Kraj

Polityka edukacyjna rządu uderza w samorządy dużych miast

Nauczyciele nie wywalczyli tych podwyżek, które postulowali, a te częściowe, które udało się wywalczyć, są finansowane przez samorządy. Kosztem innych wydatków na oświatę − mówi Dorota Łoboda, radna Warszawy.

 

Katarzyna Przyborska: 22 sierpnia odbyło się spotkanie samorządowców z ministrem edukacji Dariuszem Piontkowskim.

Dorota Łoboda: Z ministrem spotkali się członkowie Unii Metropolii Polskich, czyli dwunastu największych miast polskich, w tym wiceprezydentka Warszawy odpowiedzialna za edukację – Renata Kaznowska. To było kolejne spotkanie. Pierwsze, które miało się odbyć ósmego sierpnia, nie doszło do skutku, ponieważ pan minister się na nim nie zjawił.

Nauczyciele nie dogadali się z ministerstwem. Co czeka nas we wrześniu?

Minister Piontkowski powiedział dziś, że edukacja jest bardzo ważną dziedziną, na którą warto wydawać pieniądze, i dał miliard na podwyżki dla nauczycieli. To fajnie czy niefajnie?

Cieszę się, że minister uważa, że oświata jest tą dziedziną, w którą warto inwestować, ale chciałabym, żeby za tą deklaracją szły na oświatę pieniądze z budżetu państwa. Samorządy bardzo dużo dokładają do oświaty. Subwencja w Warszawie nie wystarcza nawet na wynagrodzenia nauczycieli i pracowników oświaty, nie mówiąc o programach edukacyjnych i inwestycjach związanych z rozbudową szkolnej infrastruktury czy dostosowaniem szkół do wymogów reformy. W przypadku Warszawy w tym roku budżet przeznaczony na oświatę to jest blisko pięć miliardów, a subwencja to niecałe dwa miliardy.

Podwyżki dla nauczycieli, o których mówi pan minister, też mają częściowo być sfinansowane z budżetu samorządowego. Prezydentka Kaznowska nazywa ten manewr finansowym demontażem oświaty. Jeżeli sfinansujemy podwyżki, a pieniądze nie zostaną na nie przekazane z budżetu państwa, będzie to oznaczać konieczność cięć, że będziemy ciąć na przykład programy edukacyjne.

Ale to przecież nic nowego. Zadania oświatowe zawsze były finansowane z trzech źródeł. Z subwencji, dotacji i dochodów samorządów.

Tak rzeczywiście mówi ustawa o finansowaniu zadań oświatowych, natomiast nie precyzuje ona niestety, w jakiej to ma być proporcji i na co subwencja ma wystarczać. I subwencja owszem, wzrasta, ale wydatki samorządów wzrastają niewspółmiernie szybciej. Mogę powiedzieć, jak to wygląda na przykładzie Warszawy. W latach 2014−2019 subwencja oświatowa wzrosła o 546 milionów, a wydatki samorządu o miliard sześćset. Dysproporcja jest coraz większa i coraz większy procent wydatków oświatowych pokrywany jest z pieniędzy samorządów. Reforma oświaty była bardzo kosztowna i członkowie Unii Metropolii będą się domagali w sądzie zwrotu pieniędzy, które samorządy poniosły na reformę oświaty.

Samorządowcy szykują pozew?

Tak. Samorządowcy tych 12 największych metropolii będą się domagać zwrotu kosztów poniesionych na oświatę. Rząd nałożył na samorządy zadanie w postaci dostosowania szkół do wymogów reformy, natomiast nie przekazał na to pieniędzy.

Czym skończyło się dzisiejsze spotkanie?

Przyniosło obietnicę, że są jakieś pieniądze i że część kosztów zostanie pokryta z budżetu państwa. Ale poprzednio ministerstwo obiecywało, że koszty reformy pokryje w całości, a to okazało się nieprawdą.

Po tej książce czytelnik zobaczy, że Kościół ma nieskończony apetyt

Związek Samorządów Polskich jest zadowolony, a minister Piontkowski przytacza słowa jednego ze starostów, który twierdzi, że subwencja pokrywa wszystkie koszty związane z edukacją, a nawet jeszcze trochę środków z tej subwencji zostaje na inne cele.

Rozmawiamy o różnych korporacjach samorządowych. Dziś u ministra byli przedstawiciele największych miast i mówili o swoich problemach. Mamy coraz więcej uczniów i uczennic, dlatego pieniędzy potrzeba nam coraz więcej. Do dużych miast przyjeżdżają też uczniowie z całej Polski. Idzie za nimi subwencja, ale mniejsze samorządy nie przekazują większym środków, które sami musieliby na tych uczniów wyłożyć. Te wydatki pokrywają duże miasta. Mamy w szkołach średnich około 35% uczniów i uczennic spoza Warszawy i ich naukę finansujemy ze środków samorządu warszawskiego. Nie można zamykać drzwi do dobrej edukacji uczniom z mniejszych miast – jak najbardziej powinni mieć możliwość uczenia się w dużych miastach – natomiast za tymi uczniami powinno iść wsparcie finansowe. Do każdej złotówki subwencji miasto dokłada kolejną złotówkę ze swoich środków.

Czy polska szkoła może być tak fajna jak fińska? [rozmowa z Martą Zahorską]

W ostatnich latach ta subwencja wzrosła o 6,5 mld zł, wzrosły też dochody miast z PIT i CIT, w 2018 r. łącznie o 22 mld zł.

Wzrastają też koszty. Trzy lata temu za 30−40 mln byliśmy w stanie wybudować szkołę, a w tym roku oferty przetargowe rozpoczynają się od 50 mln i 60 mln. Wszystko drożeje. Minister Piontkowski chwali się tym, że wzrosły dochody samorządów z PIT, ale za chwilę miasto Warszawa straci 500 mln na nowych przepisach podatkowych, które obniżają stawkę do 17% i zwalniają z podatków osoby do 26 roku życia.

Myśli pani, że to świadoma polityka, czy ktoś coś źle policzył po prostu?

Są różne przyczyny. Na pewno jest to uderzenie w samorządy dużych miast, którymi rządzi opozycja. Prawo i Sprawiedliwość nie ma władzy w dużych miastach. Jest to przyłożenie takiego finansowego bata. Druga rzecz, że minister Piontkowski uważa, że trzeba przekazywać duże pieniądze na oświatę, ale nie przekonał do tego premiera Morawieckiego. Nauczyciele nie wywalczyli tych podwyżek, które postulowali, a te częściowe, które udało się wywalczyć, są finansowane przez samorządy. Za słowami nie idą pieniądze.

Suchecka: Wreszcie edukacja stała się ważnym tematem medialnym

Minister edukacji sam przyznał, że ten miliard trafi przede wszystkim do małych samorządów, a potem zobaczymy, jak finansowo radzą sobie duże miasta.

No właśnie. I miasta będą musiały samodzielnie finansować podwyżki – kosztem innych wydatków na oświatę. Jeżeli w Warszawie pierwsza transza podwyżek od stycznia wyniosła 90 mln, a ministerstwo przysłało 30 mln, to znaczy, że miasto dołożyło 60 mln. A to jest koszt wybudowania jednej szkoły.

Jesteście w kontakcie z organizacjami nauczycielskimi?

Tak. ZNP przeprowadza wstępne sondaże, w jaki sposób zorganizować akcję protestacyjną. Jest mowa o strajku rotacyjnym. Na pewno wola nauczycieli do strajkowania zmalała, również z powodów finansowych. Są miasta takie jak Warszawa, które zrekompensowały straty finansowe poniesione przez nauczycieli w czasie strajku. Natomiast małe samorządy, a w szczególności te, które są zarządzane przez PiS, nie wypłaciły nauczycielom wynagrodzeń za czas strajku.

To uderzenie w samorządy dużych miast, którymi rządzi opozycja.

Nauczyciele, którzy zarabiają naprawdę niewiele, stażyści, dostają na rękę niecałe dwa tysiące, a jeszcze trzy czwarte tej sumy zostało potrącone za strajk – bardzo poważnie się zastanowią, czy przystąpić do akcji protestacyjnej, i trudno im się dziwić.

Przedszkola nie podlegają subwencji.

Nie. Są finansowane z budżetu samorządowego, z wyjątkiem oddziałów dla sześciolatków, na które przekazywana jest subwencja, natomiast należą do systemu oświaty. To jest dla nas jeden budżet.

Czy miasto wyrówna wychowawczyniom przedszkolnym 300 zł, które zostały im zabrane w związku z nowelizacją Karty Nauczyciela?

Jeżeli chodzi o wychowawstwo, to Warszawa nie zmieni dotychczasowych zasad wynagradzania – zarówno w szkołach, jak i w przedszkolach będziemy wypłacać dodatki. Jak dotąd dodatki za wychowawstwo i dodatki motywacyjne były najwyższe w Polsce i takie zostaną. Ale też koszty utrzymania są tu wyższe niż gdzie indziej. Wzrosnąć zdecydowanie powinno wynagrodzenie zasadnicze w całej Polsce, a to zależy od rządu.

Sadura: Strajk włoski nauczycieli to zły pomysł

Jakie są braki kadrowe w tej chwili w Warszawie?

To jest dobre pytanie. Myślę, że brakuje nam pewnie około 1,5 tysiąca nauczycieli, ale to się ciągle zmienia. Dokładną skalę będziemy znać we wrześniu. Nauczyciele, którzy przyjmowali pracę od września, teraz informują dyrektorów, że jednak znaleźli ją sobie gdzie indziej.

Poza sferą edukacji?

Albo w szkołach czy przedszkolach prywatnych, które są w stanie zapłacić więcej.

Dziękuję wam za strajk [list do nauczycielek]

W Warszawie są miejsca dla wszystkich uczniów z podwójnego rocznika.

Cały rok na pracowaliśmy na to, żeby się znalazły. Na początku września zobaczymy, jak będą wyglądały plany lekcji, w jakich warunkach będzie odbywała się nauka. To bardzo smutne, że cieszymy się, że każdy czternasto-, piętnasto- i szesnastolatek ma ławkę i krzesło w jakiejkolwiek szkole. Powinniśmy się zajmować polepszaniem jakości edukacji, a nie gaszeniem pożaru wywołanego przez rząd.

**
Dorota Łoboda jest radną Warszawy, przewodniczącą Komisji Edukacji Rady Warszawy, jedną z liderek ruchy Rodzice przeciw Reformie Edukacji, członkinią Rady Programowej Kongresu Kobiet, prezeską Rady Programowej Fundacji Rodzice Mają Głos. Kandyduje do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij