Czy wypowiedzi niektórych kościelnych dostojników to nowy trend w komentowaniu życia politycznego kraju?
Prymas Polski abp Wojciech Polak, a wcześniej ksiądz Paweł Rytel-Andrianik skrytykowali w ostatnim czasie poczynania Prawa i Sprawiedliwości i zdystansowali się od nich. Kościół katolicki od lat wspiera PiS i walczy z tym, co obóz „dobrej zmiany” nazywa – w swoim rozumieniu pejoratywnie – III RP. Czy zatem wypowiedzi wspomnianych wyżej kapłanów oznaczają nowy trend w komentowaniu przez kościelnych dostojników życia politycznego kraju, czy stanowią jedynie chwilową refleksję? W końcu rządzący zaczęli tylko głośno mówić to, co od lat tolerowano w salkach katechetycznych i na ambonach.
„Kościół nie może nie zauważyć, iż debata publiczna w kwestii systemu sądownictwa coraz częściej idzie w kierunku konfrontacji i konfliktu” – przekazał 18 lipca Polskiej Agencji Prasowej ks. Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. Duchowny zauważył także, że „Polacy mają prawo wymagać od polityków, aby byli przykładem troski o wspólne dobro, w tym także o kulturę języka”. Rytel-Andrianik przypomniał również słowa Jana Pawła II, który w 1999 roku uczulał parlamentarzystów na potrzebę współpracy i wspólnego wysiłku na rzecz dobra kraju – bez względu na przynależność polityczną.
Paweł Rytel-Andrianik pełni funkcję rzecznika KEP od lipca 2015 roku. Być może warto przypomnieć rzecznikowi, że brak „troski o kulturę języka” można było wielokrotnie zaobserwować już wcześniej – nie tylko w wykonaniu polityków, ale także – czynnie lub biernie, poprzez przyzwolenie – samych duchownych.
Daru od Boga nie zmarnujemy
– Wszyscy panią bardzo kochamy. Dziękujemy pani, całemu rządowi i wszystkim, którzy podejmują to wielkie zadanie naprawy. Tej dobrej zmiany. Otrzymaliśmy pana prezydenta, to jest dar od Boga. I panią, jako wielki dar. Będziemy czynili wszystko, żeby tego nie zmarnować – taką mowę pochwalną wygłosił biskup senioralny diecezji elbląskiej Józef Wysocki w trakcie spotkania premier z Polakami w Doylestown w amerykańskiej Pensylwanii. Wszystko działo się w kwietniu 2016 roku.
Ten niemal hołd lenny biskupa Wysockiego był ukoronowaniem drogi, którą od lat podąża znakomita część polskich duchownych. Ks. Adam Boniecki stwierdza bez ogródek – Kościół katolicki jest PiS-owski. „Przestał być pokój czyniący, a jest źródłem podziału” – zauważył niedawno w rozmowie z Brygidą Grysiak na antenie TVN24.
czytaj także
Arcybiskupia hipokryzja
Na zdrajców i patriotów lubi dzielić abp Józef Michalik. „Nowa Targowica się pojawiła” – tak działalność przeciwników rządu określił w marcu zeszłego roku. Według byłego przewodniczącego KEP opozycja „mobilizuje obce narody do nienawiści wobec Polaków”. Zaufanie, którym wyborcy obdarzyli Petru czy Schetynę, politycy ci mają „wykorzystywać przeciwko Polsce”.
O podobieństwie działań KOD-u, PO czy Nowoczesnej do XVIII-wiecznej zdrady części szlachty mówili na przełomie kilkunastu ostatnich miesięcy również działacze PiS (Dominik Tarczyński, Krystyna Pawłowicz) i Kukiz’15 (Adam Andruszkiewicz czy sam Paweł Kukiz). Abp Michalik wpisał się w ich narrację i uwiarygodnił ją.
Zarówno tym politykom, jak i arcybiskupowi warto przypomnieć, że konfederacja targowicka była spiskiem konserwatywnej szlachty przeciwko liberalnej (jak na tamte czasy) Konstytucji 3 Maja. Spisek magnatów czynnie wspierał prymas Polski Michał Poniatowski oraz wielu biskupów, na czele z biskupem wileńskim Ignacym Massalskim, poznańskim Antonin Onufrym Okęckim czy chełmskim Wojciechem Skarszewskim. Targowiczan błogosławił papież Pius VI, który potępił później insurekcję kościuszkowską, samych Polaków uczulał z kolei na potrzebę wierności monarchom państw zaborczych. To nie jest przecież wiedza tajemna – trudno podejrzewać, że wysoko postawiony duchowny oraz politycy nie znają podstaw rodzimej historii. W ich wypowiedziach chodzi jedynie o walkę polityczną.
Jeśli już szukać analogii do wydarzeń historycznych – do targowiczan bardziej pasują stronnicy obozu rządzącego, krytykujący liberalną, a nawet liberalno-lewacką (w ich języku) konstytucję, podważający jej autorytet i z nią walczący.
Na Jasnej Górze o mordach
To nie jest przecież wiedza tajemna – trudno podejrzewać, że wysoko postawiony duchowny oraz politycy nie znają podstaw rodzimej historii.
Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o „zdradzieckich mordach” z pewnością trafi do annałów historii polskiej polityki. O innych mordach – „założycielskich mordach III RP” – mówił w styczniu 2016 roku Wojciech Sumliński. Wykład pod takim tytułem prezentował w trakcie VIII Patriotycznej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę. „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. […] Chciałbym serdecznie podziękować ojcom paulinom, że mogę znaleźć się dzisiaj w tym miejscu” – tymi słowami rozpoczął spotkanie zorganizowane w Sali o. Kordeckiego prawicowy publicysta.
Najbardziej znana pozycja, która wyszła spod jego ręki, to Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego, wydane w 2015 roku. Jak udowodnili redaktorzy „Newsweeka”, w swojej pracy bez zbędnych ceregieli plagiatował Alistaira MacLeana czy Raymonda Chandlera, a nawet… Paolo Coelho. I nie były to jedynie przepisane opisy przyrody czy imitowanie klimatu znanych kryminalnych powieści – jeśli uznać jego książkę za realny opis zdarzeń, to wychodzi na to, że prezydent Komorowski posługuje się w swoich prywatnych wypowiedziach dosłownymi cytatami książkowych bohaterów. Sumlińskiego bronił wtedy m.in. portal wpolityce.pl, kontrolowany przez spółki założone przez Grzegorza Biereckiego, obecnego wiceprzewodniczącego senackiej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych, związanego od lat ze SKOK-ami.
czytaj także
Sam wykład pokazywany był na antenie Telewizji Trwam. Sumliński porównał rolę księdza Jerzego Popiełuszki do roli, którą według niego pełnią dziś piłkarscy kibice. Prawicowy dziennikarz utrzymuje, że 30 października 1984 roku, w dniu, w którym poinformowano o odnalezieniu zwłok zamordowanego kapłana, „Mazowiecki i Geremek spotkali się z Kiszczakiem, Jaruzelskim i Rakowskim i rozmawiali o tym, jak między siebie dzielić Polskę”. Powołuje się przy tym na „ściśle tajną notatkę”, do której dotarł.
W trakcie spotkania z kibicami Sumliński krytykuje także Sąd Najwyższy. Wygłasza ponadto dość osobiste przemyślenia: „Wstałem z kolan. Rozpocząłem marsz pokazywania III RP taką, jaka była w rzeczywistości, czyli przestępczy układ wytworzony przede wszystkim przez Bronisława Komorowskiego i oficerów WSI, a w drugiej kolejności przez Donalda Tuska. Od lat mówię jawnie i przedstawiam dowody, że Bronisław Komorowski jest wielokrotnym przestępcą” – chwali się. Opowiada także o „atakach”, jakie go spotykają. „Ostatnio dowiedziałem się, że jestem plagiatorem” – żali się. Dzięki „zawierzeniu swojego życia Bogu i Maryi” radzi sobie jednak z tym przeciwnościami. Swoją walkę porównuje również do walki literackiego Andrzeja Kmicica.
Skoro III RP to przestępczy układ, to i jej konstytucja nie jest warta przestrzegania, bo to jedynie swego rodzaju kodeks mafijny – łatwo wyciągnąć taki wniosek. W ten sposób można usprawiedliwiać jej łamanie i lekceważenie, a wiernym wyjaśnić, że tak dokonuje się „dobrej zmiany”. W końcu konstytucja jest „postkomunistyczna” i „okresu przejściowego”, jak mówią Jarosław Kaczyński i prezydent Andrzej Duda.
Jak mają się te stwierdzenia do słów prymasa Wojciecha Polaka, który w trakcie homilii wygłoszonej 26 sierpnia na Jasnej Górze stwierdził, że „Mamy przy tym szanować porządek i ład społeczny, a nie bezmyślnie go burzyć dla takich czy innych racji. Mamy szanować ład konstytucyjny, który jest gwarantem naszego bycia razem i współistnienia, a nie nadwyrężać go czy wręcz omijać. Mamy w prawdziwym i szczerym dialogu szukać rozwiązań, które nie byłyby kierowane przeciw komukolwiek, ale w trwały i zrozumiały sposób reformowały instytucje służące ludzkiemu dobru i sprawiedliwości. Mamy widzieć nasze własne dobro i szanować je i o nie zabiegać w jedności i harmonii, będąc jednocześnie otwartymi, współczującymi i gotowymi do pomocy tym najbardziej potrzebującym, słabym i prześladowanym, migrantom i uchodźcom”. Czy to obraz współczesnego państwa polskiego? A przecież jeszcze w zeszłym roku abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, zachwycał się „największym zjednoczeniem państwa i Kościoła w powojennej historii”.
W grudniu 2016 roku, dwanaście miesięcy po wskazaniu „mordów założycielskich”, w trakcie spotkania opłatkowego w prawicowym Klubie Ronina Wojciech Sumliński domagał się repolonizacji mediów. Przestrzegał także przed rozlewem krwi, do którego jakoby dążyć ma opozycja. Na spotkania z Sumlińskim nadal przychodzi wielu zainteresowanych. Z publicystą spotkać się można bardzo często w budynkach należących do parafii bądź katolickich szkół i organizacji – tylko w marcu 2017 roku spotkania takie odbyły się w Koninie, Krośnie, Gorlicach, Kętach, Częstochowie i Lubinie.
Czy naprawdę ktoś tak mało wiarygodny i formułujący tak radykalne oskarżenia to pożądany gość domów parafialnych i salek katechetycznych? Jak ma się to do troski o kulturę języka, którą przejawia rzecznik KEP? Czy jest to troska szczera, czy podyktowana jedynie okolicznościami?
Cudowne rozmnożenie, czyli Szydło na antenie Ojca Dyrektora
Nie jest oczywiście przypadkiem to, że wykład Sumlińskiego pokazała właśnie Telewizja Trwam. O tym, że media Tadeusza Rydzyka są przychylne Prawu i Sprawiedliwości, raczej nie trzeba nikogo przekonywać. Rządzący odwdzięczają się, jak mogą – ze środków publicznych przekazano już projektom ojca dyrektora wiele milionów.
Nawet przychylność powinna mieć jednak jakieś granice. Z pewnością zostały one przekroczone 18 maja, gdy TV Trwam przygotowała reportaż z I Kongresu Sejmików Województw RP w Łodzi. Na spotkanie zaproszono premier Beatę Szydło, szefowa rządu nie zjawiła się jednak na obradach. Sprawę odmiennie przedstawiono w stacji należącej do fundacji „Lux Veritatis” – według niej premier nie tylko przybyła na Kongres, ale i na nim przemawiała. Chwaliła jego przebieg i mówiła o „intelektualnej uczcie”. Wypowiedzi te nie były zmanipulowane – Beata Szydło wygłosiła je jednak na VII Kongresie Polska Wielki Projekt, a nie na „Sejmiku Sejmików”. O sprawie informowały wtedy m.in. Wirtualna Polska oraz branżowy portal wirtualnemedia.pl. Po kilku dniach TV Trwam usunęła nieprawdziwy materiał ze swoich stron internetowych.
Smoleński duchowny
Arcybiskup Marek Jędraszewski w grudniu zeszłego roku został mianowany metropolitą krakowskim. Wcześniej podobną posługę pełnił w Łodzi. Od wielu lat w dramatycznym tonie wypowiada się o katastrofie smoleńskiej. Już w 2013 roku mówił o bólu, który „staje się coraz głośniejszym wołaniem o prawdę”. W szóstą rocznicę upadku prezydenckiego samolotu duchowny podkreślił, że „kłamstwo smoleńskie ciągle jeszcze trwa”. Opinie przeczące wizji zamachu przyrównał do zakłamywania prawdy o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. „Zanim bowiem ludzie zdali sobie sprawę, co się wtedy naprawdę zdarzyło, że Chrystus zmartwychwstał, już pojawiło się kłamstwo i pieniądze, które miały potęgę tego kłamstwa jeszcze bardziej wzmocnić” – stwierdził duchowny. „Ta ewangelijna prawda każe nam spojrzeć dzisiaj na to, co się działo, najpierw 76 lat temu, w związku z tym, co my umownie nazywamy Katyniem, a także w związku z tym, co wydarzyło się 6 lat temu pod Smoleńskiem. Było też najpierw kłamstwo, […], później wyśmiewanie tych, którzy chcieli bronić prawdy” – mówił Jędraszewski.
W sierpniu tego roku z kolei przyrównał tak zwane kontrmanifestacje smoleńskie do prześladowań, jakich doświadczali księża w okresie stanu wojennego. „Księża, w trakcie stanu wojennego, byli prześladowani przez SB dlatego, że mieli odwagę, podczas mszy świętej, modlić się za internowanych […]. Nie wolno było o nich pamiętać, nie wolno było o nich w ogóle mówić. Odnosi się wrażenie, jakby chciano nas doprowadzić też do takiej fałszywej amnezji, zapomnienia o rzeczach, które powinny stanowić trwałą tkankę naszej narodowej i państwowej pamięci” – przekonywał w rozmowie z Danutą Holecką dla TVP Info.
I tak to właśnie wygląda: obecny obóz rządzący od lat wspierany jest przez Kościół katolicki. Duchowni przyłożyli rękę do polaryzacji polskiego społeczeństwa, nie reagowali, gdy różne grupy społeczne były atakowane, wyszydzane. Opiekujący się Jasną Górą paulini pozwolili na to, by w zasadzie cała nasza historia po przemianach demokratycznych przedstawiana była jako okres patologiczny, gangsterski.
Jednym z elementów polityki historycznej Prawa i Sprawiedliwości jest przekonywanie, że w 1920 roku pokonaliśmy bolszewicką nawałę tylko dlatego, że na niebie rzekomo ukazała się Matka Boska, a żołnierzy do boju poprowadził ks. Ignacy Skorupka. Wielokrotnie Kościół przypisywał sobie zasługi, do których nie przyłożył ręki. Nie pozwólmy na to, by zastopowanie autorytarnych praktyk i metod będących aktualnie u władzy polityków – jeśli się powiedzie – było w przyszłości przedstawiane jako wynik arcybiskupiej nagany.
Bezdzietni i bezżenni faceci zdecydowali: Kościół zbierze podpisy i zakaże w Polsce aborcji
czytaj także
***
Marcin Karabasz – był dziennikarzem „Głosu Wielkopolskiego” i „Kuriera Ostrowskiego”. Ma na koncie publikacje w koduj24.pl i w natemat.pl.