Oprócz obawy rolników, że stracą w starciu z produktami rolnymi z Ukrainy, problemem jest konkurencja, jaką Ukrainki okazują się dla młodych Polek na rynku pracy i na rynku matrymonialnym. Po wypowiedziach polityków PiS widać, że rząd nastawił się na zyski mogące płynąć z konfliktów.
Łukaszenka straszy, że wagnerowcy wybierają się na wycieczkę do Warszawy. Polski rząd podsyca lęki, mnożąc liczbę bojowników, organizując kolejne konferencje pod płotem na granicy i obiecując, że obroni nas własną piersią. Tylko przypadkiem dzielni polscy wojacy, którzy z takim zapałem „odstawiają do granicy” – czyli wywożą za zaporę – bezbronnych ludzi i rozjeżdżają rosomakami bezcenną podlaską przyrodę, nie byli w stanie poderwać własnych śmigłowców i te białoruskie rzeczywiście odprowadzić do linii granicznej.
Może celowo, może nie, ale spektakl nad Białowieżą i kilka tysięcy wagnerowców stacjonujących na Białorusi przysłoniły niemal zupełnie to, co dzieje się w Ukrainie. A trwa drugi miesiąc bardzo trudnej kontrofensywy na gęsto zaminowanym terenie, przy ciągłym braku odpowiednich ukraińskich sił powietrznych, których udział w pierwszej fazie natarcia – jak przekonuje Piotr Łukasiewicz – jest normą przy takich działaniach, w dodatku przy silnej presji, bo od powodzenia kontrofensywy może zależeć dalsza pomoc Zachodu. My Ukraińcom wcale powszechnie nie kibicujemy.
Zboże i Bandera
Przeciwnie, właśnie teraz, kiedy ważą się losy wojny, kiedy w Rosji narasta chaos, a służby po nieudanym puczu Prigożyna wciąż przesłuchują dowódców, kiedy Rosja zerwała umowę zbożową i blokuje transport przez Morze Czarne – my, ustami prezesa Kaczyńskiego, mówimy twardo, że Ukraińcy nie mogą się spodziewać, że nie będziemy chronić własnych interesów, a sami są w sumie gorsi niż Niemcy. Prezes PiS zapowiedział też, że Polska będzie blokowała ukraińskie zboże nawet wbrew Unii Europejskiej. Te słowa, wypowiedziane tydzień temu na antenie Polskiego Radia, okazały się dla pozostałych polityków PiS wezwaniem do nagonki na Ukrainę.
Na niezadowolenie Ukraińców przedłużającym się zakazem importu ukraińskich zbóż Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, do niedawna największego przyjaciela Wołodymira Zełenskiego, zareagował wypominaniem Ukraińcom polskiej pomocy: „Ukraina naprawdę otrzymała dużo wsparcia od Polski. Myślę, że warto by było, żeby zaczęła doceniać to, jaką rolę przez ostatnie miesiące i lata dla Ukrainy pełniła Polska” – oświadczył.
„Zachęcają do atakowania Ukraińców”. Po śmierci młodego Roma w Czechach wrze
czytaj także
Przypomnijmy, że ukraińskie zboża dostały się na polski rynek, choć miały przez Polskę przejechać tranzytem, za co odpowiedzialność ponosi rząd PiS. Konsekwencje jego nieudolności albo celowego działania – mam nadzieję, że prawda kiedyś wyjdzie na jaw – ponosimy wszyscy, w postaci pogorszenia relacji polsko-ukraińskich i polsko-unijnych.
W reakcji na wezwanie polskiego ambasadora Bartosza Cichockiego przez władze Ukrainy Przemysław Czarnek skrytykował obsadę ukraińskiego MSW i wypomniał Andriyowi Melnykowi to, że wcześniej był ambasadorem w Niemczech, oraz nie określał Stepana Bandery jako „ludobójcy”. Beata Szydło stwierdziła, że Ukraina powinna grzecznie słuchać, a nie niegrzecznie odpowiadać. Premier Morawiecki nazwał reakcję ukraińskiego MSZ „błędem” i zapowiedział, że „interes żadnego innego państwa nigdy nie będzie stał ponad interesem Rzeczypospolitej”. Do polskiego MSZ został wezwany ambasador Ukrainy.
Rolnik szuka ukraińskiej żony?
To, że Polacy i Polki mogą w pewnym momencie poczuć zmęczenie udzielaną Ukrainkom pomocą, można było przewidzieć. Pierwsze symptomy zniecierpliwienia zobaczyli w swoich badaniach Przemysław Sadura i Sławomir Sierakowski, którzy ostrzegali, że to może być paliwo dla Konfederacji. Zniecierpliwienie było tym większe, że pomoc leżała w dużej mierze na barkach społeczeństwa.
Te prognozy zostały potwierdzone przez kolejne badania, z maja i czerwca 2023 roku, przeprowadzone przez badaczy z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej. W raporcie Społeczna percepcja uchodźców z Ukrainy, migrantów oraz działań podejmowanych przez polskie państwo opisano wyniki badania na próbie 600 osób w wieku 16–65 lat.
czytaj także
Oprócz obawy rolników, że stracą w starciu z produktami rolnymi z Ukrainy, problemem jest konkurencja, jaką Ukrainki okazują się dla młodych Polek na rynku pracy i na rynku matrymonialnym. Po wypowiedziach polityków PiS, przywołanych przez Agatę Kondzińską, widać, że rząd nastawił się na zyski mogące płynąć z konfliktów, a nie na ogrywanie sukcesu, jakim jest historyczne zbliżenie obu narodów.
„Czy to się komuś podoba, czy nie, musimy zagospodarować nastroje społeczne”. „Jeśli my nie zagospodarujemy tych nastrojów, weźmie je Konfederacja, a do tego nie możemy dopuścić. Od teraz w relacjach polsko-ukraińskich będzie wet za wet” – cytuje Kondzińska.
Trudno się dziwić, że te nastroje to nadzieja dla PiS i Konfederacji. Chętnie popatrzą jak dziewczyny naparzają się w kiślu, zapominając o tym, że rząd gotów jest karać je śmiercią za ciąże i trwoniąc dorobek pokoleń feministek, pracujących na lojalość kobiet wobec kobiet, na siostrzeństwo.
Koszty propagandy
Rząd zdeterminowany jest rozgrywać konflikty, siać nienawiść, gotów jest zniweczyć wielki wysiłek polskiego społeczeństwa, który mógł i wciąż może stać się fundamentem przyjaźni między narodami.
Konfliktu, który sam wywołał, wpuszczając ukraińskie zboże na polski rynek, PiS nie gasi, ale podsyca. Na narastające zniecierpliwienie nie ma gotowych odpowiedzi, choć mógłby mówić o tym, jak szybko Ukrainki odnalazły się na polskim rynku pracy, jak to poprawia polskie PKB, przypominać obywatelski zryw Polek i Polaków wobec krwawej wojny, pokazywać, jak postawa Polek i Polaków poprawiła nasz wizerunek w Europie i na świecie. Rząd nie przypomina, że Ukraina walczy i za nasze bezpieczeństwo. Nic z tych rzeczy. W gotowości ma tylko słowa pogardy i przymusu, paternalistycznie besztając ukraińskich dyplomatów.
Usłyszałam: „Nie będziemy pomagać Ukrainkom skrobać się w Polsce”
czytaj także
Czy celem jest odebranie Konfederacji paru głosów, czy zbudowanie bardziej długotrwałego napięcia między Polakami i znaczną już ukraińską mniejszością – trudno powiedzieć. Wiadomo, że PiS lubi mieć wewnętrzną mniejszość, na którą może szczuć: kobiety, osoby LGBT, nauczycielki, ekolożki. Ukrainki i ich dzieci też się zapewne nadadzą.
Czy retoryka rządu przełoży się na rzeczywiste działania? Agnieszka Wiśniewska w rozmowie z Jackiem Żakowskim powiedziała, że być może w sposób otwarty nie będzie działać przeciw, ale możemy coś zaniedbać, o czymś zapomnieć „Ups!, nie udało się, powiedzą potem politycy” – twierdzi Agnieszka.
Ale nawet gdyby miały to być tylko słowa, nie wpadają one w próżnię, bo poza tym politycznym spektaklem jest zwykłe życie, i tak jak tromtadrackie konferencje pod zaporą nie przekładają się wcale na rzeczywiste bezpieczeństwo Polek i Polaków, tak cyniczne słowa o bronieniu polskich interesów przed Ukrainą oraz Unią nie poprawiają naszej pozycji na arenie międzynarodowej.
Pogorszą za to prawdopodobnie sytuację uchodźczyń z Ukrainy w naszym kraju, może dojdzie do paru zwolnień, może pracodawcom łatwiej przyjdzie wykorzystywać pracowniczki, może na ulicy ktoś kogoś szturchnie, „wypchnie z kolejki” po reglamentowane państwowe dobra, takie jak opieka zdrowotna czy miejsce w przedszkolu. Może mniej wpłat pójdzie na zrzutki na opatrunki dla ukraińskich żołnierzy. Może jakieś ośmielone bojówki dotowanych przez państwo nacjonalistów staną pod bramą uniwersytetu z napisem „stop ukrainizacji Polski”? Może kogoś pobiją.