Polacy pokazali, że mają dość duopolu, ale w PiS w ogóle nie widać godzenia się z porażką. Partia szykuje się na wyciąganie takich dział, które pozwolą im jednak zachować władzę. Najbliższe dwa–trzy miesiące będą ważną lekcją demokracji dla wszystkich, a dla niektórych także lekcją charakteru – mówi nam posłanka Koalicji Obywatelskiej, Barbara Nowacka.
Paulina Januszewska: Jakie wnioski z wyborów powinna wyciągnąć opozycja?
Barbara Nowacka: Widzimy, że wyborcy podjęli wiele zaskakujących decyzji. Okazuje się, że tak zwani pewniacy mają małe szanse na dostanie się do parlamentu, co pokazuje, że Polki i Polacy chcieli zmiany oraz szukali próby wyjścia z klinczu polaryzacji. Mogą świadczyć o tym w szczególności głosy oddane na Trzecią Drogę. Wprawdzie nie należy tracić z oczu faktu, że PiS nadal ma bardzo duże poparcie, ale jestem pewna, że z nim wygramy.
czytaj także
Wygrała Polska, wygrała demokracja! – tak Donald Tusk podsumował wstępne wyniki poparcia dla Koalicji Obywatelskiej w czasie wieczoru wyborczego. Na oficjalne świętowanie ten komitet musi jeszcze zaczekać, ale są chyba inne pewne powody do zadowolenia, jak chociażby frekwencja – 72,2 proc. Co nam to mówi o wyborcach?
Mobilizacja bardzo cieszy. Bez względu na to, co ludzie wybierają, ważne jest to, że chcą uczestniczyć w demokracji. A w niedzielę pokazali, że chcą. Jeśli przez najbliższe miesiące będą dalej z uwagą śledzić, jak ta demokracja się układa, to znaczy, że mamy do czynienia z bardzo pożądaną reakcją społeczną i wysoką polityczną świadomością. Najciekawiej i zaskakująco wysoko frekwencja wygląda wśród młodych, zwłaszcza w grupie 18–29 lat.
Zagłosowało w niej 68,8 proc. uprawnionych, choć przedwyborcze badania wskazywały, że 15 października mieli zostać w domu. Z czego może wynikać ta zmiana?
To ludzie, którzy świadomie nie znali innego państwa niż pisowskie i najwyraźniej mają go dosyć, bo partia rządząca ma w tej grupie fatalne wyniki i dostała – tak, jak my wszyscy – lekcję demokracji realnej. Takiej, w której dotychczasowa polityka nie znajduje poparcia. Widać, że młode pokolenie się przebudziło, wyprzedzając frekwencję wśród najstarszych seniorów. Bardzo chciałabym, by ta energia przetrwała.
Ożywienie widać także wśród kobiet, które stawiły się w wyborach liczniej niż mężczyźni. Można by pomyśleć, że to efekt protestu wobec piekła, które zgotował im PiS, ale także wysypu kampanii profrekwencyjnych…
…ale na razie widać, że największy udział w głosowaniu miały seniorki, które głosowały na PiS. To w ogóle mnie nie dziwi, bo – po pierwsze – kobiety żyją dłużej, a – po drugie – są poddawane regularnej propagandzie PiS-u, bo w dużej mierze czerpią wiedzę o świecie z telewizji i często oglądają tylko tę publiczną. PiS zresztą postawił w swojej kampanii wyborczej na starsze osoby, wśród których kobiet jest po prostu najwięcej. Ale trzeba docenić fakt, że powstało wiele bardzo dobrych i aktywizujących akcji profrekwencyjnych trafiających do tych kobiet.
Czyli których konkretnie?
Pół roku temu robiliśmy badania zaangażowania wśród młodych kobiet, które po zaostrzającym prawo aborcyjne wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej oburzyły się, wyszły na ulice, ale po porażce straciły nadzieję i wiarę w politykę. Myślę, że kampanie profrekwencyjne odbudowały ich zapał i odwołując się do realnych emocji, przypomniały, że kobiety mają sprawy do załatwienia z państwem PiS. Dlatego poszły do urn.
Wieczór nadziei, poranek wątpliwości: czy kolejki do komisji muszą być takie długie?
czytaj także
Franciszek Sterczewski powiedział mi, że tym, co przeważyło o niezłym wyniku partii opozycyjnych, była opowieść o przyszłości, a nie straszenie tym, co było, jak robił to PiS. Pani by się zgodziła z taką interpretacją?
Ktoś, kto poszedł głosować pierwszy raz i ma, powiedzmy, 18, 19 lat, nie chce słuchać o tym, że jakiś polityk pokłócił się 30 lat temu z innym. To absurd, który młodych nie obchodzi wcale, a starszych – zwyczajnie już nudzi i irytuje. Tak więc zgadzam się, że Polki i Polacy chcą opowieści o przyszłości, co ma także odzwierciedlenie w wyborze poszczególnych kandydatów. Gdy przeglądam wstępne wyliczenia głosów, lista po liście, okręg po okręgu, co chwilę widzę niespodzianki. Poparcie otrzymują osoby mniej znane, barwne, dotąd nieobecne w polskim parlamencie. Jak na swoje ograniczone możliwości finansowe i słabe miejsca mają świetne wyniki, co pokazuje, jak bardzo społeczeństwo chce wymiany w politycznych szeregach i ma dosyć tkwienia w przeszłości. To będzie wyraźnie inny parlament od tego, który oglądaliśmy przez ostatnich osiem, albo i więcej lat. Trzeba pójść do przodu.
Trzecią Drogą?
Między innymi – tak. Sukcesem tego ugrupowania było wyjście z de facto historycznego konfliktu i mówienie o rzeczach, które są istotne dla ludzi, a być może mniej popularne w polityce głównego nurtu. Mam tu na myśli choćby kwestie klimatu i środowiska. Naszym osiągnięciem w KO było z kolei to, że w całym spektrum różnych formacji jasno stawialiśmy na kobiety, ich prawa i bezpieczeństwo. Dawaliśmy nadzieję na odbudowę poważnego i wiarygodnego państwa.
czytaj także
PiS jest świadome swojej porażki? Kaczyński przyznał, że prawdopodobnie jego partia nie będzie rządzić.
W ogóle nie widać tutaj godzenia się z porażką. Nie wiem, co Kaczyński mówi dziś, ale widzę, co się dzieje – partia szykuje się na wyciąganie takich dział, które pozwolą im jednak zachować władzę. Najbliższe dwa–trzy miesiące będą kolejną lekcją demokracji dla wszystkich, a dla niektórych także – lekcją charakteru. Pamiętamy, choć pewnie najbardziej jasne było to dla obserwatorów polityki, jak cztery lata temu próbowano złamać opozycję. Dziś może się okazać, że Trzecia Droga jest interesująca dla PiS-u. Na razie w stronę Hołowni i Kosiniaka-Kamysza padają tylko miłe słowa, ale zobaczymy, co wydarzy się później. Ale też wierzę, że ustoją, bo wiedzą, że stawką jest Polska.