Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Stołek marszałka Sejmu ważniejszy od ustawy o związkach partnerskich

Czy widzieliście państwo jakiekolwiek ideologiczne żądania wobec Tuska po stronie nowego SLD? Nie, nie chodzi mi o żądanie pozostawienia na stanowisku Wieczorka albo Szejny.

ObserwujObserwujesz
Kontekst

Szymon Hołownia ubiega się o pracę w ONZ, ale nie jest przesądzone, że zgodnie z umową koalicyjną fotel marszałka Sejmu w drugiej połowie kadencji przypadnie Włodzimierzowi Czarzastemu z Nowej Lewicy

W koalicji trwają rozmowy – Hołownia walczy o miękkie lądowanie w przypadku braku nowego zajęcia, chce też, by wicepremierką została Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

W tych okolicznościach w tym tygodniu ma odbyć się pierwsze czytanie projektu ustawy o związkach partnerskich, „uwzględniającej wrażliwość PSL”

Wygląda na to, że lewicowa sprawczość znowu zapukała nam do drzwi.

Nie, nie mam na myśli odroczenia pełnego wdrożenia unijnej dyrektywy o płacy minimalnej, przez co jeszcze przez kilka lat będą mogli wliczać premie do pensji minimalnej, tak, aby w istocie ją obchodzić.

Czytaj także Jak fatalny powinien być wyborczy wynik Lewicy, by trzej tenorzy zapłacili głowami? Łukasz Łachecki

Nie piszę też o aborcji, którą pan premier Tusk miał wziąć na tapet zaraz po wyborach – w 2011 roku. Nie piszę nawet o utrzymaniu prawa azylowego, które „wykładający na najlepszych uniwersytetach na świecie, mówiący płynnie w dwóch językach i mający publikacje w 1 proc. najczęściej cytowanych na świecie” prof. Maciej Duszczyk wrzucił tam, gdzie profesorowie chodzą piechotą.

Piszę o projekcie ustawy o związkach partnerskich, okrojonym bardziej niż sejmowy bar za kratą z alkoholu. Owszem, nie wolno nam zapominać, iż za ten upokarzający projekt ustawy odpowiada przede wszystkim Władysław Kosiniak-Kamysz. Gorliwy katolik, który chciałby, aby gwałcone dzieci rodziły inne dzieci, a który jak większość katolickich fundamentalistów sukcesów politycznych ma mniej niż poślubionych żon w czasie swojego życia.

Nowa fasada, stare nawyki 

Zakaz zawierania związków partnerskich przed urzędem stanu cywilnego czy zakaz urzędowego nazywania tego związkiem partnerskim nie są, jak choćby pomijanie praw tęczowych rodzin, motywowane ideologicznym sprzeciwem. Są zwyczajną chęcią symbolicznego dania w mordę mniejszości, skoro nie da się już niestety cofnąć kijem Wisły,  a „terror woke” nie pozwala na szydzenie z osób LGBT albo lecznicze rażenie ich prądem.

Nie zmienia to faktu, że szczególną odpowiedzialność za taki, a nie inny kształt ustawy ponosi rzekomo sprawcze SLD, zwane nie wiedzieć czemu Nową Lewicą. Z nowości znajdziemy tam chyba tylko kolejne mieszkania kupowane przez towarzyszy dla dochodu pasywnego. Przypomnijmy, że obecna koalicja rządowa wisi także na głosach SLD. I o ile głosy tego strasznego Razem do większości parlamentarnej nie są potrzebne, o tyle głosy SLD owszem, są. Zwłaszcza teraz, gdy po stronie Polski 2050 zaczynają się kolejne żądania.

Ale czy widzieliście państwo jakiekolwiek żądania wobec Tuska po stronie nowego SLD? Nie, nie chodzi mi o żądanie pozostawienia na stanowisku Wieczorka albo Szejny. Jakiekolwiek ideologiczne, lewicowe żądanie, od którego SLD uzależnia swoją obecność w koalicji? No właśnie, ja też nie. Chyba że tym żądaniem jest fotel marszałka Sejmu dla przewodniczącego.

Sprawstwo tyci, tyci, ważne, że przy korycie

Wyobraźmy sobie – wiem, to trudne – że SLD chociaż z połową zapału, z jakim handryczą się o stołek dla Czarzastego, walczy np. właśnie o ustawę o związkach partnerskich. Wyobraźmy sobie, że oddają ten nic nieznaczący dla wyborców stołek w zamian za poprawę losu – czy to osób w związkach partnerskich (nie tylko osób LGBT), niepełnosprawnych, pracowników. Że stawiają na ostrzu noża cokolwiek innego niż zachcianka swojego lidera, który z bycia potulną polityczną psiną Tuska uczynił rzekomą cnotę.

Oczywiście nic takiego się nie zdarzy. Wiem to ja, wiecie to wy, wie to Czarzasty i, co najważniejsze, wiedzą to także koalicjanci.

Jeśli zależy ci tylko i wyłącznie na fotelu marszałka, to w zamian za ów fotel jesteś w stanie oddać wszystko — nie tylko okrojenie ustawy o związkach partnerskich. Jedynym celem tej partii jest dziś koryciarstwo, nieudolnie maskowane równie nieudolnym tyci, tyci sprawstwem, będącym faktycznym pluciem od wielu miesięcy w twarz lewicowym wyborcom.

Związki mimo wszystko

Mimo skandalicznej wersji tej ustawy uważam, że powinno się ją poprzeć. Stanowić może niewielki, ale jednak kroczek naprzód i umożliwia zdobywanie kolejnej bazy przed szczytem kulturowej tendencji. Choć z tym prezydentem i kolejnym sejmem więcej w najbliższej przyszłości zrobić się pewnie nie da, to kiedyś zmiana musi nastąpić. Lepiej zatem usytuować punkt startowy nieco wyżej, z milionami wyborców, którzy zdążą się oswoić ze związkami partnerskimi. To znaczy, przepraszam, „związkami zgodnych oświadczeń woli”.

Kto wie, być może po latach klerykalnej klęski i pustej parafialnej kasy nawet Kościół zmusi do zmian swoich polityków, by rzucić się na tęczowe pieniądze. W końcu przynajmniej w byciu łasym na pieniądze i zaszczyty jest bardzo podobny do SLD.

Komentarze

Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.

Zaloguj się, aby skomentować
0 komentarzy
Komentarze w treści
Zobacz wszystkie