Kraj

Przemoc wobec zwierząt dzieje się w Polsce wszędzie

zwierzę-za-ogrodzeniem

Nie dajmy się ponieść łatwym kategoryzacjom i uprzedzeniom – osoby krzywdzące zwierzęta są zarówno wśród ludzi mieszkających na wsiach, jak i w miastach.

Karolina Kuszlewicz rozmawia z Aśką Wydrych (Fundacja Czarna Owca Pana Kota) i Dawidem Karasiem (Stowarzyszenie Ekostraż) – autorką i autorem raportów Osadzeni za zwierzęta, Jak Polacy znęcają się nad zwierzętami, Jak pracują zwierzęta w służbach mundurowych. Wszystkie one oparte są na wielomiesięcznym monitoringu zakładów karnych, sądów, prokuratur, policji i innych służb w odniesieniu do stosowania Ustawy o ochronie zwierząt.

*
Karolina Kuszlewicz: W mojej ocenie tworzone przez was raporty zawierają aktualnie najbardziej kompleksowe dane dotyczące przemocy wobec zwierząt, na które często powołuję się w swojej pracy adwokackiej w imieniu zwierząt. Przestudiowaliście dziesiątki, a może nawet setki wyroków o przestępstwa przeciwko zwierzętom. Jak na ich podstawie zdefiniowalibyście przemoc wobec zwierząt?

Aśka Wydrych
Aśka Wydrych – aktywistka prozwierzęca, weganka, feministka, założycielka Fundacji Czarna Owca Pana Kota, z wykształcenia politolożka, genderystka i fundraiserka. Absolwentka Szkoły Liderów PAFW.

Aśka Wydrych: Przemoc jest przede wszystkim efektem braku szacunku dla zwierząt i poważnego ich traktowania, naszego szowinizmu gatunkowego, myślenia o zwierzętach jako o czymś gorszym od nas, niższym w urojonej przez ludzi hierarchii bytów. Takie podejście jest nam wtłaczane w procesie edukacji i socjalizacji od najwcześniejszego dzieciństwa, niebagatelne znaczenie ma też religia głosząca supremację ludzi nad zwierzętami.

Warto powiedzieć o dwóch znaczących formach przemocy. Po pierwsze Ustawa o ochronie zwierząt legalizuje przemoc systemową sankcjonującą zabijanie zwierząt na pokarm, futra, podczas polowań i eksperymentów.

Po drugie Ustawa pomija karanie sprawców za przemoc wobec zwierząt realizowaną w tzw. zamiarze ewentualnym, tzn. skrzywdzenia zwierzęcia w sposób niezaplanowany. Przykładowo ktoś włamuje się do mieszkania, oprócz kradzieży dotkliwie rani zwierzę, które tam się znajdowało.  Celem nie było znęcanie się nad zwierzęciem, tylko kradzież, dlatego zostaje skazany tylko za nią. Chcemy, by w takiej sytuacji osoby takie ponosiły konsekwencje swoich działań i oczywiście zostały ukarane adekwatnie do krzywdy wyrządzonej zwierzęciu.

Brak umieszczenia zamiaru ewentualnego w Ustawie skutkuje umarzaniem większości postępowań już na poziomie prokuratury. Udowodnienie bowiem zamiaru bezpośredniego w takich przypadkach jak brak wiedzy, niedbalstwo, ignorowanie potrzeb zwierząt czy chęć ograniczenia kosztów w prowadzeniu biznesu jest często trudne czy wręcz niemożliwe, dlatego sprawcy unikają odpowiedzialności za krzywdzenie zwierząt.

Przemoc to wreszcie te wszystkie ofiary, które nie mogą wypowiedzieć swojego cierpienia ani uzyskać sprawiedliwości. Zwierzęta spalane w piecach, wyrzucane przez okna, zabijane siekierami, głodzone w gospodarstwach, bo tak najczęściej zabijane są zwierzęta w Polsce, i akty przemocy wobec zwierząt dzikich odbywające się z dala od ludzkich spojrzeń.

Tam, gdzie płoną zwierzęta, my też nie jesteśmy bezpieczni

Wspomniałaś o problemie związanym z umorzeniami postępowań z powodu niemożności udowodnienia zamiaru sprawcy. Poza tym, że brakuje możliwości ukarania sprawców działających z zamiarem ewentualnym, istnieje też problem błędnego rozumienia zamiaru bezpośredniego w odniesieniu do znęcania się nad zwierzętami. Jeśli przyjąć proste rozumienie tego zamiaru, to wynikałoby z niego, że do ukarania sprawcy konieczne jest ustalenie, że jego celem było wyrządzenie krzywdy zwierzęciu, ale wówczas bardzo łatwo zwolnić się z odpowiedzialności za bolesne dla zwierzęcia skutki – wystarczy wykazać, że „ale ja nie chciałem/nie chciałam”. Sąd Najwyższy tłumaczy jednak, że takie rozumienie jest błędne, bo zamiar należy odnosić do samej czynności sprawczej, np. do zapakowania żywych karpi w worek foliowy bez wody, nie zaś do woli wyrządzenia krzywdy zwierzęciu (wyrok z 16.11.2009 r., sygn. akt V KK 187/09 i wyrok z 13.12.2016 r., sygn. akt V KK 181/16). Innymi słowy, liczy się samo zachowanie sprawcy. Czy waszym zdaniem orzecznictwo Sądu Najwyższego przyjęło się i jest zrozumiałe na etapie postępowań, z którymi mieliście do czynienia?

Dawid Karaś: Zabrzmi to kontrowersyjnie, ale nie przecenialibyśmy skutków orzeczenia SN dla prawnej ochrony zwierząt w Polsce. W wymiarze teoretycznym jego tezy są oczywiste dla każdego, kto potrafi ze zrozumieniem przeczytać przepis prawny. W wymiarze praktycznym spotykamy się z nimi najczęściej na sali sądowej z ust pełnomocników oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami. Dowodzą oni, że ich mocodawcy nie działali w zamiarze bezpośrednim, co znosi zaistnienie przestępstwa znęcania się nad zwierzętami.

dawid-karas
Dawid Karaś – absolwent biologii, filozofii i prawa na Uniwersytecie Wrocławskim, współtwórca wrocławskiego Stowarzyszenia EKOSTRAŻ, wieloletni działacz na rzecz zwierząt

Dochodzenia w sprawach o znęcanie się nad zwierzętami są prowadzone praktycznie wyłącznie przez funkcjonariuszy policji, którzy w swojej praktyce znacznie częściej spotykają się z przestępstwami znęcania się nad osobą najbliższą. Przedmiotem tych drugich przestępstw jest szeroko rozumiana przemoc (np. lżenie, poniżanie, przypalanie suszarką do włosów lub papierosem) ukierunkowana na zadanie cierpienia ofierze. W takich przypadkach łatwo rozstrzygnąć na podstawie okoliczności sprawy o zamiarze działania sprawcy. Jeśli chodzi o znęcanie się nad zwierzętami, nawet jeśli zamiar odniesiemy do samej czynności sprawczej (poza oczywistą przemocą wobec zwierząt), rzadko kiedy jest on oczywisty, a czasem w ogóle go nie ma.

Dlatego też w naszej ocenie przestępstwo znęcania się nad zwierzętami jest wadliwe skonstruowane, dlatego że nie obejmuje działania sprawcy w zamiarze ewentualnym. Zamiar powinien decydować w tym przypadku o karze, a nie o samym bycie przestępstwa. Przestępstwo umyślne, które może zostać popełnione wyłącznie w zamiarze bezpośrednim (niezależnie, do czego będziemy ten zamiar odnosili), jest niedoskonałe. Mądrze pisze o tym prof. Jacek Gizek w pracy Świadomość sprawcy czynu zabronionego.

Z drugiej strony istnieje wiele zachowań ludzi wobec zwierząt, które nie mają wymiaru umyślnego. Niezachowanie ostrożności wymaganej w danych okolicznościach przez ludzi często skutkuje cierpieniem zwierząt porównywalnym ze znęcaniem się nad nimi. Kwestią debaty społecznej jest konieczność penalizacji tych zachowań.

A.W.: Bazując na naszych doświadczeniach z przeprowadzonych monitoringów, Owca i Ekostraż opracowały bezpłatną platformę e-learningową dla przedstawicieli i przedstawicielek wymiaru sprawiedliwości, policji i organizacji społecznych zwierzetaiprawo.org szkolącą z Ustawy o ochronie zwierząt.

Odcienie cierpienia

Z danych przedstawionych w raporcie Jak Polacy znęcają się nad zwierzętami? wynika jednoznacznie, że najczęstszymi ofiarami przemocy są zwierzęta domowe, ponad 80% wszystkich ujawnionych przestępstw dotyczy właśnie ich. Czy waszym zdaniem krzywdzenie tzw. zwierząt towarzyszących jest częścią szerszego problemu przemocy domowej w ogóle?

A.W.: Powiedziałabym, że jest częścią szerokiego problemu przemocy jako takiej. Badania anglosaskie jasno pokazują, że istnieje korelacja pomiędzy przemocą wobec zwierząt a przemocą wobec ludzi. Amerykańska prawniczka Cyntia Hodges w 2008 roku opublikowała dane, z których wynika, że 100% osób popełniających zbrodnie na tle seksualnym, 70% osób popełniających przestępstwa z użyciem przemocy i 48% gwałcicieli wcześniej znęcało się nad zwierzętami. Jednak trudno nie zauważyć, że przemoc wobec zwierząt jest stałym elementem w arsenale sprawcy przemocy domowej. Kobiety, dzieci, osoby niepełnosprawne, osoby starsze i właśnie zwierzęta są najłatwiejszymi celami w patriarchalnym i kapitalistycznym społeczeństwie, najłatwiej się na nich wyżyć i przenieść na nich swoją agresję. Zgodnie z amerykańskimi danymi około 70% kobiet uciekających od przemocowych partnerów przyznało, że wcześniej ich partnerzy maltretowali zwierzęta domowe lub gospodarskie.

Trudno nie zauważyć, że przemoc wobec zwierząt jest stałym elementem w arsenale sprawcy przemocy domowej.

Inną sprawą jest to, że przemoc wobec zwierząt domowych jest bardziej dostrzegana przez ludzi, choćby dlatego, że zwierzęta domowe są dla nich bardziej widoczne, nie są tak przezroczyste jak zwierzęta gospodarskie. Jednocześnie mam poczucie bazujące na przeprowadzonym przez nas monitoringu, że zwierzęta gospodarskie były gorzej traktowane podczas postępowań, z mniejszą empatią, większą obojętnością i może nawet przyzwoleniem na złe traktowanie. Jest to niewątpliwie związane z tym, że osoby pracujące w organach ścigania i wymiarze sprawiedliwości nie są wyabstrahowane ze społeczeństwa, które jest jawnie szowinistyczne gatunkowo. Przecież na każdym etapie naszego wychowania i edukacji uczy się nas różnego traktowania zwierząt; jedne mamy kochać, inne zjadać. Tak mocno to zinternalizowaliśmy, że dla większości z nas jest to przezroczyste, nawet się nad tym nie zastanawiamy.

Ważnym aspektem jest też kwestia dostępności: mało kto ma możliwość zobaczenia, jak traktowane są zwierzęta gospodarskie w hodowli przemysłowej czy nawet w małym gospodarstwie. Znaczniej łatwiej zobaczyć, że sąsiad znęca się nad psem.

Ofiar nie było

A kim jest sprawca/sprawczyni przestępstw przeciwko zwierzętom?

A.W.: Zdecydowaną większość sprawców stanowią – podobnie jak w przypadku innych przestępstw – mężczyźni: 83,5%, kobiet sprawczyń było 16,5%. Z monitorowanych przez nas spraw wynika, że osobą najczęściej popełniającą przestępstwa na zwierzętach w latach 2012–2014 był mężczyzna w wieku 50–59 lat mieszkający na wsi.

Nie dajmy się jednak ponieść łatwym kategoryzacjom i uprzedzeniom – osoby krzywdzące zwierzęta są zarówno wśród ludzi mieszkających na wsiach, jak i w miastach. Jest to związane z poziomem empatii, wrażliwości, a nie miejscem zamieszkania. Warto wziąć pod uwagę, że zarówno w sprawach dotyczących przestępstw na zwierzętach, jak i innych obecny jest mocno wątek klasowy: osoby najczęściej skazywane to osoby gorzej sytuowane, gorzej wykształcone, niemogące sobie pozwolić na prawnika. Przecież wiele dobrze sytuowanych osób, np. łamiący przepisy myśliwi, po prostu unika sprawiedliwości właśnie ze względu na swój status społeczny, wysokie dochody i możliwość zapewnienia sobie profesjonalnej obrony. Ten aspekt ma znaczący wpływ na to, jak przedstawia się charakterystyka sprawcy/sprawczyni przestępstw wobec zwierząt. Naprawdę, przemoc wobec zwierząt dzieje się wszędzie, nie tylko na wsi, i nie powinniśmy o tym zapominać.

Strzelanie do ptaków to przestarzałe barbarzyństwo

W raporcie Osadzeni za zwierzęta dochodzicie do dość mało popularnych wniosków, że kara więzienia wcale nie jest najlepszym rozwiązaniem w przypadku popełnienia przestępstwa z Ustawy o ochronie zwierząt w tzw. typie podstawowym, czyli bez „szczególnego okrucieństwa”. Jak waszym zdaniem powinno wyglądać skuteczne karanie sprawców przemocy wobec zwierząt?

D.K.: To zależy, dla kogo mało popularnych. Nasze raporty zawsze poprzedzone są wnikliwą analizą teoretyczną istotnych zagadnień prawnych. Naukowcy z zakresu prawa karnego wykonawczego od lat podnoszą, że kara pozbawienia wolności nie spełnia funkcji readaptacyjnej i jest nadużywana w polskim systemie prawnym.

Doszliśmy do wniosku, że pożądaną reakcją karną na przestępstwa przeciwko zwierzętom powinna być przede wszystkim kara ograniczenia wolności, polegająca na obowiązku świadczenia nieodpłatnej pracy społecznej na rzecz zwierząt przebywających choćby w schroniskach. Taka kara jest długotrwała i uciążliwa, a bezpośrednie zetknięcie się sprawcy z ofiarą daje szansę na zmianę postawy sprawcy. Takich możliwości, jak wynika z naszych badań, nie daje wykonywanie kary pozbawienia wolności.

Warto także pamiętać, że polskie prawo karne umożliwia skazanie sprawcy przestępstwa przeciwko zwierzętom na karę krótkoterminowego pozbawienia wolności oraz równocześnie na wykonywaną bezpośrednio po niej karę ograniczenia wolności. Ta pierwsze kara jest wystarczająca, by sprawca przemyślał swoje postępowanie w warunkach izolacji, ta druga daje szansę na jego readaptację.

W kwietniu 2018 roku weszła w życie nowelizacja Ustawy o ochronie zwierząt zaostrzająca kary za przestępstwa wobec zwierząt. Dziś za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara więzienia do lat 3, przy działaniu ze szczególnym okrucieństwem zaś – kara od 3 miesięcy do lat 5. To tyle, ile w Kodeksie karnym wynosi zagrożenie za zniszczenie cudzej rzeczy. Jakie jest wasze zdanie na temat wysokości kar za przestępstwa przeciwko zwierzętom?

D.K.: Zaostrzenie kar było pożądane, ponieważ dotąd górna granica ich ustawowego zagrożenia rażąco i niezrozumiale odbiegała od ochrony udzielonej innym dobrom prawnym w Kodeksie karnym. Błędem jest natomiast przecenianie tego faktu – podwyższenie kar nie spowoduje, że ludzie zaczną być dobrzy dla zwierząt. Zmiany te na pewno ukształtują na nowo praktykę orzeczniczą polskich sądów – wymierzane kary pozbawienia wolności będą wyższe. Staną się jednak uciążliwe dla sprawców, o ile nie będą orzekane z warunkowym zawieszeniem wykonania na okres próby, tak jak to na ogół ma miejsce do tej pory. Z naszych doświadczeń wynika, że sądy chętnie wymierzają kary pozbawienia wolności z górnego zakresu ich ustawowego zagrożenia, ale tylko wtedy, gdy warunkowo zawieszają ich wykonanie. Kary pozbawienia wolności kierowane do bezwzględnego wykonania to zazwyczaj od 3 do 6 miesięcy.

Czy zwierzęta zasługują na obrońcę z urzędu?

Chcę was jeszcze zapytać o psy i konie pracujące w służbach mundurowych. To tzw. zwierzęta wykorzystywane do celów specjalnych – zdefiniowane w art. 4, pkt 20 Ustawy o ochronie zwierząt. W gruncie rzeczy zwierzęta prawie niewidzialne dla naszego systemu prawnego. Jak oceniacie ich sytuację?

A.W.: Ich sytuacja różni się ze względu na gatunek zwierzęcia oraz służbę, w której jest wykorzystywane zwierzę. Z naszych obserwacji wynika, że najlepszą sytuację mają psy pracujące w straży pożarnej. Pozostają one na utrzymaniu jednostek, które opłacają m.in. leczenie, lub są zwierzętami prywatnymi strażaków. W pozostałych służbach – mimo dosyć szczegółowych wytycznych dotyczących wykorzystywania zwierząt – wiele zależy od poszczególnych osób, ich empatii i zaangażowania.

Niestety zarówno ze spływających do nas zgłoszeń anonimowych, jak i z raportu Najwyższej Izby Kontroli sprzed kilku lat wynika, że nawet te minimalnie warunki utrzymania zwierząt określone w rozporządzeniu Ministerstwa Środowiska często nie są spełniane. Generalnie psy wycofywane ze służb mundurowych trafiają najczęściej do swoich dotychczasowych przewodników i to przewodnik opłaca utrzymanie psa. Z kolei konie po wycofaniu ze służby znacznie częściej niż psy zostają sprzedane. Niestety służby nie sprawdzają, czy osoba kupująca zapewni zwierzęciu dożywotnią opiekę, bazują tylko na deklaracjach.

Sami opiekunowie wycofanych ze służby zwierząt wiedzą, jak beznadziejna jest sytuacja tych zwierząt, i zakładają organizacje, do których mogą one trafić po wycofaniu ze służby. Starają się również lobbować za zmianami, tak by zwierzęta po wycofaniu ze służby miały ustawowo zapewnione godne życie. Niestety na razie bezskutecznie. Łącznie takich zwierząt jest nieco ponad 1600.

Jednak nie są to jedyne wykorzystywane w służbach mundurowych zwierzęta; z dużym niepokojem przyjęliśmy informację, że firma Eagle-Med System, która w latach 2012–2014 prowadziła szkolenia dla żołnierzy wojsk specjalnych na żywych zwierzętach, wystąpiła z wnioskiem o przywrócenie tych szkoleń. To oznaczałoby zabijanie w bardzo brutalny sposób ponad tysiąca świń rocznie.

Z miłości do świń

Ważne też jest zadanie sobie pytania, czy w ogóle wykorzystywanie zwierząt do pracy w służbach mundurowych jest konieczne. Może do pracy osmologicznej tak, ale w pozostałych aspektach nie ma to większego sensu. Czy naprawdę konieczne jest używanie zwierząt do pracy patrolowej, ochrony imprez masowych czy jako środków przymusu bezpośredniego, a nawet funkcji reprezentacyjnych, jak się dzieje w przypadku koni? Tym bardziej że większość służb nawet nie monitoruje efektywności użycia zwierząt, na przykład w policji nie ma wymogu gromadzenia danych dotyczących użycia psów.

Przykład zwierząt pracujących w służbach mundurowych dobitnie pokazuje potrzebę wzmocnienia instytucjonalnej reprezentacji zwierząt. Oto bowiem mamy sytuację, w której w przypadku krzywdzenia takiego zwierzęcia przez opiekuna, np. policjanta, organem powołanym do ścigania tego jest policja, co mocno osłabia szanse zwierzęcia. Zresztą na przegranej pozycji są również inne grupy zwierząt, zwłaszcza te wykorzystywane w przemyśle. Jak im pomóc systemowo?

A.W.: Osłabia też pozycję organizacji prozwierzęcych, które w takich sytuacjach rezygnują z podejmowania działań. Dlatego zdecydowanie potrzebna jest instytucja taka jak Rzecznik Ochrony Zwierząt, która miałaby szerokie kompetencje kontrolne wobec innych instytucji. Postulujemy to zresztą w naszych pomonitoringowych rekomendacjach. Jest to potrzebne zwłaszcza w takich sytuacjach, gdy instytucje przeznaczone do ochrony same łamią prawo. Kontrole zewnętrzne, takie jak na przykład kontrola Najwyższej Izby Kontroli, są rzadkie i wybiórcze, obejmują najczęściej kilka wybranych jednostek. Jeśli są przeprowadzane kontrole warunków bytowych zwierząt, robią to najczęściej wydziały wewnętrzne danej instytucji, czyli tak naprawdę instytucja kontroluje sama siebie. I tu właśnie przydałaby się instytucja wzorowana na Rzeczniku Praw Obywatelskich – wiarygodna, skuteczna, nieupolityczniona i dysponująca szerokimi uprawnieniami.

Gzyra: W byciu weganinem nie ma nic heroicznego

Pracujecie obecnie nad kolejnym raportem, poświęconym instytucji czasowego odbioru zwierzęcia w trybie administracyjnym, który zwykle – tak wynika z moich doświadczeń – polega na tzw. interwencji w celu ratowania zdrowia lub życia zwierzęcia. Kompetencje do dokonania interwencyjnego odbioru zwierzęcia ma policja, straż gminna lub organizacja społeczna, której statutowym celem jest ochrona zwierząt. Jak oceniacie rzeczywisty udział tych trzech podmiotów w ratowaniu zwierząt?

D.K.: W Polsce nie ma żadnego instytucjonalnego systemu ochrony zwierząt, dlatego też maltretowane zwierzęta odbierają czasowo opiekunom głównie przedstawiciele organizacji ochrony zwierząt. Ludzie im ufają, wierzą w ich skuteczność, dlatego to właśnie im – a nie instytucjom publicznym – powierzają swoje zgłoszenia. Rola organizacji ochrony zwierząt jest w tym aspekcie nie do przecenienia. Organizacje te de facto – na ogół poprawnie – wyręczają instytucje państwa od otaczania natychmiastową opieką ofiar okrutnego traktowania. Bez nich wiele skatowanych zwierząt odeszłoby niedostrzeżonych.

Z drugiej strony uprawnienie organizacji ochrony zwierząt do odbioru zwierzęcia bez uprzedniej decyzji organu administracji publicznej w sytuacji niecierpiącej zwłoki wzbudza coraz większe kontrowersje. Wywołuje pytania przede wszystkim o to, czy w ramach demokratycznego państwa prawnego prywatny podmiot może tak głęboko ingerować w sferę posiadania zwierzęcia. Niestety same organizacje pozarządowe niejednokrotnie jawnie niezgodnym z prawem postępowaniem swoich przedstawicieli podsycają te wątpliwości. Zabierają zwierzęta bezzasadnie, nie zawiadamiają organów gmin o odebraniu, nie stosują się do ostatecznych decyzji administracyjnych. Wkroczenie w tak złożoną sferę, gdzie stykają się instytucjonalny marazm instytucji państwa, uprawnienia podmiotów prywatnych, emocje obrońców zwierząt i ich właścicieli, powoduje, że jest to najtrudniejszy jak dotąd raport, który tworzymy.

*
Tych z państwa, którzy mieli jako przedstawiciele i przedstawicielki organizacji prozwierzęcych do czynienia z interwencyjnym odbiorem zwierząt, bardzo zachęcam do wypełnienia ankiety na temat waszych doświadczeń. Pomoże w tworzeniu kolejnego raportu Fundacji Czarna Owca Pana Kota i Stowarzyszenia Ekostraż.

Feministki do Barbary Nowackiej: Zwierząt się nie tresuje!

**
Aśka Wydrych – aktywistka prozwierzęca, weganka, założycielka Fundacji Czarna Owca Pana Kota, z wykształcenia politolożka i fundraiserka. Absolwentka Szkoły Liderów PAWF. Autorka i współautorka artykułów, publikacji oraz filmów dokumentalnych na temat relacji człowiek – inne zwierzęta. Autorka raportu Jak pracują zwierzęta w służbach mundurowych.

Dawid Karaś – absolwent biologii, filozofii i prawa na Uniwersytecie Wrocławskim, współtwórca wrocławskiego Stowarzyszenia EKOSTRAŻ, wieloletni działacz na rzecz zwierząt, autor szkoleń i publikacji z zakresu prawnej ochrony zwierząt, w tym raportów Jak Polacy znęcają się nad zwierzętami i Osadzeni za zwierzęta.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Karolina Kuszlewicz
Karolina Kuszlewicz
Adwokatka, ekspertka w zakresie prawnej ochrony zwierząt
Karolina Kuszlewicz – adwokatka, ekspertka w zakresie prawnej ochrony zwierząt, przyrody i środowiska naturalnego. Członkini Komisji Legislacyjnej przy Naczelnej Radzie Adwokackiej i Zespołu ds. Kobiet przy NRA. Pełni funkcję Rzeczniczki ds. ochrony zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym. Zajmuje się również prawem gospodarczym, autorka książki „Umowy gospodarcze w przykładach i wzorach”. W listopadzie 2017 roku zajęła pierwsze miejsce w rankingu Rising Stars – Prawnicy Liderzy Jutra. Prowadzi bloga wimieniuzwierzat.com
Zamknij