Lewica jest przekonana, że na gruzowisku starego świata znajdzie się naturalne miejsce dla niej, potrafiącej zagospodarować przestrzeń po liberalnych dinozaurach i przeciwstawić się prawicy. Problem w tym, że jak Europa długa i szeroka, o wiele szybciej niż chadecy i konserwatyści więdnie lewica.
W kipiącym od schadefrunde tekście Filipa Konopczyńskiego zawarta jest diagnoza stanu UE (w tym Polski), w myśl której obrona „dawnego świata” to zaiste daremne zajęcie. „Działania skrajnej prawicy to problem dla konserwatystów i chadeków” pisze autor z satysfakcją, a próby przeciwstawienia się fali prawicowego populizmu to „bronienie okopów porządku, który już niedługo może nie istnieć”.
Warszawa w ogniu vs bojowy konserwatyzm, czyli Polska polityka zagraniczna po 11 listopada
czytaj także
Dlaczego? Bo Unia sobie nie radzi z kryzysami, stare partie obumierają, a w finale i tak PiS się dogada z Timmermansem, tym samym wyciągając dywan spod stóp opozycji proeuropejskiej. Ilustracją tej skazanej z góry na porażkę polityki został Donald Tusk, według autora, nie mający nic do zaproponowania oprócz banalnego i zgranego podziału na „Europejczyków” i „Barbarzyńców”. Jak ktoś nie wierzy temu streszczeniu proszę jeszcze raz przeczytać tekst Konopczyńskiego.
Ta satysfakcja pobrzmiewa na lewicy nie od dziś i nie od tego wyłącznie tekstu. Sprowadza się do przekonania, że na gruzowisku starego świata znajdzie się naturalne miejsce dla nowej lewicy, potrafiącej zagospodarować przestrzeń po liberalnych dinozaurach i przeciwstawić się prawicy.
Problem w tym, że jak Europa długa i szeroka, o wiele szybciej niż chadecy i konserwatyści więdnie lewica. Jej stopniowa marginalizacja dotknęła Niemcy, Francję i Włochy, o Wielkiej Brytanii nie mówiąc. Wypadałoby więc ostrożniej szafować zadowoleniem, bo w tym wyścigu do „nieistnienia” to lewica na razie trzyma palmę pierwszeństwa. Jeśli Konopczyński bardzo nie chce tego zauważyć w Europie, przynajmniej mógłby to dostrzec w Polsce. Ale najwyraźniej nie ma na to ochoty. I jakby nie pogardzać tradycyjną „nie-lewicą” na naszym kontynencie, to właśnie ona zdaje się być jedynym blokiem jeszcze powstrzymującym ekspansję skrajnych i populistycznych ruchów prawicowych. Bo to na ten blok ludzie wciąż chcą jeszcze głosować, a nie na lewicę, co utrzymuje się z nieznacznymi wahnięciami od kryzysu 2008 roku. Ostatni sondaż w postaci wyborów samorządowych w Polsce potwierdza to w pełni.
Ale nawet nie w tym tkwi kłopot z tekstem Konopczyńskiego. Kłopot tkwi w niewyrażonej wprost pogardzie dla podstawowych wartości, które przez dekady były konstytucją ugrupowań lewicowych w demokracjach liberalnych, wartości, które lewica współtworzyła i broniła przez pokolenia, w konflikcie na śmierć i życie z totalitaryzmami i ich pochodnymi.
„Ład konstytucyjny, rządy prawa, wolności obywatelskie, wolne i niezawisłe sądy i media, warto też pamiętać o szczepieniu dzieci” – to credo wypowiedziane przez Tuska autor traktuje jako kolejną wersję „ciepłej wody w kranie”, takie bajanie o niczym i nic nie znaczące. I jako dowód pustki programowej. Problem leży w tym, że właśnie ten zestaw umożliwiający jakiekolwiek projekty emancypacyjne, jakiekolwiek istnienie także i lewicowych ugrupowań – jest obecnie zagrożony. Ale to nie znaczy, że nieważny. To znaczy, że jeszcze ważniejszy niż wcześniej. Dramat polega na konieczności ich obrony, a nie na zachwycaniu się sprawnością Banona, cynizmem Orbana bądź gotowością Kaczyńskiego do zrobienia w konia Brukseli – jako tej nowej polityki, mającej w finale „przejąć UE, a nie ją zniszczyć” jak pisze Konopczyński. Czyli zniszczyć. A razem z nią także cały dorobek europejskiej lewicy.
Sienkiewicz: Państwo obumrze, zastąpi je partia. A potem jest barbarzyństwo
czytaj także
Mam nadzieję, że ten tekst jest głosem wyłącznie autora, a nie jego środowiska. Jeśli jednak tak nie jest, oznacza to, że marginalizacja lewicy nie jest przypadkiem, ale w pełni zasłużonym miejscem. I chyba na długo, o ile nie na zawsze.
***
Bartłomiej Sienkiewicz – historyk, publicysta i polityk, w latach 1990–2002 funkcjonariusz Urzędu Ochrony Państwa; współtwórca Ośrodka Studiów Wschodnich (1990), w latach 2013–2014 minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych. Niedawno ukazała się jego książka Państwo teoretyczne.
***
W poniedziałek na łamach KrytykaPolityczna.pl kolejny głos w tej dyskusji, czyli tekst Michała Sutowskiego.