Zawiła i niejasna decyzja PKW mówi przede wszystkim, że jej członkowie umywają ręce, nie chcą ponosić odpowiedzialności, bo nie wiedzą, jaki ustrój w rzeczywistości mamy. Mówi też, że nie ma już powrotu do tego, co było, bo nie ma instytucji, na której można się oprzeć.
W sierpniu PKW stwierdziła, że w kampanii do wyborów parlamentarnych w 2023 roku komitet wyborczy PiS przyjął niedozwolone korzyści majątkowe na łączną wartość 3,6 mln zł oraz przekroczył limity wydatków określone w kodeksie wyborczym. Kara to trzykrotność zakwestionowanej sumy, czyli niemal 11 mln zł.
czytaj także
Ogłoszona 30 grudnia decyzja PKW o przyjęciu sprawozdania PiS była, jak powiedział Jan Wróbel w przerwie na reklamy w Poranku Tok FM, „jak prezent od Dziadka Mroza” dla mediów, którym w ten świąteczno-noworoczny bezczas groził głód newsów.
Owszem, jak najbardziej od Dziadka Mroza i nie tylko dla mediów, ale dla nas wszystkich. Pytanie, co z tym prezentem zrobimy.
Uchwała-zagadka
Przyjęta uchwała brzmi jak zagadka Sfinksa:
„§ 1. W wykonaniu postanowienia Sądu Najwyższego z dnia 11 grudnia 2024 r. (sygn. akt I NSW 55/24) przyjąć sprawozdanie finansowe Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość o przychodach, wydatkach i zobowiązaniach finansowych tego Komitetu, w tym o uzyskanych kredytach bankowych i warunkach ich uzyskania, związanych z udziałem w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, przeprowadzonych w dniu 15 października 2023 r.
2. Niniejsza uchwała została podjęta wyłącznie w wyniku uwzględnienia skargi przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego i jest immanentnie i bezpośrednio powiązana z orzeczeniem, które musi pochodzić od organu będącego sądem w rozumieniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i Kodeksu wyborczego. Państwowa Komisja Wyborcza nie przesądza przy tym, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest sądem w rozumieniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i nie przesądza o skuteczności orzeczenia.
3. Od niniejszej uchwały nie przysługuje środek prawny”.
Punkt pierwszy uchwały PKW mówi, że zgodnie z wyrokiem Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego trzeba przyjąć sprawozdanie finansowe z kampanii wyborczej PiS odrzucone w sierpniu. Punkt drugi zastrzega, że nie wiadomo, czy sąd jest sądem, punkt trzeci – że możliwości prawne się wyczerpały. Z czego można wyciągnąć wniosek, że pozostały wyłącznie możliwości polityczne. A tym, który rzeczywiście coś z tym musi zrobić, jest minister finansów Andrzej Domański.
Tak też sugerował członek PKW Ryszard Balicki (wybrany z rekomendacji KO), który zmienił wcześniejsze stanowisko i wstrzymał się od głosu. Mówił on, iż „politycy mogą więcej”.
Podobne stanowisko przedstawił RPO Michał Wiącek: „Uchwałę odczytuję w taki sposób, że mimo zastrzeżeń dotyczących sędziów SN powołanych od 2018 roku PKW uznała, że nie jest jej rolą rozstrzyganie, tylko jest to rolą ustawodawcy, parlamentu. Wydaje mi się, że daje to szansę na uspokojenie sytuacji”.
Taki wniosek wyciągnął też Donald Tusk, który zaraz po ogłoszeniu uchwały napisał na X: «„Pieniędzy nie ma i nie będzie”. Na moje oko tyle wynika z uchwały PKW». Cytat pochodzi z wypowiedzi Jacka Rostowskiego, który w wieczór wyborczy 2015 roku tak właśnie skwitował wielkie plany transferów socjalnych zwycięskiej partii. Potem kpiąco i złośliwie eksploatowała to telewizja Jacka Kurskiego, dowodząc, że pieniądze były, PO zabrakło tylko woli politycznej, którą wykazał się PiS.
Dziś widać, że słowa Jacka Rostowskiego opisywały porządek, który w 2015 roku odchodził w niebyt; w którym wolę polityczną ograniczają ramy innych porządków – budżetowego i prawnego. Czy ten stan jeszcze wróci? Post Donalda Tuska sugeruje, że nieprędko.
Zupełnie innego zdania jest Ryszard Kalisz, członek PKW z rekomendacji Lewicy, który utrzymuje, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN nie jest sądem i jej wyroki nie mają znaczenia, ponieważ w jej składzie są sędziowie wybrani niekonstytucyjnie. Według Kalisza podstawą nie ma być wola polityczna, tylko przepisy prawa, konstytucja. Skutek w tej sprawie oczywiście może być ten sam: skoro Sąd nie jest Sądem, jego wyroki nie są wiążące i kara finansowa dla PiS jest utrzymana.
To niedobrze, że Donald Tusk nie publikuje wyroków Trybunału Konstytucyjnego [rozmowa]
czytaj także
Ryszard Kalisz broni też sędziów Ryszarda Balickiego i Konrada Składowskiego, którzy po dwóch tygodniach zmienili zdanie i wstrzymali się od głosu, a w dodatku postulują negocjacje z prezes Sądu Najwyższego Małgorzatą Manowską, która przecież konsekwentnie trzyma linię PiS. Kalisz mówi, że profesorowie mają prawo mieć wątpliwości – nie, że ulegli naciskom i przestraszyli się zawiadomienia do prokuratury złożonego przez PiS.
Z całej siły trzymam kciuki, by to interpretacja Kalisza została powszechnie przyjęta – żeby wola polityczna działała w ramach konstytucyjnych. Chodzi nie tylko o 11 mln, które mogą wesprzeć kampanię Karola Nawrockiego czy o potwierdzenie w maju przez IKN SN woli wyborców, ale o to, jaki styl rządzenia przyjmiemy jako społeczeństwo.
Mieliście aż dwa tygodnie
Prezes PKW Seweryn Marciniak przekonywał w mediach w poniedziałek, że uchwała musiała być przyjęta niezwłocznie wobec decyzji Sądu Najwyższego, który uznał skargę PiS na decyzję PKW o odrzuceniu sprawozdania komitetu wyborczego. Zapytany o to, co zrobić z faktem, że raptem 16 grudnia PKW postanowiła odroczyć decyzję do czasu wyjaśnienia sprawy legalności IKN SN odpowiadał, że minęły przecież dwa tygodnie, a nic nie zostało zrobione.
Nie da się odwrócić zmian prowadzonych systemowo przez PiS przez osiem lat w dwa tygodnie. Stwierdzenie Marciniaka można więc być może interpretować szerzej: wszystkie scenariusze są możliwe, a sędziowie czekają na to, która strona ostatecznie wygra – czy reguły będą demokratyczne, czy może jednak bliższe „demokracji autorytarnej”. Sondaże pokazują, że PiS-owi poparcie nie spada, a KO nie rośnie. Wynik wyborów prezydenckich nadal pozostaje niewiadomą.
czytaj także
Rezygnacja z demokracji na rzecz modelu węgierskiego jeszcze niedawno, gdy próbował zaprowadzić ją PiS, wydawała się z gruntu zła i absurdalna. Jednak wobec wojny, poczucia zagrożenia, prezydentury Trumpa i słabości UE może okazać się kusząca. Ten populistyczny model w zamian za niby drobne ustępstwa oferuje przecież władzę silnej ręki, wizję kogoś, kto „zrobi porządek”. A że zacznie od swoich, to inna sprawa.
Fakt, że Rosja stanowi realne zagrożenie dla UE, że Chiny, mimo że nie ma tam praw człowieka, nie narzekają na brak inwestorów, i że w kolejnych krajach zaczyna działać logika siły, może być dla wielu dowodem, że czas demokracji i współpracy był krótkim epizodem w długiej historii wojen.
Zawiła i niejasna decyzja PKW mówi przede wszystkim, że jej członkowie umywają ręce, nie chcą ponosić odpowiedzialności, bo nie wiedzą, jaki ustrój w rzeczywistości mamy. Mówi też, że nie ma już powrotu do tego, co było, bo nie ma instytucji, na której można się oprzeć.
Wydaje się, że Ryszard Kalisz chciałby oprzeć się na konstytucji, i to chyba najlepszy pomysł, jeśli chcemy mieć demokrację bezprzymiotnikową. Ceną jednak musiałby być odwrót to ustaw rządu dekryminalizujących naruszenia prawa przez żołnierzy, zezwalających na wywózki i zawieszających azyl. Demokracja jest tego warta.