Czy minister Duszczyk zakaże śpiewania kolęd?

Obok zapory z prętów i concertiny powstaje zapora z absurdu, którego nie da się ani logicznie wytłumaczyć, ani prawnie uzasadnić, ani po ludzku zrozumieć.
Interwencja straży granicznej we wsi Nomiki, 28.08.2021. Fot. Mikołaj Kiembłowski

Z wywodu ministra Duszczyka wynika, że skoro nie ma azylu, to nikt nie przekracza granicy, bo przekraczać mógłby tylko na podstawie azylu. A skoro granicy nikt nie przekracza, to nie może być mowy o pushbackach. Granicy pewnie też już nie ma – i na tym polega ta ściema.

8 stycznia w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Polski, druk 924. Większości sejmowej projekt się podoba. 9 stycznia głosami 408 posłów przegłosowało wysłanie projektu do dalszych prac. 26 posłów było przeciw, jeden wstrzymał się od głosu.

Poseł Zimoch z Polski 2050 uważa na przykład, że łączy dbałość o bezpieczeństwo granicy z humanitaryzmem, są bowiem wyodrębnione w projekcie grupy szczególnie wrażliwe.

Dlaczego jednak wśród wymienionych grup wrażliwych nie ma dzieci, są tylko „dzieci bez opieki”? Bo – tłumaczy minister Duszczyk – „dzieci są często wykorzystywane do przekraczania granicy i destabilizacji kraju”. A przecież, wydawałoby się, że dzieciom, co do których istnieje podejrzenie, że są przez dorosłych wykorzystywane, należy się szczególna ochrona. Sorry Dżizas, Maria i Józef, jeśli chcą cię uratować, to muszą cię puścić tratwą po Bugu. Jak samego Mojżesza.

Strategię migracyjną pochwaliło tylko Ordo Iuris. Rząd może być z siebie zadowolony

Wybitnych wypowiedzi ministra Duszczyka było więcej, na przykład ta: „Nasza propozycja nie budzi ryzyk mówiących o tym, że jakieś prawa człowieka są ograniczane. Mówimy tylko i wyłącznie o ograniczaniu czasowym, terytorialnym i proporcjonalnym prawa migrantów, nie ograniczając w tym czasie praw Polaków mieszkających w Polsce”. Bo, wicie-rozumicie, tylko Polacy mają jakieś prawa. Jeszcze.

I absolutny zwycięzca, skupcie się, bo oto całość wypowiedzi ministra w oryginalnej składni: „Migrant jest osobą, która jest wykorzystywana, jest traktowana w pewien sposób jako żywa tarcza. Tak w przypadku chęci przekroczenia granicy my w tym momencie to wyłączamy właśnie. Tak że nie ma możliwości przekroczenia granicy, bo my nie uznajemy wtedy, zawieszając to prawo do azylu, że ktokolwiek przekroczył granicę. Więc nie ma tutaj w pewien sposób zasady non refoulment, czyli zakazu zawracania, bo my uznajemy, że ta osoba po prostu w pewien sposób nie przekroczyła granicy. Ona w wyniku tego zawieszenia prawa nie może się powoływać, tylko mówimy o tym, że ta osoba nie przekroczyła granicy, tak naprawdę nieintencjonalnie przekroczyła granicę, a więc musi wrócić do państwa, z którego wróciła. Na tym polega ta, ta (tu minister się zawahał, najwyraźniej nie wiedząc, jak ominąć słowo „ściema”? – przyp. aut.) ten pomysł w tej ustawie, który jest zgodny z prawem międzynarodowym, ponieważ zakłada czasowe, terytorialne i proporcjonalne zawieszenie prawa do składania wniosków. Ale słuchajcie, również nie można wjechać na terytorium w tej sytuacji, ponieważ jedyną możliwością prawa, które by to umożliwiało, jest to, że ktoś mógłby się powołać na prawo do azylu. Prawa do azylu nie ma, nie możesz wjechać, wracasz do państwa, z którego przyjechałeś”.

Wszystko jasne? Tak minister Duszczyk tłumaczył w Sejmie (10. godzina, 5. minuta posiedzenia) pomysł i podstawy ustawy zawieszającej prawo do azylu.

Strategię migracyjną pochwaliło tylko Ordo Iuris. Rząd może być z siebie zadowolony

Przy okazji minister Duszczyk zlikwidował nam granicę. Z wywodu ministra wynika, że skoro nie ma azylu, to nikt granicy nie przekracza, bo przekraczać mógłby tylko na podstawie azylu. A skoro nikt nie przekracza, to i nie ma pushbacków, bo nie ma kogo przez granicę odsyłać. Zatem i samej granicy, jak się okazuje, nie ma.

Tak oto obok zapory z prętów i concertiny powstaje zapora z absurdu, z koncepcji, której nie da się ani logicznie wytłumaczyć, ani prawnie uzasadnić.

Instrumentalizacja

Dlaczego nikt nie wpadł na to, że otwarcie przejść granicznych, umożliwienie ludziom składania wniosków o azyl na przejściach i poprawienie polityki wizowej to łatwiejsza i zgodna z prawem metoda walki z nielegalną migracją?

Wydaje się, że odpowiedzią może być już art. 1 projektu ustawy, który wprowadza nowy termin-zaklęcie: „instrumentalizacja”. To on pozwala odebrać prawo do ochrony międzynarodowej osobom dowolnej płci i wieku.

„Instrumentalizacja – prowadzenie przez państwo graniczące z Rzecząpospolitą Polską lub inny podmiot działań zmierzających do umożliwienia przekroczenia przez cudzoziemców wbrew przepisom prawa granicy zewnętrznej w rozumieniu art. 2 pkt 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/399 z dnia 9 marca 2016 r. w sprawie unijnego kodeksu zasad regulujących przepływ osób przez granice (kodeks graniczny Schengen) (Dz. Urz. UE L 77 z 23.03.2016, str. 1, z późn. zm.1), w szczególności z użyciem przemocy wobec funkcjonariuszy chroniących tę granicę lub w połączeniu z niszczeniem infrastruktury granicznej, mogących skutkować destabilizacją sytuacji wewnętrznej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej” – czytamy w projekcie.

Tej instrumentalizacji Polska się poddaje z ochotą. Białoruś może instrumentalizować, więc i my także. Dzięki instrumentalizacji możemy budować populistyczną strategię migracyjną, która ma zadowolić polskich rasistów i ksenofobów, możemy wymuszać na UE dodatkowe pieniądze na obronę granic, możemy zorganizować sobie „poligon”, wydawać kupę szmalu na tarczę Wschód, czy – jak mówią Siegieniowie – Wał Tuska, możemy wysiedlać, ograniczać prawa obywatelskie, odwracać uwagę od tego, jak służby państwa radzą sobie z innymi aktami skierowanymi przeciw Polsce w ramach wojny hybrydowej, a przede wszystkim możemy trzymać wolę polityczną ponad prawem.

Dwa metry kwadratowe na osobę, brak snu. „Boją się wszystkiego, co im się kojarzy z Polską” [rozmowa]

Posłanka Urszula Nowogórska z PSL zapewniała, że na początku granicę przekraczały kobiety, dzieci i osoby starsze, teraz są to grupy młodych mężczyzn o przeszłości przestępczej szkolone przez Białorusinów. „Nie można tych ludzi cofnąć do kraju pochodzenia, bo w tych krajach toczy się wojna. Mam na myśli Sudan, Jemen, Afganistan, Somalię. Nie można też cofnąć ich do Białorusi, gdyż wypowiedziała ona międzynarodową umowę o readmisji” – mówiła posłanka. Czyli w im gorszym położeniu są osoby przekraczające granicę, tym gorzej dla nich. Skoro nie można ich deportować, trzeba ich wypchnąć.

Posłom Konfederacji zabrakło w ustawie tylko akapitu poświęconemu aktywistom, których organizacje chcieliby zdelegalizować. Poza tym byli usatysfakcjonowani tym, że po latach wreszcie KO o migracji mówi językiem Konfederacji.

Posłowie zgodnie przekonywali, że najważniejsze dla nich jest bezpieczeństwo obywateli. Tyle że to nie migranci idący przez granicę polsko-białoruską są w tej chwili zagrożeniem dla polskich obywateli, ale służby mundurowe nadużywające na granicy alkoholu, pędzące samochodami z niedozwoloną prędkością po lokalnych drogach, powodując wypadki, strzelający z broni do przypadkowych cywili.

Poważniejszym zagrożeniem dla bezpieczeństwa wewnętrznego są kierowcy, którzy – jak podaje policja – w roku 2024 ranili 24 825 osób, a zabili 1881 osób. Czy w związku z tym ograniczane są prawa kierowców? Nie. Nie ma nawet wymogu, by przedsiębiorca zatrudniający kierowcę sprawdzał, czy ma on ważne prawo jazdy.

Siegień o strzelaninie na Podlasiu: Żądam Ministerstwa Obrony Cywili

Tylko Lewica zadeklarowała, że nie poprze tej ustawy, bo nie da się jej naprawić. Dziękuję. Katarzyna Uberhan powiedziała: „w trakcie tej debaty postanowiliśmy odłożyć naszą własną konstytucję do szuflady, zamknąć i zgubić do niej klucz”.

Podlaski Oddział Straży Granicznej nagrał dla nas wszystkich kolędę. To już takie stadium narodowej schizofrenii, której nie pojmuję. Minister Duszczyk, jeśli chce, żeby jego strategia migracyjna trzymała się kupy, powinien natychmiast, razem z prawem do azylu, zawiesić prawo do śpiewania kolęd. Piosenki o tym, jaka to radość, że imigranci nielegalnie lezą z dzieckiem do miasteczka i destabilizują cichy spokój jego mieszkańców, którzy potem muszą znosić i pastuszków, i trzech króli i jeszcze dowiadują się, że gdzieś tam jakiś Herod wyrzyna niewiniątka? Toż to zachęcanie cudzoziemców do migracji, a Polaków do humanitaryzmu, za który w Polsce jest się ciąganym po sądach.

Manifest suwerenistyczny. Czy ciemny lud kupi rządową strategię migracyjną?

Kolęd zdecydowanie nie powinno się śpiewać. Chyba że taką, wspólną, krytyczną, odredakcyjną, z dedykacją dla ministra Duszczyka i 408 posłów, którzy projekt ostatecznie poparli:

Oj, Malucki, Malucki, Malucki, jako rękawicka
Po co lazłeś tu do nas przez lasy? Chciałeś nas wycyckać!

Spiewojciez i grojciez mu
Nie bedzie
Azylu

Spiewojciez i grojciez mu
Bo jest was az
Tylu

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij