Powódź na Dolnym Śląsku zniszczyła więcej niż kilka zabytków, ale to warszawska Syrenka oblana skrobią ziemniaczaną przez aktywistki budzi najwięcej emocji. Pal sześć, gdyby chodziło tylko o internetowy komentariat, ale do grona hejterów Ostatniego Pokolenia dołącza polskie państwo.
„Co jest więcej warte: sztuka czy życie? Czy sztuka jest warta więcej niż jedzenie? Więcej niż sprawiedliwość? Czy bardziej wam zależy na ochronie obrazu, czy na ochronie ludzi i planety?” – między innymi takie pytania zadały aktywistki z kolektywu Just Stop Oil, które w 2022 roku oblały zupą szybę chroniącą Słoneczniki van Gogha w londyńskiej National Gallery.
Anna Holland i Phoebe Plummer nie wzywały do palenia muzeów i innych instytucji przechowujących i chroniących artystyczny dorobek ludzkości, lecz domagały się odejścia od paliw kopalnych i zwrócenia uwagi wszystkich na jeden z najważniejszych dziś kryzysów. Czy się udało? Na pewno – zdjęcie Słoneczników w zupie obiegło cały świat.
Ostatnie Pokolenie: To, co robimy, jest demokratyczną polityką [rozmowa]
czytaj także
Gest aktywistek pokazał absurd tego, że wielu wzrusza bardziej los starego płótna niż milionów osób i że konwenanse ustanowione przez elity okazują się ważniejsze niż ludzkie życia. Młode Brytyjki oskarżane o radykalizm, rzekomo zniechęcający do aktywizmu i przeciwskuteczny, za swój czyn odpowiedzą karnie. Sąd skazał jedną na dwa, a drugą na rok i osiem miesięcy pozbawienia wolności. Szok?
Niedawno pisałam, że w podobnym czasie prezenter BBC, posiadacz i twórca pornografii z udziałem dzieci Huw Edwards dostał jedynie wyrok w zawieszeniu. Czujecie zgrzyt? Bo ja czuję obrzydzenie, a do tego podobny scenariusz może ziścić się nad Wisłą. Wiadomo, ważni panowie i pomniki mają przywileje, o jakich młoda, nieposłuszna obywatelka bez mocnych pleców może tylko pomarzyć.
Pierwsze pokolenie
Julii i Mariannie z Ostatniego Pokolenia, które 8 marca tego roku na znak protestu wobec bierności politycznej polskiego rządu wobec zmiany klimatu oblały pomarańczową cieczą pomnik warszawskiej Syrenki, grozi nawet osiem lat odsiadki.
Powodem zagrożenia tak wysoką karą jest to, że jak podała Prokuratura Okręgowa w Warszawie, czyszczenie Syrenki miało kosztować 360 tysięcy złotych. W dodatku, o czym poinformował prokurator Piotr Antoni Skiba, szkody dotyczą nie tylko powierzchni pomnika, ale także jego cokołu i fontanny z piaskowca.
Słuchaj podcastu autorki tekstu:
Wszystko to brzmi bardzo poważnie, dopóki nie dowiemy się, że Julia i Marianna nie użyły farby, lecz skrobi ziemniaczanej, rozrobionej z wodą i barwnikiem spożywczym. Nowa ekipa rządząca może nas przekonywać, że żyjemy w państwie prawa, ale na tym przykładzie widać, komu to prawo służy i w kogo jest wymierzone.
Naiwnie wierzyłam, że Ostatnie Pokolenie faktycznie będzie ostatnim, które musi błagać rząd o poważne podejście do polityki klimatycznej. Zamiast tego może okazać się pierwszą generacją wsadzaną za to do więzienia. Akt obywatelskiego nieposłuszeństwa, który spora część osób przywiązanych bardziej do pomników niż ludzi uważa za bandytyzm, może przekreślić przyszłość tych, którzy walczą o jej lepszy kształt.
Ktoś mógłby powiedzieć, że na gotującej się planecie szanse i tak były znikome. Ale każdy powinien móc przeżywać na wolności nawet apokalipsę. Poza tym wciąż mamy szansę zdekarbonizować gospodarkę i próbować zaadaptować się do zmiany klimatu. Nie wszystko jest stracone i o tym mówią aktywistki domagające się realizacji dwóch postulatów: przekazania 100 proc. pieniędzy z budowy nowych dróg ekspresowych i autostrad na regionalny transport publiczny, a także stworzenia jednego biletu za 50 zł miesięcznie na transport regionalny w całym kraju.
Zamiast rozmów z politykami czeka je jednak rozprawa w sądzie. Ostatnie Pokolenie nie ma wątpliwości, że ten proces jest polityczny. Moje zaś rozwiało przypomnienie sobie wypowiedzi prezydenta Warszawy i byłego ministra kultury.
Rafał Trzaskowski po akcji w marcu stwierdził, że nie ma w stolicy miejsca na wandalizm, a Bartłomiej Sienkiewicz kazał aktywistom protestować grzeczniej. Gdyby ci faktycznie posłuchali, przestali by być aktywistami, a ich protesty – protestami. Niszczenie sztuki – jakakolwiek by ona nie była – nie od dziś bywało aktem społecznego, a nawet artystycznego buntu. Ale może nie wszyscy uważali na historii.
Priorytety państwa prawa
Ostatnie Pokolenie ostrzega w komunikacie: „Obawiamy się, że sprawa będzie miała charakter pokazowy, o czym świadczy zaangażowanie elit politycznych i ich radykalne wypowiedzi. To jawna próba zastraszenia. To komunikat: nie wychylaj się, nie protestuj, bo pożałujesz. Klasa polityczna niszczy klimat i bezpieczeństwo obywatelek i obywateli. Nieposłuszeństwo obywatelskie jest fundamentem demokracji. Gdy wszystkie inne metody zawiodły, musimy stawać w obronie tego, co najcenniejsze”.
Ostatnie Pokolenie: skończył się czas na grzeczne zwracanie uwagi
czytaj także
Aktywiści zwracają też uwagę na fakt, że zarzuty opierają się na argumencie ochrony zabytku, i zestawiają zabarwienie Syrenki na kilka godzin z licznymi szkodami, jakim uległy zabytki na Dolnym Śląsku w czasie niedawnej powodzi. „Dlaczego oburza protest, który przed tym ostrzegał?” – pytają w swoich mediach społecznościowych.
Czy organy ścigania i sądownictwa usłyszą te argumenty? Obawiam się, że nie, przecież prokuratura umorzyła niedawno śledztwo dotyczące możliwego naruszenia nietykalności cielesnej, a także uporczywego i złośliwego naruszania praw pracowniczych przez Tomasza Lisa w okresie pełnienia przez niego funkcji redaktora naczelnego „Newsweeka”.
W innej części kraju sędzia poniżyła niedorzecznym wyrokiem Joannę z Krakowa, którą wcześniej znieważyli policjanci. W Polsce gwałciciele nie ponoszą kary, bo ofiary nie krzyczały. Ale ściga się aktywistów, osoby LGBT+ czy kobiety przerywające ciążę. I nie, nie dzieje się to tylko za PiS-u. A wiecie, co jest najgorsze?
W środę dowiedzieliśmy się, że mężczyzna, który w 2020 roku pod wpływem amfetaminy prowadził autobus miejski i spowodował wypadek na moście Grota-Roweckiego, znowu doprowadził do tragedii. Potrącił 48-letniego mężczyznę i zwiał z miejsca zdarzenia.
czytaj także
Jak to możliwe? Choć ludzie wychodzą na ulice bronić wolnych sądów, nie mogą liczyć na sprawne i skuteczne działanie wymiaru sprawiedliwości. Drogowy morderca (w wyniku pierwszego zdarzenia zmarła jedna osoba) dostał wprawdzie zakaz prowadzenia pojazdów i karę pozbawienia wolności na siedem lat, ale się odwołał, więc do więzienia nie trafił. Sprawa ciągnie się czwarty rok.
W takich chwilach zastanawiam się, czy państwo polskie robi z nas idiotki i czy nie lepiej byłoby, gdyby amatorów amfetaminy wsiadających za kółko karało szybciej, a młode aktywistki zostawiło w spokoju. Wtedy wszyscy bylibyśmy bardziej bezpieczni.