowana do określonych ludzi z krwi i kości” – stwierdziła sędzia Małgorzata Kuracka.
Skarżący są przekonani, że to przełomowy wyrok, który otwiera drogę ubiegania się o sprawiedliwość prześladowanym osobom. „Mamy legitymację czynną. Pozwana kieruje wypowiedzi do określonej grupy – osób LGBT. Każdy z nas może czuć się urażony. Jestem bardzo szczęśliwa, słuchając ustnych motywów rozstrzygnięcia. Brawo, Sąd!” – zatweetowała Emilia Barabasz, adwokatka i jedna z 16 osób, które wytoczyły Godek proces.
https://twitter.com/emibarabasz/status/1491751647869034497
Nie ma lepszych i gorszych
Dobrych wiadomości nigdy dość. Po ponad sześciu latach swój finał w Naczelnym Sądzie Administracyjnym znalazła sprawa, w którą zaangażowali się prawnicy z Ordo Iuris. Mowa o dyskryminacji, jakiej ze strony lokalnego samorządu doświadczyły dzieci zamieszkujące Nysę.
W 2015 roku tamtejsi włodarze przyznali rodzicom tak zwany bon wychowawczy, którego celem było wsparcie rodzin. Jednakże nie wszyscy mogli z niego skorzystać, bo pierwszeństwo wskazane w kryteriach ubiegania się o pomoc miały osoby pozostające w związku małżeńskim. To oznaczało, że dzieci wychowywane przez samodzielne matki lub ojców, a także te, których rodzice są rozwiedzeni albo pozostają w związkach nieformalnych, otrzymywały odmowy z urzędu miasta.
Jedna z mieszkanek Nysy postanowiła zgłosić tę sprawę Rzecznikowi Praw Obywatelskich, który stwierdził, że uchwała przyjęta w sprawie programu socjalnego jest niekonstytucyjna i wykluczająca.
„Na gruncie uchwały Rady Miejskiej w Nysie wsparcia odmawia się np. wdowie samotnie wychowującej dzieci, z nieznanych nam przyczyn faworyzując wyłącznie rodziny pełne i to takie, w których rodzice pozostają w związku małżeńskim i mają pracę. O przyczyny dokonania takiego podziału i swoistej segregacji dzieci w uchwale spytaliśmy Radę Miejską w Nysie. W swoim wystąpieniu nie stawialiśmy przy tym kategorycznych tez o niekonstytucyjności przyjętych rozwiązań, ale poprosiliśmy o ustosunkowanie się do powziętych przez nas wątpliwości” – czytamy w argumentacji biura RPO.
To oznacza, że jedynym warunkiem, które powinno zostać spełnione w tym wypadku, jest wiek dziecka oraz to, czy jest mieszkańcem Nysy. Sprawa trafiała potem do kolejnych sądów, a w batalię zaangażowali się przeciwni rozwodom i niepełnym rodzinom przedstawiciele Ordo Iuris. Wprawdzie ultrakonserwatywni prawnicy sami zrywają więzy małżeńskie, co ostatnio obiło się szerokim echem w mediach, ale dzielnie bronili decyzji nyskiego samorządu w kolejnych instancjach, które przychylały się do stanowiska RPO.
Gmina odwołała się w sumie od czterech wyroków. Na posiedzeniach niejawnych NSA 8 lutego w Warszawie rozpatrzył skargi kasacyjne na trzy wyroki WSA w Opolu. Trzy z pięciu skarg złożyła gmina Nysa, a dwie Ordo Iuris. Jak informuje PAP, wszystkie skargi zostały oddalone.