W czwartek Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało Romana Giertycha. „Został pokonany swoją własną bronią” – pisze w komentarzu Kaja Puto.
Żeby było jasne: każdy powinien być równy wobec prawa, a nawet najgorszy zbrodniarz nie zasługuje na aresztowanie na podstawie fałszywych oskarżeń, szczególnie tych motywowanych politycznie. I tak, przy obecnym stanie sądownictwa możemy nigdy się nie dowiedzieć, czy oskarżenia były fałszywe.
Tylko że zatrzymany w czwartek przez CBA Roman Giertych został pokonany swoją własną bronią. Przypomnijmy krótko: Roman Giertych był założycielem i pierwszym prezesem stowarzyszenia Młodzież Wszechpolska, posłem został w 2001 roku z ramienia Ligi Polskich Rodzin. Jako prezes tej partii objął funkcję wicepremiera oraz ministra edukacji w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, a później Jarosława Kaczyńskiego. Po konflikcie z Kaczyńskim usunął się w cień, by po kilku latach pomścić zadrę na swoim ego i stanąć w szeregu z antypisowską opozycją. I jako pozyskany „konwertyta” – choć niektórych poglądów nie zmienił – stał się Giertych medialną twarzą tejże opozycji.
Nie będę przytaczać wszystkich antydemokratycznych wypowiedzi ustnych i pisemnych Romana Giertycha – w końcu nie kopie się leżącego. Nie będę się również spierać, czy Giertych się naprawdę w niektórych kwestiach zmienił – jeśli tak, chwała mu za to. Trudno jednak odkreślić grubą kreską fakt, że przyczynił się on w najwyższym stopniu do promocji idei „śmierć wyznaczanym przez nas wrogom ojczyzny”. Oraz „kto nie z nami, ten przeciwko nam”.
czytaj także
Że stworzył organizację, która w prostej linii wyewoluowała w dzisiejszą skrajną prawicę, to jedno. Zresztą jego wychowankowie również nie znoszą Kaczyńskiego, bo warto pamiętać, że bycie przeciwko PiS-owi nie wystarczy do tego, by mianować się demokratą, a bycie nacjonalistą nie wystarczy, by popierać PiS. Ale drugie, być może ważniejsze – że był dla PiS-u prawą ścianą, która wprowadziła nacjonalistyczny radykalizm do mainstreamowego obiegu. Czego skutki odczuwamy do dziś.
„Kto nie z nami, ten przeciwko nam”. Jeśli akcja CBA w istocie była upolityczniona, to jest ona realizacją dokładnie tego rodzaju myślenia. Giertych narzeka w mediach na Kaczora Dyktatora, broni jego wrogów po sądach, bryluje w towarzystwie tzw. elit III RP. A do tego podrzuca mediom informacje, które dowodzą faktu, że PiS-owskie elity się od tamtych elit pod wieloma względami nie różnią. Jest wrogiem PiS-u, czyli wrogiem polskiej racji stanu, polskich patriotów, polskiego narodu. Jest wrogiem ojczyzny, którego trzeba ukarać, tak jak pan Roman (nomen omen) Dmowski powiedział.
czytaj także
Dlatego trudno mi przyklasnąć peanom na temat męczeństwa Giertycha, które od czwartku wypełniają łamy liberalnych gazet. Niewiele się różnią od słów Gombrowiczowskiego profesora Bladaczki: „Słowacki wielkim poetą był” (których Giertych, przypomnijmy, chciał zakazać). Jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem, że go zachwyca? Tak to – bo bez działalności Giertycha nie byłoby dzisiejszego PiS-u. Ani szerzej – dzisiejszej Polski.