Rząd Kopacz będzie pierwszym prawdziwym rządem Platformy. Partii bez wyraźnego profilu ideowego, przekonanej, że jej racją istnienia jest zarządzanie i bycie nie-PiS-em.
Atutem Donalda Tuska było to, że zawsze potrafił uciec swojej formacji. Być może jest to cecha wszystkich prawdziwych liderów, że są krok do przodu wobec swojego zaplecza. Na tyle do niego podobni, żeby mogli być uznani za swoich, ale też na tyle lepsi, żeby można było się z nimi identyfikować jako „lepszymi wersjami nas samych”. Przywództwo działa przy tym w ten sposób, że w doświadczeniu ludzi zaciera się ten dystans. To nasz gra, my gramy, wygrywamy! W ten sposób, zwłaszcza z biegiem czasu, stracić można polityczny instynkt przetrwania. I desygnować Ewę Kopacz na premierkę.
Ewa Kopacz to bowiem odzwierciedlenie tego, czym Platforma Obywatelska jest.
Zacząć trzeba od sposobu, w jaki skomponowała swój gabinet. Stanowi on wypadkową wpływów i stosunków sił wewnątrz partii. Nominowanie Grzegorza Schetyny na szefa MSZ służyć ma uspokojeniu jego ambicji i przekierowaniu energii z podkopywania premiera na pracę w rządzie. Nominacja dla Cezarego Grabarczyka zadowolić ma spółdzielnię. Wicepremierostwo dla Tomasza Siemioniaka to ukłon w stronę prezydenta Komorowskiego. W końcu teki dla Piotrowskiej i Wasiuk to budowanie w rządzie oparcia dla samej Kopacz.
Tusk, przy całych swoich brato- i siostrobójczych zapędach, dbał o to, żeby w rządzie były osoby odchylające się jakoś od linii partii. Dlatego do rządu wziął na przykład Arłukowicza czy Sienkiewicza i przez wiele lat nie pozbywał się Sikorskiego. Wśród nowych ministrów nie ma tego typu nominacji, a Arłukowiczowi, który nie pasuje do partyjnego klucza, Ewa Kopacz pogroziła, gdy prezentowała swój gabinet.
Ewa Kopacz jest też odzwierciedlaniem dominującej w PO postpolitycznej świadomości. Nie wiadomo, co myśli na temat ważnych i kontrowersyjnych kwestii. Nie ma stałych poglądów, którym chce być wierna i do nich przekonywać.
Najprawdopodobniej wybierze bezpieczną drogę zachowywania status quo i obrony rozmaitych „kompromisów” i „polskiej specyfiki”.
Brak poglądów prowadzić może do dwóch tendencji. Z jednej strony do kluczenia i stosowania sztuki uników w konfrontacji z trudną materią. Dla części elektoratu może to być nawet dopuszczalne, ale tylko pod warunkiem, że będzie robione z gracją. Po pierwszym publicznym wystąpieniu premierki Kopacz raczej nie można na to liczyć. Z drugiej strony może pojawić się dogmatyzm, który jest atrapą poglądów. Jego próbkę w wykonaniu Ewy Kopacz mieliśmy podczas prac nad ustawą o komercjalizacji szpitali. Ówczesna pani minister postanowiła, że szpitale będą komercjalizowane i koniec. Nie chciała słuchać głosów krytycznych i skoncentrowała się na forsowaniu swoich rozwiązań w grach wewnątrzkoalicyjnych. Te dwie wykluczające się z pozoru tendencje mogą współwystępować, dając trudno strawną dla elektoratu mieszankę twardości i lawiranctwa.
Rząd Kopacz będzie pierwszym prawdziwym rządem Platformy. Partii bez wyraźnego profilu ideowego, przekonanej, że jej racją istnienia jest zarządzanie i bycie nie-PiS-em. Partii, w której refleksja nad transformacją sprowadza się do stwierdzenia, że 25 lat temu odzyskaliśmy wolność i teraz wspólnie powinniśmy zbierać jej owoce.
Jednocześnie rząd działać będzie w sytuacji deficytu legitymizacji. Nie odbyły się bowiem wybory, w których partia prowadzona przez premiera zyskała poparcie wyborców. Nie będzie więc także żadnego miodowego kwartału ani nawet miesiąca.
„Efekt Tuska”, o którym mówią media, zamieni się w „tusktalgię”, czyli wzdychanie za byłym premierem.
Szybko może się zatem okazać, że pierwszy rząd Platformy Obywatelskiej jest tak naprawdę wyłącznie rządem Kopacz i zaczną się wewnątrzpartyjne rozliczenia.
Czytaj także:
Ewelina Latosek, Rząd ocalenia partyjnego
Kinga Dunin, Kopać Kopacz
Cezary Michalski, Substancja i Ewa Kopacz
Marek Balicki: Kopacz nie wywoła rewolucji, Arłukowicz powinien odejść
Kinga Dunin, Cieszę się z Kopacz