O Warszawskich kanaliach, kampanii społecznej „Mossakowski na prezydenta” i innych artystycznych projektach popierających ruch lokatorski pisze Joanna Erbel.
1 marca 2012 roku, w rocznicę śmierci tragicznie zmarłej lokatorki Jolanty Brzeskiej, na kamienicy przy ul. Widok, na tyłach warszawskiej Rotundy pojawił się vlakat: mężczyzna w średnim wieku, z brzuszkiem trzyma w jednej ręce zapałkę, w drugiej – kanister z benzyną. Obok napis: „Mossakowski: Warszawa jest łatwo palna”.
Przedstawiona na zdjęciu postać to Marek Mossakowski, który skupuje roszczenia do warszawskich kamienic, a następnie różnymi sposobami próbuje pozbyć się z nich lokatorek i lokatorów, odcinając im wodę, prąd, naruszając ciszę nocną i nękając ich na różne inne sposoby. W świetle prawa nie jest właścicielem tych budynków, bowiem przepisane zostały na kogoś innego, ale w praktyce ma już pod swoją kontrolą kilkadziesiąt kamienic w Warszawie. Obecnie stara się przejąć kolejny budynek, kamienicę zwaną „Prażanką”, mieszczącą się na warszawskiej Pradze przy ul. Kłopotowskiego 38. Pojawienie się na kamienicy postaci Marka Mossakowskiego w dniu rocznicy śmierci Brzeskiej nie jest przypadkowe. To właśnie jego – mimo braku wyników śledztwa – oskarżają o tę tragedię ruchy lokatorskie. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że choć minął już rok od odnalezienia spalonego ciała Brzeskiej, policja ani razu nie przesłuchała Marka Mossakowskiego, o którym wiadomo, że miał w zwyczaju nękać swoich najemców. Co więcej oficer Komendy Stołecznej zapytany o szansę rozwikłania zagadki śmierci lokatorki twierdzi: „Brakuje nam punktu zaczepienia. Jakiegoś motywu, podejrzanego. Czarno to widzę”.
Brak postępów śledztwa w sprawie śmierci Brzeskiej i coraz trudniejsza sytuacja lokatorek i lokatorów reprywatyzowanych kamienic sprawiają, że poszerza się spektrum działań miejskich aktywistek i aktywistów. Organizowane są protesty, a po grudniowej serii podpaleń na Pradze Północ pojawiły się również oddolne patrole „Brygad Okrzejówek”, czyli ochotniczej straży lokatorskiej. Kolejnym krokiem jest nowa akcja street artowa – „Warszawskie Kanalie”, której celem jest rozpowszechnienie wizerunków osób gnębiących lokatorów lub w innych sposób działających na szkodę mieszkanek i mieszkańców miasta.
Inicjatorzy chcą nie tylko rozpowszechnić wiedzę o nękaniu lokatorów, ale proponują nam również perwersyjną kampanię wyborczą. Dzień po pojawieniu się vlakatu w mojej skrzynce (oraz u ponad setki innych osób) pojawił się mail wysłany z adresu [email protected] wyjaśniający kulisy akcji. Autorzy maila tłumaczą, że vlakat przy ul. Widok to początek nowej kampanii społecznej „Mossakowski na prezydenta!”. Sugerują tym samym, że skoro władze miasta kierują się przede wszystkim logiką zysku, to wybranie na stanowisko prezydenta jednego z kamieniczników byłoby zwieńczeniem tej logiki. Dla osób, które wciąż miałyby wątpliwości co do zasadności tego wyboru osoby, stanowiska i medium przygotowali odpowiedzi zamieszczone w formacie FAQ:
Czemu Mossakowski?
Rok temu spalono działaczkę lokatorską Jolę Brzeską. Nie żyje również technik kryminalny policji, który badał ciało Joli. Tymczasem główny podejrzany, właściciel kilkudziesięciu kamienic w Warszawie, wielokrotnie nękający Jolę Marek Mossakowski, do dziś rozwija swój biznes bez skrępowania, za cel obierając sobie kolejnych lokatorów.
Czemu Prezydent?
Awangardowa działalność Marka stanowiła iskrę dla powstania szerokiego Ruchu ludzi działających w branży Nieruchomości – w ciągu ostatniego roku spłonęły już tuziny domów na Pradze. Ruch Marka stale rośnie w siłę: tysiące kamienic (i dziesiątki skwerów) przechodzą w ręce Ruchu wraz z całymi rodzinami – stołecznym mięsem, co prawda mało cenionym, jednak po zapeklowaniu solą przemysłową zawsze mogącym ujść w tłoku. Tym samym, Ruch Marka okazuje się nawet bardziej dochodowy i lepiej rokujący niż Ruch Palikota. Jego ambicją jest przywrócić wojenny urok Warszawie – tym razem jednak płonie głównie prawy brzeg.Za kandydaturą Marka przemawia także fakt, iż w ciągu całej kariery nie był on dotąd karany choćby za najdrobniejsze wykroczenie, a w dodatku cieszy się poparciem „milczącej większości” – wielu milionów polskich złotych.
Czemu reklama?
Po pierwsze – bo w Warszawie zawsze znajdzie się miejsce na jeszcze więcej reklam.Po drugie, tak nobliwe postaci jak Mossakowski, książę Massalski, baron Bisping, Stachura i dziesiątki innych kanalii, potrzebują naszej pomocy, by przejść ze stanu wiecznej bezkarności w stan wiecznej sławy.
Warszawskie kanalie zachęcają adresatki i adresatów maila do tego, aby wzięli pędzle w dłoń i pomogli stworzyć na mieście galerię warszawskich kanalii – osób, dla których zysk jest ważniejszy niż ludzie. Poza wymienionymi kamienicznikami można również rozprzestrzeniać po mieście wizerunki innych osób działających na granicy prawa i podważających działanie demokratycznych procedur w zarządzaniu przestrzeni miejskiej. Odezwa – na wzór wielu lewicowych i innych proobywatelskich publikacji promujących nowe rozwiązania zakończona jest słowniczkiem wyjaśniającym pojęcia kluczowe dla myślenia o zmianie społecznej:
«re-prywaty-zacja» (łac. privare – brać, odbierać, deprawować)
1. Przejmowanie wyniesionej z wojennych gruzów Warszawy wraz z ludźmi, którzy ją odbudowali, przez osoby i podmioty prawne podające się za spadkobierców z przedwojnia – w naturze lub za pełnym „odszkodowaniem” od miasta. Warszawski wariant jest tu unikalny na tle wszystkich krajów postkomunistycznych, które wypłaciły odszkodowania za niewielką część nieruchomości. Nigdzie poza Polską nikomu nie przyszło też nawet do głowy, by traktować mieszkańców jak byle wkładkę mięsną, z metką „róbcie z nimi co chcecie”.
2. Ogólnopolski sposób na zgnębienie większości ludzi przez nielicznych (patrz też: ‘Kościół, Komisja Majątkowa’).
«demokracja bezpośrednia» stan, w którym o charakterze otoczenia decydują mieszkańcy, ew. za pomocą delegatów których mieszkańcy mogą powołać i odwołać w każdej chwili.
«prawa do miasta» coś, co w Warszawie posiadają tylko władze i deweloperzy.
«rewolucja» coś, co nadchodzi.
„Warszawskie kanalie” to nie pierwszy casting, w którym biorą udział nękający lokatorów kamienicznicy. Równolegle toczy się on w Teatrze Dramatycznym w ramach spektaklu Kto zabił Alonę Iwanowną? (reż. Michał Kmiecik). Tam w szranki o zaszczytny tytuł zabójcy Alony stają: pewien kamienicznik-wyzyskiwacz, Anders Breivik, seryjny morderca z wyspy Utoya, oraz niepoprawny politycznie reżyser, Lars von Trier, który w Melancholii starł z powierzchni ziemi całą ludzkość. Zbieżność tych akcji nie jest przypadkowa. Po premierze Alony… na scenę wyszła dziewczyna w masce Guya Fawkesa znanej z demonstracji anty-ACTA i zwracając się do obecnych na widowni wygłosiła polityczną przemowę zachęcającą widzów do tego, żeby po wyjściu z teatru – w którym można sobie pozwolić, aby powiedzieć więcej niż w radio czy gazetach – nie zapomnieli o tym, że choć z głośników słyszeli, że wszystkie postaci i wydarzenia są fikcyjne, a jakiekolwiek podobieństwo do osób żyjących jest całkowicie przypadkowe, to śmierć Jolanty Brzeskiej zdarzyła się naprawdę, a winny jest właśnie Marek Mossakowski, zaś sytuacja, w której znalazła się Jola Brzeska, dotyczy tysięcy osób w całej Warszawie. Oskarżyła również za śmierć Brzeskiej władze Warszawy, które prowadzą elitarną politykę wyszukiwania prywatnego zysku, gdzie tylko się da, co powoduje, że rocznie tysiące rodzin jest wyrzucanych na bruk, tworzone są getta biedy, budowane kontenery w Józefowie, a Warszawa staje się placem zabaw dla bogatych. Swoją wypowiedź zakończyła odezwą do obecnych: „Zajmujcie pustostany, okupujcie place, parki, skwery, bary mleczne, wymówcie służbę, skończcie z nędzą codziennego spektaklu, zniszczcie hierarchię, weźcie życie we własne ręce. Zróbcie coś!”.
Wejście na scenę Dramatycznego, o którym nie wiedział ani reżyser ani dyrekcja teatru Dramatycznego, tak samo jak akcja vlakatowa, ma na celu dotarcie do dużo szerszej publiczności. Bo nawet jeśli wiele osób, jak Jacek Wakar, nie wierzy w autentyczność buntu Kmiecika, a sam Kmiecik mówi, że nie chce robić spektaklu ku pokrzepieniu serc, to jednak bez wątpienia Kto zabił Alonę… wspiera działania lokatorskie i jest najpopularniejszym spektaklem w środowisku warszawskich lokatorów (kilka osób było na nim nawet po trzy razy i bardzo kibicuje młodemu reżyserowi).
Akcje vlakatowe, demonstracje, spektakle mówiące o losach lokatorów unaoczniają pewną kwestię, o której wciąż mówi się za mało. Jednak temat lokatorski powoli staje się na tyle nośny, że możemy mieć pewność, że coraz częściej na różnych polach będzie się nam przypominać o problemach mieszkaniowych. Może to tylko moda, ale bez popularyzacji tematu i zmianie świadomości społecznej trudno mieć nadzieję, że doczekamy się ani prospołecznej polityki mieszkaniowej i pozbędziemy się z miasta warszawskich kanalii.