Joanna Mucha dołączyła do Polski 2050. Razem z senatorem Jackiem Burym i posłanką Hanną Gill-Piątek mają tyle, żeby założyć koło parlamentarne. Szymon Hołownia pytany o różnice między parlamentarzystami Polski 2050 mówił: „Przychodzą ludzie o różnych wrażliwościach, wizjach i ucierają razem wspólny pogląd”. Bardzo jestem tego ucierania ciekawa.
Joanna Mucha dołączyła do Polski 2050. To drugi parlamentarny transfer do Hołowni w tym tygodniu – wcześniej żółte barwy polityczne wybrał senator Jacek Bury. Razem z Hanną Gill-Piątek mają tyle, żeby założyć koło parlamentarne.
Ogłaszając swą decyzję, Mucha na konferencji prasowej wspomniała, jak jej drogi z PO zaczęły się rozchodzić. Jako kluczowy moment wskazała ten, w którym Grzegorz Schetyna zapowiedział bycie „totalną opozycją”, cztery lata temu. To w lutym 2016 Schetyna mówił na Radzie Krajowej PO: „Będziemy opozycją totalną, najtwardszą z możliwych. Będziemy w sposób totalny walczyć z totalną władzą”.
Joanna Mucha faktycznie krytykowała ten pomysł wiele razy, a jesienią 2017 zaprezentowała swój plan. Pisała w nim o wspólnocie, równości i różnorodności, demokracji. Starała się zainteresować tym innych polityków, ale – jak sama dziś twierdzi – „niestety, tych, którzy w Platformie podejmowali decyzje, nie udało mi się przekonać”.
czytaj także
W PO Joanna Mucha została zepchnięta do drugiego szeregu, dziś pokazała, że ma dużo większe ambicje. W Polsce 2050 na razie parlamentarzystów jest tak mało, że szereg jest tylko jeden, więc dla posłanki Muchy bez trudu znajdzie się w nim miejsce.
Wiele z tego, co zawarła w swoim projekcie przed laty, to idee, które są jakoś bliskie i Szymonowi Hołowni, i Hannie Gill-Piątek. Z Hołownią łączy ją też skrupulatne podejście do kolejnych etapów realizacji zadania politycznego, jakie przed sobą widzą. Bo w rozmowie o „planie Muchy” mówiła mi przed laty:
„Jestem po zarządzaniu i nauczono mnie, że trzeba przede wszystkim wiedzieć, w którą stronę się zmierza. Wizja i operacjonalizacja działań są konieczne. Dlatego starałam się stworzyć misję, która jest najprostsza na świecie – dobre, satysfakcjonujące życie każdego człowieka w najlepiej na świecie zorganizowanym społeczeństwie”.
Szymon Hołownia, co widać w jego ostatniej książce – którą po raz drugi już wam szczerze polecam – też opisuje swoje działania z ostatniego roku w układzie „wizja i operacjonalizacja”. Jestem przekonana, że na gruncie ogólnych idei czy tego, jak o nich opowiadają, Mucha i Hołownia się dogadają.
Ciekawsze jest jednak nie to, co posłanki i senator oraz lider Polski 2050 będą opowiadać przed kamerami, ale to, jaki projekt polityczny wspólnie zbudują. Jak na razie opowiadają o bardzo ogólnych ideach, które ich łączą, wskazują też dzielące ich różnice. Od momentu transferu Gill-Piątek do Hołowni słyszeliśmy, że będzie zawsze głosować zgodnie ze swoimi przekonaniami. Bury i Mucha podobnie. Taka „klauzula sumienia” pomaga utrzymać grupę, nawet jeśli jej członkowie się od siebie różnią. Tylko czy pomoże w zbudowaniu wspólnoty politycznej i partii?
Parlamentarzyści Polski 2050 podkreślają, że reprezentują i reprezentować będą swoich wyborców czy swój region.
Kiedy Hanna Gill-Piątek przeszła do Hołowni, mówiła mi: „Szymon ma w postulatach związki partnerskie i dotąd idziemy razem, ale umówiliśmy się, że jak będzie głosowanie nad bardziej progresywnym projektem, to ja zagłosuję zgodnie z tym, co obiecałam swoim wyborcom”.
Gill-Piątek: Chcę budować z Hołownią nowe polityczne centrum
czytaj także
Jacek Bury mówił z kolei w poniedziałek: „W senacie będę tak jak dotychczas głosował zgodnie z moimi wartościami”. I dalej: „Chciałbym zapewnić moich wyborców, mieszkańców Lublina […], nie uciekam od was, bo nie zmieniam partii, bo jestem i byłem senatorem bezpartyjnym, który chce reprezentować wszystkich mieszkańców Lubelszczyzny, którzy na mnie głosowali, i tych, którzy na mnie nie głosowali. I wierzę, że możemy wspólnie pracować dla dobra Lublina”.
Bury reprezentuje swój region, Gill-Piątek swoich wyborców. Tyle że artykuł 104. Konstytucji RP głosi, że „posłowie [i senatorowie] są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców”. Nie warto się czepiać słów, ale opowiadanie o tym, że polityk reprezentuje wyborców, łatwo prowadzi do tego, że każdy reprezentuje wyłącznie swoich i nijak się nie może dogadać z innymi reprezentantami wyborców. Trudno w ten sposób myśleć o państwie jako wspólnocie zamiast sumie okręgów wyborczych, co przecież miało przyświecać Polsce 2050.
Sam Szymon Hołownia pytany o te różnice między parlamentarzystami Polski 2050 mówił: „Przychodzą ludzie o różnych wrażliwościach, wizjach, o różnych kątach patrzenia i ucierają razem wspólny pogląd”. Bardzo jestem tego ucierania ciekawa. I tego „wspólnego poglądu”, który będzie efektem pracy koła parlamentarnego Polski 2050. Czy nie będzie najmniejszym wspólnym mianownikiem? A może raczej głosem najsilniejszego w tym stadzie?
Joanna Mucha w środę mówiła o PO: „Oni zostali w zakleszczeniu w relacji z PiS. Ja natomiast myślę o Polsce po PiS, kiedy rządy PiS będą wspomnieniem”. Żeby rządy PiS były wspomnieniem, ktoś z tym PiS-em musi wygrać w wyborach. Innej drogi nie ma, sami z siebie nie znikną. A przecież Grzegorz Schetyna, kiedy opowiadał o „totalnej walce z totalną władzą”, też chciał, żeby rządy PiS były tylko wspomnieniem.
Różne były i są pomysły szeroko rozumianej opozycji na to, żeby odsunąć obóz Kaczyńskiego od władzy. Na razie żaden z tych pomysłów nie zadziałał. Totalna opozycja, jednoczenie opozycji, dwa bloki, promowanie nowych twarzy, stawianie na stare twarze, nowe partie, rebranding – wszystko to, a właściwie nic z tego nie przybliżyło dotąd opozycji do zwycięstwa.
W zasadzie do dziś największym zwycięstwem jest większość senacka, zdobyta dzięki paktowi, a więc porozumieniu zawiązanemu w imię marzeń „o Polsce po PiS”. Tych samych, które ma Joanna Mucha. Zobaczymy, czy do zwycięstwa nad PiS-em doprowadzi rozdrobnienie opozycji.