„Proszę sobie wyobrazić, że przez lata jeżdżą państwo 90 km/h, a w pewnym momencie dostają państwo mandaty za kilka lat wstecz, bo uznano, że jednak w przeszłości te 90 km/h to było za dużo i wolno było jeździć tylko 70 km/h” – mówi liderka ruchu kobiet, którym ZUS odbiera prawo do świadczeń chorobowych i macierzyńskich.
Matki prowadzące własną działalność gospodarczą protestują i rozdają ulotki przed oddziałami Zakładów Ubezpieczeń Społecznych. Twierdzą, że ZUS od półtora roku masowo je kontroluje i odbiera prawo do świadczeń, m.in. chorobowego i macierzyńskiego. Ich postulaty – co zdarza się wyjątkowo rzadko – poparli politycy od lewa do prawa.
Akcję organizuje Ruch Społeczny Kobiety na Działalności Gospodarczej kontra ZUS, który sprzeciwia się masowym, jak twierdzi, kontrolom przez tę instytucję i odbieraniu świadczeń młodym matkom. To kontynuacja Niemego Protestu, który odbył się na początku stycznia w wielu miastach Polski. Wówczas przed oddziałami ZUS pojawiły się banery, na których przechodnie mogli przeczytać m.in.: „Jestem matką – protestuję, nie ma mnie tu, bo pracuję”, „ZUS zabija naszą godność i firmy” czy „ZUS daje i odbiera, niech się w piekle poniewiera”.
Owo „dawanie i odbieranie” to właśnie kluczowy problem, z którym zmagają się protestujące przedsiębiorczynie. Według ich relacji ZUS od półtora roku masowo kontroluje prowadzące działalność gospodarczą kobiety, wszczyna wobec nich postępowania administracyjne i zarzuca im, że ich biznesy są fikcyjne. To z kolei często kończy się odebraniem prawa do świadczeń chorobowych i macierzyńskich oraz nakazem zwrotu wypłaconych już pieniędzy.
Chorowanie się nie opłaca. Jak PiS chce oszczędzić na zasiłkach?
czytaj także
– Skala kontroli przypomina nękanie. ZUS uważa, że zatrudniłyśmy się i prowadzimy własne firmy tylko po to, by wyłudzić w czasie ciąży i po niej świadczenie z ubezpieczenia społecznego – mówiła „Gazecie Wyborczej” Katarzyna Nabożna-Motała, prawniczka i działaczka Ruchu.
Wyłudzenia zasiłków
Aby zrozumieć działania ZUS, trzeba się cofnąć o kilka lat. Wówczas to wiele kobiet, wykorzystując lukę w prawie, zakładało fikcyjną firmę, przez krótki okres opłacało najwyższą składkę, a potem zawieszało działalność. Ten trik pozwalał nabyć prawo do zasiłku macierzyńskiego w maksymalnej wysokości, czyli około 6 tys. zł na rękę, wypłacanego co miesiąc przez rok. Przez 12 miesięcy można było więc uzyskać nawet 72 tys. złotych, a wyłudzanie w ten sposób zasiłku stało się ogromnym problemem dla ZUS. Rząd jednak uszczelnił system tak, aby uniemożliwić oszustwa, i wprowadził zasadę, że zasiłek macierzyński będzie liczony jako średnia z opłacanych składek za ostatnie 12 miesięcy. Oznacza to, że gdy kobieta będzie płacić najwyższy ZUS np. przez osiem miesięcy, czyli od momentu, kiedy zajdzie w ciążę, to dostanie zasiłek macierzyński wyliczony proporcjonalnie do wartości opłaconych w ostatnim roku składek.
Mimo zmian w prawie ZUS jednak wciąż regularnie przeprowadza kontrole, które mogą być podstawą do wykrywania nadużyć przy pobieraniu zasiłków. I słusznie, bowiem stoi na straży publicznych pieniędzy. Problem jednak w tym, że ścigając oszustki, rykoszetem trafia w matki, które uczciwie prowadzą firmy. Głośno mówi o tym właśnie Ruch Społeczny Kobiety na Działalności Gospodarczej kontra ZUS. W mediach, ale i na swoim profilu na Facebooku przytacza wiele historii kobiet twierdzących, że są nadmiernie kontrolowane przez Zakład, który też często kwestionuje istnienie ich firm pomimo faktu, że wiele z nich działa na rynku od lat (na te działania kobiety odpowiedziały akcją wrzucania do mediów społecznościowych zdjęć w czasie pracy i hasztagiem #NieJestemFikcyjna).
czytaj także
Ruch wskazuje też, że ZUS prowadzi także ponowne kontrole okresów, które już wcześniej były sprawdzane i – co ciekawe – po kilku latach wydaje decyzje sprzeczne z tymi, które sam wydał wcześniej. Nakazuje przy tym zwrot pobranych już świadczeń lub obniża wysokość wypłacanych zasiłków.
– Nie może być tak, że coś, co było dozwolone, po latach jest uznawane za zabronione i wydaje się na tej podstawie decyzje. Proszę sobie wyobrazić, że przez lata jeżdżą państwo 90 km/h, a w pewnym momencie dostają państwo mandaty za przekroczenie prędkości za kilka lat wstecz, bo uznano, że jednak w przeszłości te 90 km/h to było za dużo i wolno było jeździć 70 km/h – wyjaśniała w wp.pl Katarzyna Nabożna-Motała.
Co na to ZUS?
Zakład Ubezpieczeń Społecznych swoje działania tłumaczy tym, że działa zgodnie z prawem, oraz troską o pieniądze wszystkich uczestników powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych. Podkreśla, że rocznie wypłaca ponad 200 mld złotych różnego rodzaju świadczeń, w tym ok. 11 mld zł świadczeń z tytułu choroby.
czytaj także
– My odpowiadamy za to, by środki te były wydawane racjonalnie i nie dochodziło do nadużyć. Naszym ustawowym obowiązkiem jest zarówno kontrola i weryfikacja tytułu do ubezpieczenia, jak i prawa do świadczeń. Poruszamy się ściśle w ramach obowiązujących nas norm prawnych – komentował w serwisie Money.pl rzecznik ZUS Wojciech Andrusiewicz. I dodał: – W swoich kontrolach kierujemy się obiektywnymi zasadami – podstawą jest analiza ryzyka. Zapewniam, że nie mamy dziś do czynienia z sytuacją, w której tzw. kobiety na działalności objęte byłyby specjalnym nadzorem przez pracowników ZUS.
Medal za przedsiębiorczość?
Ruch skarżył się m.in. do Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Za ich postulatami opowiedział się ten ostatni, Adam Abramowicz, który zadeklarował, że będzie stać na straży prawa przedsiębiorczyń do zasiłków macierzyńskich i chorobowych. W opublikowanym przez urząd komunikacie bronił przedsiębiorczych kobiet, a urzędników oskarżył o nadgorliwość.
– Jeżeli nawet są w tej grupie kobiety, które zarejestrowały i prowadziły działalność gospodarczą po to, by w przyszłości zapewnić utrzymanie swoim dzieciom; które płaciły dobrowolne składki chorobowe, aby po urodzeniu dziecka móc skorzystać z zasiłku macierzyńskiego w wymiarze adekwatnym do uiszczanych wcześniej składek – to należy im dać medal za przedsiębiorczość i odpowiedzialne macierzyństwo, zamiast nękać kontrolami i egzekucjami niczym oszustów skarbowych. Jako Rzecznik MŚP bezpośrednio interweniuję już w takich sytuacjach. Historię trzech takich kobiet możecie państwo poznać, sięgając do nagrania z posiedzenia Rady Przedsiębiorców z udziałem przedstawicieli oddziałów terenowych ZUS – powiedział Abramowicz.
Od lewa do prawa
Protesty i działania Ruchu Społecznego Kobiety na Działalności Gospodarczej wspierają też politycy – co rzadko się zdarza – wszystkich formacji obecnych w Sejmie. Jako pierwszy, 19 listopada zeszłego roku, czyli w dniu exposé premiera Mateusza Morawieckiego, na problem zwrócił uwagę poseł Lewicy Przemysław Koperski. Z mównicy sejmowej mówił między innymi, że „ZUS, szukając pieniędzy, w sposób zmasowany zaatakował matki prowadzące działalność gospodarczą” oraz że „kontroluje prowadzące mikrofirmy matki będące na przykład w ósmym miesiącu ciąży w taki sposób, jakby głównym celem Zakładu i kontrolujących było podważenie prawa kobiet w ciąży i młodych matek do L4”
W połowie stycznia, czyli już po wspomnianym Niemym Proteście, działaczki Ruchu wsparł również poseł Kukiz’ 15 Stanisław Tyszka i złożył do resortu rodziny, pracy i polityki społecznej „interpelację w sprawie nękania przez ZUS kobiet prowadzących działalność gospodarczą”. Kilka dni później Ruch zyskał już poparcie parlamentarzystów ze wszystkich klubów obecnych w Sejmie, a w ubiegłą środę, 5 lutego, w Sejmie odbyło się spotkanie z posłami i przedstawicielem ZUS, na którym przedstawiono postulaty kobiet. Wśród nich jest wniosek, aby ZUS nie wydawał decyzji nakazujących zwrot składek oraz nie blokował wypłaty zasiłków, jeśli sprawa toczy się w sądzie.
ZUS prowadzi ponowne kontrole okresów, które już wcześniej były sprawdzane, i po kilku latach wydaje decyzje sprzeczne z tymi, które sam wydał wcześniej.
Ruch domaga się także, aby kontrole sprawdzające np., czy firma nie jest fikcyjna, odbywały się przed przyznaniem świadczenia, a nie – kiedy zasiłki są już wypłacane. Przedsiębiorczynie chcą też, aby Zakład wyraźnie określił, kiedy można płacić wyższe składki. ZUS i resort rodziny mają ustosunkować się do tych propozycji i przedstawić swoje do maja, kiedy odbędzie się posiedzenie sejmowej Komisji Rodziny. Wcześniej jednak właścicielki firm planują kolejny protest i manifestację w Dniu Kobiet – 8 marca w Warszawie.
Łukasz Komuda, ekonomista, ekspert rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, twierdzi, że ZUS ma prawo i obowiązek kontrolować osoby, którym wypłaca świadczenia, oraz żądać ich zwrotu, jeśli doszło do nadużyć. Podkreśla też, że prowadzący jednoosobową działalność mogą być wystawieni na pokusę nadużycia systemu. Dlaczego?
– Po pierwsze, sami ustalają wysokość składek ubezpieczeń społecznych i mogą dopuszczać się oszustwa, nie tylko fingując chorobę (to można robić i na etacie), ale też podwyższając sobie składki przed tym oszustwem. Po drugie, niektóre dolegliwości nie spadają jak z nieba, ale mogą zostać przewidziane – i to również może skłaniać do odpowiedniego manipulowania składkami, by podwyższyć wysokość świadczenia, a po ustaniu niezdolności do pracy obniżyć na powrót obciążenia. Po trzecie, ponieważ większość ciąż jest planowana, kobiety na działalności gospodarczej mogą się pokusić o podobny ruch. Dwa ostatnie przypadki, choć wątpliwe moralnie, nie muszą oznaczać łamania prawa – twierdzi i dodaje, że z drugiej strony zdarza się, że to kontrolerzy ZUS działają zbyt gorliwie, wyszukując niedopełnienia formalności czy innego punktu zaczepienia udowadniającego nadużycie, by próbować cofnąć świadczenie.
Fejfer: Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo macierzyństwo różnicuje szanse na rynku pracy
czytaj także
– Czy jednak gra jest warta świeczki? Na własny rachunek pracuje ponad 900 tysięcy kobiet (dane BAEL), czyli co ósma ze wszystkich pracujących, z których 60 proc. jest w tzw. wieku rozrodczym. Zatem orientacyjnie przypada na nie ok. 1,2 mld zł zasiłków macierzyńskich. A jeśli statystyki dotyczące oszustw w tym przypadku okazałyby się zbliżone do tych w przypadku chorobowego (cofnięte zasiłki chorobowe stanowiły 0,3 proc. wypłaconych), to mówimy o wyłudzeniach na łączną kwotę kilku, może kilkunastu milionów złotych. Nadgorliwość kontrolerów może powiększa tę kwotę o kolejne kilka milionów. Czy dla takiej „oszczędności” warto antagonizować w większości uczciwe, ciężko pracujące i z trudem łączące obowiązki zawodowe z wyzwaniami matki kobiety? – pyta retorycznie Komuda.
**
Marek Szymaniak jest dziennikarzem i reporterem. Publikował m.in. w Magazynie TVN24, „Dużym Formacie” i „Newsweek Polska”. Jest autorem książki Urobieni. Reportaże o pracy.