Inwestorzy twierdzą, że węgiel, który chcą wydobyć, jest niskoemisyjny i już zdobyli koncesję na wybudowanie całkiem nowej kopalni węgla w Mysłowicach. Ciekawe, dlaczego mieszkańcy miasta jakoś nie są tym pomysłem zachwyceni. Pisze Jaś Kapela.
O przyznaniu koncesji na wydobycie węgla kamiennego mieszkańcy Mysłowic dowiedzieli się z mediów społecznościowych. Wydanie zgody na budowę nowej kopalni zapewne nie byłoby możliwe, gdyby nie pełna akceptacja ze strony prezydenta miasta, który w piśmie do Ministerstwa Klimatu zapewniał, że „w dobie epidemii koronawirusa nowe miejsca pracy i zwiększone podatki dla gminy są na wagę złota”. Dariusz Wójtowicz najwyraźniej nie wierzy, że walka z covidem może zostać wygrana, bo kopalnia ruszy najwcześniej za kilka lat. Zakład wydobywczy Brzezinka 3 ma zostać otwarty w 2029, a zamknięty w 2049. Taka jest przynajmniej najnowsza wersja, bo te zmieniały się z biegiem czasu i jeszcze niedawno można było przeczytać, że kopalnia miała działać przez 30–35 lat.
Jak to ma się do konieczności osiągnięcia przez Polskę neutralności klimatycznej w 2050? Chociaż inwestorzy twierdzą, że wydobywany węgiel jest niskoemisyjny, to aby do 2050 roku osiągnąć neutralność klimatyczną, musimy zamknąć wszystkie kopalnie i elektrownie węglowe i pozbyć się wszystkich pieców na węgiel. Ciekawe, co wtedy inwestorzy będą z tym wydobywanym węglem robić? Kolczyki? Czy lek na rozwolnienie?
Już nikt nie czeka, aż powiemy „tak” i wskażemy konkretny rok dojścia do neutralności klimatycznej
czytaj także
Co prawda w wyjątkowo mało ambitnej Polityce energetycznej Polski do roku 2040 − przyjętym w lutym dokumencie strategicznym − brak jest konkretnej daty odejścia od węgla, jednak w Ministerstwie Klimatu musieli chyba słyszeć o katastrofie klimatycznej, transformacji energetycznej, polityce unijnej i porozumieniu paryskim. Zadziwiające jest wydawanie koncesji na coś, od czego powinniśmy odchodzić i co stoi w jawnej sprzeczności z celami, do których zobowiązaliśmy się jako państwo dążyć. Historia Wielkiej Brytanii uczy, że raz ogłoszony koniec węgla następuje dużo szybciej, niż to planuje rząd. Wystarczy ogłosić, że biznes zostanie zlikwidowany, żeby ten sam zaczął się zwijać. Nikt nie chce być ostatni na tonącym okręcie. Ale nie w Polsce, nie w Mysłowicach. Gdzie broni się ostatnia osada dzielnych Galów.
Kto wierzy w węgiel?
Jakim cudem inwestor wierzy, że wydobywanie węgla w Mysłowicach będzie jakkolwiek opłacalne? Wszak wydobycie węgla spada, prowadzenie wielu kopalni jest nierentowne. Musieliśmy zbudować centralny magazyn węgla, żeby składować nasze czarne złoto, którego nikt nie chce kupić. Centralny Magazyn zapełnił się w ciągu dwóch miesięcy. Domagano się, żeby otworzyć kolejny. Importowany węgiel jest tańszy. Ceny emisji rosną. Ich wzrost zaskakuje nawet najwybitniejszych polskich energetyków „Jeszcze pół roku temu nie spodziewaliśmy się, że taki scenariusz jest realny. Nasze ścieżki cenowe zakładały osiągnięcie 40, 50, a nawet 70 euro za tonę CO2, ale w przyszłości. Natomiast nikt nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczał, że już na początku 2021 roku będziemy mieć 42 euro” − wyznawał szczerze Paweł Strączyński, wiceprezes PGE.
Czy aby nie po to się jest prezesem, żeby się spodziewać, przypuszczać i brać pod uwagę nawet czarne scenariusze? Najwyraźniej nie w PGE. Tam mają węgla na 200 lat, 100 lat na dekarbonizację i jeszcze 50 lat dobrego humoru. Oczywiście, prywatne jest zawsze lepsze. Wystarczy nie dopuścić do powstania związków zawodowych i redukować wszelkie koszta, a wszystko może być opłacalne. Co najwyżej czasem ktoś zginie, bo zabrakło na BHP.
Mimo wszystko Polska Grupa Energetyczna najwyraźniej aż tak bardzo w przyszłość węgla nie wierzy, bo chce się pozbyć wszystkich aktywów węglowych. Mają one przejść do nowo utworzonej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), dzięki czemu utrzymywanie nierentownych projektów spadnie na barki podatników. Wydawałoby się, że przy takim pejzażu społeczno-historyczno-naukowym nie sposób nawet pomyśleć, że ktoś mógłby chcieć otworzyć kopalnie. Co jeszcze? Może zainwestujemy w produkcję kaset VHS i discmany?
Jednak żyją dzielni ludzie, którzy się wiatrom historii nie kłaniają. Spółka Brzezinka 3 powstała w 2012 roku, ale ma dalekosiężne plany. „Od 2030 roku planujemy wydobyć niskoemisyjne paliwo przeznaczone głównie do ogrzewania domów i mieszkań odbiorców indywidualnych”, czytamy na stronie FB spółki. No raczej nie mieszkań w miastach, gdzie węgiel ma nie być wykorzystywany już od 2030. No, ale może odbiorcy z gmin wiejskich skuszą się na „niskoemisyjny” węgiel z Mysłowic.
Spółka jak do tej pory nie prowadziła żadnej kopalni. Wbrew temu, co można by pomyśleć, udziałowcem Brzezinki nie jest Belzebub ani diabeł Boruta, ale polska grupa kapitałowa ECI S.A. Grupa inwestuje w nieruchomości, budownictwo oraz gry komputerowe. Należący do grupy Investim od lat 90. niestrudzenie sprzedaje polskim samorządom ławeczki i betonowe donice na kwiaty. Przez tyle lat musiał sobie pewnie ten polski kapitał wychodzić swoje ścieżki w urzędach i poznać wielu ludzi. Tym bardziej w Mysłowicach, skąd pochodzi dyrektor generalny ECI.
Niezły biznesik
Trudno bowiem inaczej niż czystą sympatią tłumaczyć walkę Dariusza Wójtowicza, burmistrza Mysłowic, o uruchomienie tam kopalni. Prezydent w mediach twierdzi, że to „jedna z ostatnich szans na wyjście z ogromnych długów, z nicości gospodarczej”. Niestety nie potwierdzają tego badania, z których wynika, że wydobycie węgla w dłuższym terminie hamuje rozwój regionu.
Bal na Titanicu, czyli jak Bełchatów odchodzi od węgla (choć jeszcze o tym nie wie)
czytaj także
Aby mieszkańcy nie mieli wątpliwości, że budowanie pod ich domami kopalni jest świetnym pomysłem, Stowarzyszenie Wspólnie dla Mysłowic − za prywatne pieniądze prezydenta Wójtowicza − wydało gazetkę, z której dowiedzieć można się wszystkiego, co ponoć trzeba wiedzieć o projekcie Brzezinka 3, a także tego, kto tworzy zły klimat dla biznesu i stoi za hejtem przeciwko tej cudownej inwestycji. UWAGA, SPOILER: opozycja z PO.
Mieszkańcy Mysłowic protestują, nie chcą kopalni węgla w mieście, boją się szkód górniczych i obniżki wartości swoich domów. Toczą wojnę o swoje miasto w mediach społecznościowych i ogólnopolskich. Protestującym mieszkańcom udało się ustalić, że Mysłowicka Rada Biznesu poparła projekt budowy nowej kopalni tylko dlatego, że część jej członków nie została o tym poparciu poinformowana i poparcia nie wyrażała, a wręcz jest budowie kopalni przeciwna. O poparciu budowy kopalni zdecydowało prezydium rady, bez konsultacji. Ale po co konsultować coś, co jest dobre? Najwyraźniej „zawarcie porozumień z lokalnymi przedsiębiorstwami” również dotyczy wyłącznie wybranych sympatyków.
Wygląda na to, że cały pomysł z kopalnią jest idée fixe jednego człowieka, czyli Jakuba Sagana, dyrektora Generalnego Europejskiego Centrum Inwestycyjnego S.A., grupy kapitałowej, do której należy spółka Brzezinka. Bardzo mnie to nie dziwi, bo wiem, że maksymą biznesmena jest „wybudować coś tanio i drogo sprzedać”. W przypadku paliw kopalnych rzeczywiście zyski mogą przekraczać koszta tanio wybudowanej infrastruktury. Ale raczej już nie w Polsce i nie w Unii Europejskiej.
Jakim trzeba być człowiekiem, żeby dla zdywersyfikowania swojego portfela inwestycyjnego ignorować nie tylko protesty mieszkańców, ale również krajowe i unijne plany dekarbonizacji, porozumienie paryskie oraz katastrofę klimatyczną. Nowa kopalnia oznacza dla miasta i całego regionu odcięcie od środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, które przeznaczane są dla rejonów, które zdecydowały się na odejście od węgla. Najwyraźniej inwestor o tym wszystkim nie wie, bo przecież nie jest możliwe, żeby miał to gdzieś. Zapewne jest też negacjonistą − dyrektor Sagan twierdzi, że „węgiel kamienny jest zupełnie niesłusznie traktowany jako chłopiec do bicia”. Najwyraźniej ocieplenie klimatu planety o kilka stopni i wszystkie tragiczne konsekwencje z tym związane nie są wystarczającym powodem dla Sagana, żeby przestać się z węglem kumplować.
O ile jednak prywatny inwestor ma prawo ignorować rzeczywistość i fakty, o tyle dziwię się, jakim cudem Ministerstwo Klimatu wydało koncesję na budowę nowej kopalni, skoro wszystkie kopalnie musimy zaraz zamknąć. Ale może tego inwestorowi nie powiedzieli? Nie wiem, kto tu się bardziej oszukuje. Uparty inwestor, który wierzy, że jeszcze będzie można zarabiać na węglu? Prezydent Mysłowic, który nie widzi dla miasta innej przyszłości niż kopalnia? Ministerstwo Klimatu, jedną ręką wydając koncesję na otworzenie kopalni, a drugą pieniądze na dekarbonizację?
Nie wierzę, że ta kopalnia powstanie, bo nie powstanie. I tego właśnie jej życzę. Tylko po co tak denerwować ludzi?
**
Materiał powstał dzięki wsparciu ZEIT-Stiftung Ebelin und Gerd Bucerius.