Kraj

Dość hegemonii Lasów Państwowych [rozmowa]

Ten rok zaczynaliśmy jako ruch leśny z nadziejami na głęboką reformę polityki leśnej. Po prawie dziesięciu miesiącach coraz więcej osób jest sfrustrowanych.

Paulina Januszewska: „Mimo katastrofy klimatycznej las to w Polsce łup polityczny i dochodowy biznes, a Lasy Państwowe odmawiają jakiejkolwiek adaptacji do zmieniających się warunków. Pilnie potrzebujemy nowej polityki leśnej, a tymczasem trwa intensywna wycinka drzew” – mówiłaś nam we wrześniu 2023 roku. Od tamtej pory zmienił się rząd, a polityka leśna?

Marta Jagusztyn: Obietnice tego rządu były znaczące – m.in. 20 proc. lasów cennych wyłączonych z wycinki i kontrola społeczna nad lasami. Od prawie roku intensywnie nad tym obradujemy, ale nie doczekaliśmy się jeszcze trwałych rozwiązań. Za to propozycji pada mnóstwo. Przykładowo niedawno Lasy Państwowe ogłosiły pomysł utworzenia nadleśnictw puszczańskich, które miałyby chronić najcenniejsze przyrodniczo lasy.

Twierdzicie, że nadleśnictwa puszczańskie niewiele zmienią, bo będą powołane wewnętrznym rozporządzeniem Lasów Państwowych, więc nikt poza leśnikami nie będzie miał nad tym rozwiązaniem żadnej kontroli. Mówicie też o „fantomowych” formach ochrony, które działają tylko na papierze.

Dokładnie tak. Nadleśnictwa puszczańskie Lasy Państwowe mogłyby odwołać bez żadnych konsekwencji bądź nie przestrzegać w nich własnych założeń. I nikt nie mógłby z tym nic zrobić. Mamy już parę podobnych doświadczeń, gdy mobilizacja, by lasy chronić, skończyła się na fantomowych formach ochrony.

Z gospodarką wodną w lesie. Kto naprawdę partaczy i odpowiada za powódź?

Przykładem są wprowadzone wiele lat temu Leśne Kompleksy Promocyjne, mające w zamyśle propagować pozaprodukcyjne, ekosystemowe usługi lasów, w których w rzeczywistości gospodarka leśna skoncentrowana jest wciąż na pozyskaniu drewna.

Lasy Państwowe mogą wymyślać w nieskończoność niby proekologiczne i prospołeczne twory, starając się takimi działaniami odwrócić uwagę społeczną, ale dopóki za propozycjami nie pójdą realne rozwiązania prawne i nie upadnie główny, eksploatacyjny paradygmat polityki leśnej, nic się nie zmieni. Od lat wiemy o tym, że tak zwane pozaprodukcyjne funkcje lasu są dla ludzi coraz ważniejsze. Ustawa o lasach nie bez powodu funkcje gospodarcze wymienia jako ostatnie. W przeszłości podejmowano przecież wiele innych prób zreformowania polskiej polityki w tym zakresie. Obok Leśnych Kompleksów Promocyjnych podobne cele miał Narodowy Program Leśny. Ale ten też – a jakże – spełzł na niczym.

Dlaczego?

Bo Lasy Państwowe są potężną, zasobną instytucją, którą postawiono w sytuacji zasadniczego konfliktu interesów – z jednej strony jej siła, dochód i wpływy zależą od produkcji drewna, z drugiej – LP mają decydować o tym, jak pogodzić różne wartości lasów: ochronę klimatu, retencję wody, ochronę zdrowia ludzi czy bioróżnorodności. I koniec końców zawsze wszelkie inicjatywy reformatorskie zostają skierowane na stare tory, czyli pozyskiwanie drewna. Nie podważam tego, że go potrzebujemy, ale gospodarkę leśną należy zmodyfikować, bo nie odpowiada na bieżące wyzwania – na przykład klimatyczne. Teoretycznie jest to możliwe, bo na razie drewnem gospodarujemy bardzo rozrzutnie – spalamy je w elektrowniach, a recykling drewna jest bardzo ograniczony.

Czy społeczeństwo faktycznie coraz bardziej domaga się ochrony lasów? Czy to tylko moje złudzenie?

To bardzo zmieniło się w ostatnim czasie. Polityka leśna z interesującej specjalistów i aktywistów niszy przeszła do głównego nurtu jako temat ważny dla całego społeczeństwa. Jeszcze do niedawna na pytanie o ocenę działalności Lasów Państwowych większość ludzi odpowiadała: „nie wiem”, a teraz mają wprawdzie spolaryzowane, ale bardzo konkretne opinie.

Petryczkiewicz: Bobry i wilki to symbole. Rząd Tuska poległ w kwestii ochrony przyrody

Na ile zainteresowanie stanem przyrody to zasługa ruchów takich jak Lasy i Obywatelki?

Coraz więcej osób decyduje się – w obliczu polityki leśnej zupełnie nieprzystającej do współczesnych wyzwań – działać lokalnie, by chronić ważne dla nich lasy. Naszym celem obok domagania się zmian w polityce leśnej jest przede wszystkim pomoc w zrozumieniu skomplikowanej polityki leśnej. Ktoś, kto słabo orientuje się choćby w tym, jak funkcjonują nadleśnictwa, może łatwo zabłądzić w całym systemie. Jesteśmy po to, żeby pomóc mu się odnaleźć, korzystając z własnego doświadczenia. Budujemy narzędzia, podrzucamy dane i opracowania naukowe, łączymy ludzi w grupy, a grupy w sieci.

Czy to, co robimy, działa? Patrząc na wzrost liczby osób angażujących się w obronę lasów i rosnącej liczby oddolnych inicjatyw, chyba tak, na prowadzonej przez nas mapie inicjatyw leśnych odnotowaliśmy ich już prawie 500, z czego ponad 150 to grupy. Za ochroną lasów coraz częściej opowiadają się też lokalne samorządy.

Jak oceniacie stopień i sposób realizacji rządowych obietnic dotyczących polityki leśnej? 

Ten rok zaczynaliśmy jako ruch leśny z nadziejami na głęboką reformę polityki leśnej. Po prawie dziesięciu miesiącach coraz więcej osób jest sfrustrowanych. Z jednej strony trzeba przyznać, że Ogólnopolska Narada o Lasach jest osiągnięciem. To forum, gdzie spotykają się w rozmowie różne grupy zainteresowane lasem, które dotychczas tkwiły w głębokim konflikcie: leśnicy, aktywiści, zakłady usług leśnych, naukowcy, przemysł drzewny, samorząd. I o dziwo wypracowaliśmy wspólnie zalążek realnych zmian. Ministerstwo wykonało krok w stronę ograniczenia spalania drewna w elektrowniach – rozporządzenie w tej sprawie jest obecnie procedowane. Lasy Państwowe zmieniły zasady sprzedaży drewna, by ograniczyć eksport poza Polskę i kraje UE. Poprawiono też nieco zasady współpracy z zakładami usług leśnych – kontraktorów robót leśnych, którzy od dawna byli przez Lasy Państwowe wyzyskiwani.

Wycinka drzew w Rudawskim Parku Krajobrazowym. Nadleśnictwo Kamienna Góra. Fot. Jakub Szafrański

To wszystko może posłużyć za punkt wyjścia dla reformy polityki leśnej. Ale do tego, by taka reforma się zrealizowała, potrzebowalibyśmy długoterminowego, jasnego planu działania przygotowanego przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, poparcia dla reformy ze strony wszystkich rządowych koalicjantów oraz pełnego zaangażowania w realizację rządowych planów ze strony Lasów Państwowych. Żaden z tych trzech warunków obecnie nie zachodzi, a zmiana polityki leśnej może zginąć w politycznym starciu sił.

Kto się ściera z kim?

Ministerstwo, kierowane przez Polskę 2050, z kierownictwem Lasów Państwowych, wskazanym de facto przez premiera Tuska, który już dawno stracił ekologiczny zapał demonstrowany przed wyborami. To premier jest twórcą sytuacji, w której działania ministerstwa grzęzną w biernym oporze ze strony Lasów Państwowych.

Bo choć kierownictwo LP może i zgodziłoby się na umiarkowane reformy, leśnicze „doły” nie chcą żadnych zmian. W tle są wygodne posady, duże pieniądze i XIX-wieczna mentalność dużej części leśników, traktująca lasy jako teren objęty ich władztwem, a wiedzę o zarządzaniu lasem jak tajemną, przynależną tylko wszystkowiedzącym leśnikom. W tak przestarzałym i sztywnym hierarchicznie systemie nie da się wprowadzać współczesnych rozwiązań.

Za powódź niech zapłacą Amazon i korporacje paliwowe [rozmowa]

Istotnym problemem jest też komunikacja o zmianach w polityce leśnej. Przy wielości działań i propozycji form ochrony, przy jednoczesnym braku rozwiązań prawnych panuje komunikacyjny chaos. Rozmawiamy o lasach społecznych czy cennych przyrodniczo, ale są to rozmowy nieprecyzyjne – bo nie wiadomo, czym one w zasadzie są.

To czym dla ciebie są lasy społeczne? 

Niektórzy widzą je tylko jako lasy rekreacyjne, ale myślę, że należy patrzeć na nie jako lasy ważne dla lokalnych społeczności ze względu na wszelkie funkcje pozaprodukcyjne. Chodzi o zdrowie fizyczne, jak i dobrostan psychiczny. Coraz większą świadomość społeczną widać także w kwestii leśnych usług klimatycznych – lasy chronią mikroklimat i są magazynem węgla oraz ochrony zasobów wodnych.

Wycinka jodeł w Nadleśnictwie Bircza na Pogórzu Przemyskim Fot. Jakub Szafrański

W obliczu coraz dotkliwszej suszy oraz powodzi na Dolnym Śląsku przypominamy sobie o regulacji zasobów wodnych i roli ochronnej przed kataklizmami i skutkami globalnego ocieplenia. W logice kapitalizmu możemy przeliczyć te usługi na konkretnie sumy. I według obliczeń ekonomistów są one wyższe niż dochody z drewna. Tyle że są to zyski, z których korzystamy wspólnie i których spieniężyć się nie da. Drewna oczywiście też potrzebujemy, ale musimy uwzględnić – prawnie, a nie deklaratywnie – m.in. bezpieczeństwo klimatyczne.

Powódź na południu Polski to dobry moment do podnoszenia kwestii ograniczenia wycinek?

To, co wydarzyło się wokół tych tragedii, pokazało przede wszystkim, że niezmienna od dekad gospodarka leśna pośrednio wzmaga dotkliwość powodzi. Nie bez przyczyny lasy górskie są sklasyfikowane jako wodochronne – spowalniają spływ wody. W przypadku nawalnych opadów, które prowadzą do powodzi, często liczą się centymetry poziomu wody, więc wszelkie retencyjne możliwości lasów są na wagę złota.

Problem polega jednak na tym, że Lasy Państwowe w swoich strukturach mają niewielu ekspertów od zarządzania wodą, brak też pionu organizacyjnego, który by za ten aspekt odpowiadał. Jednocześnie jestem przeciwna szukaniu winnych. Sprawdźmy, co mogliśmy zrobić lepiej, i zacznijmy to robić od zaraz. To istotne także w kontekście Ogólnopolskiej Narady o Lasach, gdzie dyskutuje się nawet o takich szczegółach jak nachylenie stoków górskich, chroniących nas przed zbyt szybkim spływem rzek.

Przychodzi leśnik do aktywistki. I płacze jej w rękaw

Gdzie mają powstać lasy społeczne?

Docelowo wokół wszystkich miejscowości w Polsce – wszyscy mamy bowiem prawo do kontaktu z przyrodą. Natomiast ministerstwo, nieco przedwcześnie, zadecydowało, że na początek to w dziewięciu największych aglomeracjach w Polsce ma się odbyć pilotażowy proces wyłaniania lasów społecznych i ustalenie, w jaki sposób będą zarządzane. Prace zaplanowano na półtora miesiąca. Mają się odbyć do końca października tego roku w zespołach składających się z ekspertów, przedstawicieli strony społecznej, leśników, samorządowców i przedstawicieli ministerstwa.

Jakość tego procesu pozostawia wiele do życzenia, bo na przykład nie spełnia zasad powszechności (mało kto wie, że prace się toczą, a obywatele i obywatelki nie mogą wziąć udziału w tym procesie), bywają problemy z bezstronnością moderatorów czy z jawnością, a w składzie zespołów panuje duża dysproporcja pomiędzy leśnikami a stroną społeczną. Te rozmowy jednak się toczą i jest to bardzo interesujące przedsięwzięcie, bo następuje zderzenie sztywnej, hierarchicznej struktury z pospolitym, samoorganizującym się ruchem społecznym. Mamy wiele zarzutów co do obecnego projektu, ale i wiele nadziei na wpływ na jego ostateczny kształt.

Wycinka w Nadleśnictwie Stuposiany. Fot. Jakub Szafrański

Półtora miesiąca na wyznaczenie lasów społecznych wokół dużych miast to bardzo mało. Skąd pośpiech?

W tej chwili wszyscy się spieszymy, żeby cokolwiek wyznaczyć, ponieważ za chwilę będą organizowane przetargi na prace w lesie i wejdą w życie umowy Lasów Państwowych z Zakładami Usług Leśnych na następny rok. Jeśli nie powstrzymamy wycinek teraz, będziemy mieć kolejny rok w plecy. Zawartych umów nie można bowiem za bardzo zmieniać. To właśnie kwestie związane z tymi umowami były paliwem protestu przeciwko ministerialnemu moratorium w styczniu.

Gdy w 2022 roku nagrywałyśmy odcinek podcastu Nie ma przyszłości bez równości, wspominałaś, że Lasy i Obywatele mają za sobą wiele rozmów z leśnikami. Wynikało z nich, że wielu pracowników tej instytucji „tak naprawdę kocha naturę, ale ostatecznie padają ofiarą systemu, który sami stworzyli i podtrzymują”. Jak jest dziś? Czy mimo że Lasy Państwowe tkwią w oblężonej twierdzy, to jej beton kruszeje?

Leśnicy od zawsze mieli problem w kontakcie ze społeczeństwem. Ich kulturowe przyzwyczajenia nie są dostosowane do aktualnych potrzeb obywateli i obywatelek. A te są takie, że ludzie chcą poważnej rozmowy, popartej wiedzą naukową, rozpoznającej konflikt interesów, gdy widzą, że na przykład siła instytucji państwowej zależy od poziomu pozyskania drewna. Ludzie nie dają się łatwo nabrać, nazywają konflikty i chcą je rozwiązywać. Lasy Państwowe do nowych uwarunkowań adaptują się z trudem, dlatego jako aktywiści czy po prostu obywatelki wciąż rozmawiamy z leśnikami, którzy deklaratywnie są zwykle bardzo otwarci na kontakt, ale rzadko na realny dialog. To się wprawdzie zmienia, ale powoli, bo wynika z zachodzących latami procesów kulturowych. Brakuje natomiast poprawy w dawno zdezaktualizowanej edukacji leśników, która powinna obejmować także komunikację ze społeczeństwem czy szeroko pojęte pozaprodukcyjne wartości lasu.

Słuchaj podcastu autorki tekstu:

Spreaker
Apple Podcasts

Idealne rozwiązania okiem Lasów i Obywatelek to…?

Na pewno takie, które nie wychodzą od LP i są wiążące prawnie, a więc gwarantują nam realne formy ochrony, które możemy potem skontrolować – w przeciwieństwie do wewnętrznych zarządzeń leśników.

Jeśli chodzi o lasy cenne przyrodniczo i społecznie, krótkoterminowo wystarczyłaby zmiana ministerialnego rozporządzenia dotyczącego lasów ochronnych. Tym, co wymaga interwencji, jest słynna już sprawa zaskarżania do sądu administracyjnego planów urządzenia lasu (dokumentów regulujących na długie lata gospodarkę leśną w danym nadleśnictwie). Chodzi o wdrożenie wyroku Trybunału Sprawiedliwości z 2 marca 2023 roku, który orzekł m.in., że uniemożliwianie organizacjom społecznym skarżenia PUL-i do sądów administracyjnych jest niezgodne z prawem unijnym. Ten problem ma rozwiązać tzw. mała nowelizacja o lasach.

Jest coś, czego się w tym procesie obawiasz?

Boję się, że energia społeczna dla zmian w lasach może się wypalić w wyniku wszystkich rozmów, negocjacji, konsultacji i narad, które na razie najczęściej nie są konkluzywne.

Chciałabym jednak też wierzyć, że przechodzimy właśnie sporą lekcję partycypacji i że się z niej sporo nauczymy – tego, jak przestrzegać podstawowych zasad – bo ich łamanie się już nie opłaca, czy tego, jak konstruktywnie wykorzystać konflikt. Może stanie się oczywiste, że nie ma powrotu do sytuacji, gdy partycypacją nazywane jest to, że leśnicy objaśniają społeczeństwu, jak działa las. Może w końcu normalnym stanie się, że w dyskusji o lesie pojawiają się różne perspektywy i wszystkie powinny mieć szansę wybrzmieć.

**

Marta Jagusztyn – badaczka, ewaluatorka, konsultantka międzynarodowych organizacji rozwojowych. Współtwórczyni inicjatywy Lasy i Obywatele dokumentującej, badającej i wspierającej grupy obywatelskie, które angażują się w sprawy lasu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij