Twój koszyk jest obecnie pusty!
Rozczarowana Lewicą
Była wiceprzewodnicząca Nowej Lewicy Beata Maciejewska napisała książkę o swoim rozczarowaniu polityką, której była częścią. Nie wiadomo jednak, kiedy autorka patrzy wstecz, a kiedy w lustro.
Recenzja
Była wiceprzewodnicząca Nowej Lewicy Beata Maciejewska napisała książkę. Opisuje swoje doświadczenie współpracy z Robertem Biedroniem w Słupsku, współtworzenie Wiosny, wreszcie bycie posłanką Lewicy w Sejmie w latach 2019–2023. W ostatnich wyborach nie startowała – po aferze z podsłuchiwaniem jej przez szefa biura poselskiego została zawieszona.
Każdy, kto śledzi ploteczki polityczne, interesuje się Lewicą i czyta gazety, zna większość historii opisanych przez Maciejewską w książce Kulisy Lewicy. Tutaj mamy je w jednym miejscu zebrane, przypomniane, uzupełnione o informacje, które Maciejewska ma z rozmów wewnątrzpartyjnych czy środowiskowych.
„Znam ten mechanizm aż za dobrze”
W książce Kulisy Lewicy Maciejewska skupia się na trzech sprawach – dwóch mniejszych i jednej parasolowej. Zaczyna od afery z posłem Andrzejem Szejną i to nie tej ostatniej opisanej przez „Gazetę Wyborczą”, kiedy to dowiedzieliśmy się, że poseł Andrzej Szejna za dużo pije, ale wcześniejszej – kiedy Szejna miał pobić polityczkę SLD. Maciejewska opowiada, że Szejny bronił Włodzimierz Czarzasty, że to „klasyka patriarchalnego kanselingu”. I dodaje: „Znam ten mechanizm aż za dobrze. Kobieta kontra układ niezatapialnych towarzyszy”. Słowa „mechanizm” i „układ” wskazują, że książka Kulisy Lewicy to nie tylko opis różnych afer i skandali, ale opowieść o całościowym stanie rzeczy polskiej Lewicy.
Obraz mechanizmu działania Lewicy z jej perspektywy najpełniej opisuje Maciejewska, opowiadając o drugiej, parasolowej sprawie, czyli karierze Roberta Biedronia w Słupsku i potem w Wiośnie. „To nie było oczywiste miasto na polityczny cud” pisze Maciejewska o wyborze Biedronia na prezydenta Słupska. Ona sama – jak pisze – zaproponowała Biedroniowi, że chce z nim pracować w mieście, przeprowadziła się do Słupska, została pełnomocniczką do spraw zrównoważonego rozwoju w mieście, więc z bliska obserwowała, co z tego cudu wyszło.
„W Słupsku działy się rzeczy magiczne”
Beata Maciejewska opowiada o wydarzeniach sprzed kilku lat, więc wstecznie je interpretuje – czasem to poszerza obraz, a czasem go zamazuje. Najlepiej widać to w opowieści o Biedroniu i Wiośnie. Ewidentnie początki były bajkowe. „Słupsk stał się laboratorium zmiany, miastem marzeń”, „w Słupsku działy się rzeczy magiczne” – pisze Maciejewska. Dodaje: „Robert stał się potęgą – i to potęga wyjątkową. Self-made man, który bez dotacji, struktur i politycznych koneksji zbudował swoją markę wyłącznie za pomocą umiejętnie kreowanego wizerunku i dzięki grupie ludzi, którzy go na miejscu wspierali”. Maciejewska była w tej grupie.
Jak w każdej bajce bohater musi się w końcu zmierzyć z wyzwaniem. W tym przypadku wyzwanie okazuje się przyziemne. „Entuzjazm ustępował miejsca codziennej orce: obowiązkom, logistyce, napięciu. Biedroń był przeciążony”. I znowu jak w bajce pojawił się pomocnik, który wsparł bohatera. Był nim Marcin Anaszewicz, zaufany współpracownik Biedronia, „architekt jego wyborczych sukcesów”, „bezwzględny i niebywale skuteczny”, „mózg i szef” – cytując Maciejewską.
Tutaj bajkowa interpretacja zaczyna iść dwutorowo. W świecie idealnym bohater walczy ze smokami nierówności, rusza w podróż, żeby ratować Polskę przed prawicą – czy coś w tym stylu. Czytając Kulisy Lewicy, mam wrażenie, że Maciejewska właśnie tak wyobrażała sobie cel powstania partii Wiosna. W realu politycznym, który rekonstruuje w swojej książce Maciejewska, bohater ruszył w podróż po to tylko, żeby zdobyć skarb w postaci mandatów europosłów dla siebie, swojego partnera Krzysztofa Śmiszka i partnerki Anaszewicza Sylwii Spurek. „Rodzinna kumulacja” – jak określa to Maciejewska.
Wspomniałam, że autorka Kulis Lewicy wstecznie interpretuje opisywane w książce historie i to jest ten moment, w którym jako czytelniczka nie bardzo wiem, czy Maciejewska już wtedy, w momencie powstawania Wiosny, była przekonana, że to ściema, i że Biedroń z najbliższymi chcą tylko dostać się do europarlamentu, czy może wierzyła w ten projekt polityczny, tak jak wierzyła w cud w Słupsku, a dopiero po jakimś czasie uznała, że Robert wszystkich nabrał. Pojęcia nie mam i nie dowiaduję się tego z książki.
„Chcieli nas użyć, a potem wyciąć”
Jeśli Maciejewska od razu wiedziała, że to ściema, to czemu zdecydowała się udział w tym przedsięwzięciu? Kandydowała do europarlamentu w 2019 roku, kiedy powstała Wiosna. Biedroń i Spurek się wtedy dostali, Śmiszek i Maciejewska nie. „Idę o zakład, że potem [po eurowyborach] projekt miał zostać zwinięty: chcieli nas użyć, a potem wyciąć” – pisze Maciejewska. „Robert musiał znaleźć sposób, by jego ukochany nie został na lodzie. Trzeba więc było przedłużyć byt partii przynajmniej o kolejne wybory do europarlamentu” – dodaje Maciejewska. Znowu pytanie: wiedziała to w 2019 roku czy doszła do takiego wniosku później?
W roku 2019 dochodzi do zjednoczenia na Lewicy. SLD, Wiosna i Razem idą do wyborów parlamentarnych na jednej liście. Maciejewska wspomina, że w Wiośnie ludzie byli oburzeni, bo pomysł bratania się w SLD był dla nich, jak – cytuję – „trzęsienie ziemi”. Jak widać ziemia się zatrzęsła, ale politycy i polityczki, którzy poszli po niej do ław poselskich, jakoś to znieśli. „Sondaże rosły”, a „wewnętrzna rywalizacja podkręcała tempo kampanii” – znów cytuję Maciejewską.
„Miałam uprzywilejowaną pozycję”
Beata Maciejewska została w 2019 roku posłanką, wiceprzewodniczącą klubu parlamentarnego Lewicy. Jak to wspomina? „Funkcjonowanie naszego klubu parlamentarnego od początku opierało się na układach, osobistych relacjach i bliskości z liderami”. I dalej: „Ja też [jak Śmiszek – red.] miałam uprzywilejowaną pozycję. Nie tak dobrą jak Śmiszek, ale niedaleko za nim”. I znowu, czy Maciejewska już wtedy myślała w kategoriach układu, czy to przyszło później?
Zadaję te pytania, bo one są kluczowe w całej opowieści o kulisach Lewicy. Pozwoliłam sobie wyżej na bajkową interpretację, która ma dwa rozwinięcia – idealistyczne i pragmatyczne – bo te dwie perspektywy zazębiają się w opowieści Beaty Maciejewskiej, którą buduje w książce Kulisy Lewicy. Raz jest o ideach i zaangażowaniu ludzi, a zaraz o tym, że polityczka miała w układzie uprzywilejowaną pozycję. Raz pojawiają się wartości, a zaraz pycha – wszystko wymieszane w jednym kotle.
Na samym początku książki Maciejewska pisze, że „afera z Szejną nie była wyjątkiem”, i że „obnażyła degrengoladę Lewicy”. I pyta: „Gdzie po drodze zgubiono to, z czym szliśmy do polityki? Kiedy wartości zostały zastąpione układami, lojalnością wobec szefów i partyjnym marketingiem?” Ja, czytając to, zastanawiam się: jakie wartości? Przecież o Szejnie i Czarzastym dobrego słowa Maciejewska nie mówi, ma ich raczej za oportunistycznych cyników. O tym ostatnim pisze: „uosobienie pychy i partyjnego betonu”. Jeśli tak, to można uznać, że wartości, jakie Czarzastemu czy Szejnie przyświecały, kiedy szli do polityki, są niezmienne – chcą być częścią układu, najlepiej na jak najwyższym poziomie.
Może więc mieszanie dwóch bajek – jednej o idealistach z lewicy, a drugiej o oportunistach z lewicowego układu – tylko zaciemnia obraz? A może pokazuje starą prawdę, że polityka to syf i jak trafią do niej idealiści, to ten syf ich zmiecie? Czy Beata Maciejewska, opowiadając ze swojej osobistej perspektywy najnowszą historię polskiej lewicy, próbuje znaleźć dla siebie miejsce pomiędzy tymi dwoma bajkami? Czy próbuje przedstawić siebie jako idealistkę, którą zniszczył partyjny beton?
„Oszuści, cynicy, złodzieje”
Ostatnim z trzech wątków – obok Szejny i Biedronia – któremu autorka Kulis Lewicy poświęca więcej miejsca, jest afera, która ją samą z Lewicy wymiotła. Na początku 2023 roku Maciejewska dowiaduje się, że były szef jej biura poselskiego ją nagrywał. Długo nie wie, co jest na nagraniach, bo nikt ich nie słyszał. Z czasem pojawia się kompilacja fragmentów nagrań. Jak pisze Maciejewska: „Cała Lewica, w tym ja, jawiliśmy się w tych wypowiedziach jako oszuści, cynicy, złodzieje, kłamcy i osoby skrajnie wulgarne, odpychające, skonfliktowane i nielubiące się nawzajem. Znalazło się tam wszystko, co najgorzej kojarzy się ludziom z polityką”.
Tak oto Beata Maciejewska została bohaterką bajki o cynicznej polityce. W roku wyborczym wyciek takich nagrań oznaczał kłopoty. Maciejewska powiadomiła szefostwo partii, przygotowano komunikat, pełen przeprosin i kajania się za brzydkie słowa. I czekano. Taśmy nie wypływały, ale usłyszeli je szefowie. Usłyszeli też, z tego co wiemy, co Maciejewska o nich mówi, a nie były to słowa miłe. Posłanka znalazła się w trudnej sytuacji, bo układ, który ewentualnie mógłby ją chronić, usłyszał, jak go wyzywa od najgorszych. Została zawieszona. Nie dostała miejsca na listach wyborczych do parlamentu. Jej kariera polityczna dobiegła końca.
Zważywszy na doświadczenia Beaty Maciejewskiej, bardzo łatwo można czytać Kulisy Lewicy jako prywatną zemstę. „Kobieta kontra układ niezatapialnych towarzyszy” – jak sama napisała w przytaczanym wyżej cytacie.
Można też czytać książkę jako opowieść o rozczarowaniu Robertem Biedroniem – jemu i Wiośnie Maciejewska poświęca dużo uwagi. „Biedroń miał coś, czego nie miał nikt inny: ludzi, którzy naprawdę w niego wierzyli. I w ciągu kilku miesięcy zaprzepaścił szansę na zbudowanie czegoś trwałego” pisze autorka.
Wreszcie w najszerszym kontekście można czytać książkę jako opowieść o rozczarowaniu polityką Lewicy. Pełny tytuł to Kulisy Lewicy. Eliminacja. Chciwość. Strach. W takiej interpretacji polityka na lewicy jest taką samą polityką, jak wszędzie w życiu czy popkulturze. House of Cards na miarę lewicowych możliwości.
Pierwsza i ostatnia interpretacja są najbardziej oczywiste i najmniej ciekawe. W środkowej zapewne odnajdzie się najwięcej osób, które w Robercie Biedroniu pokładały nadzieje i które dziś czują się oszukane. Tylko czy to było od początku jedno wielkie oszustwo – jak opowiada o nim Maciejewska, czy później się nim stało? Czy może zmęczenie Biedronia polityką i działaniem, o którym Maciejewska zresztą nie raz wspomina, w pewnym momencie przesądziło o kryzysie i ostatecznym zniknięciu Wiosny z mapy partii politycznych? Na te pytania Beata Maciejewska daje według mnie zbyt prostą odpowiedź.
Kulisy Lewicy to ciekawa osobista opowieść o polityce, rozczarowaniu i o tym, że miały być wartości, a wyszedł układ i syf. Jednak opowieść tę snuje osoba, która była częścią tego układu i którą ostatecznie cały ten syf polityki zmiótł. Na najciekawsze dla mnie pytania: kiedy Maciejewska orientuje się, że to wszystko syf i co z tą wiedzą robi, nie znalazłam niestety odpowiedzi.






























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.