Razem i Zieloni wystartują wspólnie w wyborach samorządowych we Wrocławiu. Z przedstawicielami obu partii rozmawiamy o koalicji wyborczej, współpracy i tym, że społecznicy się upolitycznili.
Przemysław Witkowski: Dlaczego Zieloni?
Wojciech Browarny, członek Rady Wojewódzkiej Partii Razem: Jest między nami wspólnota programowa. Zbliża nas sposób widzenia najważniejszych problemów w mieście – od tych ekologicznych po społeczne. Jest to najbliższe naszej partii ugrupowanie, ale nie jedyne, z którym rozmawiamy o wyborach.
Dlaczego Razem?
Małgorzata Tracz, przewodnicząca Partii Zieloni: Łączy nas wizja miasta oraz wspólnota ideowa. I my, i Razem jesteśmy we Wrocławiu partiami nowej zielonej lewicy. Wierzymy, że wspólna walka jest lepsza niż spór o dominację po tej stronie sceny politycznej.
czytaj także
Były między wami napięcia, część działaczy Zielonych odeszła do zakładanego wówczas Razem. Rozumiem, że wszystko sobie wyjaśniliście?
WB: To były napięcie głównie personalne. Nam to na dłuższą metę nie przeszkadza. Liczą się realne sprawy i program.
To specyfika wrocławska, czy ta postawa dotyczy całej partii?
WB: W wielu miejscowościach i regionach taka koalicja byłaby możliwa i sensowna. Ale mamy dla niej „zielone światło” także na poziomie krajowym.
MT: Mamy świadomość, na jakie możemy liczyć dziś poparcie, i wiemy, że dla realizacji naszych ideowych postulatów musimy współdziałać. To, że powstała koalicja we Wrocławiu, wynika z tego, że już od dłuższego czasu wspólnie pracujemy nad wieloma projektami, aktywnościami i potrafiliśmy sobie zaufać.
Jakie były to działania?
MT: Debaty o 500+, o prawach reprodukcyjnycho prawach kobiet, o lewicowej pamięci. Organizowaliśmy wspólnie demonstracje antyrasistowskie czy Dzień Ziemi. Od debat na temat, jak jednoczyć lewicę i jak ona powinna wyglądać, ważniejsze są po prostu wspólne działania. Inaczej powstaje wydmuszka. Zjednoczona Lewica była właśnie czymś takim. My chcemy działać inaczej – oddolnie.
Czy w innych miastach toczą się podobne rozmowy?
MT: W Gdańsku szykuje się koalicja Zielonych, Razem i ruchu miejskiego „Lepszy Gdańsk”. Trwają rozmowy w Poznaniu z naszym udziałem i ruchu „Prawo do Miasta”, Warszawa, Kraków, Opole, Konin także prowadzą rozmowy. Ta współpraca się dzieje, kwestia tylko, żeby ją sformalizować.
Grzegorz Schetyna też chce się wiązać w wyborach z ruchami miejskimi. Czemu miałyby one wybrać start w wyborach właśnie z waszych list?
MT: Przewodniczący PO ogłasza, że będzie współpracował z ruchami miejskimi, ale na przykład we Wrocławiu od razu narzuca im kandydatkę na prezydenta, do tego założenia programowe i zapędza w ten sposób w kozi róg. My nie chcemy tylko zapraszać aktywistów na nasze listy. My po prostu z ruchami współpracujemy. Rozmawiamy i będziemy rozmawiać wyłaniając program i listy kandydatów.
WB: Platforma straciła zaufanie wrocławian. Lokalne ruchy miejskie świetnie to wiedzą.
Braliście udział w niedawnym Kongresie Ruchów Miejskich?
MT: Tak. Byłam tam i jako działaczka ekologiczna z Wrocławia, i jako przewodnicząca partii. Ruchy miejskie to jest ruch rozpoczęty przez Zielonych. Aktywną działaczką ruchów miejskich jest nasza polityczka Hanna Gill-Piątek, tak samo Joanna Erbel. Podczas tegorocznego KRM dwa panele organizowane były przez Fundację Strefa Zieleni i Zielone Wiadomości będące częścią „zielonej rodziny” w Polsce. Nasz wkład w życie ruchów miejski jest duży. Popieramy ich postulaty, a Piętnaście Tez Miejskich to tekst spójny z programami wyborczymi Zielonych na przestrzeni wielu lat.
WB: Z kolei ja jesienią uczestniczyłem w Kongresie Regionów, gdzie spotykają się prezydenci i burmistrzowie miast polskich. Miałem wrażenie, że stanowią już ruch wyłącznie celebrycki, który nie ma niczego do zaproponowania i którego nic już nie łączy poza lękiem, że wkrótce zostaną odcięci od swoich urzędów. Zupełnie wypaliła się energia tych formacji samorządowych, które we Wrocławiu, Gdańsku czy Rzeszowie od co najmniej kilkunastu lat sprawują władzę.
czytaj także
MT: To w ruchach miejskich jest dziś energia, by walczyć o zmianę lokalnych wspólnot. Dużo rozmawialiśmy o tym przy okazji Paktu Amsterdamskiego, czyli agendy miejskiej Unii Europejskiej. Na poziomie narodowym niedługo zostanie uruchomiony program Partnerska Inicjatywa Miast, nawiązujący do Paktu, lecz skierowany do wewnętrznych partnerów: władz miejskich, urzędów, przedstawicieli organizacji biznesowych, a także do aktywistów miejskich i organizacji pozarządowych. Te różne podmioty będą współpracować w tworzeniu rozwiązań ogólnopolskich dotyczących m.in. rewitalizacji, walki ze smogiem czy polityki mobilności. To szansa dla przedstawicieli i przedstawicielek ruchów miejskich, by stać się liderami takich projektów, współtworzyć nową wizję rozwoju miast.
Przy okazji omawiania tego paktu na KRM mieliśmy dyskusję – co dalej z aktywistami? Czy powinni wchodzić do polityki? Ja uważam, ze dobrzy włodarze miast powinni włączać aktywistki i aktywistów do polityki miejskiej. I to się dzieje w Warszawie czy w Poznaniu. Są ludzie, którzy są ekspertami w jakichś dziedzinach, może nie z powodu pełnionej urzędowej funkcji, ale z powodu zainteresowań i czasu jaki na nią poświęcają i w efekcie ogromnej wiedzy. I one powinny zostać włączone w urzędniczą siatkę i pełnić funkcje niezależnych od następujących po sobie ekip rządzących, ekspertów. Osoby te muszą dysponować budżetem na realizację projektów, muszą mieć bezpieczeństwo pracy. Teraz zupełnie się tak nie dzieje. A jeśli aktywiści i aktywiści miejscy zdecydują się na start w wyborach, to jeszcze lepiej – ich obecność w radach miejskich będzie korzystna dla rozwoju samorządności w Polsce.
Wrocław jest testem? Chcielibyście przenieść tę opcje na poziom ogólnopolski?
MT: Testujemy, jak na to zareagują wyborcy, jak odniesie się do tego opinia publiczna. Wybory samorządowe będą testem różnych konfiguracji startów i struktur. Dopiero po nich będzie można wyciągać wnioski i podejmować dalsze decyzje.
Kogo chcielibyście wystawić w wyborach prezydenckich we Wrocławiu?
WB: Chcemy zrobić nieformalne prawybory w tej sprawie. Bardzo chciałbym, żeby startowała w nich Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Mamy jednak jeszcze co najmniej kilku dobrych kandydatów.
Dziemianowicz-Bąk: Zawiódł obóz rządzący, zawiodła parlamentarna opozycja
czytaj także
Razem wystawia Agnieszkę. A Zieloni?
MT: W Zielonych także mamy kilku dobrych kandydatów, np. Radosława Gawlika, którego kandydaturę na Prezydenta Wrocławia rozważaliśmy w 2014 roku, kiedy samodzielnie startowaliśmy do rady miejskiej. Jednak my nie chcemy się ograniczać tylko do wystawienia kandydata na prezydenta. Do jesieni pragniemy przedstawić całą grupę ludzi, którzy będą reprezentować nasz komitet – kandydatki i kandydatów na wiceprezydentów, radnych. Zależy nam, żeby były to osoby z organizacji, które ostatecznie utworzą to porozumienie – to znaczy z Razem, Zielonych i innych podmiotów, które dołączą do tej koalicji później. Nie chcemy żadnego „mesjasza lewicy”. Kampania to jest duży wysiłek i nie uda się jej przeprowadzić bez wsparcia wielu aktywistów. Obie organizacje ich mają.
Na czym zamierzacie się skupić w tych wyborach?
MT: Jest kilka tematów, które koniecznie chcemy podjąć – rozwój sieci żłobków i przedszkoli, zwiększenie zasobu mieszkań na wynajem i mieszkań komunalnych, sprawny transport publiczny, walka z zanieczyszczeniem powietrza.
A kogo chcecie przede wszystkim zainteresować swoim programem?
WB: Emerytów, pracowników najemnych, niezamożną większość wrocławian, lokatorĻw, którym grożą podwyżki czynszu, osoby dojeżdżające do pracy transportem publicznym…
MT: A także tych, którzy są już po prostu zmęczeni wieloletnimi rządami Rafała Dutkiewicza. Przez ostatnie 15 lat cieszył się on poparciem chyba każdego już klubu radnych. Najpierw popierały go PO i PiS, potem miał koalicję z PO, teraz z Nowoczesną przy wsparciu SLD. Zmieniają się konfiguracje, nie zmieniają się twarze.
A jaki jest wasz realny kontakt z tymi nadmienionymi grupami? Z kim już pracujecie?
MT: Jesteśmy po wyborach do rad osiedlowych i zarówno Razem jak i Zieloni wprowadzili do nich razem ponad dwadzieścia osób. Współpracujemy również z innymi radnymi osiedlowymi, niezależnymi i tymi z ruchów miejskich. Chcemy, żeby nasze działania były skierowane na dialog z mieszkańcami oraz otwarte na ich zdanie i potrzeby. Tę metodę stosowaliśmy w wyborach do rad osiedlowych, gdzie nasze kandydatki i kandydaci po prostu chodzili od drzwi od drzwi i rozmawiali z ludźmi.
WB: Od kiedy powstało Razem cały czas staramy się organizować takie spotkania – z rodzicami i nauczycielami w sprawie „reformy” edukacji ministry Zalewskiej, z opiekunami osób niepełnosprawnych, ze związkowcami, osobami starszymi. Praktycznie co tydzień jest takie spotkanie. Czasami przychodzi kilka, czasami kilkadziesiąt osób i to od nich dowiadujemy się, gdzie znajdują się kluczowe problematyczne kwestie.
Koalicja Zieloni-Razem to krok w kierunku wybrnięcia z tej nieszczęsnej medialnej łatki Razem-Osobno. Co dalej? Jaką „drogę do Canossy” musiałby przejść SLD, żeby Razem zdecydowało się na szerszy lewicowy front z udziałem partii Włodzimierza Czarzastego czy to na poziomie lokalnym, czy krajowym?
WB: W najbliższej perspektywie nie widzę możliwości porozumienia między partiami. Natomiast na rzecz jakiegoś konkretnego społecznego projektu możemy działać wspólnie, nie widzę problemu.
Żeby wejść do rady miasta, realnie trzeba zdobyć około 8–10% głosów. Będziecie mieli tyle? Tym bardziej podzieleni na dwa lewicowe komitety?
WB: Razem na Dolnym Śląsku w sondażach ma 7%. We Wrocławiu, gdzie mamy najsilniejszą strukturę, liczymy na jeszcze więcej. Tutaj, na zachodzie Polski, zacznie się dobra passa nowej lewicy.
MT: Zieloni według ostatniego sondażu „Gazety Wrocławskiej” mają we Wrocławiu 5% poparcia, Razem ma 4,5%. Jeśli uda się te elektoraty zsumować i zyskać zaufanie jeszcze większej grupy wyborców, nie będzie problemu z wprowadzeniem naszych kandydatów do rady miasta. Pamiętajmy, że nie prowadzimy jeszcze żadnej kampanii. Spodziewam się, że Wrocław będzie taką soczewką ogólnopolską, że powstaną trzy większe komitety. Pierwszy – narodowo konserwatywny Prawa i Sprawiedliwości z ewentualnymi mniejszymi sojusznikami. Drugi konserwatywno-liberalny, czyli Platforma Obywatelska, Nowoczesna, być może SLD. My chcemy powołać trzeci, który pozwoli oderwać się od tego nieszczęsnego duopolu PO-PiS, który od lat niszczy zarówno wrocławską, jak i polską politykę.