– Powiedziałem Andrzejowi prosto w twarz, że przez homofobię i transfobię, której on sam jest przyczyną, giną ludzie – mówi nam aktywista Bart Staszewski. – Dziś Andrzej Duda nie zasłużył na spotkanie z tymi, których opluwał – twierdzi z kolei poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek.
Po skandalicznych wypowiedziach Andrzeja Dudy o „obcej ideologii LGBT” i porównaniach ruchów działających na rzecz równouprawnienia mniejszości seksualnych do „neobolszewizmu” prezydent zdecydował się zaprosić do pałacu prezydenckiego tych, których obraził. Wśród nich był współorganizator lubelskiego Marszu Równości, aktywista LGBT+, Bart Staszewski. To on podczas wiecu wyborczego Dudy w Lublinie wytknął mu, że jako gej żyjący w ośmioletnim związku nie chce być obrażany przez głowę państwa i nazywany „ideologią”, a nie człowiekiem.
czytaj także
W międzyczasie głos w tej samej sprawie zabrała matka Roberta Biedronia, kandydującego na urząd prezydenta z ramienia Lewicy. Helena Biedroń wraz z innymi matkami osób należących do społeczności LGBT+ zaapelowała do Andrzeja Dudy o przeprosiny. „To, co pan mówi o naszych dzieciach, potwornie nas boli i rani, niech pan przestanie i stanie po stronie dobra” – mówiła.
Andrzej Duda zaprasza do pałacu prezydenckiego
Na reakcję Kancelarii Prezydenta nie trzeba było długo czekać. Rzecznik Andrzeja Dudy Błażej Spychalski poinformował, że polityk chce się spotkać z rodziną Biedroniów i Staszewskim w środę, 17 czerwca, jednak ci pierwsi nie stawili się w pałacu.
„Kiedy dotarła do mnie wiadomość, że zaprasza mnie pan wraz z Robertem na spotkanie, zastanawiałam się dlaczego. Obawiam się, że po to, aby się ze mną pokazać, aby ludzie myśleli, że się pan ze mną dogadał. A ja nie chciałabym, żeby robił pan sobie ze mną zdjęcia, a w głowie miał ciągle to samo krzywdzące przekonanie, które rani nasze dzieci, siostry i braci, najbliższych i przyjaciół” – oświadczyła Helena Biedroń i dodała, że tylko przeprosiny ze strony PiS-owskiego polityka mogą zmusić ją – na co dzień mieszkankę Krosna – do ponownej wizyty w Warszawie.
czytaj także
W podobnym tonie ruch prezydenta skomentował Robert Biedroń, przyznając, że wprawdzie przez chwilę rozważał przyjęcie zaproszenia, ale ostatecznie zgodził się ze stanowiskiem swojej mamy. Podobnie jak ona zauważył, że rzekoma chęć podjęcia dialogu to jedynie kolejna polityczna zagrywka Dudy.
„[Moja mama – red.] użyła ważnego argumentu, który mnie przekonał: tu nie chodzi o mnie i o nią, nie chodzi o to, by dać prezydentowi Dudzie spotkać się z nami. (…) Czuję, że Duda chce nas wykorzystać do ratowania wizerunku” – powiedział europoseł, dodając, że również oczekuje przeprosin. Tego samego polityk zażądał dla „ogromnej rzeszy Polek i Polaków”, które znieważa Duda, jego obóz polityczny i kontrolowane przez PiS media publiczne.
„Chodzi o to, żeby prezydent Duda zrozumiał, że obraził nie tylko mnie i moją mamę, ale obraził ogromną rzeszę Polek i Polaków. (…) Te słowa były odrażające. A on nie zrobił nic od wczoraj, żeby przeprosić. Co więcej, nadal używa słów bardzo silnych. Wiadomości TVP nadal szczują, słyszałem też marszałka Terleckiego, który podtrzymuje tę retorykę” – podkreślił Biedroń.
14 rzeczy, których zabronił Duda, zakazując propagowania LGBT
czytaj także
Odrazę wobec politycznej narracji płynącej z obozu rządzącego wyraził również Krzysztof Śmiszek, poseł Lewicy i prywatnie partner Roberta Biedronia.
– Karta homofobii znów zagrała, została użyta w kampanii wyborczej tylko po to, żeby stymulować najbardziej radykalnych zwolenników PiS-u. Widać, że panu prezydentowi nie idzie dobrze w wyścigu wyborczym, sondaże są coraz gorsze, dlatego sięgnął po znane od setek lat narzędzie „dziel i rządź” – mówi nam polityk. Jego zdaniem ubiegający się o reelekcję prezydent znalazł sobie kolejnego kozła ofiarnego w postaci społeczności LGBT+ i szczuje na nią po to, by zmobilizować do działania swoich zwolenników.
Krzysztof Śmiszek podkreśla jednocześnie, że sama propozycja spotkania z prezydentem również opiera się na cynicznej strategii politycznej, dlatego rozumie i popiera odmowę Roberta i Heleny Biedroniów. Tego samego nie mówi jednak o zgodzie Barta Staszewskiego na stawienie się w pałacu prezydenckim.
– Nie chcę oceniać działalności Barta Staszewskiego. Osobiście uważam jednak, że przyjmując zaproszenie, popełnił błąd. Oczywiście ma do tego pełne prawo, powinien przewidzieć skutki polityczne i społeczne swojej decyzji – tłumaczy nam poseł Lewicy. W jego opinii Robert Biedroń i jego matka słusznie uznali, że to nie jest dobry moment na rozmowę. – Nastąpi on dopiero wtedy, kiedy padną przeprosiny ze strony prezydenta. Nie jest żadnym zaskoczeniem, że Robert Biedroń i jego mama nie chcieli dać się sfotografować na ładnym obrazku z prezydentem. Mieli to zrobić tylko po to, żeby w świat poszły zdjęcia uścisków dłoni, a Andrzej Duda mógł powiedzieć, że spotyka się nawet z tymi, z którymi się nie zgadza? – pyta retorycznie nasz rozmówca.
Nie przeprosił
Nieco inne zdanie na ten temat ma Bart Staszewski, który mimo ostrej krytyki inicjatywy prezydenta zdecydował się z nim porozmawiać. Niestety, podczas rozmowy żadne przeprosiny ze strony Andrzeja Dudy nie padły.
– Prezydent pozostaje głuchy i ślepy na to, o czym mówimy, czyli o prawach osób LGBT+ i skali doświadczanej przez nie przemocy. Andrzej Duda udaje, że nie widzi tego, jak na marszach równości rzuca się kamieniami. Mówi, że nie słyszał, że ludzie, którzy na manifestację w Lublinie wnieśli bombę, zostali za to skazani. Nie widzi też możliwości, by przeprosić za swoje słowa – przyznaje aktywista. – Inna sprawa, że ja na żadne przeprosiny nie liczyłem i ich nie oczekuję od Dudy. Nie po tylu latach szczucia na osoby LGBT przez telewizję publiczną i pisowskich polityków, na które nigdy nie zareagował i do czego teraz sam dołączył.
Jednocześnie Staszewski mówi nam, że dla niego nadrzędnym celem spotkania było nie tyle wywołanie skruchy u prezydenta, ile uświadomienie mu, jak wiele osób traci poczucie bezpieczeństwa, zdrowie i życie przez wszechobecną dyskryminację. W tym celu lublinianin zabrał ze sobą do pałacu zdjęcia dzieci i nastolatków, którzy z powodu dotykającej ich homofobii i transfobii popełnili samobójstwo. Były wśród nich fotografie m.in. Milo Mazurkiewicz, Dominika z Bieżunia i Kacpra. Staszewski przyniósł też książkę Różowe trójkąty o nazistowskich zbrodniach przeciwko osobom homoseksualnym, wskazując na konotacje działań PiS z metodami hitlerowców. Konfrontacja nie przyniosła jednak oczekiwanych skutków.
czytaj także
– To wszystko przez całe spotkanie leżało przed prezydentem na stole. Jednak Andrzej Duda był kompletnie niewzruszony. Jedyne, co go interesuje, to polityka. Jest w tej chwili nastawiony wyłącznie na wygranie wyborów. Ta determinacja sprawia, że do zwycięstwa prawdopodobnie jest gotów dojść nawet po trupach. Pomimo tego, że przedstawiłem mu liczne przykłady przemocy i trudności, z jakimi zmagają się osoby LGBT+, Andrzej Duda nie zdecydował się do nich odnieść, słyszałem wykręty o wolności słowa – mówi nasz rozmówca.
Czy zatem warto było brać udział w tym spotkaniu? Na to pytanie aktywista odpowiada zdecydowanie twierdząco.
– Trzeba powtarzać prawdę o tym, że PiS szczuje na osoby LGBT+, że przyłącza się do tego Telewizja Publiczna. Trzeba o tym mówić do znudzenia i wszędzie, również w pałacu prezydenckim. I to dziś właśnie zrobiłem. Powiedziałem Andrzejowi prosto w twarz, że przez homofobię i transfobię, której on sam jest przyczyną, giną ludzie. Gdy powiedziałem już wszystko, co chciałem, uznałem, że pora kończyć. Zapiąłem guzik od marynarki i wyszedłem bez uścisku dłoni – zapewnia aktywista.
Młodzież LGBT najczęściej poniżają ich rówieśnicy. Ale to dorośli sankcjonują tę nienawiść
czytaj także
– Przypominam też, że to nie było spontaniczne zaproszenie od prezydenta. To ja zażądałem tego spotkania podczas wizyty Andrzeja Dudy w Lublinie i absolutnie nie żałuję, że doszło do rozmowy. Uważam, że powód, dla którego tam poszedłem, był jak najbardziej słuszny. Udało mi się zrealizować to, co sobie założyłem, czyli skonfrontować prezydenta z prawdą i tragediami ludzi. Wiem, że jest wiele osób, które prezydentowi ręki by nie podało. Jest też równie wiele, które chciałyby mu powiedzieć w twarz – homofobia i transfobia zabija. I ja to zrobiłem – tłumaczy nasz rozmówca.
Nie wszyscy jednak zgadzają się z tym stanowiskiem, twierdząc, że Andrzej Duda nigdy nie miał zamiaru podjąć dialogu z tymi, których krzywdzi, więc nie powinien dostawać uwagi środowisk LGBT+. Niektóre komentarze – zwłaszcza te w sieci – wskazywały też, że w dyskusji zabrakło głosu kobiet. Pojawił się nawet pomysł, by do pałacu udała się członkini Stowarzyszenia „My, rodzice” oraz Alicja Sienkiewicz – lesbijka, ale Kancelaria Prezydenta nie wyraziła na to zgody. Inne opinie wskazywały wręcz wprost, że „z faszystami się nie rozmawia”, zaś społeczność LGBT+ potrzebuje szacunku i równego traktowania, a nie bycia politycznym pionkiem w grze o fotel prezydenta.
czytaj także
„Andrzej Duda nie czeka na mesjasza w tęczy, który otworzy mu oczy, on jedynie wypatrzył możliwość zażegnania medialnej poruty, która rozlała się na skalę międzynarodową, a nie wiem, czy można to zrobić lepiej, niż puszczając w świat komunikat, że prezydent wszystkich Polaków z otwartością wysłuchuje mniejszości” – napisała na swoim Facebooku aktywistka z Porozumienia Kobiet 8 Marca, Zofia Marcinek. „Serio, po całej kadencji coraz śmielszej homofobii i wykluczenia, rozlicznych homofobicznych deklaracji teraz nagle prezydent stał się gotów do dialogu? Zupełnie przypadkowo właśnie teraz, przed wyborami, kiedy komunikat o wykluczeniu osób LGBT+ wprost z jego ust trafił do zagranicznych mediów? Seems legit. To spotkanie to propagandówka, która nie pomoże nikomu, a zaszkodzić może wielu” – dodała.
Podobne zdanie na ten temat ma Krzysztof Śmiszek.
– Trzeba sobie powiedzieć jasno – ostatnie tygodnie przyniosły najbardziej obrzydliwy wylew szamba homofobicznego i transfobicznego w naszym kraju. Trzeba umieć odpowiednio na to odpowiedzieć. Nie wystarczy jedynie wskazać, jak jest źle, bo pan prezydent najprawdopodobniej o tym wie i dlatego gra homofobiczną kartą w kampanii. Trzeba też umiejętnie przedstawiać swoje racje w przestrzeni publicznej. Jeśli padną przeprosiny – nie tylko skierowane do Roberta Biedronia i jego matki – ale przede wszystkim setek tysięcy osób LGBT+ w Polsce, ich rodzin, przyjaciół i sojuszników, wtedy będzie można powiedzieć, że zostały położone kamienie węgielne pod dialog ponad podziałami. Dziś Andrzej Duda nie zasłużył na spotkanie z tymi, których opluwał.
LGBT to ludzie. To nasi przyjaciele, współpracowniczki, sąsiedzi, współobywatelki