Czy uda się odbudować zaufanie mieszkańców do budżetu obywatelskiego i zachęcić nowe osoby do działania?
Budżety obywatelskie lub inaczej partycypacyjne, dzięki którym mieszkańcy mogą decydować na co przeznaczą wybraną pulę pieniędzy z „miejskiej kasy”, powoli stają się w Polsce standardem. Przyjęte najpierw w większych metropoliach, teraz zapisywane są także jako część publicznych wydatków w tych mniejszych, w tym również w Gnieźnie.
Kształt takich budżetów często pozostawia jednak wiele do życzenia. Tak było choćby w Gnieźnie, przy okazji pierwszej edycji, która miała miejsce jeszcze za czasów poprzednich władz samorządowych. Wprowadzany naprędce, bez konsultowania procedur z mieszkańcami ani nawet bez podstawowych informacji na stronie Urzędu Miasta czy szeroko zakrojonej kampanii promocyjnej – stał się tylko przedwyborczym PR-em ówczesnych włodarzy, którzy dziś już nie kierują miastem. Błędów popełnionych przy wprowadzaniu pierwszego budżetu obywatelskiego w Gnieźnie było więcej, na co wskazał koordynator Klubu Krytyki Politycznej Paweł Bartkowiak podczas debaty poświęconej temu zagadnieniu.
– Tak naprawdę popełniono wtedy cały szereg zaniedbań łącznie z brakiem wytypowania konkretnej osoby odpowiedzialnej za projekt, która miałaby za zadanie pomagać mieszkańcom w pisaniu wniosków. Natomiast wszystko to zostało zwieńczone tragicznym finałem, czyli głosowaniem na złożone pomysły.
To ostatnie bowiem odbyło się w jednym dniu i o jednej godzinie bez możliwości wcześniejszego zapoznania się z projektami.
Do tego wykluczyło wiele osób pracujących (dniem głosowania był wtedy poniedziałek przed godz.18), niepełnosprawnych (utrudniony dostęp do miejsca spotkania) lub dojeżdżających (oddalenie punktu od centrum miasta), czyli nie było raczej obywatelskim działaniem – zauważył Bartkowiak.
Niezrealizowane projekty czekają
Co ciekawe, mimo tych rażących usterek i słabej promocji, zainteresowanie gnieźnieńskim budżetem partycypacyjnym było całkiem duże. Wpłynęło ponad 30 obywatelskich projektów, spośród których przez wspomniane głosowanie wyłoniono 5 zwycięskich, na których realizację zostało przeznaczone 500 tysięcy złotych. Głosujący postawili na: stworzenie poradni onkologicznej, budowę specjalnego miejsca do ćwiczeń pn. Street Workout Park, plac zabaw bez barier dostępny dla dzieci niepełnosprawnych, przedłużenie linii autobusowej w kierunku ul. Skrajnej czy plan zagospodarowania terenu nad jeziorem Jelonek. Niestety do dziś, choć mija już ponad pół roku od głosowania, praktycznie żaden z pomysłów nie został zrealizowany.
Poradnia do tej pory nie powstała, a zamiast tego miasto zwróciło się do gnieźnieńskich poradni Lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej o wskazanie najczęstszych problemów nowotworowych występujących w populacji ich pacjentów. Później podjęto próbę stworzenia programu polityki zdrowotnej wraz ze wskazanym przez wnioskodawców Szpitalem Klinicznym Przemienienia Pańskiego Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Obecnie trwa opracowywanie takiego programu, który dotyczyć ma ściśle zdefiniowanego problemu zdrowotnego mieszkańców, a zakres świadczeń medycznych będzie oparty o wnioski z badań klinicznych w zakresie profilaktyki nowotworów.
Gnieźnieński Ośrodek Sportu i Rekreacji ogłosił przetarg na budowę Street Workout Parku, która miałaby zakończyć się do 20 listopada 2015 roku. W przeciwieństwie do pierwotnych założeń, miejsce ma powstać nad jeziorem Jelonek, a nie jak wskazywano np. przy ul. Strumykowej, okolicach ul. Parkowej czy koszar przy ul. Sobieskiego. Do pierwszego przetargu zgłosiła się tylko jedna firma, której plan miał pewne braki oraz przekraczał limit finansowy. Drektor GOSiR Jacek Mańkowski zdaje się być dobrej myśli, gdyż ogłosił kolejny przetarg i… już wysłał zapytania do dwóch firm.
Trzeci z projektów, czyli plac zabaw, ma być otwarty dokładnie w Dzień Dziecka w Parku Jordanowskim przy ul. 3 Maja, gdzie istnieje też przestrzeń przeznaczona dla najmłodszych. Natomiast w sprawie przedłużenia linii autobusowej odbyła się już wizja w terenie z udziałem przedstawicieli Urzędu Miasta oraz Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, a jej efektem ma być opracowanie optymalnego rozwiązania dla tej propozycji. I wreszcie ostatnim z projektów było zagospodarowanie terenu nad jeziorem Jelonek, które do tej pory jest najmniej sprecyzowanym pomysłem, a według nieoficjalnych opinii nie powinno było zostać w ogóle w tej formie uwzględnione.
Odbudować zaufanie
Gnieźnieński Klub KP też postanowił monitorować sprawę i w związku z tym w ramach poniedziałkowego Prawiekina w Miejskim Ośrodku Kultury pokazał tematyczny film pt. La Comuna 9. Odzyskując miasto oraz zorganizował debatę.
Film był dokumentem o zmaganiach z budżetem partycypacyjnym w kolumbijskim mieście Medellin. Organizacyjnych czy społecznych analogii z polskimi realiami było w nim całkiem sporo.
Dyskusja – do której zostali zaproszeni urzędnicy odpowiadający za promocję tegorocznej odsłony budżetu obywatelskiego, czyli Dariusz Pajkert i Damazy Gandurski oraz przybyła z Poznania Aleksandra Sołtysiak-Łuczak z inicjatywy Prawo do Miasta, która pomagała przy pracach nad tamtejszym budżetem – miała być wymianą doświadczeń, na której może skorzystać druga edycja BO w Gnieźnie. Prowadzący spotkanie Paweł Bartkowiak z Klubu KP zapytał o poznańskie zmagania.
– Pula pieniędzy, która przeznaczana jest u nas na realizację budżetu partycypacyjnego wynosi 15 mln zł i w tym roku podzielono ją na dwie części, gdzie 5 mln będzie do wzięcia na duże projekty, a pozostałe 10 mln na mniejsze, często dzielnicowe przedsięwzięcia, które wcześniej z tymi pierwszymi nie miały szans – zaczęła Aleksandra Sołtysiak-Łuczak. – Ponadto zrezygnowaliśmy też z zespołu opiniującego projekty, który bardziej działał w interesie samorządu niż mieszkańców, a obecnie bardzo wiele odpowiedzialności spoczywa na Radach Osiedli – dodała. Co ważne, już w tych kwestiach dało się zauważyć różnice w porównaniu z Gnieznem, gdzie kwota na BO to wspomniane 500 tys. zł, z których w zeszłym roku nie brano pod szczególną uwagę małych inicjatyw, a sumę podzielono równo na duże projekty. Dalej, w gnieźnieńskich planach jest także powołanie zespołu (w składzie z urzędnikami, radnymi, członkami Rady Pożytku Publicznego, Sportu czy Młodzieżowej Rady Konsultacyjnej), którego formuła nie sprawdziła się w Poznaniu, a z kolei Rady Osiedli są raczej w naszym mieście mało aktywne. Co ciekawe, te ostatnie wzbudziły też dyskusje publiczności, wśród której nie było ani jednego ich przedstawiciela.
Zapytany o konkrety przy planowanym obecnie drugim BO, Dariusz Pajkert, stwierdził: – W tej chwili kończymy pracę nad projektem uchwały, która trafi pod głosowanie Rady Miasta, a następnie jak tylko zostanie przyjęta, ruszy kampania informacyjna, którą zamierzamy prowadzić wśród mieszkańców m.in. podczas imprez Królewskiego Festiwalu Artystycznego. Poza tym oczywiście głosowanie nad zgłoszonymi projektami będzie dłuższe i potrwa przynajmniej kilka dni, a zainteresowani oddadzą swoje głosy zarówno internetowo jak i w tradycyjny sposób w takich miejscach jak Bibliotek Publiczna, Urząd Miasta czy MOK. I choć kwota na realizacje pozostanie taka sama, to chcemy odejść od proporcjonalnego podziału tej sumy po równo na każdy pomysł i wspierać małe realizacje.
Warto dodać, że choć jest dużo pracy, a pół roku to czas niezbyt długi, to obecna postawa władz i urzędników daję nadzieję na poprawę tego obywatelskiego narzędzia.
Jednak czy uda się odbudować zaufanie mieszkańców i zachęcić nowe osoby do działania?
—