Czeka nas kryzys, w obliczu którego staną całe rzesze pracowników o nieunormowanej i skomplikowanej sytuacji zawodowej, prekariuszy zatrudnionych na śmieciówkach i pozostawionych bez środków do życia. Pandemia będzie trudnym czasem dla sektora kultury i uderzy nie tylko w artystów. Mam jednak wrażenie, że ministerialni decydenci nie do końca rozumieją ten problem – mówi nam posłanka Razem, Daria Gosek-Popiołek, która apeluje do Piotra Glińskiego o wsparcie dla pracowników kultury.
W ramach walki z rozprzestrzenianiem się w Polsce koronawirusa rząd zdecydował o odwołaniu wszystkich wydarzeń artystycznych w najbliższych tygodniach. W trosce o powszechne bezpieczeństwo anulowano setki koncertów, spektakli, wystaw i spotkań autorskich. Zamknięto teatry, galerie, muzea i lokalne domy kultury. W efekcie szanse na powstrzymanie pandemii rosną, ale jednocześnie pustoszeją portfele i konta tysięcy artystów i pracowników poszczególnych instytucji, którym COVID-19 odbiera często jedyne źródło utrzymania.
– Mówiąc o pracownicach i pracownikach kultury mamy do czynienia z co najmniej kilkoma grupami. Znajdują się w nich, rzecz jasna, znani artyści, którzy są w stanie utrzymać się samodzielnie nawet wtedy, gdy nie grają koncertów czy spektakli, ale nie stanowią oni większości. Przed największymi wyzwaniami stoją w tym momencie osoby o dość złożonej sytuacji zawodowej, uzależnionej przede wszystkim od liczby dawanych występów – wyjaśnia nam Daria Gosek-Popiołek.
Posłanka Lewicy, która przez wiele lat pracowała w kulturze jako kierowniczka Klubu Jędruś Ośrodka Kultury Kraków-Nowa Huta, a także jako podwykonawczyni i realizatorka grantów w innych instytucjach kultury, zwraca uwagę, że artyści, muzycy, tancerze, aktorzy, ale i personel techniczny – chociażby w teatrach – są zwykle zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin, na cząstkach etatów, i stale zarabiają co najwyżej najniższą krajową. – Niskie wynagrodzenia rekompensują im dodatki wypłacane za każdy dany spektakl czy inny występ. Jednak w momencie, gdy przedstawienia się nie odbywają, te osoby zarabiają tyle, ile mają na swoich umowach, czyli na przykład 1000 zł na rękę miesięcznie – precyzuje polityczka.
Zawisza: Koszty kryzysu nie mogą być przerzucone na barki pracowników i pracownic
czytaj także
Nie mniej dotkliwie skutki pandemicznych obostrzeń odczują pozostali pracownicy instytucji kulturalnych, określani jako animatorzy, a także realizatorzy programów grantowych prowadzonych przez ministerstwo i takie instytucje, jak Narodowe Centrum Kultury. Pod tymi definicjami kryją się przedstawiciele i przedstawicielki różnych profesji, zatrudnieni na umowach zleceniach i umowach o dzieło, a także posiadający jednoosobową działalność gospodarczą lub mikrofirmy.
– Ta grupa pracowników w obecnej sytuacji została pozbawiona jakichkolwiek źródeł finansowania. Umowy, które posiadają, w żaden sposób nie chronią ich praw, ponieważ z uwagi na swoje często pozaartystyczne kwalifikacje takie osoby nie mają oficjalnych relacji z instytucjami kultury. Zwykle nie posiadają żadnych związków zawodowych, często są to pojedyncze osoby w mniejszych miejscowościach, które nie mogą liczyć na żadne szersze lub instytucjonalne wsparcie. Przykładem może być instruktorka fitness, która prowadzi zajęcia dla mam w lokalnym domu kultury. Trudno oczekiwać, by taka osoba dostała jakąkolwiek pomoc, np. od ministra Glińskiego, bo ona na mocy samej definicji nie jest pracownikiem kultury, ale już w praktyce – owszem, bo ma przecież umowę z domem kultury – wyjaśnia Daria Gosek-Popiołek, wskazując, że instytucje kultury w Polsce pełnią bardzo różnorodne funkcje, niekoniecznie związane z tradycyjnie rozumianym dostępem do kultury i sztuki. To często ośrodki spotkań, w których można na przykład wziąć udział w zajęciach sportowych, kursach językowych czy warsztatach psychologicznych. Widać to zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie domy kultury funkcjonują w sposób specyficzny, organizując wydarzenia aktywizujące i wspierające lokalną społeczność na wielu płaszczyznach i w zróżnicowanych dziedzinach.
– Rząd musi więc uznać, że w dyskusji o pomocy polskiej kulturze chodzi nie tylko o interes artystów, osób, które występują na scenie i działają w związkach wspierających działalność twórczą. Pomocy potrzebują też ludzie, którzy są związani z instytucjami kultury w bardzo nieoczywisty sposób. Jeżeli oczekujemy od instytucji kultury, że będą szły z duchem czasu, będą dynamicznie się rozwijać i mieć charakter interdyscyplinarny – a tego też wymaga przecież od nich system grantowy – to musimy sobie zdać sprawę, że przekrój osób pracujących w polskiej kulturze jest i musi być bardzo szeroki. Potrzebujemy więc gwarancji i finansowego zaplecza, które w sytuacjach kryzysowych, takich jak najbliższe miesiące, pozwoli tym ludziom na przeżycie – twierdzi nasza rozmówczyni. – Niestety mam wrażenie, że ministerstwo kultury wcale nie chce rozpoznać bardzo skomplikowanej sytuacji związanej z prekarną pracą w kulturze, która dotyczy przecież ogromnej grupy osób – dodaje posłanka.
Chcemy większej reakcji UE na koronawirusa? Dajmy jej narzędzia
czytaj także
Wprawdzie 13 marca na stronie resortu kultury pojawił się list od ministra Piotra Glińskiego, w którym polityk zachęca twórców znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej do ubiegania się o pomoc socjalną. Po przeanalizowaniu wniosku widać jednak, że dotyczy ona głównie osób o udokumentowanym dorobku artystycznym. Tymczasem rozwiązań, które obejmowałyby szerszą grupę pracowników kultury i odpowiadałyby na kryzys wywołany koronawirusem na razie nie przedstawiono. Piotr Gliński twierdzi, że ministerstwo nad nimi pracuje, zaś osoby prowadzące przedsiębiorstwa i jednoosobową działalność gospodarczą „mogą korzystać z przygotowywanych przez rząd narzędzi ochrony i wspierania przedsiębiorców dotkniętych ograniczeniami działalności”.
„Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że czasowe zawieszenie działalności instytucji kultury pociąga za sobą poważne i dotkliwe konsekwencje dla środowisk twórczych i artystycznych. Dlatego analizujemy możliwości pozyskania dodatkowych środków publicznych i wypracowania nowych narzędzi przeciwdziałania zagrożeniu finansowemu, które już dziś sygnalizują w swych apelach organizacje środowiskowe i indywidualni twórcy” – napisał minister, do którego prośby o rekompensatę strat wystosowali już m.in. przedstawiciele Związku Artystów Scen Polskich oraz Związku Zawodowego Aktorów Polskich.
O reprezentację interesów wszystkich grup pracowników kultury wystąpiła natomiast Daria Gosek-Popiołek. W piśmie wystosowanym do Piotra Glińskiego posłanka wskazała też, że dotychczas rząd w zaprezentowanych przez Jadwigę Emilewicz czy Mateusza Morawieckiego pakietach osłonowych zdążył zaproponować rozwiązania dla pracowników, przedsiębiorców i firm, ale głównie tych działających w ramach prywatnego sektora. O finansowanych w dużej mierze przez państwo i samorządy instytucjach o zupełnie innej specyfice działania niż komercyjne przedsiębiorstwa nie było na razie mowy, dlatego polityczka domaga się systemowej ochrony dla osób współpracujących właśnie z tymi podmiotami i pozbawionych finansowego zabezpieczenia w czasie pandemii. W swoich postulatach przedstawicielka Lewicy podkreśla, że jej zdaniem konieczne jest wydanie rozporządzenia, zgodnie z którym możliwe byłoby dokonanie zmian w harmonogramach wydarzeń artystycznych i kulturalnych finansowanych ze środków otrzymanych w ramach programów grantowych, a także by w przypadku niezrealizowania projektu z powodu epidemii instytucja nie była zobowiązana do zwrotu wydatkowanych do tej pory środków lub do płacenia kar.
czytaj także
– Na pewno kluczowe jest zaproponowanie ze strony rządowej wsparcia finansowego dla osób, które mogą udowodnić, że od dłuższego czasu współpracowały z instytucjami kultury bądź takich osób, które są wpisane w projekty grantowe. Posiadamy środki weryfikacji takich umów (nawet ustnych), a poza tym wydaje mi się, prosta solidarność osób pracujących w kulturze i nią zarządzających pozwoliłaby bez trudu określić, kto z daną instytucją współpracował, a kto nie – wskazuje posłanka i dodaje, że bez strony rządowej jakiekolwiek działania na rzecz pracowników kultury są skazane na porażkę. Nawet pomysły stworzenia tzw. funduszu solidarnościowego, który zaproponowali ostatnio członkowie Kultury Niepodległej, mogą – zdaniem naszej rozmówczyni – okazać się niewystarczające.
– Przykładem jest to, jak działał fundusz powołany w trakcie strajku nauczycieli. Była to inicjatywa całkowicie oddolna i na wypłaty dla strajkujących ledwie udawało się uzbierać. A trzeba pamiętać, że mieliśmy wtedy do czynienia z mniejszą skalą i bardziej skonsolidowanym środowiskiem, które ma określoną strukturę i jest dość dobrze zorganizowane i zsolidaryzowane. Teraz mówimy o rozrzuconych po całej Polsce tysiącach pracowników, którzy sami pewnie nie zdają sobie sprawy z tego, jak wiele ich łączy. Bez wsparcia rządowego, bez nadania temu środowisku struktury i przyznania funduszy, którymi zarządza odpowiedni organ – np. wojewoda albo samorządy – nie widzę szansy na rozwiązanie kryzysu – mówi Daria Gosek-Popiołek i jednocześnie zwraca się do zarządów instytucji kultury: – Tam, gdzie się da, apeluję do dyrektorów i dyrektorek placówek o czujne monitorowanie kwestii związanych z grantami. Ważne jest, by nie odwoływać dotowanych programów, a jedynie zmieniać harmonogramy i zapewnić realizację planów dla danej instytucji na czas „po epidemii”. Placówki mogą też negocjować wypłacanie zaliczek swoim pracownikom i współpracownikom. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że budżety są trudne do ułożenia i zarządzania, zwłaszcza w sytuacji, gdy poszczególne instytucje nie prowadzą swojej działalności, lecz mogą w tym momencie liczyć tylko na te środki, które otrzymują w ramach dotacji – stwierdza posłanka.
Co na to minister Gliński? Odpowiedzi na postulaty Darii Gosek-Popiołek jeszcze nie sformułował, ale w swoim ostatnim liście zaadresowanym do artystów przedstawił własne życzenia, pisząc że liczy „na solidarność środowisk twórczych ze społeczeństwem i zaangażowanie ich autorytetu oraz popularności w promowanie metod walki z pandemią”. „Wierzę, że dacie Państwo przykład, jak w poczuciu obywatelskiej odpowiedzialności za wspólny los sprostać dramatycznemu wyzwaniu, wobec którego wszyscy stoimy. Tak, jak to już nieraz bywało w naszej trudnej historii, gdy Wielcy Artyści pełnili rolę duchowych przewodników w czasach próby” – dodał szef resortu kultury. Ciekawe tylko, czy tę próbę przejdzie on sam i reszta zarządzających kryzysem wraz z nim polityków.