Zakończył się trwający od sześciu tygodni strajk w Solarisie. To umiarkowany sukces − mówi nam Wojciech Jasiński, przewodniczący Związku Zawodowego Konfederacja Pracy.
Strajk w Solarisie rozpoczął się 24 stycznia, po trwających od września, nieudanych negocjacjach. W wyniku osiągniętego 2 marca porozumienia pracownicze pensje wzrosną o 500 zł brutto w 2022 roku. Najpierw, od 1 marca, o 400 zł, a od lipca − o kolejne 100 zł brutto. W 2023 roku dojdzie do tego podwyżka amortyzująca inflację. „Wzrost jest konkretny, wyraźny i trwały. No i dla każdego” − napisali na FB organizatorzy strajku.
Firma Solaris Bus&Coach od 2018 roku ma hiszpańskiego właściciela, koncern CAF. Produkuje autobusy miejskie, konkuruje z tak potężnymi koncernami jak Mercedes czy MAN, jest też liderem na rosnącym rynku elektromobilności. Odnosi sukcesy, ale niekoniecznie chciała dzielić się zyskami z załogą.
Mówisz, że masz za niską pensję? To możesz jeszcze umrzeć z głodu
czytaj także
Strajkujący żądali jednak początkowo nie 500 zł, tylko 800. Czy zatem jest się z czego cieszyć?
− Nazwałbym to porozumienie umiarkowanym sukcesem − mówi nam Wojciech Jasiński, przewodniczący Związku Zawodowego Konfederacja Pracy. − Nie jest to 800 zł, o które walczyliśmy, ale trzeba pamiętać, że kiedy zaczynaliśmy negocjacje, firma proponowała zaledwie 150 zł, a kiedy rozpoczynaliśmy strajk, było to 270 zł. Nie pozwoliliśmy się zdusić, to jest bardzo ważne, ale trzeba było dojść do porozumienia.
Strajk był rekordowo długi. Zarząd odmawiał rozmów, lekceważył strajkujących, w końcu zaproponował obraźliwe 50 zł. W sprawę zaangażowali się posłanki i posłowie Lewicy, którzy pisali do premiera Hiszpanii i nagłaśniali sprawę w mediach. Czy strajkujący wytrzymaliby aż sześć tygodni, gdyby nie tyle zewnętrznego wsparcia? Trudno powiedzieć. Organizatorzy podziękowali wszystkim zaangażowanym: polityczkom i politykom Lewicy, wszystkim, którzy podtrzymywali moralnie i w złotówkach − dorzucając się do zbiórki prowadzonej na strajkujących, którzy wedle naszego prawa za dni strajku nie dostają wynagrodzenia.
− To była mordercza walka ludzi, a wojna, która w ubiegłym tygodniu wybuchła w Ukrainie, diametralnie zmieniła naszą sytuację − mówi Jasiński. − Tragedia, która dzieje się za naszą wschodnią granicą, ma wpływ na to, co się dzieje w naszym kraju, na zainteresowanie opinii publicznej losem innych ludzi. Wśród strajkujących są też koleżanki i koledzy z Ukrainy, którzy pozostawili tam swoje rodziny, przyjaciół.
Konieczny: Chodzi o to, żeby zarząd Solarisa siadł do stołu i rozmawiał z pracownikami
czytaj także
Czy pracownicy, którzy uczestniczyli w strajku, nie obawiają się, że teraz będą szykanowani, a nawet zwalniani?
Wojciech Jasiński przyznaje, że ta kwestia był przedmiotem wielogodzinnych negocjacji. − Warunki finansowe zostały uzgodnione wczoraj w godzinach południowych, natomiast porozumienie zostało podpisane tuż przed północą − mówi przewodniczący Konfederacji Pracy. − Chodziło właśnie o to, żeby w porozumieniu znalazły się punkty, które zabezpieczą pracowników przed szykanami i represjami ze strony firmy. Trwało to bardzo długo, ścierały się różne poglądy. Postawiliśmy sprawę na ostrzu noża: albo będą zapisy, które chronią pracowników przed represjami, albo nie kończymy strajku. I te zapisy są w porozumieniu.
3 marca od pierwszej zmiany pracownicy wznowili produkcję autobusów. Co z pracownikami z Ukrainy? Część deklaruje, że chce wyjechać. Związek zawodowy oferuje ich rodzinom pomoc.