Kraj

Ustawa reprywatyzacyjna podpisana. Czyżby polskie władze wreszcie zrobiły coś z głową?

Koniec z oddawaniem kamienic z lokatorami, szybsza wypłata odszkodowań i dociśnięcie śruby warszawskiemu ratuszowi – między innymi takie rozwiązania wprowadzi nowa ustawa reprywatyzacyjna, która od połowy października będzie obowiązywać w polskim prawie. Ale czy to oznacza koniec roszczeń o nieruchomości? „PiS walki z reprywatyzacją jeszcze nie wygrał” – mówią Krytyce Politycznej prawniczka Beata Siemieniako i działacz społeczny Piotr Ikonowicz.

„Andrzej Duda podpisał ustawę z dnia 17 września 2020 roku o zmianie ustawy o szczególnych zasadach usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich, wydanych z naruszeniem prawa, ustawy o komercjalizacji i niektórych uprawnieniach pracowników oraz ustawy o gospodarce nieruchomościami” – poinformowała 1 października Kancelaria Prezydenta.

Nowe przepisy, które wejdą w życie za dwa tygodnie, mają przynajmniej częściowo zrobić porządek z czyścicielami kamienic i chronić praw lokatorów oraz osób poszkodowanych w wyniku afery reprywatyzacyjnej. Pomysłodawcą projektu jest Sebastian Kaleta, poseł Solidarnej Polski, wiceminister sprawiedliwości i szef komisji weryfikacyjnej ds. nieprawidłowości reprywatyzacji warszawskich.

Kropla w morzu potrzeb

Polityk Zjednoczonej Prawicy zdaje się sugerować, że dokonał niemal niemożliwego, czyli przekonał do swoich pomysłów znaczącą część zróżnicowanego politycznie polskiego parlamentu. Ustawę poparło bowiem 422 na 425 posłów i niemal wszyscy senatorowie (poza jedną osobą, która wstrzymała się od głosu).

– Poparcie ustawy ponad podziałami dowodzi, że dzisiaj cała klasa polityczna uznaje za fakt, że był problem z reprywatyzacją w Warszawie, że ludzie zostali skrzywdzeni – powiedział Kaleta po zatwierdzeniu ustawy przez prezydenta i ogłosił z dumą: – To jest koniec dzikiej reprywatyzacji w Warszawie.

Nie mniej entuzjastycznie do sprawy odniósł się Jan Śpiewak, warszawski aktywista, który stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy walki ze stołeczną reprywatyzacją. Stwierdził on, że mamy do czynienia z „historycznym momentem”. „Mafia już nikogo nie wyrzuci na bruk. Ofiary dostaną odszkodowania za wyrządzone przez ratusz krzywdy. Walczyliśmy o to długie 7 lat. Teraz nasze postulaty stają się prawem” – napisał na swoim Twitterze.

Czy jednak faktycznie mamy do czynienia z przełomem?

Emocje studzi mec. Beata Siemieniako, prawniczka i autorka wydanej przez Krytykę Polityczną książki Reprywatyzując Polskę. Historia wielkiego przekrętu. Mówi, że ustawa Kalety to „z jednej strony potrzebny krok naprzód, ale z drugiej – kropla w morzu potrzeb”.

– To nie jest wielka ustawa reprywatyzacyjna, lecz taka, która jedynie utrudnia reprywatyzację w Warszawie, a więc nie eliminuje problemu całkowicie. W tej chwili potrzebne są bardziej radykalne działania, które będą dotyczyć nie tylko stolicy, ale całej Polski. Reprywatyzacja przecież wciąż trwa. Zarówno w dużych miastach, np. w Krakowie, Łodzi czy Poznaniu, jak i na terenach wiejskich – komentuje Siemieniako.

Mała ustawa reprywatyzacyjna

Co dokładnie wprowadza ustawa? Dla strony społecznej, czyli środowisk lokatorskich, najważniejszą zmianą będzie wejście w życie zakazu zwrotu kamienic z lokatorami. Ponadto nowe przepisy mają usprawnić procedury przyznawania odszkodowań dla lokatorów, którzy od teraz nie będą musieli składać wniosków przez pośredniczący urząd kuratora i staną się jedynym podmiotem uprawnionym do odwoływania się od decyzji komisji przyznających odszkodowanie lub zadośćuczynienie. Takiej możliwości ustawa pozbawi miasto st. Warszawa.

To oznacza, że wszystkie decyzje zaskarżone wcześniej przez władze stolicy zostaną uznane za ostateczne i prawomocne. Ratusz będzie musiał także wypłacić zaległe, opiewające na kwotę blisko 9 mln zł odszkodowania ustanowione przez komisję weryfikacyjną. Warszawski samorząd ma 14 dni, by przelać te pieniądze na konto nowo powstałego Funduszu Reprywatyzacji. Stamtąd środki przekaże lokatorom minister finansów. W tym miejscu będą także lądować w przyszłości wszystkie odszkodowania nałożone przez komisję.

Nie ma wątpliwości, że zapisy te mają też charakter czysto polityczny. W roli bandyty PiS ustawia warszawski ratusz, a w roli egzekwującego sprawiedliwość szeryfa prawicowych ministrów w rządzie PiS.

Jednocześnie nie można zaprzeczyć, że w ustawie znalazło się dużo ważnych i potrzebnych przepisów. Przykłady?

– Choćby te o ułatwieniach w pozyskiwaniu odszkodowań dla lokatorów pokrzywdzonych przez reprywatyzację. Szkoda jednak, że wciąż i w dodatku tak długo musimy czekać na kompleksowe zmiany. Przypomnę, że afera reprywatyzacyjna wybuchła lata temu i równie długo działa komisja weryfikacyjna. Od tego czasu pojawiało się wiele konkretnych propozycji rozwiązań, które czekają na wdrożenie – mówi Beata Siemieniako.

– Uważam też, że powinniśmy całkowicie skończyć ze zwrotami nieruchomości w naturze. Obecna ustawa, którą można nazwać tak naprawdę małą ustawą reprywatyzacyjną, nie zakazuje zwrotów, lecz jedynie je ogranicza. Dalej pozostaje też ryzyko wysiedlenia lokatorów przez miasto przed zwrotem nieruchomości na rzecz pewnych podmiotów. Poza tym najbardziej oczekiwaną zmianą byłoby całkowite wygaszenie wszelkich roszczeń. Niestety tego projekt Kalety już nie przewiduje – dodaje prawniczka.

Między sprawiedliwością a polityką

O opinię zapytaliśmy również Piotra Ikonowicza, przewodniczącego Ruchu Sprawiedliwości Społecznej, lewicowego działacza od lat pracującego na rzecz mieszkańców dotkniętych reprywatyzacją nieruchomości.

– Wiadomo, że ustawa jest w pewnym sensie incydentalna, ale odpowiada na najważniejszy postulat ruchu lokatorskiego. A ten postulat brzmiał: nie oddawać kamienic z lokatorami. Myślę, że przepisy z projektu Kalety stanowią mocną zaporę dla tego procederu. Oczywiście byłoby nierozsądne, gdyby państwo polskie miało płacić wysokie odszkodowania czy gdyby dalej oddawano te nieruchomości, bo nawet jeśli nie będzie się ich oddawać z lokatorami, to przecież my wszyscy poniesiemy koszt przeprowadzenia tych lokatorów do nowych mieszkań przed zwrotem – mówi Ikonowicz, który projekt ustawy w tej sprawie zgłosił do Sejmu już w 1995 roku jako poseł.

Nie słuchaliście Ikonowicza w 1995, to posłuchacie Jakiego w 2017

– Poszedłem wtedy dużo dalej i zaproponowałem niemal całkowite wygaśnięcie roszczeń reprywatyzacyjnych i wypłatę odszkodowań jedynie za niektóre krzywdy. Odszkodowania w moim projekcie przewidziano tylko w przypadkach, gdzie doszło do naruszenia prawa, przy czym wysokość świadczeń miała być umiarkowana i wydawana jedynie w papierach wartościowych. Przyświecała mi wówczas następująca filozofia: krzywdy w wyniku wojny jako społeczeństwo ponieśliśmy wszyscy, dlatego nie ma powodu, by wyróżniać jakąś grupę obywateli (w tym przypadku spadkobierców), bo czy ktokolwiek wypłacał jakieś odszkodowania tym, których bliscy zginęli obozach? No nie. A z czymś takim nie można porównywać straty kamienicy – argumentuje Piotr Ikonowicz.

Modzelewski: Kamienica ważniejsza niż człowiek?

Ikonowicz przekonuje, że ograniczenie reprywatyzacji do minimum jest kwestią „sprawiedliwości dziejowej”. Czy ustawa Kalety to krok w tym kierunku?

– Przed nami moment próby. Czy tego chcemy, czy nie, ta sprawa ma wymiar polityczny, w którym ściera się kilka sił i kilka władz: centralna, samorządowa i sądownicza. Widać to na przykładzie obecnej komisji weryfikacyjnej, która zwracała budynki i chciała wręczać odszkodowania ofiarom, choćby córce Jolanty Brzeskiej, ale napotykała opór nie tylko władz Warszawy, ale także sądów, które kwestionowały decyzje unieważniające reprywatyzację – tłumaczy Piotr Ikonowicz.

– Obawiam się jednego. Z jednej strony będziemy mieć uchwaloną przez Sejm ustawę, która zakazuje oddawania budynków z lokatorami, a z drugiej sądy uznające, że do przepisów stosować się nie będą, bo same są upolitycznione. Istnieje przecież cała masa ustaw przyjętych przez Sejm, które w praktyce są martwą literą. Takim klasycznym przykładem jest przepis Kodeksu karnego o nękaniu lokatorów. Utrudnienie zamieszkiwania grozi karą trzech lat więzienia. Tymczasem nie znam żadnego wyroku, który skazywałby osobę popełniającą to przestępstwo na pobyt za kratkami. I teraz znowu – dostajemy przepis, który zakazuje zwrotu kamienic z lokatorami. Ale czy sądy będą realizować to prawo? Czy władza sądownicza uzna wolę wyrażoną przez Sejm? Będziemy się temu bardzo uważnie przyglądać. Oby tak, bo tym razem Sejm zrobił wreszcie coś, co cieszy się poparciem większości polskiego społeczeństwa.

Potomkowie biednych Polaków mają zapłacić potomkom bogatych

Czas z tym skończyć

Przypomnijmy, że do tej pory jedyną ustawą regulującą kwestię reprywatyzacji była tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna z 17 września 2016 r. Zakładała ona, że zwrotu można odmówić m.in. wtedy, gdy „nieruchomość wykorzystywana jest na cele publiczne, wartość nowo wybudowanego na gruncie budynku znacznie przekracza wartość nieruchomości lub gdy budynek był zniszczony po wojnie więcej niż w 66 proc.”. Od tego czasu PiS coraz głośniej zapowiadał wielkie batalie z mafią reprywatyzacyjną i uporządkowanie tej kwestii na dobre. Tak się jednak nie stało.

Dopiero w czerwcu tego roku projekt ustawy dotyczący Warszawy złożył Sebastian Kaleta. W tym samym czasie do Sejmu wpłynęła też ustawa przygotowana przez klub Lewicy. Autorką tych przepisów – znacznie obszerniej traktujących reprywatyzację – jest Beata Siemieniako.

– Te ustawy wprawdzie się uzupełniają, jednak rozstrzygają kwestie reprywatyzacji w zupełnie różnym zakresie. Przede wszystkim propozycja Lewicy obejmuje problem ogólnokrajowo, a nie warszawskocentrycznie, oraz w sposób jednoznaczny i zdecydowany, a nie metodą małych kroków – wyjaśnia nasza rozmówczyni.

Dziki kraj patrzy na reprywatyzację

O szczegółach lewicowego projektu reprywatyzacyjnego mówiła w rozmowie z Krytyką Polityczną wiceszefowa klubu Lewicy Magdalena Biejat. Wśród najważniejszych założeń kompleksowej ustawy reprywatyzacyjnej posłanka wymieniła wówczas: całkowite wygaśnięcie roszczeń reprywatyzacyjnych za symboliczną rekompensatę dla spadkobierców oryginalnych właścicieli i tylko dla osób fizycznych, koniec zwrotów nieruchomości w naturze, niezbywalność prawa do rekompensaty, co ma spowodować koniec handlu roszczeniami, rozwiązanie problemu reprywatyzacji zarówno w Warszawie, jak i w innych polskich miastach oraz społeczną kontrolę roszczeń reprywatyzacyjnych.

Całą naszą rozmowę przeczytacie tutaj:

Lewica: Czas powiedzieć „stop” mafii reprywatyzacyjnej

Ustawa Lewicy będzie wkrótce procedowana w Sejmie. Trudno się jednak spodziewać, że w obliczu poparcia dla projektu Kalety propozycje Lewicy spotkają się z aprobatą obozu rządzącego i uzyskają większość.

Walka z reprywatyzacją to jedno z najczęściej używanych przez PiS haseł w starciu z PO. Uchwalenie propozycji Kalety to krok w dobrym kierunku, jednak nie odpowiada na kluczowe z punktu widzenia lewicy pytanie: czy PiS naprawdę leży na sercu dobro lokatorów i czy w interesie politycznym partii Kaczyńskiego jest rozprawienie się ze skandalem reprywatyzacyjnym w taki sposób, by ten temat zakończyć raz na zawsze i w całym kraju? Wątpliwości co do tego pozostają.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij