Według lokalnych i ogólnopolskich mediów romskie koczowisko to wysypisko śmieci i ośrodek epidemii; Romowie tylko żebrzą i kradną. No i nie chcą się „przystosować”.
Performance Roma Movie przygotowany przez Marzenę Sadochę we wrocławskim Teatrze Polskim to komentarz do sytuacji romskich imigrantów w naszym kraju. Przemoc, rasizm oraz dyskryminacja nie są tu opisywane za pomocą wyszukanych metafor – wyrażane są wprost, poprzez muzykę, nagrania wideo i cytaty.
Zgromadzeni widzowie od początku czują się zdezorientowani – miejsce na widowni zajmuje kuso ubrana aktorka. Jedni siadają więc na podłodze, niektórzy przechodzą z jednej strony na drugą, inni uporczywie stoją. Nie wszyscy są świadomi zabiegu, w jaki zostali wplątani – oto w jednej chwili znaleźli się w centrum wydarzeń.
Za ich plecami, na ścianie, wyświetlane są nagrania przedstawiające wypowiedzi Romów udzielane dziennikarzom Telewizji Wrocław. Mówią o goryczy, udręce, bezsilności. O trudzie codziennego życia w prowizorycznych barakach.
***
Teren, na którym obecnie mieszkają rumuńscy Romowie, mieści się na obrzeżach miasta – w miejscu znacznie oddalonym od jego reprezentacyjnej części. Nie jest to dzielnica odwiedzana przez turystów, a samo koczowisko jest bardzo dalekie od naiwnych obrazków Wrocławia jako miasta spotkań czy centrum multikulturalizmu. Rzeczywistość Romów to baraki mieszkalne zbudowane z różnych materiałów, biegające, roześmiane dzieci, krzyki i głośne rozmowy. Według lokalnych i ogólnopolskich mediów to wysypisko śmieci i ośrodek epidemii; Romowie tylko żebrzą i kradną. No i nie chcą się „przystosować”.
Jedyne, co w ich sprawie robią miejscy urzędnicy, to wysyłanie straży miejskiej z groźbą sądu lub kary grzywny za „bezprawne zajmowanie miejskiego terenu”. Według nich stroną poszkodowaną jest samorząd i mieszkańcy Wrocławia – dlatego wytoczyli Romom z ulicy Kamieńskiego proces. Zacznie się 22 listopada.
W obronie Romów stanęło Stowarzyszenie Nomada, Dom Spotkań im. Angelusa Silesiusa oraz Klub Krytyki Politycznej we Wrocławiu. Pod listem do wrocławskich władz podpisało się wiele osób ze świata kultury, polityki, mediów i akademii. Ilona Witkowska na gali wręczenia nagrody poetyckiej Silesius wyraziła nadzieję, że wszyscy zrozumieją, iż częścią wrocławskiej kultury są nie tylko salony, ale także romskie koczowisko przy ul. Kamieńskiego.
***
Roma Movie nie oszczędza widzów. Drażni i zmusza do pracy nad fałszywymi wyobrażeniami i często nieuświadomionymi lękami. W surowej przestrzeni, praktycznie pozbawionej scenografii, stojąca na widowni aktorka (Janka Woźnicka), ubrana w błyszczący kostium, śpiewa piosenki oparte m.in. na wierszach Papuszy. Przeplatają się one z wyświetlanymi na ścianie nagraniami reporterów Telewizji Wrocław. Kiedy oglądamy opowiadających o sobie Romów, Woźnicka szepcze do mikrofonu znane z forów internetowych komentarze: „umyłbyś się”, „do pracy byś poszła”, „śmierdzisz”. Na innym filmie wysiadający z samochodu mężczyzna mamrocze: „Co się patrzycie, głupie cygany?”. W kolejnej scenie te same obelgi śpiewane są przez aktorkę dziecinnym głosem.
Woźnicka chodzi między stojącymi ludźmi, udając żebraczkę, i prosi o pieniądze. Zaskoczeni widzowie nie reagują na jej prośby – zamierają. Reakcja niektórych nie zmienia się nawet wtedy, kiedy dowiadują się, że datki zbierane są dla Romów z koczowiska przy Kamieńskiego.
Poczucie bezpieczeństwa widzów zaburza nie tylko fizyczna interakcja z aktorką – są zmuszeni też do krytycznego przeglądu swoich wyobrażeń o wielokulturowym mieście czy polskości. Na kolejnym z odtwarzanych nagrań grupa dzieci śpiewa polski hymn. Kamera najeżdża na wyraźnie odróżniającą się od innych, uśmiechniętą dziewczynkę o ciemnej karnacji, w stroju królewny.
Widz Roma Movie nie może liczyć na komfort biernej obserwacji. Musi cały czas mierzyć się ze swoimi emocjami, lękami i uprzedzeniami. Ale spektakl rzuca wyzwanie nie tylko obojętnym mieszkańcom i mieszkankom Wrocławia, ale także instytucjom odpowiedzialnym za problemy społeczności z Kamieńskiego. W kolejnym etapie performance’u aktorka, wspierana przez dziennikarkę Annę Tuz, prosi o komentarz na temat koczowiska obecnych wśród publiczności Dorotę Kozak-Rybską z Centrum Informacji i Rozwoju Społecznego oraz Dariusza Tokarza, pełnomocnika wojewody do spraw mniejszości narodowych i etnicznych.
Urzędnicy tłumaczą swoją bierność funkcjonującym prawem: rumuńskim Romom nie można pomóc, bo nie są nigdzie zarejestrowani, a nie można ich zarejestrować, bo nie mają żadnych dokumentów.
***
Eksperyment Marzeny Sadochy to starannie utkana, wielowymiarowa kompozycja, pokazująca sprawę koczowiska romskiego z wielu różnych perspektyw – psychologicznej, politycznej oraz ideologicznej. Publiczność nie dostaje odpowiedzi, jak dalej będą żyli Romowie. Więcej dowiaduje się o samej sobie. I tylko szkoda, że nikogo z mieszkańców koczowiska nie było na deskach teatru – nic nie wskazuje też na to, żeby byli włączeni w proces powstawania performance’u. Ale i tak zmusza on uprzywilejowaną większość do rewizji własnej postawy.