W ferworze walki o nowoczesność giną łódzkie kioski i bary mleczne - pisze Hanna Gill-Piątek w "Dzienniku Łódzkim".
Nawet sobie nie wyobrażacie jak to wygląda. Pismo jakie otrzymaliśmy nie wyjaśniało dlaczego, tylko dawało 14 dni na usunięcie się. Mama z tatą prowadzą ten kiosk od 20 lat i chcieli doczekać w nim emerytury. Pracują codziennie po 14 godzin, żeby związać koniec z końcem.
Nikt nie przyjechał i nie powiedział: słuchajcie trzeba odnowić ten punk,t bo nie zgrywa się z otoczeniem czy coś takiego. Nikt nie powiedział: wymieńcie budkę, macie pierwszeństwo do tego miejsca, bo jesteście tu od lat. Nikt nic nie powiedział i nawet po wizycie w siedzibie ZDiT nie chcieli udzielić informacji co się dzieje. Tylko do widzenia i już” – tę dramatyczną relację zamieścił w internecie syn właścicieli jednego z 26 łódzkich kiosków, które w ekspresowym trybie przeznaczono do likwidacji.
Cały felieton mozna przeczytać na stronach „Dziennika Łódzkiego”.