Nie podpiszę się pod narracją, że media publiczne były oazą niezależności.
Patrycja Wieczorkiewicz: Małgorzata Sadurska z PiS twierdzi, że media publiczne powinny być rzetelne, obiektywne i wiarygodne. Polityczne zaangażowanie dziennikarza – nieważne po której ze stron – wyklucza realizację tych założeń?
Zuzanna Dąbrowska, dziennikarka radiowej Jedynki: Polska dyskusja o mediach jest pełna hipokryzji. Uważam, że dziennikarz, który nie posiada poglądów politycznych, nigdy nie był w politykę zaangażowany i nie wie o czym mówi relacjonując sprawy związane z życiem publicznym. Nie wierzę w brak poglądów ani w pełen obiektywizm. Nasza obserwacja zawsze zniekształca obserwowany przedmiot – wie o tym każdy student pierwszego roku filozofii. Każdy z nas jest jakiś, a jak nie jest to znaczy, że nie ma osobowości i charakteru. Wówczas nie powinien być dziennikarzem.
Czyli prawicowi dziennikarze, którzy w najbliższym czasie znajdą pracę w mediach publicznych, pomimo swojego, dość jednostronnego widzenia rzeczywistości, mogą spełnić oczekiwania nie tylko pani Sadurskiej, ale i wszystkich obywateli?
Pytanie jak to widzenie wpływa na chęć rzetelnego przedstawienia wydarzeń. Można się mylić, można świadomie kłamać, a można próbować jak najdokładniej – w swoim własnym pojęciu – odwzorowywać rzeczywistość i tłumaczyć ją. Jedna rzecz to relacjonowanie faktów, a druga ich interpretowanie i wyrażanie opinii, do czego dziennikarz również ma prawo. Bez własnego światopoglądu nie jest to możliwe.
Oczywiście dziennikarz może być nieobiektywny z założenia i kłamać dla osiągnięcia celu politycznego: własnego lub partii, która go zatrudniła. Wówczas sprzeniewierza się etyce dziennikarskiej.
A czy to również znaczy, że zaangażowany polityk Jacek Kurski może dobrze kierować mediami publicznymi?
Teoretycznie tak. W innych krajach również bywa, że politycy kierują mediami publicznymi lub mianują ich szefów. Tyle, że wówczas system musi być przejrzysty. Tak jest w Danii. Po wygranych wyborach osoba desygnowana na premiera, przedstawia kandydata na szefa telewizji publicznej. Z kolei wskazany szef lub szefowa telewizji publicznej ogłasza nazwisko swojego zastępcy, którego wskazuje opozycja. Rządzą więc dwie osoby głęboko zaangażowane politycznie. Ten system jest wolny od hipokryzji polegającej na udawaniu, że media publiczne są niezależne od partii politycznych. Od 25 lat wszyscy w Polsce udają, że tak właśnie jest, a media są społeczne i przejrzyste. Nie są.
I PiS zrywa z tą hipokryzją?
W pewnym sensie tak. Zrywa z nią nie tyle mówiąc, że chce własnych, podporządkowanych mediów, bo tego ja nigdy nie zaakceptuję, ale wskazując, że media zawsze są zależne od polityków. Pytanie, czy będzie to okazja do jeszcze większej wojny ideologicznej, w której pierwszymi ofiarami będą wszyscy dziennikarze myślący inaczej?
Nazwa „media narodowe” daje nadzieję na dobrą zmianę?
Nazwa bardzo mi się nie podoba, ale jestem w stanie ją zaakceptować – PiS ma prawo nazywać media jak chce. Jednak nie da się mieć swoich, ściśle podporządkowanych mediów w kraju, gdzie istnieją różnego rodzaju źródła informacji.
Media zamienione w tubę propagandową partii będą nudne i szybko stracą odbiorców.
Myślę, że wielu polityków PiS doskonale to rozumie, odrzucając szalenie uproszczoną logikę posłanki Pawłowicz twierdzącej, że media publiczne powinny służyć partii rządzącej.
Przyglądając się debacie publicznej można odnieść wrażenie, że do tej pory media publiczne funkcjonowały bez zarzutu.
Na pewno nie podpiszę się pod narracją, że media publiczne były oazą niezależności, a dziś PiS chce położyć temu kres. „Troszczyli” się o nie wszyscy – od Unii Wolności przez SLD, AWS, aż po Platformę i PSL. Porównałabym tę sytuację do kwestii aborcji w Polsce. Wszyscy wiedzą, że Polki usuwają ciąże – nielegalnie lub zagranicą – i można jedynie dyskutować, czy jest ich sto, czy dwieście tysięcy. Ale obowiązująca w Polsce ustawa dopuszcza zabieg usunięcia ciąży tylko w trzech wypadkach i zwolennicy ustawy są zadowoleni, bo na piśmie wszystko wygląda w porządku. Tak samo dobrze wygląda na piśmie ustrój mediów publicznych. A jaka jest praktyka – widać gołym okiem.
O ile telewizja publiczna często nazywana była – nie tylko przez zwolenników PiS – tubą propagandową Platformy, o tyle polskie radio raczej trudno o to oskarżyć. Można się spodziewać, że ta sytuacja się utrzyma?
Politykom bardziej zależy na telewizji. Wydaje się im, że mianowanie wszystkich – od prezesa do wydawcy – gwarantuje utrzymanie władzy. Niesłusznie. Natomiast zarówno w radiu, jak i w telewizji prezesów i wiceprezesów wskazują poszczególne partie polityczne, a nawet frakcje wewnątrz nich. Należy mówić o tym otwarcie, a partie powinny brać odpowiedzialność za poszczególne nominacje, albo próbować znaleźć inny, uspołeczniony system wyłaniania władz mediów publicznych. Nie ma innej drogi. PiS wybrał bezpośrednią odpowiedzialność. Zobaczymy, jak im pójdzie.
Zgodnie z projektem nowej ustawy o mediach narodowych, do którego dotarła Polska Agencja Prasowa, media te mają „respektować chrześcijański system wartości, przyjmując za podstawę uniwersalne zasady etyki”.
Rzeczywiście, dwie kwestie w planie PiS na media brzmią groźnie.
Pierwsza to wpajanie wartości. Nie kojarzy się to dobrze, bo wpajanie to raczej działanie wbrew czyjejś woli. A respektowanie wartości wyłącznie chrześcijańskich – wyklucza i zawęża. Drugą niepokojącą sprawą jest zapowiedziana polityka personalna, czyli to, co znalazło się w ujawnionym przez PAP projekcie szerokiej ustawy, która przewiduje wygaśnięcie wszystkich umów o pracę w mediach publicznych, a następnie ponowne zatrudnianie okraszone ponurym słowem „weryfikacja”. Mam nadzieję, że Front Jedności Narodu należy już do przeszłości.
Jeśli chodzi o zwolnienia w mediach to wiemy, że jest to praktyka stosowana przez wszystkie partie obejmujące władzę.
Oczywiście. Każda partia, obejmując władzę, zmieniała kierowników, dyrektorów, zwalniała niektórych dziennikarzy. Co więcej, media publiczne płaciły za to realne pieniądze – ludzie zwolnieni z naruszeniem kodeksu pracy wygrywali procesy, dostawali odszkodowania i byli przywracani do pracy. Za te pomyłki płaciliśmy wszyscy z abonamentu. Robił to zarówno PiS, jak i SLD i Platforma. To działanie na szkodę spółki. Jeśli taka praktyka będzie utrzymywana to źle, ale niestety – nie jest to nowa praktyka.
Boi się pani nadchodzącej zmiany?
Zapisy w dużej nowelizacji są bardzo pojemne. Możemy sobie wyobrazić, że wygrywa opcja bardziej radykalna, a w radiu i telewizji działają komisje weryfikacyjne badające światopogląd i pochodzenie babki oraz dziadka każdego z pracowników. Ale może tym razem będzie inaczej?
Tomasz Lis obawia się totalitaryzmu, powrotu do PRL-u i ogólnej katastrofy. Jak rozumiem, pani jest daleka od tej paniki?
Nie przekonuje mnie ani Jan Pospieszalski puszczający filmiki z Jerzym Urbanem, ani panika Tomasza Lisa. Mam też świadomość, że robią to wszystko na własny rachunek – na rachunek swojego wizerunku i miejsca na mapie politycznej. Dbają w ten sposób o rozwój własnych karier. Oczywiście mają do tego prawo.
Wybiera się pani na dzisiejszą manifestację KOD-u?
Nie.
To kolejny element wojny politycznej między Platformą i Nowoczesną a PiS, czyli między Polską solidarną i liberalną. To nie moja wojna.
Środowisko dziennikarskie musi nauczyć się mówić własnym głosem, a nie głosem polityków. Dlatego pracownicy Jedynki obecni na zebraniu 4 stycznia przyjęli wspólne stanowisko, w którym domagamy się, żeby choć raz, dla odmiany, zapytać dziennikarzy, jak powinno być. To był tylko list otwarty pokazujący kierunek naszego myślenia. Nie wszyscy byli obecni i nie można traktować tego jako stanowisko wszystkich dziennikarzy i pracowników Jedynki. Ale na 71 obecnych osób 70 głosowało „za”, a jedna się wstrzymała. Bo my pamiętamy choćby wyprowadzanie pracowników z TVP do firmy zewnętrznej i traktowanie ich jak żywy towar przez prezesa Juliusza Brauna. I pamiętamy polityczne nominacje dyrektorów i kierowników w radio. Dziś politycy PO obudzili się i protestują. Protestują, choć nie napisali ustawy medialnej, która zapewniłaby stabilny system finansowania mediów publicznych, bo wiadomo, że najłatwiej rządzi się za pomocą ręcznie dosypywanych pieniędzy. Więc mnie ta odsłona obrony wolnych mediów nie przekonuje.
**
Zmiany w ustawie o radiofonii i telewizji czekają na podpis prezydenta. Szefów mediów publicznych będzie teraz mianować minister skarbu. Dziennikarze zwracają uwagę, że usunięcie gwarancji niezależności publicznej telewizji i radia, jest „naruszeniem norm Rady Europy i danego przez polską konstytucję niezależnemu organowi (KRRiT) mandatu do stania na straży szeroko pojętego interesu publicznego w radiofonii i telewizji”.
Telewizja Polska i Polskie Radio staną się stacjami nie publicznymi, a rządowymi. Wrócą czasy Komitetu d/s Radia i Telewizji. Spotkajmy się razem pod hasłem WOLNE MEDIA w sobotę o 14.00 w Warszawie na Pl. Powstańców Warszawy albo w innych miastach. Nieważne czy oglądamy TVP albo słuchamy Polskiego Radia. Nieważne czy lubimy tych czy innych dziennikarzy. Chodzi o zasadę – niezależne media to jedna z gwarancji demokratycznego państwa. Bądźmy w sobotę z nimi!!!
Lista miast, w których odbędą się manifestacje 9 stycznia 2016 roku:
Warszawa , budynek TVP, pl. Powstańców Warszawy 7, godz. 14:00-16:30
Białystok , przed TVP Białystok, ul. Włókiennicza 16a, godz. 14:00
Bielsko-Biała , pl. Bolesława Chrobrego, godz. 12:00
Bydgoszcz , pl. Wolności, godz. 14:00
Częstochowa , pl. Daszyńskiego, godz. 12:00
Gdańsk , Złota Brama, godz. 13:45
Gorzów Wielkopolski , Stary Rynek, godz. 14:00
Katowice , rynek przy pomniku Harcerzy Września, godz. 14:00-16:00
Kielce , pl. Moniuszki pod pomnikiem Sienkiewicza, godz. 13:00
Konin , ul. Dworcowa, godz. 12:00
Kraków , al. Słowackiego (pod Radiem Kraków), godz. 14:00
Lublin , pl. Litewski, godz. 14:00
Łódź , ul. Narutowicza 13, godz. 12:00
Opole , Radio Opole, ul. Strzelców Bytomskich 8, godz. 14:00-16:00
Poznań , pl. Wolności, godz. 12:00
Rzeszów , TVP Rzeszów, al. Kopisto, godz. 14:00
Szczecin , pod pomnikiem Czynu Polaków, godz. 12:00
Wrocław , pl. Solny, godz. 14:00
Zielona Góra , Stary Rynek przy Ratuszu, godz. 14:00
Zakopane , pl. Niepodległości, godz. 14:00
Manifestacje poza granicami RP:
Czechy, Praga, Palackého nàmesti, godz. 14:00
Wielka Brytania , SW1A Londyn, Richmond Terrace, godz. 14:00
Szwecja , Sztokholm, pod Ambasadą RP, godz. 14:00
Czytaj także:
Renata Kim: Dlaczego bronię mediów publicznych
Juliusz Braun: Prezesi mediów zostaną urzędnikami
Michał Sutowski: Upartyjnienie mediów publicznych grozi ich likwidacją
Agnieszka Wiśniewska: Mediów publicznych zaraz może nie być wcale
***Dziennik Opinii nr 9/2016 (1159)