„Uderzyć, by zgnieść”, czyli nacjonalizm na Dolnym Śląsku po roku 1989. Tekst ukazał się na łamach "Le Monde diplomatique".
Napady, akty wandalizmu, demonstracje… Wrocław zaczyna powoli wyglądać na polską stolicę prawicowego ekstremizmu. Stąd wywodzą się liderzy skrajnie prawicowych organizacji: Robert Winnicki (Młodzież Wszechpolska), Aleksander Krejckant (Obóz Narodowo-Radykalny) czy Dawid Gaszyński (Narodowe Odrodzenie Polski). Warto bliżej przyjrzeć się tej grupie, kiedy udaje im się zmobilizować na demonstracjach jeszcze po kilka tysięcy ludzi. Za chwilę mogą zacząć mobilizować dziesiątki tysięcy. W chaosie medialnych doniesień można pogubić w nagłym natłoku często sprzecznych i powierzchownych informacji o tym środowisku. Czas tę wiedzę uporządkować – oto więc dolnośląscy nacjonaliści.
Młodzież Wszechpolska na Dolnym Śląsku jest liczebnie niewielką organizacją. Samodzielnie potrafi zorganizować tylko małe pikiety i głównie bierze udział w demonstracjach organizowanych przez innych nacjonalistów. W ubiegłych kilku latach udało im się zorganizować niewielkie protesty w obronie krzyży w przestrzeni publicznej (wraz z ultrakatolicką Krucjatą – Młodzi w Życiu Publicznym, działająca przy Stowarzyszeniu Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi), kilkuosobową antyfeministyczną pikietę kobiet – Kobiety dla Narodu, a w ich ogólnopolskiej akcji „Kocham Polskę” 2013 w Wałbrzychu i Wrocławiu wzięło udział zaledwie kilka osób. Razem oddają krew i zbierają słodycze dla domów dziecka. Ich największym sukcesem jest zorganizowanie kilku spotkań z liderami Ruchu Narodowego (Krzysztof Bosak, Robert Winnicki), np. w popularnym wśród studentów politechniki klubie tawerna czy w Instytucie Historii Uniwersytetu Wrocławskiego, odbywające się cyklicznie obozy MW (w Kowarach i w Tąpadłach) oraz zorganizowana we Wrocławiu Szkoła Letnia MW. Organizacja samodzielnie liczy może kilkanaście, maksymalnie dwadzieścia osób, zero bojówkarzy, głównie uczniowie i studenci o klerykalnym nastawieniu, ministranci, diakoni, studenci historii. Profil MW Dolny Śląsk lubi 470 osób. Działacze MW są aktywni również w Jeleniej Górze, Głogowie, Wałbrzychu.
Mimo iż prezesem okręgu MW we Wrocławiu jest student historii Mikołaj Kamiński (fan zespołu Legion, Janusza Korwina-Mikke i budowy pomnika gwiazdy porno Sashy Grey w Radomiu), to nie da się ukryć, że ciągle najważniejszą postacią tej organizacji we Wrocławiu jest Robert Winnicki – były student politologii na UWr i były przewodniczący ogólnopolskiej MW, urodzony w wiosce Skrzydlice pod Zgorzelcem, w rodzinie pochodzącej z okolic Lwowa i Wilna, fan polskich kabaretów, nacjonalista, katolik, który getto ławkowe porównuje do akcji afirmatywnej. Inny prominentny nacjonalistyczny polityk Artur Zawisza mówi o nim „to mutatis mutandis Sławomir Sierakowski narodowej prawicy [1]”. Sam zaś mówi o sobie – „kiedy miałem 14 czy 15 lat i natrafiłem na audycję w Radiu Maryja. Pierwszy raz usłyszałem coś innego niż mainstream. To było fascynujące [2]”. Wuj należący do LPR podarował mu wtedy pismo Wszechpolak, organ Młodzieży Wszechpolskiej, a niedługo później Winnicki zaczął działać w tej organizacji. W wyborach parlamentarnych w 2007 r., startując z list Ligi Polskich Rodzin w okręgu legnickim otrzymał 52 głosy. Jeszcze w 2010 r., kiedy Wszechpolacy w ośmiu z Robertem Winnickim na czele przyprowadzili na Paradę Równości kozę, aby postulować legalizację zoofilli, przywitały ich okrzyki „Kinder naziole, dla was przedszkole” i „czy mama wie, że tu jesteście” [3], a sama kilkuosobowa kontrpikieta wobec imprezy LGBTQ została po prostu wyśmiana. Uważano go wtedy za niegroźnego harcerzyka-ministranta. Jego pozycję zmienił dopiero sojusz z ONR-em i środowiskami kibicowskimi.
„Samotny jeździec”
Drugie z tworzących RN ugrupowań, ONR, też nie ma lekkiego życia we Wrocławiu. Mimo znacznego rozrostu struktur (ma obecnie swoje tzw. „brygady” w większości regionów Polski, a jeszcze 5 lat temu brygad tych było zaledwie 6), to oddział dolnośląski jest jego słabym ogniwem. Niezależnie od tego, że z Wrocławia pochodzi aktualny kierownik główny organizacji Aleksander Krejckant (student europeistyki) nie widać wzrostu struktury ONR na Dolnym Śląsku. Liczne konflikty zarówno personalne (wzajemne podbieranie młodych aktywistów albo organizowanie akcji w danym mieście, gdy rywale akurat gdzieś wyjadą), bliskie kontakty ONR z niektórymi politykami PiS oraz współpraca z organami represyjnymi (policją) spowodowała, że ONR-owcy nie są też mile widziani w gronie NS (narodowych-socjalistów) [4]. Organizacja Krejckanta przegrywa na Dolnym Śląsku rywalizację na skrajnej prawicy z Narodowym Odrodzeniem Polski. Mimo „celtyków”, „falang” i esamańskich mundurów (nota bene coraz rzadszych wśród przedstawicieli ONR) i szumnych deklaracji o wywrotowym charakterze stronnictwa („my, jako Obóz Narodowo-Radykalny, nie jesteśmy demokratami (…) Nie uważamy demokracji, nawet narodowej, za dobry system sprawowania władzy. Mamy inną koncepcję [5].”) nie widać rozwoju tej organizacji we Wrocławiu. Brygada Dolnośląska ma 430 fanów na facebooku (w tym podgrupa Sudecka 175). Stronnictwo działa głównie we Wrocławiu, Jaworze, Jeleniej Górze i Wałbrzychu.
„Avalon, wyspa mgieł”
Wrocław wybrały sobie również ONR i Młodzież Wszechpolska w 2011 r. na miejsce zjazdu mającego powołać nową organizację o nazwie Ruch Narodowy. Organizację ostatecznie powołano w styczniu 2013 r. i to nie w regionie, i dziś na Dolnym Śląsku działa ona głównie w Wrocławiu, Wałbrzychu i Świdnicy. Warto zastanowić się czy jest to sojusz oparty na mocnych podstawach. Już poprzedni przewodniczący ONR Przemysław Holocher zaczął przesuwać swoją organizację w kierunku mainstreamu. Stonowanie haseł jawnie antysemickich, zmniejszenie liczby burd z udziałem bojówkarzy i prorynkowe sympatie były pewnym novum dla starych działaczy ONR. Jeszcze niedawno maszerowali ramię w ramię z NOP krzycząc o wielkiej Polsce tylko białej i mówili o żydowskim zagrożeniu, a już zaraz musieli wdziać garnitury i oficjalnie wygłaszać tylko mniej więcej akceptowalne przez centrum poglądy. Jak mówi jeden z liderów RN Artur Zawisza: „Ruch Narodowy jest dynamiczny i pluralistyczny. Dla dobrego przykładu podam, że ja mam wolnościowe spojrzenie na gospodarkę (…), zaś mój przyjaciel Robert Winnicki dużo bardziej solidarystyczne i bardzo charakterystyczne dla wielu narodowców. Z kolei kierujący Obozem Narodowo-Radykalnym Przemek Holocher, ku zaskoczeniu wielu, także opowiada się za rozwiązaniami rynkowymi, czyli w pewnym sensie za narodowym kapitalizmem [6].”
Biorąc pod uwagę, że w Deklaracji ideowej MW wyraźnie stoi, że celem organizacji jest „oparcie gospodarki Polski na powszechnej własności prywatnej oraz powstrzymywanie wykupu przez obcy kapitał majątku narodowego”, Robert Winnicki pozostaje w zasadzie jedynym znanym działaczem RN, o poglądach nieco mniej prokapitalistycznych. Tym bardziej musi to niepokoić starych działaczy ONR przywiązanych do przedwojennej tradycji swojej organizacji. Przed wojną poglądy na gospodarkę polskich narodowców w niektórych aspektach bliskie były lewicy. Dawne ONR proponowało wprowadzenie opiekuńczego systemu pomocy socjalnej, który przewidywał m.in. zapewnienie każdemu Polakowi prawa do pracy i godziwego wynagrodzenia, rodzinie mieszkania, dostęp szerokich mas narodu do wartości kulturalnych, stworzenie systemu podatkowego i wynagrodzeń premiującego rodziny wielodzietne; występowano zdecydowanie przeciwko systemowi kapitalistycznemu, określanemu mianem „ustroju niesprawiedliwości społecznej”, gdyż miał umożliwiać wyzysk polskich robotników przez obcy kapitał. ONR opowiadał się za wprowadzeniem korporacjonizmu w gospodarce, popierano koncepcję interwencjonizmu państwowego, wielkie przedsiębiorstwa kapitalistyczne i surowce mineralne miały ulec w pierwszej fazie upaństwowieniu, a następnie miał nastąpić podział udziałów w tych przedsiębiorstwach pomiędzy robotników [7].
Dziś Deklaracja Ideowa Ruchu Narodowego mówi dużo więcej o ochronie interesów kapitalistów niż klasy pracującej. Podkreślana jest wolność gospodarowania, a autorzy pochylają się nad „ciężkim” losem drobnych przedsiębiorców, a w tekście znaleźć można typowe dla liberałów deklaracje walki z „patologiami biurokracji i fiskalizmu” i o obronie praw podatnika. Ruch chce walczyć o swobodę działania i dostęp do kapitału dla polskiego przedsiębiorcy, aby ten mógł tworzyć nowe miejsca pracy [8]. Przypomina to bardzo postulaty zachodnich nacjonalistów z Ligi Północnej, Frontu Narodowego czy dawnej partii Pima Fortuyna, którzy perfekcyjnie łączą ksenofobię i rasizm z umiłowaniem wolnego rynku, co w zasadzie potwierdza tylko stare anarchistyczne powiedzenie, że „nacjonalista to użyteczny idiota kapitału”.
„Pieśń o starej Europie”
Niezależnie od tego, że dwóch liderów Ruchu Narodowego jest związanych z Wrocławiem, to sama organizacja ma w stolicy Dolnego Śląska niewielkie poparcie. Tutaj dominuje NOP. Odstraszeni, jakkolwiek to dziwnie zabrzmi, ugrzecznionym i quasigłównonurtowym charakterem nowej organizacji i usuwaniem na margines najagresywniejszych bojówkarzy, nacjonaliści przeszli w sporej części do organizacji Adama Gmurczyka, który przyjął ich z otwartymi ramionami. Jeśli dodamy do tego jeszcze prokapitalistyczne stanowisko obu organizacji tworzących Ruch Narodowy, nie dziwi odejście od tego środowiska do ewidentnie ciągle kolaboracjonistycznego NOP-u działaczy nacjonalistycznych wiernych neofaszystowskiej doktrynie gospodarczej. W stolicy tymczasem, z tego samego powodu nowych działaczy zdobywać zaczęła nowa formacja – Autonomiczni Nacjonaliści. Zwolennicy pochodzącej z Niemiec nowej odmiany nacjonalistycznego nastawienia wywodzącej się z mocno antykapitalistycznego strasseryzmu praktycznie jednak nie mają w stolicy Dolnego Śląska żadnej struktury. W zasadzie działają oni głównie w Warszawie i są na polskiej skrajnej prawicy zjawiskiem na tyle nowym, że nie są istotni dla oceny aktywności nacjonalistów w innych regionach polski.
Mocne na Dolnym Śląsku Narodowe Odrodzenie Polski jest z kolei najdłużej ciągle istniejącą i działającą formacją nacjonalistyczną okresu powojennego – powstało 10 listopada 1981 r. W okresie PRL wydawało podziemnego pismo Jestem Polakiem, a od 1985 r. stworzyło nielegalne wydawnictwo o tej samej nazwie. Po krótkiej współpracy z ZChN w 1992 r. zarejestrowało się jako partia. W roku 1992 Narodowe Odrodzenie Polski – ruch ideowo-polityczny – powołuje do życia partię o tej samej nazwie. Częścią składową Ruchu są ponadto liczne stowarzyszenia (np. Instytut Narodowo-Radykalny, Instytut Norwida, Stowarzyszenie „Czas Młodych”), pisma (Szczerbiec, 17. Cywilizacja Czasów Próby) i portale internetowe (Nacjonalista.pl, Archipelag.org.pl). NOP jest współzałożycielem i inicjatorem wielu nacjonalistycznych inicjatyw europejskich – m.in. International Third Position i European National Front [9]. W sferze gospodarczej postuluje katolicki korporacjonizm przeciwko kapitalizmowi i komunizmowi, a także nacjonalizację strategicznych sektorów gospodarki przy poszanowaniu „pro-narodowej”, prywatnej działalności gospodarczej [10].
W początkach swojej działalności na Dolnym Śląsku, na początku lat zerowych NOP-owcy szukali porozumienia z innymi organizacjami o charakterze antyliberalnym z pozycji narodowych. W 2001 r. weszli (wraz z „Sierpniem 80”, Konfederacji Polski Niepodległej – Ojczyzna, Polską Partią Ekologiczną – Zielonych oraz Krajowym Porozumieniem Emerytów i Rencistów RP) w skład koalicji wyborczej Alternatywa Ruch Społeczny, a w listopadzie 2003 r. w Świdnicy z LPR, UPR, Samoobroną podpisali porozumienie „NIE dla Unii Europejskiej”. Od tego jednak czasu dolnośląscy nacjonaliści z tej organizacji zaczęli samodzielne próby zdobycia mandatu – w 2004 r. Adam Gmurczyk kandydował na senatora w okręgu jeleniogórsko-legnickim, a sam NOP brał udział w wyborach parlamentarnych w 2005, samorządowych w 2006 r. w okręgach wrocławskim, wałbrzyskim i legnickim, oraz w 2010 r. we wrocławskim. W 2006 r. zebrali łącznie 41 tys. głosów, a w 2010 ich najlepszy wynik to 534 głosy.
Zwolennicy NOP od początku lat zerowych uroczyście obchodzą 11 listopada. Imprezy upamiętniające tę datę organizowali we Wrocławiu, w Świdnicy, Głogowie i w Wałbrzychu. Regularnie agresywnie atakują manifestacje LGBTQ i głoszą treści o charakterze homofobicznym (akcje „zakaz pedałowania” i „Dla kobiet kwiaty, dla lesbijek baty!”) na terenie Wrocławia, a sporadycznie także na terenie Głogowa, Wałbrzycha, Dzierżoniowa i Bielawy. Nacjonaliści świętują 3 maja (Święto Konstytucji), 1 sierpnia (wybuch Powstania Warszawskiego), 1 września (wybuch II wojny światowej), 13 grudnia (wprowadzenie stanu wojennego) i 17 września (zajęcie ziem wschodnich II RP przez ZSRR) i protestują przeciwko obecności III RP w Unii Europejskiej. Oprócz wymienionych miast mają swoje struktury także w Lubaniu, Zgorzelcu, Wołowie i Bolesławcu. Odbyło się już 10 Edycji Obozu Letniego Trzeciej Pozycji, gdzie po mszy, uczestnicy trenują sporty walki, strzelanie (broń krótka i długa) i ćwiczą marszobieg na orientację, maskowanie, pierwszą pomoc, ewakuację rannego, czołganie w kanale burzowym. Aktywiści NOP regularnie pozdrawiają Janusza Walusia, mordercę przewodniczącego Komunistycznej Partii Południowej Afryki Chrisa Haniego i czczą pamięć zabójcy prezydenta Polski Gabriela Narutowicza.
W listopadzie 2011 r. NOP zorganizował zjazd z okazji 30-lecia działalności. Zaproszono do wzięcia w nim udziału międzynarodową „elitę” nacjonalistów: Davida Duke’a, byłego Wielkiego Maga Ku-Klux-Klanu, byłego terrorystę Roberto Fiore z włoskiej Forza Nuova (skazanego za działalność w organizacji Nuclei Armati Rivoluzionari odpowiedzialnej m.in. za zamach na dworcu w Bolonii, w którym śmierć poniosło 85 osób), oraz przedstawicieli założonej w 110. rocznicę urodzin Adolfa Hitlera faszyzującej Partii Szwedów.
Nie pojawili się co prawda przedstawiciele partii Swoboda (dawniej Socjalno-Narodowa Partia Ukrainy, zwolennicy SS-Galizien i UPA) oraz Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (kontynuatorki Niemieckiej Partii Rzeszy, skrajnie antyimigranckiej zwolenniczki rewizji granic z Polską), co jednak nie przeszkadza Narodowemu Odrodzeniu Polski wyrażać pełnej solidarności z tymi organizacjami na swojej stronie internetowej [11].”
Główną rolę w dolnośląskim NOP-ie odgrywa Dawid Gaszyński – pupil Adama Gmurczyka, od wielu lat szefa NOP-u, pełni aktualnie funkcję rzecznika partii i prawej ręki przewodniczącego, jest członkiem prezydium rady wykonawczej, odpowiedzialnym za informację, i rzecznikiem prasowym. W życiu prywatnym jest fotoreporterem sportowym. Ukończył na UWr historię. Pochodzi ze Świdnicy, a w partii działa również jego żona Agnieszka. Jego matka Elżbieta, była medalistką, reprezentantką Polski w siatkówce, w roku 2005 również startowała w wyborach samorządowych z list NOP, a dziś jest radną sejmiku województwa z ramienia PiS, społecznym prezesem Miejskiego Klubu Siatkówki „Świdnica” oraz członkiem Zarządu Dolnośląskiego Związku Piłki Siatkowej we Wrocławiu. Co ciekawe, ojciec lidera NOPu prywatny przedsiębiorca Jerzy, niezmordowanie dąży do zbudowania w Świdnicy pomnika niemieckiego asa lotnictwa z czasów I wojny światowej „Czerwonego Barona” von Richthofena.
„W pogoni za swym cieniem”
W zasadzie od razu w tej analizie dolnośląskiego środowiska nacjonalistycznego możemy odrzucić organizacje nacjonalistów-neopogan. Zadruga to we Wrocławiu kilku, bądź kilkunastu sympatyków różnowierczego pansłowiańskiego ruchu narodowego trzeciej pozycji. Ich niewielkie manifestacje nie mają w zasadzie żadnego znaczenia i służą raczej wrzucaniu na bloga zdjęć z tych eventów, niż budowaniu jakiegokolwiek ruchu o charakterze politycznym. Działalność w tej organizacji to raczej aktywność hobbystyczno-rekonstruktorska. Zwolennicy Niklota, Toporła czy Świaszczycy, tych kilku Zadrużan nie stanowi żądnej politycznej siły i nie jest wstanie zmobilizować się do niczego więcej niż sporadycznego udziału pod własną flagą w demonstracjach zorganizowanych przez innych nacjonalistów.
„Walcz biały wojowniku”
Ostatnie dwadzieścia lat obfituje na Dolnym Śląsku w akty przemocy o nacjonalistycznej genezie. Luty 1990 Wrocław – pobicie afrykańskich studentów na Rynku. Wrzesień 1992 Wrocław – zaatakowanie nożem przechodnia, którego wygląd nie odpowiadał skinheadzkiemu wyobrażeniu „czystego rasowo Polaka”. Styczeń 1998 Dzierżoniów – brutalne pobicia; ten sam miesiąc Brzeg – regularne napady na mieszkania miejscowych Romów, powybijane szyby, próby podpaleń, ranni, kolejne pobicia Afrykanów i antyfaszystów we Wrocławiu, Brzegu, Lubinie; to samo podczas finału WOŚP w Wałbrzychu i Lubinie i kolejne pobicia – Wrocław, Lubin, Legnica. 2001 – próby podpaleń muzułmańskich restauracji. Wrzesień 2005 – próba linczu na mieszkańcach romskiego osiedla na ulicy Czajkowskiego. I wiele innych.
Napadnięci to wszyscy ci, którzy nie mieszczą się w nacjonalistycznej wizji polskiego narodu: Afrykanie, anarchiści, antyfaszyści, Romowie, Rosjanie, zagraniczni studenci.
Regularnie powtarzały się napady na skłoty: Kromera, Bończyka, CRK, FreeDom czy Skwatera i Wagenburg, a po ostatnim z nich jeden z mieszkańców trafił na intensywną terapię z zagrożeniem życia. Adam Gmurczyk, lider NOP, opublikował w Internecie podziękowanie dla sprawców napadu. Zamieścił na Facebooku grafikę z hasłem „To jest wojna. Nasz kraj, nasze zasady” oraz komentarz: „Media poinformowały, że po Marszu Patriotów grupa wrocławskich wolontariuszy udała się mimo dnia świątecznego do miejscowego sqatu i podjęła działania remontowe. (…) Warunki, w jakich żyją sqatersi, poruszyły serce wrocławian. Jako człowiek – dziękuję im za to. Nie ustawajcie!”.
Trudno stwierdzić ile dokładnie było ataków przeprowadzonych przez nacjonalistów, gdyż spora część spraw nie była zgłaszana na policję, ale sądząc z danych, jakie można czerpać z lokalnej prasy i doniesień listowanych przez Stowarzyszenie Nigdy Więcej było ich ponad 100. Ostatnie 4 lata to ponowny wysyp tego typu wydarzeń. Mniejszość muzułmańska spotyka się z rasizmem i niechęcią ze względów religijnych. Nie są oszczędzane nawet kobiety, które obrzuca się ordynarnymi wyzwiskami ze względu na to, że noszą hidżab. Mieszkający od lat we Wrocławiu rabin po całej serii agresywnych zaczepek zaczął przykrywać kipę kapeluszem. W tragicznej sytuacji są czarnoskórzy mieszkańcy czy studenci, których dotyka agresja na wielu poziomach – od odmowy obsługi w barach, przez ataki słowne (określenia „asfalt”, „bambus” są na porządku dziennym), po pobicia.
Wrocławscy Romowie są na co dzień wyzywani, szarpani i bici, a 30 marca ub.r. doszło do próby podpalenia ich osiedla na ulicy Kamieńskiego. Portal Nacjonalista.pl pisze: „Problem nielegalnych imigrantów musi być ostatecznie rozwiązany. Nie można pozwolić, żeby aspołeczny i antynarodowy element stanowił obciążenie dla rdzennej ludności [12]”, a Narodowe Odrodzenie Polski zaprasza na Facebooku na wydarzenie pt. „Likwidacja cygańskiego koczowiska”. Czy jest to zdanie we Wrocławiu odosobnione?
Na forum gazeta.pl można było znaleźć takie oto wpisy mieszkańców Dolnego Śląska: „Trzeba spalić Cyganów razem z obozowiskiem”; „Ich inteligencja jest na poziomie karalucha, wszy, komara, muchy”; „Pomóżmy mieszkańcom Kamieńskiego pozbyć się syfu w postaci cyganów”; „Wyrzućmy brudasów z naszego miasta”; „Pozbyć się tego bydła, zwierzęta nie robią takiego syfu”; „Ludzie, nie dawajcie im pieniędzy. Nie będzie żarło, to zdechnie”. Nie lepiej było poza siecią. Przebrani za żydów, muzułmanów czy Romów uczniowie z elitarnego XIV LO usłyszeli pod swoim adresem od współmieszkańców: „Niech suka wraca do Iraku”, „gdzie masz kurwo karabin” czy „Żona bin Ladena”.
„Wróg nr 1”
Na specjalne omówienie zasługują bardzo liczne w regionie zajścia o charakterze antysemickim. Mimo tego, że na Dolnym Śląsku mieszka obecnie co najwyżej kilkuset Żydów, nie przeszkadza to nacjonalistom dokonywać licznych ataków skierowanych przeciwko tej mniejszości narodowej. Niszczone są kirkuty (cmentarze), atakowane synagogi, a Żydzi w stroju religijnym obrzucani są wyzwiskami, a czasem bici. Wrocławski cmentarz żydowski przy ulicy Lotniczej był obiektem ataków o charakterze antysemickim w ciągu ostatnich kilkunastu lat co najmniej kilka razy. Pierwszy raz nacjonaliści wtargnęli na jego teren w listopadzie 1994 r. Zniszczono kilkanaście grobów, a na innych pojawiły się swastyki, krzyże celtyckie. Kolejny atak nastąpił 20 lutego 2001 r., kiedy zniszczono 16 macew (nagrobków). W nocy z 5 na 6 lipca 2001 r. zniszczono 8 macew i kilka betonowych flakonów. Rok później zniszczono już 80 nagrobków. Od roku 2007 można zauważyć intensyfikację ataków na to miejsce pochówku wrocławskich Żydów. W 2007 r. rozbito kolejne 41 macew, w 2008 r. – 30. W grudniu 2009 r. antysemici zniszczyli ok. 60 nagrobków. 29 kwietnia 2010 r. doszło do kolejnej dewastacji cmentarza żydowskiego przy ulicy Lotniczej. Przewrócono i połamano macewy, a także namalowano na nich antysemickie hasła. Do ostatniego ataku doszło jak na razie w sierpniu 2012 r. Rozbite wazony i płyty nagrobne, napisy „Jude raus”, „Jebać Żydy”,„Sieg Heil”, swastyki i krzyże celtyckie namalowane na grobach to standardowe efekty tych napaści. W styczniu 2011 r. po raz kolejny zniszczono tablicę pamiątkową poświęconą Jakubowi Rotbaumowi, żydowskiemu reżyserowi teatralnemu i malarzowi, znajdującą się przy wejściu do kamienicy na ulicy Włodkowica. Antysemici namalowano na niej symbole SS, swastyki i hasło „Jude raus”. Trudno zliczyć ile w mieście jest napisów o charakterze antysemickim. W samym roku 2001 r. autorka ukrywająca się pod pseudonimem gimnazjalistka zrobiła ponad 700 zdjęć tego typu napisów [13].
Ataki na miejsca pamięci nie ograniczają się jedynie do terenu Wrocławia. 22 września 2000 r. zniszczono i sprofanowano cmentarz żydowski w Świdnicy. „Nieznani sprawcy” zniszczyli tablicę informacyjną na cmentarzu i umieścili rasistowskie napisy na miejscowych murach, m.in. „Mydło z Żyda” i krzyże celtyckie. 8 maja 2011 r. w Dzierżoniowie została zdewastowana synagoga. Na jej ścianach znalazły się antysemickie hasła: „Jude raus”, „Żydzi do gazu”, „Aryjska świta powraca”, „Combat 18” (nazwa neonazistowskiej brytyjskiej organizacji terrorystycznej) oraz swastyki. Także cmentarz żydowski przy ulicy Bohaterów Getta w Kłodzku został w czerwcu 2012 r. zniszczony przez nacjonalistycznych bandytów.
Niszczone są jednak nie tylko miejsca pamięci. 10 maja 2002 r. podpalono wrocławską synagogę pod Białym Bocianem.
Po nabożeństwie Kabalat Szabat dozorca zauważył palące się materiały budowlane składowane przy zachodnim murze synagogi. Straty oszacowano na kilka tysięcy złotych. Dwa miesiące później, 26 lipca 2002 r., doszło do podpalenia drzwi Sali Modlitewnej przy ulicy Włodkowica należącej do Gminy Wyznaniowej Żydowskiej, a rok później 19 września doszło do ataku na szkołę należącą do Gminy Wyznaniowej Żydowskiej. Na budynku umieszczono antysemickie napisy i po zakończeniu dewastacji części zewnętrznej próbowano podpalić zabudowania. Napadani są także znani przedstawiciele polskiej społeczności żydowskiej – 19 marca 2004 r. grupa działaczy Narodowego Odrodzenia Polski, zakłóciła spotkanie z Janem Tomaszem Grossem, a w 2007 r. w pociągu pospiesznym relacji Wrocław – Warszawa doszło do ataku na naczelnego rabina Wrocławia, Icchaka Rappaporta. Nacjonaliści nawiązując do swoich „najlepszych” przedwojennych tradycji spalili też w 2011 r. kukłę historyka i wrzucili ją do Odry, wznosząc okrzyki „Precz z Grossem!” i rozdając ulotki o „antypolskiej publicystyce”, uprawianej ich zdaniem przez Grossa.
Względnie nowym elementem w antysemickim nastawieniu organizacji nacjonalistycznych jest wyrażane często wsparcie dla wyzwoleńczych ruchów palestyńskich. Korzystając z poparcia międzynarodowego dla sprawy tego okupowanego narodu, ostro krytykują Izrael. Często do standardowej obrony represjonowanych arabskich mieszkańców Terenów Okupowanych włączają wątki jawnie antysemickie, rodem wprost z przedwojennej publicystyki, opisujące Żydów jako perfidną „rasę”, a ich zachowanie względem Palestyńczyków jako typowo „żydowskie”. Zdarza się im również, co szczególnie razi w wypadku dziedziców przedwojennych antysemitów i faszystów, stawiać znak równości między Holocaustem a polityką państwa Izrael. 9 listopada 2008 r. neofaszyści z Narodowego Odrodzenia Polski zakłócili uroczystości z okazji rocznicy Nocy Kryształowej. NOP-owcy pojawili się z flagami i transparentami, m.in. z napisem „Hezbollah”. Doszło do przepychanek. To wszystko jednak nie przeszkadza nacjonalistom w innych tekstach wyliczać „zbrodnie islamu”, szerzyć islamofobię i nawoływać do rozwiązania kwestii muzułmańskich emigrantów w Europie. Co więcej, Artur Zawisza wielokrotnie deklarował solidarność z polityką izraelską. Poparcie jednego z najbardziej prominentnych przedstawicieli polskiej skrajnej prawicy dla Izraela, jako siły antymuzułmańskiej i antyarabskiej, odzwierciedla tendencje obecne dziś w całej Europie. Aktualnie słowo antysemityzm zastąpił eufemizm „judeosceptycyzm”, jednak negatywne nastawienie do ludzi o arabskim i żydowskim pochodzeniu jest ciągle wyraźnym komponentem publicystyki skrajnej prawicy.
„Jeden front”
Istotną zmianą dla ruchu nacjonalistycznego na Dolnym Śląsku, było wejście w ścisły alians ze środowiskami kibicowskimi. W niedługim czasie dzięki temu sojuszowi demonstracje nacjonalistów urosły we Wrocławiu z kilkudziesięcio/kilkuset osobowych do kilkutysięcznych, a liderzy prawicowych ekstremistów wreszcie mogli przemawiać do tłumów, a nie jak zwykle uprawiać rytualne pomstowanie na demoliberalne elity i multikulti dla grupy w równej proporcji składającej się z hobbystów, wariatów, harcerzy i rekonstruktorów.
Proces infiltracji środowisk kibicowskich przez skrajną prawicę rozpoczął się w okresie polskiej transformacji ustrojowej. Klasa pracująca, niezadowolona z przemian, patologizowana i zmuszana do „przedsiębiorczości”, „elastyczności” i indywidualizmu przez zarazem głoszące „tolerancję” i „multikulturalizm” neoliberalne elity znalazła przestrzeń dla ekspresji swojego gniewu – stadiony.
Wcześniej wolne praktycznie od przemocy stały się one w III RP areną starć z policją i kibicami z innych miast. Gniew ten wylewał się od czasu do czasu na ulice, a w liberalnej prasie takiej jak Polityka czy Gazeta Wyborcza narastał lęk przed „kibolami”, „szalikowcami” czy szerzej przez tzw. „dresem” – agresywnym, pijanym, ubranym na sportowo osiłkiem. Raz po raz szpalty gazet zapełniały doniesienia o bójkach po meczach, dewastacjach sklepów, pociągów i samochodów czy o regularnych bitwach na ulicach największych polskich miast – Warszawy, Wrocławia, Krakowa, Łodzi. Że lewica nie zgłosiła się do tej gniewnej, niezadowolonej z liberalnych przemian masy, nie była w stanie tego gniewu umieścić w demokratyczne ramy, nie umiała tych ludzi poprowadzić, to jedna z jej największych porażek w najnowszej historii.
Kibice znaleźli za to cierpliwe ucho i zbrojne ramię w polskich organizacjach nacjonalistycznych, które już od początku lat 90. „urabiali teren” – najpierw na stadionach większych miast – Warszawy, Wrocławia, Gdańska czy Krakowa. Po kilku latach praktycznie każda drużyna z I-III ligi miała swoich grupę kibiców-naziskinów. Nie były to grupy duże, ale poprzez wyrazistą ideologię, jaką wyznawały, wygląd (ciężkie czarne buty, podwinięte spodnie i opuszczone szelki, ogolona głowa) i częsty udział w zadymach byli rozpoznawalni i cieszyli się swoistym respektem wśród innych kibiców. Wspólne wyjazdy na mecze, ustawki, zadymy, starcia z policją budowały wspólnotę, w której często ważną rolę odgrywali nacjonaliści, których wpływ był już coraz bardziej widoczny. Kibice zaczęli bardziej afiszować „polskość”, pojawiły się motywy wyrażające postawę antysemicką oraz niechęć wobec czarnoskórych, a na płotach stadionów pojawiły się krzyże celtyckie [14]. Na Dolnym Śląsku da się to nasilenie zauważyć już w drugiej połowie lat 90. Jeszcze w 1997 r. to kibice Odry Opole wieszają na Oporowskiej swastykę. Po apelu spikera o ściągnięcie swastyki ustawili się w swoim sektorze w jej „żywy wizerunek”. Już jednak podczas inauguracyjnego meczu rundy wiosennej drugiej ligi nazi-kibice Śląska Wrocław, wywiesili na płocie okalającym murawę wielką flagę z napisem „Skinheads” i widocznym krzyżem celtyckim (symbol białych suprematystów). Podobnie działo się kilkakrotnie w sezonie następnym. Kilka razy na stadionie Śląska rozwijana była dziesięciometrowej długości, flaga z hasłem „White Power” i inne transparentny przedstawiające nacjonalistyczne symbole jak „wilczy hak” czy Szczerbiec. Aktywna i w zasadzie jedyna stricte polityczna obecność na stadionach pokazuje jak pewnie czują się na polskich stadionach ludzie wywodzący się z tego samego pnia ideologicznego, co Adolf Hitler.
„KKK”
Nie tylko tak manifestuje się obecność na trybunach nacjonalistów. Zdarzają się także ataki, które dotykają także piłkarzy o afrykańskich korzeniach. Wyzywa się ich z trybun od małp, gdy są w posiadaniu piłki towarzyszy im z trybun buczenie i odgłosy, jakie wydają małpy. Niektórych czarnych piłkarzy nacjonalistyczni kibice obrzucają również z trybun bananami. W ostatnich kilku sezonach podobne zachowania spotkało we Wrocławiu Brazylijczyka Andrade Félixa, Nigeryjczyków Dawida Abwo, Hugo Enyinnayę, Emmanuela Ekwueme, Abela Salami, Princewella Okachi, Ugochukwu Ukaha, pochodzącego z Zimbabwe piłkarza Legii Warszawa Dicksona Choto czy czarnych piłkarzy ręcznych francuskiego US d’Ivry Handball. Do podobnych zdarzeń dochodziło również w Dzierżoniowie, Bielawie, Lubinie czy w Legnicy, a na oficjalnej stronie klubu sportowego Lechia Dzierżoniów reklamowane są vlepki gloryfikujące SS. Na naklejce widniał niemiecki napis: „Reichenbucher. Schuts Staffeln”. Wyjątkowo nieprzyjemnie przyjęto we wrocławskim klubie reprezentanta Gabonu Erica Mouloungui, który na początku swojej bytności w klubie został zwyzywany na fanpejdżu WKS-u przez kibiców, a jedno ze stowarzyszeń kibicowskich sugerowało, że powinien zaprezentować dowód na to, że nie jest zarażony wirusem HIV.
Generalnie panuje opinia, że do wrocławskiego klubu nie należy sprowadzać czarnych graczy, bo spotka się to z nieprzychylnym przyjęciem kibiców (a do 2013 r. grało w nim tylko 6 piłkarzy o afrykańskich korzeniach).
Warto zauważyć, że za zachowania rasistowskie na trybunach grozi klubom kara ze strony PZPN (finansowa i organizacyjna) i ich pojawianie się na trybunach to akt absolutnej pewności siebie rasistów. Miasto tymczasem przekazało na działania klubu Śląsk Wrocław kolejne fundusze (12 mln). Mimo kar finansowych nakładanych regularnie na Śląsk Wrocław i skandalicznego zachowania kibiców klub nie wymógł zmian zachowania jego fanów, a miasto dalej wspierało i wspiera WKS. We wrocławskich demonstracjach na 11 listopada od kilku lat bierze udział coraz większa grupa kibiców także z innych miejscowości. W roku 2012 r. obecne były na nich liczne reprezentacje fanów Śląska i Sparty Wrocław, ale także Promienia Żary, Chrobrego Głogów, Miedzi Legnica, będące w zasadzie głównym trzonem tych przemarszów. Podobnie jest przy kontrmanifestacjach wobec Manify, imprez LGBTQ i innych ważnych dla nacjonalistów dat (17 września, 13 grudnia itp.).
„My kibice”
3 czerwca 2006 r. dziennik Trybuna ujawnił, iż wrocławska Młodzież Wszechpolska, liderem której był Radosław Parda, ówczesny wiceminister sportu i poseł Ligi Polskich Rodzin, współpracuje z Romanem Zielińskim, nieformalnym przywódcą kibicowskiej „żylety” znanym w regionie neonazistą. Na meczu kolportowane było pismo wydawane przez Zielińskiego Śląsk to my!. Pismo sponsorowała Młodzież Wszechpolska, a w nim można było przeczytać np. artykuł o charakterze jawnie rasistowskim pod tytułem „Cygan Polakiem nie jest”. Współpraca między nacjonalistami a kibicami najwyraźniej się układała, bo już w 2008 r. portal internetowy wroclawianie.info, jedna z najbardziej znanych i największych stron związanych z fanami wrocławskiego klubu, kolportował kilkadziesiąt wzorów naklejek, z których część zawierała rasistowskie i antysemickie napisy i rysunki: postać Hitlera z rzymskim salutem na tle flagi Śląska; hasła „Skinheads Hooligans 88” oraz „Zero tolerancji” z działaczem Ku-Klux-Klanu w charakterystycznym spiczastym kapturze wskazującym na przekreśloną gwiazdę Dawida i karykaturę twarzy czarnoskórego; postacie 3 mężczyzn w glanach (ciężkich butach) kopiących leżącego czarnoskórego mężczyznę i podpis: „Tak się zabawia szlachta z Wrocławia”. Zresztą, robi to do dziś. Jednak spadek znaczenia na scenie politycznej i „umiarkowanie”, zdaniem Zielińskiego, działaczy MW były powodem nawiązania współpracy „żylety” z NOP-em. W 2011 r. to już działacze Narodowego Odrodzenia Polski rozdawali kibicom nacjonalistyczne ulotki, adresy skrajnie prawicowych stron internetowych: nacjonalista.pl, wroclawianie.info, nop.org.pl i werbowali na stadionie nowych sympatyków „idei narodowej”.
Roman Zieliński jeszcze w 2002 r. był orędownikiem startu kibiców Śląska do rady miejskiej z list Bloku Władysława Frasyniuka i popierał go w wyborach na prezydenta Wrocławia, jednak już niedługo później zadeklarował się jako zwolennik nacjonalizmu i w 2006 r. wydał książkę Jak pokochałem Adolfa Hitlera, a obecnie prowadzi fanpejdż WKS-u na nacjonalistycznym portalu Fuckpc.com [15]. Dziś nie ma już ideologicznych wątpliwości – „jestem zafascynowany osobowością Führera” – mówi, „wyczytałem niemal wszystkie książki ludzi, którzy się z nim stykali na co dzień [16]”. Jeśli chodzi o Holocaust opinie ma prostą i udokumentowaną: „prawdę powiedziawszy sprawą holocaustu nigdy specjalnie się nie interesowałem. Jednak dotarłem do jakichś publikacji, w których udowadniano, że zgładzenie ilości ludzi, o jakiej mówi się oficjalnie, nie było fizycznie możliwe. Nie będę z tym polemizował [17]”. Co do czarnoskórych graczy w klubie, lider żylety jest delikatnie mówiąc sceptyczny: „gdybym miał pewność, że Murzyn przyjeżdża do Polski, żeby pograć w piłkę, a gdy skończy karierę to powróci w rodzinne strony, wówczas nie miałbym nic przeciwko ich grze w polskich klubach. Istnieje jednak pewien problem. Murzyni, jak już trafią do Europy, to nie sposób jest ich z niej wygonić. Nawet kijami [18]”. Dlaczego? Jego zdaniem po prostu „wyłażą geny przodków, czyli chęć leżenia pod drzewem i czekanie aż banany same spadną [19]”. Za Żydami nie przepada, „rzyga nimi [20]”, a całość jego poglądów na świat przesiąknięta jest antysemityzmem, rasizmem, homofobią, islamofobią, transfobią i antylewicowością. Zieliński ukończył Technikum Mechanizacji Rolnictwa, a kibicem Śląska jest od 1974 r. Napisał dwie książki: Pamiętnik kibica – ludzie z piętnem Heysel (1993 r.) i Liga chuliganów (1996 r.), prowadzi sklep z odzieżą kibicowską „KIBOL”. Jeśli dodamy, że kibiców na „żylecie” obowiązują zielone barwy Śląska, widzimy, że jego biznes jeszcze długo będzie miał się dobrze.
Nie jest to jedyny biznes liderów wrocławskich kibiców. Założona przez kibiców i zatrudniająca ich jako kierowców korporacja Taxi Śląsk Wrocław przemocą przejmuje wrocławski rynek taksówkowy. Jej kierowcy i wspierający ich miejscowi kibole siłą przeganiają konkurencję z najbardziej atrakcyjnych miejsc. Niepokorni są zastraszani, zdarzają się przypadki niszczenia aut [21]. Z tym środowiskiem związane są także dwie firmy ochroniarskie, a chodzą słuchy, że również trzy agencje towarzyskie, hurtownia alkoholu i firma oświetleniowo-nagłośnieniowa, świadcząca swoje usługi m.in. także dla Urzędu Miasta.
„Kim jesteś dziś?”
Innymi ważnymi dla wrocławskiego środowiska nacjonalistycznego postaciami są Tomasz Kostyła i Adam Bartnikiewicz. Pierwszy z nich to były lider legendarnego nacjonalistycznego zespołu Legion, który dzisiaj udziela się jako fotograf na demonstracjach NOP-u ale również na demonstracjach antyfaszystowskich, fotografując w celu zastraszenia ich uczestników.
Jeszcze kilka lat temu śpiewał „Czy brudasy, czy pedały – dla nich nie zabraknie kul [22]”. Dziś pisze wiersze, kręci filmy i edukuje w duchu nacjonalizmu młodzież.
Jest fanem Marka Hłaski, Edwarda Stachury i prowadzi Radio Internetowe Przechowalnia. Ostatnio wydał tomik poetycki „Archanioł i Rycerz” i „ Antologię polskiej poezji tożsamościowej”, umieszczając w niej wiersze osób związanych światopoglądowo z nacjonalizmem z ONR Podhale, Organizacji Monarchistów Polskich, Falangi, Prawicy Rzeczpospolitej, MW, tradycjonalistów, konserwatystów i rojalistów oraz narodowych- radykałów. Do 2005 r. istniała neonazistowska Konkwista 88, a jej lider Adam Bartnikiewicz przez 15 lat istnienia zespołu występował na najważniejszych skinowskich imprezach w Europie. Cały czas jest rasistą [23]. Ciekawą postacią wywodzącą się ze środowiska nacjonalistycznego, choć dziś już z nim nie powiązaną jest „Robson”. Dawniej założyciel zina dla nazi-skinów Szturmowiec i jednej z pierwszych polskich organizacji neonazistowskich Aryjskiego Frontu Przetrwania [24]. Po kilku latach znalazł się po lewej stronie sceny politycznej – był aktywistą PPS, ochroniarzem lewicowych zebrań i szefem ochrony w największym wrocławskim klubie dla gejów i lesbijek. Teraz ma własny klub techno i nie zajmuje się polityką [25].
Jaka przyszłość czeka więc dolnośląskich nacjonalistów? Biorąc pod uwagę, że w ich rozwoju od kilku lat występuje tendencja wzrostowa, można sądzić, że o ile ONR i MW przezwyciężą różnice programowe, względem kwestii gospodarczych i zmobilizują swoje szeregi, to przy takim zainteresowaniu mediów, jak dziś w ciągu 5-7 lat są w stanie osiągnąć próg wyborczy i dostać się do sejmu.
Ludzie znużeni zabunkrowaniem sceny politycznej i ponoszący kolejne koszty kryzysu stają się podatni na ostrzejsze rozwiązania, a biorąc pod uwagę rozbicie wewnętrzne i skłócenie partii lewicowych na lewo od SLD i długoletnią pracę nacjonalistów wśród młodzieży, szczególnie tej mniej zamożnej, można spodziewać się, że ich znaczenie zarówno w sondażach jak i na ulicy zacznie rosnąć. Na razie wewnętrzne skłócenie tego nurtu i jego podział na pro- i antyrynkowy uniemożliwia sklejenie jednej dużej formacji nacjonalistycznej, która podobnie do greckiego Złotego Świtu mogłaby wyjść wyraźniej ponad próg wyborczy, inkasując premię z gniewu społecznego. Jak na razie wokół nowego tworu – Ruchu Narodowego – trwają ruchawki rożnych osób i organizacji, testujących możliwość ściślejszej współpracy na wspólnej platformie jaką jest Stowarzyszenie Marsz Niepodległości. A sojusz już nieco trzeszczy. Udało się go powołać dopiero półtora roku po zapowiedzi i szumnie ogłaszana bojówka Straż Niepodległości w ogóle nie powstała. Realną siłą na ulicy dysponuje w tym momencie NOP i to jego struktura, poglądy, emblematyka i styl działania bliższy jest klasycznym zachodnim partiom neofaszystowskim. Ruch Narodowy zaś przyjmuje bardziej rolę partii nacjonalistów-garniturów w stylu Ligi Północnej czy Austriackiej Partii Wolności Jörga Haidera. Dopóki oba te nurty nie będą mogły się spotkać we wspólnym bloku wyborczym, dopóty nie ma szans na wyższą niż oscylującą w granicach progu wyborczego partyjkę skrajnej prawicy. Organizacje te posiadają już dość gęstą sieć struktur zarówno na terenie Dolnego Śląska jak i całego kraju, obejmującą również mniejsze miasta, w których są w stanie zaktywizować młodzież do działań politycznych. Po ewentualnym połączeniu tych sieci, nowo powstała organizacja miałaby szansę na trwałe wpisać się w polską scenę polityczną. Miejmy jednak nadzieję, że to nigdy nie nastąpi.
Śródtytuły pochodzą z piosenek i płyt wrocławskich zespołów nacjonalistycznych Konkwista 88 i Legion.
[1] http://www.polityka.pl.
[2] http://www.polityka.pl.
[3] http://mw.org.pl.
[4] http://www.rozbrat.org.
[5] http://www.fronda.pl.
[6] http://polskiepiekielko.pl.
[7] Za http://www.onr.czyz.org.
[8] http://mufti.polacy.eu.org.
[9] http://www.nop.org.pl/historia-nop.
[10] http://www.nop.org.pl.
[11] http://www.przekroj.pl.
[12] http://wyborcza.pl.
[13] M. Wełyczko, Gimnazjalistka oskarża, http://www.przeglad-tygodnik.pl.
[14] Skinheads Łęczna, Kultura ulic – Skinheads cz. 2, Trybuna B, http://gornik-leczna.com.
[15] www.fanslask.fuckpc.com
[16] http://wroclawianie.info.
[17] Ibidem.
[18] Ibidem.
[19] http://www.fanslask.fuckpc.com.
[20] http://www.fanslask.fuckpc.com.
[21] http://wroclaw.gazeta.pl.
[22] http://wroclaw.gazeta.pl.
[23] http://www.wsa.org.pl.
[24] Ibidem.
[25] Ibidem.
—
Tekst ukazał się na łamach „Le Monde diplomatique” w „Dolnośląskim Dodatku Kulturalnym” (9/2013, str. II-VIII). Przedruk za zgodą redakcji.